Daniel Pennac - Wszystko Dla Potworów

Здесь есть возможность читать онлайн «Daniel Pennac - Wszystko Dla Potworów» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Wszystko Dla Potworów: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wszystko Dla Potworów»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Beniamin Malaussene jest bratem doskonałym – by utrzymać liczne rodzeństwo porzucone przez frywolną mamę, pracuje w domu towarowym na stanowisku… kozła ofiarnego. Z pokorą i głębokim żalem przyjmuje na siebie wszelkie winy producentów. Ale oto na kolejnych stanowiskach wybuchają bomby, zawsze tuż po przejściu lub na oczach Beniamina, który nie przypuszcza, w jak makabrycznej grze został kozłem ofiarnym.

Wszystko Dla Potworów — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wszystko Dla Potworów», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Nie wchodzi w grę!

Długi biały fartuch z końską twarzą pochyla się nade mną.

– Pan coś powiedział?

– Tak. Powiedziałem nie. Nie chcę tu zostać, czuję się dobrze, nie ma sprawy, chcę wrócić do domu.

Biały fartuch zwraca się do jeszcze bielszego fartucha opiętego na okrągłym brzuchu.

– Nie możemy cię wypuścić, stary. Dopóki nie zrobimy wszystkich koniecznych zdjęć.

Leżę jeszcze na stole. Olbrzymi brzuch gada mi tuż nad nosem. Wszystkie te brzuchate pułapki… A jeżeli ten również mi wybuchnie prosto w twarz?

Mówię:

– Ale też nie możecie zatrzymać mnie wbrew mojej woli.

Na dworze już od dawna jest ciemno. Kiedy idę w stronę metra, jakaś gablota sunie wzdłuż chodnika i, zrównawszy się ze mną, trąbi. Klakson z lat pięćdziesiątych. Z tych, które robią tu-tuut. Odwracam się. Z wnętrza cytrynowożółtej blaszanki 4CV macha zapraszająco ciocia Julia.

– Pan na piechotę? Proszę siadać, podwiozę pana.

Wsiadam do tego zabytku cioci Julii.

– Kazali panu podpisać zgodę? Mnie też. Zabezpieczają się, to normalne.

Prowadzi swoją blaszankę jak statek, bez wstrząsów. Bohaterski wyczyn, jeśli wie się cośkolwiek na temat tej maszyny. Płyniemy w stronę Pere-Lachaise. Ciocia Julia mówi. Mówi, a ja znowu widzę jasnozieloną torbę i stykające się z sobą brzuchy. Potem stężały wzrok Cazeneuve'a. Nic mu nie jest, dam sobie rękę uciąć. Przeżył wstrząs, to wszystko. Ładunek wybuchł w hermetycznym gniazdku uwitym przez dwa brzuchy. Jak w środku jajka na miękko.

– Bosko im stawało!

Stawało? Komu stawało? Ciocia Julia patrzy na mnie oczami przesłoniętymi niewymowną nostalgią. Mówi:

– Sandinistom. Stawało im bosko. Pieprzyli się z radością. A orgazm mieli długi, długie, palące pchnięcia, dopóki całkiem nie ugasili mojego pożaru. Raz tego doznałam na Kubie, wkrótce po Rewolucji. Miałam czternaście lat. Dwa dni przedtem, nim wywalili mojego tatę konsula. Wróciłam tam potem, ale było po wszystkim: wzwód już realnie socjalistyczny, stosunek stachanowski…

Na chwilę milknie. Zaledwie zdążam złapać oddech. (Czy to bomba wprawiła ją w taki stan?) Czerwone światło zmienia się na zielone. Ciocia Julia startuje razem z samochodem.

– Teraz już i Nikaragua jest skończona… rozkosz konstruktywna.

Jej skrzywiona w wyrazie obrzydzenia twarz nagle się wygładza, a śliczny gardłowy głos zabarwia się radosnym przekonaniem:

– Na szczęście zawsze jeszcze zostają Maorysi, Morysi, Satarejczycy.

– Satarejczycy?

– Satarejczycy z brazylijskiej Amazonii!

Rozwija temat:

– Mają podłużne, wyraźne, dobrze zarysowane mięśnie. Ich ramiona i biodra nie uginają się pod dotknięciem. Mają członek gładki, jak z jedwabiu, nigdzie indziej takiego nie spotkałam. I kiedy w człowieka wchodzą, rozjaśniają się od środka, jak szkło Galle z lat 1900, wspaniałym miedzianym blaskiem.

I tak dalej, podczas kiedy wzdłuż brzegów naszej pirogi przesuwa się zimowy nocny Paryż. Ciocia Julia rozbudowuje swoją oszałamiającą teorię. Według niej tylko rewolucjoniści nazajutrz po zwycięstwie i przedstawiciele cywilizacji prymitywnych kochają się zadowalająco. Jedni i drudzy są zawieszeni w wieczności, pieprzą się w czasie teraźniejszym trybu oznajmującego, tak jakby to miało trwać zawsze. Wszędzie indziej na świecie ludzie robią to w czasie przeszłym lub przyszłym, dla pamięci i ku zbudowaniu, żeby przedłużyć albo pomnożyć, ale nikt nie zajmuje się sobą…

Jej głos staje się niezwykle przekonywający:

– Chodzi o to, żeby zająć się sobą, teraz, każdym z nas. W tej chwili tobą i mną.

