Daniel Pennac - Wszystko Dla Potworów

Здесь есть возможность читать онлайн «Daniel Pennac - Wszystko Dla Potworów» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Wszystko Dla Potworów: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wszystko Dla Potworów»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Beniamin Malaussene jest bratem doskonałym – by utrzymać liczne rodzeństwo porzucone przez frywolną mamę, pracuje w domu towarowym na stanowisku… kozła ofiarnego. Z pokorą i głębokim żalem przyjmuje na siebie wszelkie winy producentów. Ale oto na kolejnych stanowiskach wybuchają bomby, zawsze tuż po przejściu lub na oczach Beniamina, który nie przypuszcza, w jak makabrycznej grze został kozłem ofiarnym.

Wszystko Dla Potworów — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wszystko Dla Potworów», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Nie wchodź tam, Ben, to wygląda dość nieestetycznie.

(Piękne dzięki, nie mam ochoty fundować sobie widoku trzeciego trupa.)

– Ale ty, Teo, co z tobą?

– Ze mną raczej lepiej niż z nim.

Kropla krwi zawisa nad jego górną wargą, drży i spada w sam środek błękitnego irysa żółto nakrapianego.

– Zawsze uważałem, że irysy mają mięsożerne skłonności.

Najdziwniejsze jest to, co dzieje się potem. Demonstracja, na chwilę rozproszona, jakby zdmuchnięta impetem wybuchu, odżyła na nowo piętro wyżej, uzupełniając temat Umów Zbiorowych o temat Bezpieczeństwa Pracy. Czy dlatego, że tym razem walnęło ciszej niż poprzednie dwa razy? Czy dlatego, że człowiek się przyzwyczaja? Spanikowany na początku tłum klientów nie pozwolił bardziej ponieść się nerwom. Sklep nie zamyka podwoi. Tylko jedno piętro zostaje na cały dzień wyłączone.

Pogotowie zabrało Tea. Pójdę do niego wieczorem sprawdzić, czy ma wszystko na swoim miejscu.

Mówi się o wybuchu.

Potem mówi się mniej.

Tylko ten zapach w powietrzu, który sprawia, że liczba klientów ulega podwojeniu.

Po południu jestem jeszcze dwa albo trzy razy wzywany do Lehmanna, przeprowadził się do boksu po miss Hamilton, która to miss, sądząc po wyrazie jej uśmiecho-spojrzenia, pojęła wreszcie, jaki naprawdę charakter ma moje zajęcie i ile w nie wkładam heroizmu. Wie także, jakim szacunkiem obdarza mnie Sinclair, oraz że moje dochody są dwa razy wyższe.

Za późno, moja ty śliczna. Trzeba mnie było kochać, kiedy jeszcze byłem szeregowym pracownikiem. Zresztą może, przy okazji, jeżelibym zechciał…

Potem telefon z miasta. Zamykam się w odpowiedniej kabinie (czy w tych czasach to ostrożnie zamykać się w kabinach?) i mówię:

– Halo?

– Ben?

(Klara! Klaro, to ty mój Klarneciku! Czemuż tak lubię twój głos, lubię opatulać się w twój spokojny głosik, taki zawsze gładki, w to miękkie sukno bilardowe, po którym precyzyjnie toczą się twoje słowa… No dobra, Beniamin, daj spokój kazirodczym myślom! A poza tym, opatulać się w sukno bilardowe?…)

– Nie niepokój się, kochanie, nic mi nie jest, tym razem był to tylko malutki wybuch, no i miałem zbroję, nigdy się bez niej nie ruszam, zdejmuję tylko, kiedy wracam do domu, żeby was uściskać. Malutki wybuch, zupełnie nic, naprawdę!

– Jaki wybuch?

Cisza. (To nie chodzi o wybuch? Aha!)

– Mam dla ciebie dobrą wiadomość, Ben.

– Mama dzwoniła?

– Nie, mama już się pewnie przyzwyczaiła do bomb.

– Skończyłyście artykuł cioci Julii?

– O nie, potrzebujemy jeszcze trochę czasu.

– Jeremiasz nic nie przeskrobał w tym tygodniu?

– I owszem, odsiedzi cztery godziny w sobotę, przeszkadzał na muzyce.

– Teresa przeszła na racjonalizm?

– Właśnie postawiła mi karty.

– Karty mówią, że zdasz maturę?

– Karty mówią, że jestem zakochana w moim starszym bracie, ale że powinnam się wystrzegać rywalki, dziennikarki z “Actuel".

– Malcowi przestały się śnić potwory?

– Znalazł w mojej encyklopedii reprodukcję Goi: Saturn pożerający dzieci, bardzo mu się podobała.

– Ciąża Luny okazała się urojona?

– Właśnie zrobiła USG.

– Chłopiec czy dziewczynka?

– Bliźniaki.

Milczenie.

– Klara, to jest ta twoja dobra wiadomość'?

– Ben, Juliusz wyzdrowiał.

