Daniel Pennac - Wszystko Dla Potworów

Здесь есть возможность читать онлайн «Daniel Pennac - Wszystko Dla Potworów» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Wszystko Dla Potworów: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wszystko Dla Potworów»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Beniamin Malaussene jest bratem doskonałym – by utrzymać liczne rodzeństwo porzucone przez frywolną mamę, pracuje w domu towarowym na stanowisku… kozła ofiarnego. Z pokorą i głębokim żalem przyjmuje na siebie wszelkie winy producentów. Ale oto na kolejnych stanowiskach wybuchają bomby, zawsze tuż po przejściu lub na oczach Beniamina, który nie przypuszcza, w jak makabrycznej grze został kozłem ofiarnym.

Wszystko Dla Potworów — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wszystko Dla Potworów», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Teraz chyba dochodzi do siebie, proszę mi pomóc, posadzimy go

Jak tu posadzić całą harmonię obolałości? Juliusz jak wykuty z jednego bloku, a ja w stu tysiącach kawałków! Jak posadzić sto tysięcy kawałków?

Powoli, Elżbieto, proszę mi podać jeszcze jedną poduszkę…

Ale Juliusz wyzdrowiał? JULIUSZ WYZDROWIAŁ!

– Kto to jest ten Juliusz, panie Malaussene? Gadda to wiem, ale Juliusz…

Pytanie komisarza Coudrier, nawet zadane z uśmiechem, domaga się odpowiedzi, a ta znajdzie się w aktach.

– To mój pies, właśnie wyzdrowiał.

Rekamiera w charakterze noszy, nie najwygodniejsza rzecz.

– Proszę, niech pan wypije jeszcze trochę kawy. Nie znam się w ogóle na medycynie, ale mam absolutne zaufanie do kawy pani Elżbiety. Elżbieto, niech mu pani pomoże, bardzo proszę.

Tak, niech mi pani pomoże, Elżbieto, czuję każdą kosteczkę w siedzeniu.

– O tak.

(Taak, taak, taak…)

– Czemu rekamiery są takie twarde?

– Ponieważ zwycięzcy tracą imperia, wysypiając się na sofach, panie Malaussene.

– Tak czy tak je tracą. Na sofie czasu.

– Wygląda na to, że ma się pan lepiej.

Odwracam głowę do komisarza Coudrier siedzącego u mego wezgłowia, podnoszę głowę w kierunku pani Elżbiety pochylonej nade mną z filiżanką kawy w ręku (filiżaneczka ze złotym brzeżkiem i cesarskim N), opuszczam głowę w stronę moich odległych stóp. Moja głowa podnosi się i opada, jest mi lepiej.

– Będziemy mogli pomówić.

Pomówmy.

– Czy znajduje pan jakieś wyjaśnienie tego, co się panu przydarzyło?

– Sklep runął mi na głowę.

– A z jakiego, według pana, powodu?

Z jakiego powodu? Nieuzasadniona niechęć Cazeneuve'a? Nie był sam. I była co najmniej jedna kobieta. (Kobieta, której przyłożyłem, słodki Jezu!) Dlaczego? Bo nie chodzę na demonstracje? Nie. Nie jesteśmy w Stanach ani w Sowietach. Zresztą właśnie dlatego nie sądzę, bym musiał demonstrować. Z jakiego powodu na mnie napadli?

– Nie wiem.

– A ja wiem.

Komisarz Coudrier podnosi się w zielonkawej poświacie swego biura.

– Dziękuję, Elżbieto.

Pani Elżbiecie podziękowano. Drzwi zamykają się. Kawy już nie będzie. Stojąc przed biblioteką komisarz Coudrier recytuje:

– Oszałamiająco wszędobylski, wszechobecny wszędzie tam, gdzie dzieje się cos podejrzanego…

– Gadda.

– Gadda i pan, panie Malaussene. Był pan obecny w miejscu pierwszego wybuchu, drugiego i trzeciego. Nic więcej nie trzeba, żeby wzbudzić pewne domysły.

Prawda. Ale, o ile dobrze pamiętam, Cazeneuve też był wszystkie te trzy razy obecny. Powiedzieć to czy nie powiedzieć? Mniejsza o Cazeneuve'a, mówię.

– W istocie, ale on nie był na odczycie profesora Leonarda.

Armatnia Kula? Co on ma z tym wspólnego, Armatnia Kula?

– Jest dzisiejszą ofiarą. Aha…

– Co pan robił na tym odczycie?

Umoczyć Cazeneuve'a, zgoda, ale nie ciocię Julię (chociaż, jeśli mnie widzieli, to widzieli mnie z nią).

– Mam siostrę w ciąży, która się zastanawia, czy…

– Rozumiem.

Co nie oznacza, że pochwala. Ani że moja odpowiedź zaspokoi jego ciekawość. Chcąc sprawdzić, jak funkcjonuję, próbuję pozycji siedzącej. O rety! Sztywny jak Juliusz, kiedy był sztywny. (Juliusz wyzdrowiał!)

– Ma pan dwa żebra pęknięte. Zabandażowali pana.

– A czaszka?

– Tylko guzy.

(Tylko.)

