Andrzej Pilipiuk
Zagadka Kuby Rozpruwacza
Niepublikowany rękopis Artura Konan Dojla
Z jęz. wielkobrytyjskiego przełożył Andrzej Pilipiuk
Jakub Wędrowycz wychylił musztardówkę pełną mętnego płynu i uśmiechnął się do swoich myśli. A myśli, im więcej pił, tym stawały się cieplejsze i klarowniejsze. Aparatura w kącie chałupy bulgotała kojąco, powietrze wypełniał subtelny zapach zacieru nastawionego na starym ziarnie i gnijących kartoflach. Kolor cieczy skapującej do kanistra był lekko brązowy, więc egzorcysta pomyślał, że warto by dodać trochę jakiegoś wybielacza, ale od pamiętnych przygód z prosiakami czuł pewien wstręt do ace.
– Chlorem by zaprawić – mruknął sam do siebie. – Tylko kto to potem zechce pić?
Uczone rozważania przerwała niespodziewana materializacja. W kącie pomieszczenia zamigotało, załomotało i wyrosła tam budka. Wyglądała jak telefoniczna, tylko miała przyciemniane szyby.
Jakub z szacunkiem popatrzył na resztę produktu w szklance.
– Cholera – powiedział. – Co za bimber. Zrobiłem już kiedyś taki, że białe myszki latały, i taki od białych piesków, taki od krasnoludków, i taki od różowych słoni, ale żeby budki telefoniczne?
Wewnątrz niej coś zabrzęczało. Egzorcysta wyciągnął z szuflady obrzyna i sprawdził, czy granat tkwi na miejscu w kieszeni. Drzwi budki otworzyły się. Ze środka wyszedł niski facet z pokaźnym brzuszkiem, ubrany w obcisły trykot. Jakub wypalił ze spluwy w sufit, a potem wskazał wymownym gestem podłogę.
– Lotnik, kryj się! – wykrzyknął zdanie zasłyszane w jakimś filmie.
Facet posłusznie klapnął.
– A teraz gadaj, szpiegu, kto cię nasłał? A jak się pomylisz, to zastrzelę – pociągnął leniwie za spust.
W klepisku obok głowy przybysza pojawiła się dziura.
– Nie zabijaj – gość odezwał się po polsku, tyle że z bardzo dziwnym akcentem. – Jestem historykiem. Ja tu z własnej woli.
– Historyk – mruknął Jakub. – Ja tam nauczycieli nie lubię. Wnuka mi w szkole gnębią.
Nabił strzelbę dwoma nowymi pociskami. Tym razem były to naboje na dzika. Wiadomo, nie jest łatwo zabić agenta KGB…
– Ja nie jestem nauczycielem – wydarł się leżący. – Ja prowadzę badania historyczne!
– Tutaj? – Wędrowycz parsknął śmiechem. – A ta budka to co, przerzutnik zeroprzestrzenny do teleportacji?
– Właściwie nie powinienem mówić – gość z niepokojem popatrzył w wylot lufy.
– Czekaj… Jesteś historykiem i przyleciałeś badania robić, ubrany jesteś jak strach na wróble, gadasz niby po naszemu, ale dziwnie, znaczy, że to wehikuł czasu.
– Wolimy nazwę komunikator czasoprzestrzenny – facet starał się nadać swojemu głosowi maksymalnie dużo godności.
– Wstawaj, wstawaj – zezwolił egzorcysta, – bo jeszcze pomyślisz, że u nas, w dwudziestym wieku, gości się po podłodze tarza… A więc, jaki jest temat twojej pracy?
– Spisuję historię rządów Macieja Wędrowycza i w tym celu chciałem poznać też jego przodków…
Usiadł przy stole na krześle. Jakub podsunął mu musztardówkę.
– A to już słyszałem, że mój wnuk będzie przywódcą ludzkości – powiedział.
Gość ze zdumienia wytrzeszczył oczy.
– No, przylazł tu kiedyś taki goły kulturysta, mówił że jest uczniem od szewca… A, o – wskazał dłonią przez okno.
Metalowy, mocno już zardzewiały kościotrup stał na polu w charakterze stracha na wróble.
– Prawdziwy terminator! – zdumiał się historyk. – Nie wiedziałem, że któryś został wysłany do tej epoki.
– Do rzeczy – egzorcysta sprowadził go na ziemię.
– Czego chcesz się dowiedzieć?
Nalał do szklanki bimbru. Gość łyknął i zakrztusił się.
– Co to jest? – zapytał podejrzliwie.
– Bimber, zajzajer, berbelucha. Nie znacie tego?
