- Tam do kata...
- A mnie Sadko prosił, żebym was powiadomił, że do pani Agaty zaprasza, bo i wam rozmówić się pilnie potrzeba.
- No to idę...
Dźwignąłem się ciężko z miejsca.
- To katastrofa - powiedziała Agata. - Zupełna katastrofa...
- To koniec tego kantoru, pani - przyświadczył Sadko. - A zarazem koniec wpływów Hanzy w tej części świata. Tracimy ostatni bezpieczny i przyjazny związkowi port. Tym samym nasi kupcy będą musieli być dużo ostrożniejsi, zapuszczając się tutaj. W dodatku Duńczycy współpracują z piratami, a okręty pokoju przestaną patrolować te wody. Gdy przyjdzie wiosna, wiele statków przepadnie bez wieści.
Nie powiedział o tym, ale domyśliłem się, że likwidacja autonomii Bryggen odbije się też na działaniach Bractwa Świętego Olafa. A Peter Hansavritson? Czy zdoła prowadzić swoją krecią robotę, jeśli nie będzie mógł przybić do żadnego z portów?
Będzie mógł, uspokoiłem sam siebie. Poradzi sobie. Jeśli nawet nie będzie mógł przybyć osobiście, wyśle swoich emisariuszy.
- Ale skąd te pomysły idiotyczne? Śluby kupców z kobietami upadłymi... O co w tym chodzi? - zapytałem. - A może Rosenkrantz zwariował?
- Upokorzenie, cudzoziemcze - odparł Borys. - Człowiek twardy ugnie się przed siłą, a potem do równowagi wróci, by cios w odwecie zadać. Dlatego należy go upokorzyć, bo raz złamany, gdy w błoto padnie i nim się zbruka, już się nie podniesie.
To nie obłęd, to wyrachowanie. Kalkulacja chłodna umysłu wielkiego, ale złej sprawie służącego.
- Bronić się? - zaproponował Artur.
- Spalą nas. Jeśli obłożą dzielnicę ogniem z dział, wszystko spłonie w kilka godzin. Nie mamy żadnych szans na obronę - powiedział konus. - Gdyby dachy grubą miedzianą blachą kryte były i gdyby mieć dużo wody, można by próbować opór stawić. Smołowany gont zgorzeje jak papier.
- Czerpać wodę z zatoki? - podsunąłem. - Zlać dachy wodą albo obłożyć zmoczonym płótnem? Naszykować ludzi, by zarzewie gasili w zarodku.
- Z pewnością wyprowadzi na zatokę okręty wojenne, by i od strony wody nas razić. Nikt wody nie zaczerpnie bez narażenia życia. Kto wie, może namiestnik oddziały artylerzystów i na zbocze góry pośle. Od strony zaś miasta zapewne strzelcy zajmą miejsca. Nie da się wykluczyć, że już tam stoją.
- Uciekać? - rzuci! Artur.
- Droga w głąb doliny z pewnością jest obsadzona - powiedział Borys. - Dziś żołnierze rozłożyli obóz w ruinach dawnego klasztoru. Z pewnością dostali odpowiednie rozkazy.
- Ja już mam narzeczoną - jęknął chłopak. - Czy też będę musiał...? I to jeszcze z tak zwyobracaną do łoża się położyć...? - Miał minę, jakby miał zaraz zwymiotować.
- Do tego z heretyczką - uzupełniła ponuro Agata. - Poślubioną w ich zborze.
Ojciec by się w grobie przewrócił.
Rozumiałem ich aż za dobrze. Nie ma co, milusia perspektywa. Pomysł
Rosenkrantza budził także we mnie głębokie obrzydzenie. I nagle błysnęło mi rozwiązanie.
- Nie będziesz musiał - powiedziałem. - Dziękuj losowi, że rada nie przyjęła was w poczet obywateli miasta. Jesteście tu tylko gośćmi.
- Kto ich tam wie, bydlaków. - Agata pokręciła głową. - Jedno prawo już złamali, mogą teraz kolejny raz to uczynić. A i wyjaśnień mogą nie przyjąć. Chyba żeby... - Spojrzała bystro na Helę.
- Nie, pani - odparła stanowczo. - Ślub katolicki na wieki nas zwiąże, a w niczym nie pomoże, gdyż dla Duńczyków ważny nie będzie. Ślub luterański to złamanie pierwszego przykazania.
- Masz rację, wybacz mi - westchnęła wdówka. - W dodatku te księgi... Są w nich zapisy, których lepiej, żeby nie zobaczyli.
- Sfałszować - podsunąłem. - Przepisać raz jeszcze, pomijając wszystko, co może im się nie podobać.