Obchodzi biuro wkoło, siada, zapala lampę. Ponieważ krzywię się, oślepiony, zmniejsza natężenie światła. Z tego, co wiem, oprócz telefonu ta lampa ze światłostatem jest jedynym w tym biurze ustępstwem na rzecz nowoczesności. Coudrier lekko skrobie się w tylną część ucha, potem w nozdrze, wreszcie splata palce przed sobą i mówi:

– Wykonuje pan ciekawy zawód, Malaussene, który, prędzej czy później, musi prowokować agresję.

(No proszę, w przeciwieństwie do tego, co twierdził Sinclair, inspektor uwierzył w moją historię o Koźle!)

Pada najbardziej obezwładniające pytanie, jakie kiedykolwiek podejrzany, przyjmując, że jestem podejrzany, usłyszał z ust gliniarza.

– Czy to pańska robota te wybuchy, panie Malaussene?

– Nie.

– Wie pan czyja?

– Nie.

Ponowne skrobnięcie w nos, ponowne zaplecenie palców i kolejna okazja do zaskoczenia:

– Wprawdzie nie mam obowiązku informować pana o moich osobistych wnioskach, ale niech pan wie, że panu wierzę.

(Jak dla mnie to lepiej.)

– Ale w pańskim miejscu pracy sporo kolegów myśli, że to pan.

– Łącznie z tymi, którzy dziś na mnie napadli?

– Między innymi.

Poruszeniem brwi daje mi znać, że postara się, abym go dobrze zrozumiał.

– Widzi pan. Kozioł Ofiarny nie jest tylko kimś, kto w danym konkretnym wypadku płaci za innych. Dostarcza nade wszystko, i przede wszystkim, wyjaśnienia , panie Malaussene.

(Ja dostarczam “wyjaśnienia"?)

– Jest tajemniczą, lecz niewątpliwą przyczyną każdego niejasnego zdarzenia.

(A do tego otom “niewątpliwą przyczyną"!)

– To tłumaczy na przykład pogromy żydowskie podczas epidemii dżumy w średniowieczu.

(Ale już nie jesteśmy w średniowieczu, prawda?)

– Dla niektórych pańskich kolegów pan, jako Kozioł Ofiarny, jest tym podkładaczem bomb tylko dlatego, że oni potrzebują przyczyny, to ich uspokaja.

(Nie mnie.)

– Nie są im potrzebne żadne dowody. Samo przekonanie im wystarczy. I to się będzie powtarzało, jeżeli nie zrobię z tym porządku.

(Zrób pan z tym porządek!)

– Dobrze, pomówmy o czymś innym.

Mówiliśmy o czym innym. O mnie. Z każdego punktu widzenia. Dlaczego nie odebrałem, jak przystoi, mojego dyplomu wydziału prawa? (To jedna z nielicznych w świecie osób, które wiedzą, że jestem szacownym właścicielem tego świstka.) Dlaczego? Ano nie wiem dokładnie dlaczego. Prawdopodobnie młodzieńczy opór przed urządzeniem się, przed “zostaniem częścią systemu", jak to się wówczas mówiło, chociaż ja nigdy specjalnie się w takie rzeczy nie mieszałem. Ot, banalna sprawa.

– Czy działał pan kiedyś w jakiejś organizacji? Ani w jakiejś w ogóle, ani w jakiejś szczególnie. W czasach, kiedy miałem przyjaciół, robili to za mnie, przyjaźń zastępując solidarnością, grę w flippersy drukarką, upojne wieczory dyżurami, światło księżyca połyskiem kamieni bruku, Gaddę – Gramscim. Pytanie, kto z nas miał rację, przerasta możliwości wszystkich, którzy starają się na nie odpowiedzieć. A poza tym miałem matkę w permanentnym odwrocie, dzieciaki w domu, Lunę i jej pierwszą miłość, Teresę, której śniły się koszmary mogące postawić na nogi całe Belleville, i Klarę, która zużywała dwie godziny na powrót z przedszkola oddalonego o trzysta metrów. (“Patsę, Ben, bawię się w patsenie." Już wtedy.)

– Pański ojciec?

Jeden z facetów mojej matki. Pierwszy. Miała czternaście lat. Nie znam – płacz, komisarzu. Nie płacze, porządkuje, klasyfikuje. Wszystko zapamięta.

Następnie pada drażliwe pytanie o ciocię Julię i o to, kim ona “jest" dla mnie. Rzeczywiście, kim “jest"? Pomijając ów seans totalnej samokrytyki seksualnej. I artykuł, który przygotowuje, ale to go nic nie powinno obchodzić.

– Trochę za wcześnie odpowiadać na to pytanie.

– Albo trochę za późno.

W tym miejscu wzmacnia o stopień natężenie lampy, żebym mógł prawidłowo ocenić całą powagę, jaką przywołuje na twarz.

– Ostrożnie z tą panią, panie Malaussene, niech pan się nie da wciągnąć w jakąś… (zastanowienie)… w jakąś współpracę, której mógłby pan pożałować.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Wszystko Dla Potworów»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wszystko Dla Potworów» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Wszystko Dla Potworów»

Обсуждение, отзывы о книге «Wszystko Dla Potworów» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x