Juliusz wyzdrowiał? Juliusz wyzdrowiał! Nie? Juliusz wyzdrowiał? Wyzdrowiał! Juliusz! Tak, Juliusz wyzdrowiał. A nawet, dziś rano, wzbudził w naszym domu pewną sensację schodząc z piątego piętra: ciągnął za sobą baterię pojemników, które kolejno roztłukiwały się o stopnie, pękające worki na odchody siały wkoło tym, co zawierały w środku, i nadawały mu, ponasadzane na zakończeniach rurek, wygląd oszalałego dzika próbującego uciec przed atakiem meduz. Panika w domowych pieleszach. Wszyscy lokatorzy pozamykali się na podwójne zamki. A wszystkie Juliuszowe smrody radośnie rozeszły się od góry do dom.

– Chętnie bym go wykąpała, ale to może trochę za wcześnie, prawda?

– Później, Klara, kąpiel później, opowiedz, co było dalej!

– Nic nie było dalej, wyzdrowiał, i tyle. Napił się i zjadł jak po dłuższym spacerze, i położył się na łóżku Malca, jak zawsze o tej porze.

– Wezwałaś Laurentego?

– Tak.

– Co powiedział?

– Że Juliusz wyzdrowiał.

– Żadnych powikłań?

– Żadnych. Aha, tak, jeden drobiazg mimo wszystko.

– Jaki?

– Dalej ma wywalony ozór.

21

Ijeszcze raz. Uderzenie z boku. Nie zdążam złapać oddechu, a już następny atak, tym razem czołowy, posyła mnie na deski. Pozostaje tylko zwinąć się w kulkę, zebrać maksymalnie w sobie, wystawić na grad ciosów i czekać, aż to minie, wiedząc jednocześnie, że to nie minie. I nie mija. I nie chodzi tu o partię szachów.

NIE CHODZI O SZACHY, CHOLERA!

Ten niemy ryk stawia mnie na nogi, wylatuję jak z katapulty. Okrzyk zaskoczenia ze strony kogoś, kto przytrzymywał mnie przy ziemi, a teraz zwija się na chodniku, potem pojawia się wyraźny obraz stojącego przede mną Cazeneuve'a, który szykuje się, żeby nogą przyładować mi w żebra. Tymczasem moja własna stopa trafia między jego rozstawione nogi i rozlega się ryk dzikiego dingo, który mógłby zbudzić całą półkulę południową. Cazeneuve znika, ale kolejny cios w kark rzuca mnie z rozłożonymi rękami do przodu, gdzie zbawczo wpadam na inne ciało, które chwieje się pod wpływem uderzenia. Znowu ląduję na ziemi, ale uderzenie jest tym razem złagodzone przez tę drugą osobę pode mną, osobę, którą okładam na oślep po twarzy, żebrach, żołądku i która wrzeszczy: pomocy, cholera, ten głos, cholera cholera, to kobieta! Zaskoczony, podnoszę głowę na tyle, żeby dojrzeć łuk zarysowany przez stopę: strzela mnie prosto w usta i posyła do samego piekła. Diabeł jest tej nocy uzbrojony w solidną pałkę, co najpierw spada na moje ramię, a za drugim razem chybia, bo kręcę się wokół własnej osi wymachując nogami, jak nożycami, żeby sięgnąć jak najdalej dookoła.

Trzask goleni, miękki dźwięk ciężkiego upadku, kwiki różnej maści i znowu pałka, która tym razem nie chybia, eksplozja mojej biednej czaszki. Żegnaj, życie, żegnaj, dniu, żegnaj, nocy, nawet dzisiejsza gówniana nocy, żegnaj…

Oszałamiająco wszędobylski, wszechobecny wszędzie tam, gdzie dzieje się coś podejrzanego…

Jeżeli raj albo jeżeli piekło, albo jeżeli nicość oznacza spotkanie z Carlo Emilio Gaddą, niech żyją nicość, raj i piekło!

– Elżbieto, poproszę o trochę kawy.

Tak, inspektor Ingravallo (ale czemu u diabła nazywano go don Ciccio?), wypełniający obowiązki służbowe na chodniku ulicy Merles, naprawdę potrzebuje małej kawy.

– Zdaje mi się, że powoli wraca do przytomności. Och! Powoli, bardzo proszę powolutku wracać, najwolniej jak można, właśnie zawarłem znajomość z Bólem. Carlo, nie opuszczaj mnie, nie pozwól mi wypłynąć na powierzchnię. Carlo Emilio, nie chcę się z tobą rozstawać!

– Co on mówi?

– Mówi, że nie chce się rozstawać z niejakim Carlo Emilio Gaddą, i, szczerze mówiąc, ja mu się nie dziwię.

– To Włoch?

– Najbardziej włoski ze wszystkich Włochów. Elżbieto, ostrożnie z tą kawą, bo go pani udusi.

Pióro inspektora Ingravallo było maczane w cappuccino, stąd spokojna energia jego języka…

– Tak język jest u niego mieszaniną różnych dialektów. Szkoda, że nie mamy odpowiednika w naszej literaturze.

Będę musiał poczytać go dzieciakom, nawet jeżeliby miały nic nie zrozumieć, muszę też przygotować Klarę do matury, nie do życia – to robi sama – do matury.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Wszystko Dla Potworów»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wszystko Dla Potworów» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Wszystko Dla Potworów»

Обсуждение, отзывы о книге «Wszystko Dla Potworów» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x