- To na nic. Część transakcji była zawierana z kupcami z Bryggen. Jeśli porównają księgi, to zginiemy.
- Uzgodnić wersje?
- Za dużo zmian, za mało czasu - odparła ze smutkiem. - No i czystą książkę trzeba by zdobyć. To z pewnością trudne wielce, a nim dzień się skończy, będzie niemożliwe.
- Tkwimy tu niczym myszy w pułapce... - westchnął chłopak. - To wszystko już przepadło. - Klepnął ręką w ścianę. - Mieliśmy sprzedać nasze udziały, grosz dobry do domu przywieźć, długi popłacić, ale kto teraz dom ten kupi?
- Chyba trochę przesadzasz - stwierdziłem. - To nadał jest ogromna fortuna.
- Artur ma rację - powiedział Sadko. - W tak niepewnej chwili może trzecią część wartości by dostali, ale i to wątpliwe... Przyszłość rysuje się mroczna.
Agata powstała.
- Czas mi się do snu położyć - oznajmiła. - Pożegnam was tedy. Może noc jakąś dobrą radę przyniesie, a jeśli nie, to choć snem nerwy wzruszone ukoję.
- Ano pora. - Sadko powstał z ławy.
- Jeśli macie życzenie dalej wieść dysputę, nic na przeszkodzie nie stoi -
zaprotestowała. - Ja jeno się położę...
- Pójdziemy już, pani. - Ja także ciężko dźwignąłem się z zydla. - Pora istotnie późna.
Spojrzałem dyskretnie na chiński zegarek. Dochodziła ósma wieczorem. Po chwili razem z Sadką szliśmy po nabrzeżu. Borys wysforował się do przodu. Lodowaty wiatr od morza zapierał dech w piersi, ale towarzyszący mi Rosjanin szedł, jakby w ogóle nie czuł chłodu.
Zahartowany, twardy jak dębowa decha, pomyślałem. Z tych ludzi można gwoździe kuć...
- Wszystko wraca - powiedział.
- Co masz na myśli?
- Nie mija nawet stulecie, od kiedy wielki książę moskiewski Iwan Srogi zdobył
Nowogród. On też kazał zlikwidować kantor, zamknął kościoły katolikom. Jedną czwartą kupców wysiedlił... Dziś moje miasto to już tylko nikły cień dawnej potęgi.
Zrozumiałem, że nawiązywał do nocnej rozmowy przy zwłokach mydlarza.
- Hanza wam nie pomogła?
- I wtedy była słaba... Wrogowie czekają okazji, gdy człowiek chory albo się zagapi. Wtedy uderzają.
- Czyli sądzisz, że przepadło? Już po Bergen?
- Już po Hanzie - powiedział z melancholią. - Bergen było ostatnim źródłem poważnych zysków dla związku. Hanza przegrała przez własną chciwość - dodał po chwili.
- Co przez to rozumiesz?
- Wolność... Wyrwali wolność dla siebie. Prawa Hanzy gwarantowały kupcom należącym do związku przywileje, o jakich inni mogli tylko marzyć. Wolność na morzu, swobodę przewozu towarów, zwolnienia z ceł i podatków. Ale pogubili się w tym wszystkim. Zagarnęli swobody dla siebie i nie chcieli użyczać ich innym.
- Innym?
- Peter Hansavritson tak mówił. Nasze przywileje budzą złość i zawiść tych, których nie objęły. Kupcy szwedzcy, angielscy, holenderscy, francuscy nie są przyjmowani do Hanzy. Niemcy decydują o wszystkich sprawach związku i pilnują starannie swojej pozycji. Hanza działa, bo przywileje chronią ją przed nimi. Gdy gdzie zostają cofnięte, ukazuje się w pełnej krasie rozpaczliwa słabość związku. Wiosną przybędą tu okręty z dziesięciu krajów. Wykupią norweskie towary. Będzie ich wielu, więc kupią futra i ryby drogo. Będzie ich wielu, więc aby sprzedać ziarno, będą musieli zejść z ceny. Część popłynie na północ, kupować towar nie za pośrednictwem kupców z Bryggen, ale gdzie tylko się da...
Milczałem. Rozumiałem jego ból. Ból człowieka, na którego oczach walił się jego świat. Z drugiej strony... Monopol na rynku, zwolnienia podatkowe, eksploatacja tubylców i bogacenie się przybyszów. Mój kraj też padł ofiarą tego samego mechanizmu. I zarazem tego samego narodu, Niemców... Rozbicie hanzeatyckich monopoli będzie dla Norwegów korzystne. Ale jeszcze bardziej skorzysta na tym Dania.
Читать дальше