Andrzej Pilipiuk
Zaginiona
Cykl Kuzynki Kruszewskie
Kuzynki Ksiezniczka Dziedziczki
• Zaginiona •
Zaginiona
Prolog
Doffais, wrzesien 1945
Hans kleczal na wilgotnym nadmorskim piasku. Zimny jesienny wiatr zdmuchnal mu furazerke z glowy.
Lezala teraz w kaluzy nie dalej niz metr od jego kolan i nasiakala powoli woda, ale poniewaz rece mial zwiazane na plecach drutem, nie mial mozliwosci jej podniesc. Zreszta co potem robic z mokra?
Zalozyc na glowe nijak. Wsadzic do kieszeni? Zatknac za pasek? Bez sensu. Niech tu zgnije, jemu i tak juz nie bedzie potrzebna.
Dwa miesiace spedzone w lochu na przesluchaniach sprawily, ze odwykl od swiezego powietrza i widoku nieba nad glowa. Flaga lopotala na maszcie opodal. Czerwony krzyz na zielonym tle to zwijal sie, to rozwijal. Nawet ladnie sie prezentowala, choc bardziej podobala mu sie szwedzka flaga.
Rozwala nas tu, nad zatoka, w miejscu gdzie wyladowalismy, pomyslal z melancholia.
Trudno. Nie dziwie im sie. Nawet nie potepiam, choc zal. Byle tylko kobiety oszczedzili…
Wyspiarze juz przy aresztowaniu podzielili ich na dwie grupy. Do pierwszej trafili ci, którzy mieli w kieszeniach legitymacje NSDAP lub esesmanskie tatuaze pod pacha. Dolaczono do nich takze wszystkich, którzy próbowali strzelac po trzecim wezwaniu do poddania sie. Do drugiej grupy trafili pozostali. Siedemnastu czlonków zalogi stalo teraz na chybotliwej lawce pod wzniesiona napredce szubienica. Kazdy mial na szyi rzemienny stryczek. Na twarzach skazanców malowala sie rezygnacja…
Pozostala dwudziestka kleczala blizej brzegu. Rece zwiazano im tak samo jak Hansowi - drutem, za plecami.
Hans odszukal wzrokiem szyfrantke Klare. Przysiadla na stopach. Wlosy wymykaly sie spod furazerki, opadaly na twarz rudymi kosmykami. Pochylila glowe, ale po drzeniu pleców mógl sie zorientowac, ze dziewczyna placze.
Wójt miasteczka stanal na plaskim glazie naprzeciwko nich. Obfita biala broda, scisle przylegajaca czapeczka i ciemna haftowana szata upodabnialy starca do koptyjskiego mnicha. W talii opinal go szeroki pleciony pas, u boku wisial miecz w czarnej, zdobionej zlotem pochwie. Ale Hans patrzyl na jego buty. Podeszwy wykonano z dwu warstw wolowej skóry. Reszte chyba z kozlecej, naciagajac ja na klocek, by uformowac je bez podzialu na przyszwe i oblozyne, bez szwów, z jednego kawalka.
Cholewki, takze miekkie, zostaly przeszyte w bardzo dziwny sposób. Niemiec dluzsza chwile nie mógl zrozumiec idei, wedle której zrobiono wykrój, ale potem zalapal.
Straszna robota, pomyslal. Kilka tygodni na wykonanie pary jak nic… Ale za to wygodne i nie do zdarcia.
Wiatr dmuchnal mu w twarz. Zamrugal. Nie mial jak przetrzec oczu. W dodatku chcialo mu sie sikac…
No nic, do egzekucji nie zostalo duzo czasu. Wytrzyma. A potem? To juz zmartwienie zwyciezców.
Najwyzej pochowaja go w obszczanych gaciach.
- Wstapiliscie dobrowolnie do ludobójczej organizacji - przedstawiciel wladzy zwrócil sie do stojacych pod szubienica. Mówil po niemiecku poprawnie, choc z bardzo dziwnym akcentem, tak ze momentami sluchaczom zdawalo sie wrecz, jakby slyszeli francuski. - Zaciagneliscie sie pod sztandary najbardziej zdegenerowanych, bestialskich jednostek. Wreszcie, jakby tego bylo malo, zlamaliscie przysiege i uciekliscie. Zdradziliscie swego wodza nie wtedy, gdy byl silny i popelnial zbrodnie, ale gdy oslabl, a wy poczuliscie groze nadchodzacego sadu. Brak wam nie tylko instynktu moralnego, ale tez gotowosci, by odwaznie bronic swoich racji przed trybunalem i poniesc kare wedle praw swego ludu i praw waszych przeciwników. Za to wszystko, co tam, na kontynencie, uczyniliscie, moze byc tylko jedna kara. Kara smierci. Albowiem zapisano w naszych zbiorach praw: stopy zlych ludzi nigdy bezkarnie nie zdepcza tej ziemi.
