Daniel Pennac - Wszystko Dla Potworów

Здесь есть возможность читать онлайн «Daniel Pennac - Wszystko Dla Potworów» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Wszystko Dla Potworów: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wszystko Dla Potworów»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Beniamin Malaussene jest bratem doskonałym – by utrzymać liczne rodzeństwo porzucone przez frywolną mamę, pracuje w domu towarowym na stanowisku… kozła ofiarnego. Z pokorą i głębokim żalem przyjmuje na siebie wszelkie winy producentów. Ale oto na kolejnych stanowiskach wybuchają bomby, zawsze tuż po przejściu lub na oczach Beniamina, który nie przypuszcza, w jak makabrycznej grze został kozłem ofiarnym.

Wszystko Dla Potworów — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wszystko Dla Potworów», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Teo fantazjuje dalej na ten temat, ale ja już go nie słucham. Słucham czegoś innego, ultradźwiękowego gwizdka gdzieś w geometrycznym centrum mojego mózgu. Świst. Dźwięk, który kręci się wokół swej osi jak meksykański ogień sztuczny. Potem wysyła charakterystyczny ból w kierunku obydwu uszu. Napięcie, palący ogień i niebawem wiszę w przestrzeni na rozgrzanym do białości stalowym drucie, który przeszywa mój mózg na wskroś. Ból każe mi otworzyć szeroko usta – nie wydobywa się z nich żaden dźwięk – potem łagodnieje. I znika. Teo, który patrzył na mnie jak na umierającego, uspokaja się. Mówi coś, czego nie słyszę. Jestem głuchy. Odpowiadam jednak:

– W porządku, Teo, w porządku, już przeszło, dziękuję.

Mój głos wydobywa się z mikroskopijnego skafanderka gdzieś we wnętrzu pięty. Daję Teo znak, żeby z powrotem zainteresował się trybuną, gdzie nadal toczą się obrady. Otwierają się usta, podnoszą ręce. Lecyfre i Lehmann udzielają głosu. Kompletnie nic nie słyszę, ale widzę. Widzę uważne plecy i zaniepokojone karki. I po raz pierwszy w życiu zdaję sobie sprawę z tego, że wszystkie je znam, te plecy i karki kobiet i mężczyzn. Mam nawet wrażenie, że znam je do głębi. Mogę dopasować nazwiska do większości podnoszących się rąk. Od pięciu miesięcy, od kiedy drepczę po piętrach Sklepu, wniknęły przez oczy w moją świadomość, osiedliły się we mnie. Znam je tak dobrze, jak jakieś dwadzieścia cztery tysiące obrazków z komiksów o Tintinie i dwadzieścia cztery tysiące podpisów do nich, taka jest moja homeopatyczna pamięć, która budzi okrzyki podziwu Jeremiasza i Malca.

Dostrzegam nagle wyraźnie, jak wszy na prześcieradle, czterech gliniarzy rozstawionych pośród całego tego towarzystwa. Chociaż nic ich nie wyróżnia od innych osobników płci męskiej tego zgromadzenia. Czy to gliny, czy sprzedawcy, czy urzędasy – u wszystkich ta sama dbałość o bransoletkę zegarka i o kant spodni. Różni ich spojrzenie. Tych czterech patrzy na innych, a inni patrzą przed siebie, patetycznie, jakby ze związkowej trybuny miała paść obietnica dnia bez środków wybuchowych. Gliniarze natomiast szukają zabójcy. Mają spojrzenie psycho. Ich uszy wachlują we wszystkich kierunkach. Są jak speleologowie w poszukiwaniu właściwej duszy. Kto w tym towarzystwie ma już tak dość, że chciałby wysadzić tę budę? To jedyne pytanie, jakie sobie zadają.

I długo je będą zadawać…

Zabójcy nie ma na sali. Ta pewność wpisuje się w moją kosmiczną ciszę ognistymi głoskami.

Przemykam się cichutko w kierunku bocznych drzwi, tak że nawet Teo nie zauważa. Idę wzdłuż korytarza obstawionego gaśnicami i usianego strzałkami kierunkowymi. Zamiast pójść za wskazówką “wyjście", zbaczam na lewo i popycham poręcz drzwi, które pod naciskiem ustępują.

Wszystkie światła są zapalone. Sklep spoczywa w złocistym pyle. Chociaż w mojej głowie panuje cisza absolutna, wydaje mi się, że słyszę przede wszystkim jego ogromną ciszę. Schody ruchome, które się nie ruszają, to coś więcej niż bezruch. Półki pękające od towarów bez jednego sprzedawcy to coś więcej niż osamotnienie. Kasy automatyczne, które nie dzwonią, to więcej niż cisza. Wszystko widziane oczami głuchego – inny świat. Świat, gdzie bomby wybuchają, nie pozostawiając śladów.

– Szukasz, gdzie by tu podłożyć następną?