– Spożywanie alkoholu etylowego zostało zakazane – wyjaśnił przybysz.
– Hy, prohibicja jest? – ucieszył się Jakub. – To zawiążemy spółkę. Przerzucisz mnie na miejsce, do twoich czasów. Ja urządzę bimbrownię, a zyskami się podzielimy.
– Ludzkość jest dumna, że opanowała tę plagę – gość ostrożnie odsunął od siebie szklankę.
– Ty to w ogóle kiedyś piłeś?
– Nigdy, i nie zamierzam.
Jakub westchnął.
– Czekaj, dam ci soku z malin.
Poszedł do spiżarki. Wyciągnął opróżnioną do połowy butelkę soku i dopełnił ją wódką. Wstrząsnął, żeby ciecze dobrze się wymieszały. Nalał historykowi do szklanki. Ten wypił z wdzięcznością.
– A wiec, czego chcesz się dowiedzieć? – zapytał.
– Nie mogę zrozumieć, jakim cudem w ciągu dwóch pokoleń twój wnuk wspiął się z tej rudery na szczyty władzy i został dyktatorem całej planety?
– Hmm. Niech pomyślę – powiedział Jakub. – Zapewne pomogły mu odziedziczone po mnie spryt życiowy oraz inteligencja – uśmiechnął się skromnie.
– Siedemsettomowa encyklopedia powszechna podaje, że miał pan inteligencję na poziomie 70 IQ przy normie sto.
– A to znasz?
Jakub wyciągnął z kieszeni ogryziony ołówek i szybko napisał na blacie stołu kilkadziesiąt cyfr.
– Liczba IT do pięćdziesiątego miejsca po przecinku? – historyk wytrzeszczył oczy.
– Chyba będziecie musieli poprawić wasze encyklopedie – zachichotał egzorcysta. – Słuchaj, a każdy może tak latać w przeszłość?
– Nie. Tylko uprawnieni. Żeby odlecieć, trzeba mieć odpowiedni klucz kodowy. Poza tym istnieje patrol czasu. W każdej epoce ustanowiono specjalne placówki. Gdy ktoś nieuprawniony pojawia się na miejscu, od razu go likwidują…
– Człowiek człowiekowi wilkiem – mruknął Jakub.
– Ach, nie. To nie są ludzie, tylko specjalne, sztucznie wyhodowane bioroboty. Oczywiście z zewnątrz, a nawet od środka, przypominają ludzi, tyle tylko, że mają zwiększoną odporność na urazy i infekcje.
– I nikt się nie skapnął?
– No co ty. Przecież są nie do rozpoznania. Dopiero porównanie tkanek pod mikroskopem pozwoliłoby na wykrycie różnic.
Egzorcysta poskrobał się po głowie.
– A ludziska nie widzą, że podejrzane? Niby siedzą, nic nie robią, a pieniądze mają?
– Och, na to też jest metoda. Nasi agenci pracują w różnych zawodach. Prowadzą sklepy, hotele i inne miejsca, gdzie mogą przybywać podróżnicy w czasie, żeby nawiązać z nimi kontakt bez wzbudzania podejrzeń.
Gość wychylił właśnie, trzecią szklankę soku. Patrzył już niezbyt przytomnie.
– Co się ze mną dzieje? – zapytał.
– A jak się czujesz? – zaniepokoił się Wędrowycz.
– Jakbym nic nie ważył…
– To tak zwany stan nieważkości. Bimber, bracie – puknął butelkę z sokiem.
– To przed tym uciekali nasi przodkowie?
– Bimber to siła napędowa cywilizacji ludzkiej – wyjaśnił egzorcysta. – A tak w ogóle, to z którego jesteś wieku?
– Z dwudziestego szóstego – wymamrotał gość i klapnął jak długi na podłogę.
– Co się z tą ludzkością zrobiło? – pokręcił głową egzorcysta. – Zupełny zanik odporności. No, ale jak tyle pokoleń nie piją, to nic dziwnego.
Nakrył leżącego starym kocem i podszedł do budki telefonicznej. Była zamknięta.
– Cholera – mruknął, grzebiąc w kieszeni. Wyciągnął garść wytrychów, ale to mu nie pomogło, bo w drzwiczkach nie było dziurki od klucza, tylko szczelina jak w automacie telefonicznym. Jakub zaczął przetrząsać kieszenie śpiącego. Znalazł w nich wreszcie nieduży prostokąt z dziwnego metalu. Gdy tylko wetknął go w odpowiednie miejsce, drzwi otworzyły się z trzaskiem. Wszedł do środka i popatrzył uważnie na setki zegarów, pokręteł oraz przełączników.
Читать дальше