Dwaj mezczyzni, nie czekajac na znak, kopneli lawke. Petle zdusily przedsmiertny charkot. Niemcy miotali sie na stryczkach jak ryby zlapane na haczyk. Ktos, wijac sie w agonii, zerwal peta. Kilku innym puscily zwieracze. Powoli ich ruchy stawaly sie coraz bardziej chaotyczne, lecz takze coraz slabsze, az wreszcie zamarly. Ciala hustaly sie jeszcze, ale dla wszystkich stalo sie jasne, ze zycie juz opuscilo skazanców.
Ciekawe, skad wiedzieli o naszych zbrodniach? - zadumal sie Niemiec. Bo przeciez nie patyczkowali sie. Od samego poczatku otoczyli nas z gotowa do strzalu bronia, zadnych negocjacji. A tak, maja tu anteny, zatem sluchaja radia… No i kto wie o czym opowiedzieli pozostali? Ja przeciez mówilem, spiewalem wrecz, zrzucalem z siebie to wszystko… Powiedzialem za duzo?
Nadjechal wózek zaprzezony w osiolka. Zdejmowano z niego proste drewniane trumny.
Teraz nasza kolej… - pomyslal Hans i odruchowo chcial sie przezegnac, ale oczywiscie nie mógl.
Siedemnascie stryczków, nas dwadziescioro, w tym trzy dziewczyny. To znaczy, ze mezczyzn powiesza, a im daruja. Moze nas powiesza, a je rozstrzelaja?… Albo ktos bedzie musial poczekac na trzecia ture. Przynajmniej miejsce egzekucji ladne.
Za plecami szumialo morze. Wsród dachów miasteczka uwijaly sie jaskólki. Krzyczaly mewy… Ktos piekl chleb. W powietrzu pachnialo tez wedzona ryba.
Pora obiadu, uswiadomil sobie. Powiesza nas, zakopia i pójda zajadac kasze z gulaszem. A na przystawke roladke z gesich watróbek - przypomnial sobie specjaly kuchni poludniowobelgijskiej.
Miejscowi przystawili drabine i po kolei zdejmowali wisielców. Felczer stetoskopem osluchiwal ciala. Oficer stanal obok z rewolwerem, gotów dobic, gdyby w któryms kolatala sie jeszcze iskierka zycia. Ale nie bylo potrzeby. Wójt podszedl do pozostalych wiezniów. Wiatr szarpal jego brode, rozwiewal poly plaszcza. Stanal nie dalej niz dwa metry od Hansa i Niemiec mógl teraz dokladniej obejrzec intrygujace obuwie. Badal wzrokiem kazde spojenie, kazdy szew, kazda zmarszczke. Umysl rozpaczliwie czepial sie szczególów, odpychal mysli o egzekucji.
Nosi je siedem albo osiem lat, pomyslal. Podeszwa jest dwuwarstwowa, zamiast zelowac, kazal po prostu wymienic dolna. Ciekawe…
- Co do was… - Urzednik spojrzal chmurnie na kleczacych w piachu. - Nie wiemy, kim naprawde byliscie i co obciaza wasze sumienia. Wasze zeznania wydaja sie czesciowo prawdziwe, moge sie tylko domyslac, ze wiele przemilczeliscie. Jednak wyspa ukazala sie waszym oczom, a wiec wsród was sa takze ludzie niewinni i sprawiedliwi. Zatem dajemy wam wybór. Mozecie dostac zaglówke, kompas, prowiant na droge i odplynac, gdzie was oczy poniosa. Ci z was, którzy nie zechca odejsc, moga pozostac u nas jako niewolnicy. Macie piec minut na podjecie decyzji. - Wydobyl z kieszeni okazaly zegarek w stalowej kopercie.
Hans potrzasnal glowa. Pozegnal sie juz z zyciem, wiec niespodziewane ocalenie kompletnie go oszolomilo. Nie mógl sie jakos pozbierac. Zawrót glowy… Omal nie zemdlal. Przed oczyma lataly mu czarne kólka, z wielkim trudem zogniskowal wzrok.
Wskazówki na zegarku zdawaly sie trwac w bezruchu, ale wiedzial: czas plynie i za chwile trzeba bedzie podjac decyzje.
Puszczac sie przez ocean lodzia to spore ryzyko, pomyslal. Od Islandii dzieli nas kilkaset kilometrów. Mozna tez spróbowac na zachód, do USA czy Kanady. Klaus jest nawigatorem. On sobie poradzi. Tylko, z drugiej strony, czy jest gdzie i po co wracac?
Pamietal ostatnie depesze odebrane przez Klare. Nikt ich juz nie szyfrowal, bo i po co? Skala odwetu oszalamiala. Drezno i Hamburg spalone, zrównane z ziemia przez naloty dywanowe aliantów.
Gdansk doszczetnie zniszczony przez nacierajaca Armie Czerwona. Kapitulacja Festung Breslau, Berlin zdobyty, Führer popelnil samobójstwo. Amerykanie nie uznali marionetkowego rzadu, który admiral Karl Dönitz próbowal powolac we Flensburgu, na terenach zajetych przez Anglików. Wszystkich „ministrów” aresztowano. Sluchali tych wiesci, plynac w strone Grenlandii. Uciekali, sami nie wiedzac dokad, wierzac w plotki o Nowej Germanii, liczac, ze tajne kolonie rasy aryjskiej ukryte w niedostepnych strefach
Читать дальше