Daniel Pennac - Wszystko Dla Potworów

Здесь есть возможность читать онлайн «Daniel Pennac - Wszystko Dla Potworów» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Wszystko Dla Potworów: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wszystko Dla Potworów»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Beniamin Malaussene jest bratem doskonałym – by utrzymać liczne rodzeństwo porzucone przez frywolną mamę, pracuje w domu towarowym na stanowisku… kozła ofiarnego. Z pokorą i głębokim żalem przyjmuje na siebie wszelkie winy producentów. Ale oto na kolejnych stanowiskach wybuchają bomby, zawsze tuż po przejściu lub na oczach Beniamina, który nie przypuszcza, w jak makabrycznej grze został kozłem ofiarnym.

Wszystko Dla Potworów — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wszystko Dla Potworów», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Żarzący się goryl sympatycznie sobie kusztyka jak pingwin. Ta pozorna niewinność tylko potęguje grozę. Czerwone oko. Ogień w pysku. Z Klarą w ramionach… Przestań się wygłupiać, Malaussene, moment nie jest odpowiedni. Kiedy goryl dotrze pod twoje nogi, odeślesz go z powrotem. I ta idiotyczna zabawa ma trwać. Trwać! W tym cała rzecz. Dopóki coś się nie stanie, dopóki nie pojawi się Coudrier albo dopóki wysoka postać Rissona nie zarysuje się na tle schodów. Kudły małpy są rzeczywiście czarne. A ciało dziewczyny naprawdę białe. Czerń i biel. Błysk białego ciała na tle martwej nocy! Płomień z pyska i złowieszcze lśnienie oczu…

I nagle dostrzegam jego oczy, tam, oczy Giminiego patrzące na mnie. Uśmiecha się. Mój mityczny dziadek…

Wreszcie zrozumiałem

Potrzebowałem na to sporo czasu!

Dokładnie tyle, ile trzeba, żeby przeżyć.

Ani trochę mniej.

Spojrzenie jest spojrzeniem Leonarda! Oczy te same co u Bestii!

I wysyła w moją stronę śmierć.

Zaskoczenie i strach są tak gwałtowne, że ognista szpada znowu przeszywa moją głowę. Z czaszki wyskakuje mi cały szaszłyk krwawych ostryg.

Znowu jestem głuchy. I, naturalnie, pojawia się Coudrier. W odległości dziesięciu metrów. Obok manekina ubranego tak samo jak on i tak samo znieruchomiałego. Coudrier. W okolicy skórzanych kurtek – Caregga. I kilku innych. Nagła jawność policji.

Goryl posunął się o dobry metr.

Dlaczego ja?

Radość w tych jego oczach, złowrogi karzeł!

Zrozumiał, że zrozumiałem!

Naraz pojmuję.

On jest szóstym, ostatnim, dostawcą! Z nie znanych mi powodów wymordował pozostałych.

A teraz wysadzi mnie.

Dlaczego?

Jego Wysokość Kong jeszcze się przybliżył. Caregga, z prawą ręką wsuniętą za pazuchę kurtki, rzuca pytające spojrzenie na Coudriera. Coudrier szybko pokazuje głową nie.

Nie? Jak to nie? Ależ tak, na miły Bóg! Tak! Wyciągnij spluwę, Caregga! W iskrach goryla błyska błękit. Błękit i żółć, które podkreślają krwawość czerwieni.

Przerażone spojrzenie do Coudriera.

Głucha i niema modlitwa do Careggi.

Paraliż.

Żadnej odpowiedzi.

I ta niewypowiedziana rozkosz na twarzy starego.

Radość wywołana widokiem mego przerażenia. Orgazm! Rajskie szczytowanie! Choćby nawet żył tylko w oczekiwaniu tej chwili, warto mu było czekać i sto lat!

Coudrier nie wejdzie do akcji.

To superświadomy głuchol we mnie przemawia do głuchola wszechwidzącego.

Oni wszyscy pozwolą, żebym wyskoczył w powietrze!

Wyskoczyć, no, jak wyskoczyć to wyskoczyć!

Skok mojego życia. Prosto na tę małpę, porywaczkę dzieci! Widziałem wyraźnie moje własne ciało zawieszone w przestrzeni, równolegle do ziemi, jakbym był kimś innym. Skoczyłem na małpę, ale nie spuszczając go z oczu, tego drwiącego potwora… I kiedy spadłem na moją ofiarę…

Kiedy nacisnąłem wyłącznik…

On wyleciał w powietrze.

Tam.

Po przeciwnym końcu lady.

Szara bluza wzdęła się.

Jego twarz, w mgnieniu sekundy, w paroksyzmie zachwytu.

Potem z bluzy wyciekła krwawa masa.

Która uprzednio była jego ciałem.

Implozja.

A kiedy wstałem, zrozumiałem, że wpakował mnie w zabójstwo.

Dlaczego ja?

Dlaczego?

Gliniarze wyprowadzili mnie.

