Daniel Pennac - Wszystko Dla Potworów

Здесь есть возможность читать онлайн «Daniel Pennac - Wszystko Dla Potworów» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Wszystko Dla Potworów: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wszystko Dla Potworów»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Beniamin Malaussene jest bratem doskonałym – by utrzymać liczne rodzeństwo porzucone przez frywolną mamę, pracuje w domu towarowym na stanowisku… kozła ofiarnego. Z pokorą i głębokim żalem przyjmuje na siebie wszelkie winy producentów. Ale oto na kolejnych stanowiskach wybuchają bomby, zawsze tuż po przejściu lub na oczach Beniamina, który nie przypuszcza, w jak makabrycznej grze został kozłem ofiarnym.

Wszystko Dla Potworów — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wszystko Dla Potworów», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать
Daniel Pennac Wszystko Dla Potworów Tytuł oryginalnyAu bonheur des ogres - фото 1

Daniel Pennac

Wszystko Dla Potworów

Tytuł oryginalny:Au bonheur des ogres

tłumacz: Ewa Wende

“ (…) wierni wierzą, ze wystarczy,

by jakiś święty po prostu był (…)

bo wtedy grom dosięgnie jego zamiast ich

RENE GIRARD

Kozioł ofiarny

“Źli ludzi na pewno zrozumieli coś,

o czym dobrzy nie mają pojęcia.”

WOODY ALLEN

1

Zmegafonu spływa kobiecy glos, lekki i obiecujący jak welon panny młodej.

– Pan Malaussene jest proszony do działu reklamacji.

Głos niczym mgiełka, zupełnie jakby zaczęły przemawiać zdjęcia Hamiltona. Jednak za mgłą panny Hamilton wyczuwam cień uśmiechu. No dobrze, idę. Może dotrę za tydzień. Mamy dwudziesty czwarty grudnia, jest szesnasta piętnaście. Dom Towarowy pęka w szwach. Gęsty tłum klientów obwieszonych prezentami tarasuje przejścia. Lodowiec, który wycieka niepostrzeżenie, posępna atmosfera nerwowości. Uśmiechy półgębkiem, błyszczące od potu twarze, głuche przekleństwa, nienawistne spojrzenia, piski przerażonych dzieci zaczepianych co krok przez jakiegoś brodatego świętego Mikołaja.

– Nie bój się, kochanie, to święty Mikołaj.

Lampy błyskowe.

Co do świętego Mikołaja, to widzę jak, gigantyczny i przezroczysty, wznosi swą fantastyczną postać ludożercy ponad zastygłą ciżbą. Ma pąsowe wargi. Białą brodę. Dobrotliwy uśmiech. Z kącików jego ust sterczą dziecięce nóżki. To najnowszy rysunek Malca. Zrobił go wczoraj w szkole. Mina nauczycielki: “Uważa pan, że to normalne, żeby dziecko w tym wieku rysowało takiego Mikołaja?" “A święty Mikołaj – odpowiedziałem – uważa pani, że on jest całkiem normalny” Wziąłem Malca na ręce, aż kipiał z gorączki. Był tak rozpalony, że zapotniały mu okulary. Przez to jeszcze bardziej zezował.

– Pan Malaussene jest proszony do działu reklamacji.

Pan Malaussene słyszał, psiakrew! Jest już nawet pod głównymi schodami ruchomymi. I już by na nie wszedł, gdyby nie stanął jak wryty na widok czarnego pyska gwintowanego działa. Bo to we mnie celuje drań, ani chybi. Wieżyczka obróciła się wokół osi, znieruchomiała, potem lufa podniosła się, żeby wymierzyć mi między oczy. Wieżyczka i działo należą do czołgu AMX 30 zdalnie prowadzonego przez staruszka wzrostu metr czterdzieści, który manipulując przyrządem wydaje krótkie okrzyki zachwytu. Jest to jeden z niezliczonych małych staruszków od Tea. Naprawdę malutki, bardzo stary, rozpoznawalny po szarej bluzie. Teo tak ich ubiera, żeby żadnego nie tracić z oka.

– Mówię po raz ostatni, dziadku, odłóżcie tę zabawkę na miejsce!

Sprzedawczyni karci go, znużona, zza półki z zabawkami. Ma sympatyczny wygląd wiewiórki przechowującej orzeszki w policzkach. Staruszek popluwa dziecinnym nie, z kciukiem na przycisku “ogień". Trzaskam obcasami nienaganne baczność i powiadam:

– AMX jest przestarzały, panie pułkowniku, dobry na złom albo do Ameryki Łacińskiej.

Staruszek obrzuca swoje cacko zasmuconym spojrzeniem, po czym zrezygnowanym ruchem daje znak, że mogę przejść. Uśmiech sprzedawczyni obdarza mnie patentem z gerontologii. Cazeneuve, gliniarz odpowiedzialny za to piętro, wyrasta spod ziemi i wściekłym ruchem zabiera czołg.

– Oczywiście, zawsze nas musisz w coś wpakować, Malaussene…

– Zamknij się, Cazeneuve.

Nastrój…

Starzec, któremu odebrano zabawkę, stoi machając rękami. Z pewną ulgą daję się unosić schodom, jakby w nadziei, że wyżej będzie więcej powietrza.

Wyżej natrafiam na Tea. Wciśnięty w garnitur koloru różowego flaminga czeka jak zwykle w kolejce do fotoautomatu. Uśmiecha się do mnie przyjaźnie.