Pełne światła na ciocię Julię. Nie odrywam od niej wzroku. Zarys jej postaci tęczowo drży w miejskich światłach. A potem, nagle, w chlustającym od wystawy z lampami blasku, widzę ją całą. (Mamma mia!…)

10

Zaparkowaliśmy na doczepkę, pokonaliśmy moje dwa piętra, jakby nas ktoś gonił, rzuciliśmy się na moje wyrko jak w dolinę wyschniętej rzeki, zdarliśmy z siebie ubrania, jakby się paliły, dwoje piersi eksplodowało mi w twarz, jej usta zamknęły się na moich, moje natrafiły na jej pulsujący maoryjskim pożądaniem pocałunek, nasze ręce rozbiegły się wszędzie, we wszystkich kierunkach – pieszczoty, uściski, objęcia – nasze nogi się splątały, uda ciasno uwięziły policzki, brzuch i bicepsy stwardniały, sprężyny mojego łóżka wydały głos, który odbił się echem po pokoju, a potem, nagle, wspaniała lwia głowa cioci Julii wychynęła ponad kłębowiskiem w aureoli swojej niewiarygodnej grzywy, a głos, tym razem ostry, zapytał:

– Co ci jest?

Odpowiedziałem:

– Nic.

Nic. Absolutnie nic. Nic, tylko beznadziejny mięczak zwinięty pomiędzy dwoma połówkami swojej muszli. Który nie chce wystawić głowy. Ze strachu przed bombami, jak sądzę. Ale wiem, że oszukuję sam siebie. Tak naprawdę pokój mój wypełniają ludzie. Dookoła łóżka stoją na baczność widzowie. I to nie byle jacy! Cały wianuszek sandinistów, Kubańczyków, Maorysów, Satarejczyków, na golasa i w mundurach, uzbrojonych w kusze i w kałasznikowy, lśniących miedzią jak posągi, spowitych w świetlisty pył chwały. Im stoi! Z dłońmi na biodrach zamykają wokół nas gęsty, wygięty w łuk szpaler honorowy. Mnie wisi.

– Nic, powtarzam. Nic mi nie jest. Przepraszam.

I ponieważ nic innego nie da się zrobić, rechocę.

– Aha. I na dodatek uważasz, że to zabawne?

Człowiek może się śmiać dlatego właśnie, że nie uważa czegoś za zabawne. Wyjaśniam jej to. Jeszcze raz przepraszam. Mówię, że jesteśmy otoczeni przez sędziowskie jury, a ja nigdy nie byłem dobry w zawodach. Ciocia Julia mówi:

– Rozumiem.

Teraz ona z kolei mi wyjaśnia. Nasze niepowodzenie posłuży zresztą jako konkluzja całej tej ankiety na temat miłości pierwotnych i i ewolucyjnych, którą Julia musi przygotować do najbliższego numeru “Actuel".

– Aha! – mówię – bo ty pracujesz w “Actuel". Tak, właśnie tam pracuje.

– Widzisz, tym, co zabija miłość, jest miłosna kultura. Każdemu mężczyźnie by stało, gdyby nie był świadomy, że innym staje!

Kiedy tak nawija, dobieram się do niej, ale odsuwa moją rękę. Żadnych surogatów.

– Tak, tym, co kładzie akt twórczy, są punkty odniesienia. Gdzie jest Juliusz? Zastanawiam się, gdzie jest Juliusz. Na pewno gdzieś w okolicach kuchni Hadusza. Kurewskie to życie. Bomby wybuchają ci pod siedzeniem, indiańskie bohaterskie siły zjednoczone podcinają ci małego u samych korzeni pożądania, a twój najdroższy pies opycha się spokojnie w twojej ulubionej restauracji. Juliusz, ty świnio, koniec z nami. Wypieram się ciebie po trzykroć. Jak święty Piotr.

Oczywiście drzwi mojego pokoju tylko na ten moment czekały, żeby się otworzyć. Juliusz. Tak! Juliusz we własnej osobie.

11

ITeresa we własnej osobie. Na progu stoi Teresa. Obok niej siedzi Juliusz. Potem zjawia się jeszcze jedna głowa: Luna. I jeszcze jedna: Jeremiasz, wspięty na czubkach palców. I Klara. Wszystko to przepycha się jedno przez drugie, nie przekraczając progu. Teresa mówi:

– Aha, to ty żyjesz…

Jak gdyby nigdy nic.

Pochylając głowę wskazuję na mięczaka i mówię:

– Ledwo, ledwo…

Teresa posyła najniewinniejszy grymas mojej “lokatorce", która w dalszym ciągu naga, znieruchomiała z otwartymi ustami w połowie swojej wypowiedzi.

– Ciocia Julia, jak sądzę?

Ukochana siostrzyczka. Resztka prestiżu, która mi jeszcze pozostała, właśnie dokonuje swego żywota. Ciocia Julia wie już, że nie jest pierwszą ciocią Julią w moim życiu. Jeżeli Teresa pociągnie temat, Julia dowie się wkrótce wszystkiego o moich sposobach rekrutacji. O tak, jest mi wstyd. Podrywam w Sklepie urodziwe złodziejki. Ot co. Człowiek jest podły. A jednak istnieje coś jeszcze podlejszego. Drugi człowiek. Na przykład Cazeneuve i wszystkie gliny jego pokroju, polują na złodziejki jedynie w tym celu, żeby im dać do wyboru: albo gabinet Dyrekcji, albo zamkniemy się na chwilę w przymierzalni. Ja przynajmniej nie gwałcę. Rzekłbym nawet, że za każdym razem, kiedy uwodzę jakąś ciocię Julię, ratuję ją od upodlenia. Krótko mówiąc, robię, co mogę.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Wszystko Dla Potworów»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wszystko Dla Potworów» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Wszystko Dla Potworów»

Обсуждение, отзывы о книге «Wszystko Dla Potworów» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x