38

Tym razem odzyskanie słuchu trwa wiele godzin. Godzin spędzonych samotnie w sali szpitalnej, która na pewno jest pełna dźwięków. Samotnie, jeżeli nie liczyć trzydziestki studentów medycyny, którzy nabożnie słuchają wypowiedzi białego mistrza pochylonego nad moim przypadkiem głuchoty napadowej. Jego uśmiech jest uśmiechem Wiedzy. Ich powaga – powagą terminatorów. Pewnego dnia będą się żarli o jego miejsce. On będzie się czepiał zębami. Wszystko to odbędzie się z dala ode mnie. Ja bowiem, z sześcioma zabójstwami na karku, będę przesuwał paciorki dożywocia w jakiejś celi.

Dlaczego?

Dlaczego ja?

Dlaczego mnie w to wpakował?

Gimini nie może już na to odpowiedzieć.

Jak się w gruncie rzeczy nazywał ten mój idealny dziadek? Nawet nie znam jego nazwiska.

Gdybym przynajmniej mógł już do końca nic nie słyszeć. Ale nie, biały mistrz nie dostał dyplomu za nic. Więc oczywiście udaje mu się mnie odetkać.

– Nie było to w istocie uszkodzenie mózgu, panowie.

Pełne podziwu pomruki zachłannych na wiedzę piranii.

– Objawy na pewno już się nigdy nie powtórzą.

I do mnie, głosem przepojonym słodyczą:

– Jest pan wyleczony, mój drogi. Pozostaje mi tylko zwrócić panu wolność.

Moja wolność wkrótce pojawia się na horyzoncie w osobie inspektora Careggi. Który bez słowa prowadzi mnie w kierunku bulwaru Orfevres. (Opłacało się doprawdy przywracać mi słuch, żeby mnie następnie oddać w ręce niemego!)

Trzaskanie drzwiami. Schody. Winda. Trzaskanie obcasami na korytarzu. Trzaskanie drzwi. I puk, puk do komisarza okręgowego Coudrier.

Właśnie telefonował. Odkłada słuchawkę. Patrząc na mnie powoli kiwa głową. Pyta:

– Kawy?

(Czemu nie?)

– Elżbieto, poproszę…

Kawa.

– Dziękuję, może pani iść.

(Tak… ale dzbanek z kawą proszę zostawić, tak, dziękuję.)

Jedyne nie trzaskające drzwi w całym tym kramie to drzwi do gabinetu komisarza okręgowego Coudrier, które zamykają się za Elżbietą.

– No więc, mój chłopcze, zrozumiał pan wreszcie?

(Niezupełnie, nie.)

– Jest pan wolny. Właśnie dzwoniłem do pana rodziny, żeby ją uspokoić.

Następują wyjaśnienia. Wyjaśnienia końcowe. No więc: nie jestem zabójcą. Za to był nim ten drugi, ten szatański karzeł, którego wysadziłem w powietrze. I to pierwszej klasy. Nie tylko spowodował własną śmierć, zmuszając mnie do skoku na goryla, ale także wykończył cała swoją ekipę potworów.

– W jaki sposób zwabiał ich do Sklepu?

Pytam spontanicznie, a właśnie to pytanie od dawna nurtowało Coudriera.

– Nie zwabiał. Przychodzili z własnej woli.

– Że co?

– Samobójstwa, panie Malaussene.

Uśmiecha się i wyciąga w fotelu.

– Ta sprawa odmłodziła mnie o trzydzieści lat. Jeszcze filiżankę?

Było mnóstwo takich przelotnych sekt podczas drugiej wojny światowej. Otóż jedno z pierwszych w życiu zadań komisarza Coudrier, kiedy tylko umowy pokojowe zostały zawarte, polegało na wytrzebieniu tego diabelskiego pomiotu.

– Zajęcie dość monotonne, mój chłopcze, wszystkie te przeklęte sekty z lat czterdziestych były do siebie podobne jak dwie krople wody.

Tak. Wszystkie na jedno kopyto. Ciekawe zjawisko odrzucenia zasad moralnych i ideologii na rzecz mistyki Chwili. Wszystko wolno, ponieważ wszystko jest możliwe. Oto co ich członkom z grubsza chodziło po głowie. A ekscesy tamtego czasu dodawały im odwagi. Wokół pachniało konkurencją, by tak rzec. Do tego dochodziła radykalna krytyka materializmu, który każe człowiekowi harować, by coraz więcej posiadać, i przewidywać, co mu się jutro opłaci. Śmierć jutru! Niech żyje chwila! Chwała Mamonowi Sybarycie, Księciu Wiecznotrwałej Chwili! Otóż to. Z grubsza. Więc, słodkie oszołomy swoich czasów, dalej się stowarzyszać na prawo i lewo w przelotne sekty ożywiane żądzą rozrywki i mordu, jak Klan 111, milutka banda sześciu potworów, uczniów Bestii 666.

– Muszę przyznać, że z początku byłem w kłopocie. Ale Coudrier dość szybko się połapał.

– Najpierw ten wyraz rozkoszy na twarzy wszystkich ofiar. Tak, pierwszy z rozpiętym rozporkiem, dwójka starych w uścisku, ten tam natalista robiący sobie przyjemność tuż przed wybuchem, no i goły Niemiec w skandynawskiej toalecie.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Wszystko Dla Potworów»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wszystko Dla Potworów» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Wszystko Dla Potworów»

Обсуждение, отзывы о книге «Wszystko Dla Potworów» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x