– Jeden z twoich dzidziusiów rozrabia w zabawkowym, Teo.

– Tym lepiej. Przynajmniej w tym czasie nie sterczy z rozpiętym płaszczem pod jakąś szkołą.

Uśmiech.za uśmiech. Potem, kątem oka, Teo pokazuje szklaną klatkę działu reklamacji.

– Wygląda na to, że chodzi o ciebie.

Rzeczywiście w lot pojmuję, że Lehmann już od jakiegoś czasu jest w swoim żywiole. Właśnie tłumaczy klientce, że to całkowicie moja wina. Z oczu damy krótkimi strumykami tryskają łzy. W kącie postawiła rozklekotany wózek z tłustym bachorem wpakowanym weń na siłę. Otwieram drzwi. Słyszę, jak Lehmann, tonem najszczerzej solidarnym, stwierdza:

– Całkowicie się z panią zgadzam, to absolutnie nie dopuszczalne, zresztą…

Zobaczył mnie.

– Zresztą, otóż i on, zapytamy, co też o tym myśli.

Jego głos zmienił rejestr. Ze współczującego przechodzi w zjadliwy. Sprawa jest prosta. Lehmann przedstawia mi ją ze spokojem hipnotyzera. Tłuste dziecko obrzuca mnie spojrzeniem radosnym jak cały ten nasz świat. No więc, trzy dni temu mój dział sprzedał ponoć obecnej tu pani lodówkę o takiej pojemności, że zmieściła się w niej piekielnie duża porcja dań wigilijnych na dwadzieścia cztery osoby, razem z przystawkami i deserem. “Piekielnie" jest, skądinąd, odpowiednim słowem, gdyż w nocy, z powodów, których wyjaśnienia Lehmann ode mnie oczekuje, rzeczona lodówka zamieniła się w spalarkę. Cud, że dama nie spłonęła żywcem otwierając rano drzwiczki. Rzucam krótkie spojrzenie na klientkę. Brwi, rzeczywiście, lekko zrudziałe. Przez jej gniew przebija cierpienie, co ułatwia mi przybranie pełnej skruchy postawy. Niemowlę patrzy na mnie, jakbym to ja był przyczyną wszelkiego zła. Mój wzrok z kolei zwraca się z niepokojem ku Lehmannowi, który skrzyżowawszy ramiona oparł się o kant biurka i mówi:

– Czekam.

Cisza.

– Kontrola techniczna należy do pana, prawda?

Przyznaję, chyląc głowę, i bełkoczę, że właśnie, nie rozumiem, testy kontrolne zostały zrobione…

– Tak samo było z kuchenką gazową w zeszłym tygodniu i z odkurzaczem dla firmy Boery.

We wzroku dzieciaka czytam jasno, że całą winę za zagładę malutkich fok w łonie matek ponoszę właśnie ja. Lehmann ponownie zwraca się do klientki. Dziękuje jej za to, że nie wahała się złożyć stanowczego zażalenia. (Na zewnątrz Teo wciąż czeka przed drzwiami fotoautomatu. Żebym tylko nie zapomniał poprosić go o odbitkę do albumu Malca.) Lehmann uważa, że do obowiązków klienteli należy współdziałanie w uzdrawianiu Handlu. Rozumie się samo przez się, że zażalenie zostanie uwzględnione i że Sklep dostarczy natychmiast inną lodówkę.

– Jeśli chodzi o dodatkowe szkody materialne, na które pani sama i pani bliscy zostali narażeni (tak przemawia były podoficer Lehmann, a na dnie jego głosu dźwięczy wspomnienie starej kochanej Alzacji, gdzie doleciał był na “Bocianie" – zresztą napędzanym rieslingiem), to pan Malaussene będzie miał przyjemność je naprawić. Na swój koszt, naturalnie. – I dodaje: – Wesołych Świąt, Malaussene.

Teraz, kiedy Lehmann odmalowuje przed nią moją karierę w firmie, kiedy mówi, że dzięki niej ta kariera się skończy, już nie gniew czytam w zmęczonych oczach klientki, ale zakłopotanie, a potem współczucie, które wyciska z oczu łzy: wkrótce zawisną, drżące, na koniuszkach rzęs.

Gotowe, przyszedł czas, by uruchomić moją własną łzową sikawkę. Co też czynię, odwracając spojrzenie. Przez szybę zatapiam wzrok w Golfstrom płynący w Sklepie. Bezlitosne serce pompuje wciąż dodatkowe krwinki w pozatykane arterie. Wydaje mi się, że ludzkość cała pełznie, uginając się pod jednym gigantycznym prezentem. Śliczniutkie przezroczyste balony ulatują bezustannie znad dziani zabawek i gromadzą się tam, wysoko, pod matowym szklanym dachem. Światło dnia sączy się przez te wielobarwne grona. Piękne. Klientka na próżno usiłuje przerwać Lehmannowi, który kreśli bezlitośnie zarys mojego przyszłego życiorysu. Nienadzwyczajny. Ze dwa, trzy marne stanowiska, kolejne zwolnienia, w końcu bezrobocie, przytułek i w perspektywie wspólna mogiła. Kiedy wzrok klientki kieruje się na mnie, cały już tonę we łzach. Lehmann nie podnosi głosu. Metodycznie dokręca śrubę.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Wszystko Dla Potworów»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wszystko Dla Potworów» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Wszystko Dla Potworów»

Обсуждение, отзывы о книге «Wszystko Dla Potworów» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x