Znam dobrze ten głęboki głos, który mi uzmysławia, że odzyskałem słuch. Stoi oparty obok mnie. Spojrzenia nas obu kierują się odruchowo w stronę działu ze swetrami, na samym dole. W końcu odpowiadam:

– Jest tyle sposobów zabijania, Stoźil, to mnie zniechęca…

Stoźilkovic, Serb, jeśli chodzi o geny, a strażnik nocny z zawodu, w wieku, który byłby dostojny, gdyby nie jego uśmiech. Głos najniższy w świecie: Big Ben w londyńską noc. Opowiada mi uroczą historyjkę:

– Znałem jednego zabójcę Niemców, podczas wojny, w Zagrzebiu, miał z piętnaście, szesnaście lat, buźka jak u anioła, nazywali go Kolia, wymyślił dziesięć niezawodnych sposobów. Na przykład spacerował sobie pod rękę z koleżanką, w ciąży, która pchała wózek, posyłał oficerowi wychodzącemu z kościoła kulę w kark i chował dymiący rewolwer koło śpiącego dzieciaka. Takie pomysły. Sprzątnął osiemdziesięciu trzech. Nigdy nic uciekał. Nigdy nie dał się złapać.

– Co się z nim stało?

– Oszalał. Nie był z początku stworzony do zabijania. Pod koniec nie umiał się bez tego obejść. Coś w rodzaju morderczej obsesji, częstej u partyzantów, pasjonowała się tym po wojnie międzynarodówka psychiatryczna.

Milczenie. Mój wzrok błądzi przez chwilę po złoconej żelaznej balustradzie biegnącej wokół działu niemowlęcego tam, na wprost mnie, po drugiej stronie. Wózki jakoś straciły niewinny wygląd.

– Poprzestawiamy klocki dziś wieczorem?

“Przestawiać klocki" w języku Stoźila to zaproszenie, żeby pograć w szachy. W każdy wtorek aż do północy – to jedyna zdrada, jakiej dopuszczam się wobec dzieciaków. Przestawianie klocków dziś wieczorem w świetlistym, uśpionym Sklepie, tak, właśnie ten rodzaj ukojenia jest mi potrzebny.

14

Uderzenie z boku. Nie zdążam złapać oddechu, a już następny atak, tym razem czołowy, posyła mnie na deski. Pozostaje tylko zwinąć się w kulkę, zebrać maksymalnie w sobie, wystawić na grad ciosów i czekać, aż to minie, wiedząc jednocześnie, że to nie minie. I nie mija. Spada na mnie ze wszystkich stron naraz. Wtedy oczami wyobraźni widzę amerykańskich marynarzy, których statek zatonął gdzieś na Pacyfiku pod koniec wojny. Ludzie w morzu skupili się, żeby utworzyć wspólny blok, i unosili na wodzie, trzymając się pod łokcie, jak wielka ludzka plama. Rekiny zaatakowały ten placek, rozpoczynając od brzegu i wgryzając się, wgryzając aż do środka.

To właśnie Stoźil robi ze mną. Odparł siły otaczające mojego króla i atakuje ze wszystkich stron naraz. Taka umiejętność rozgrywania jednocześnie w pionie i po skosach jest oznaką, że mamy do czynienia ze Stoźilem w wielkiej formie. Tym zresztą lepiej, bo kiedy Stoźil nie ma jasności, to oszukuje! Jedyny facet na świecie, który potrafi oszukiwać w szachach. Wszystkie jego pionki pokonują galopem po dwa albo po cztery pola, przeciwnikowi mąci się w oczach, świat się chwieje, morale spada do zera, to prawdziwa śmierć wartości, wszystko staje się płynne. Dziś wieczorem to nie jest potrzebne. Ma jasności On ma jasność, a ja podziwiam. Wszystkie ataki odbywają się otwarcie. Konik skacze pod kątem, nagle wyskakuje laufer, zdecydowany i nieoczekiwany jak ostrze noża. Szarżujący ponownie konik zatapia zęby w swojej części łupu. Kiedy ochraniam nogę, pożera mi się rękę, kiedy chowam głowę w ramiona, ginę zaduszony. Nie da się zaprzeczyć, oto Stoźil w swoim najlepszym wydaniu. A ja, jak kret, mrużę oczy pod spojrzeniem Puszczyka. Moja mózgowniczka, która desperacko szukała wyjścia, uspokaja się wreszcie, zahipnotyzowana przegraną.

– Jest siedmiu.

Nie spuścił oka z szachownicy. Tylko ten pomruk odległej basetli, którą ma zamiast głosu.

– Siedmiu? Jakich siedmiu? Co za siedmiu?

– Jest sześciu gliniarzy w Sklepie, plus nasz, to razem siedmiu.

Nasz, wysoki, pryszczaty, z mokrymi ustami, który pełnym podziwu kiwnięciem głowy kwituje każdy cios mojego przeciwnika, niedostrzegalnie sztywnieje.

– Jeden u Sinclaira buszuje po rachunkach, po jednym udającym cień na każdym piętrze, no i ten nasz, który finguje, że umie grać w szachy. Mokre Usta tak zatkało, że nawet się nie wścieka.

– Skąd pan wie? Przecież pan nie widział, jak wchodzili! Stoźil nie odpowiada. Włącza mikrofon panny Hamilton, ten, który po dziesięć razy na dzień wzywa mnie do sali tortur, i grzmi z głębi trzewiów:

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Wszystko Dla Potworów»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wszystko Dla Potworów» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Wszystko Dla Potworów»

Обсуждение, отзывы о книге «Wszystko Dla Potworów» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x