– Moja koncepcja zasadniczo jest nieco odmienna – powiedział z godnością. – Morderca, owszem, usuwa część mózgu odpowiedzialną za pamięć, ale zamiast montować ją do komputera, używa bezpośrednio do wzmocnienia swojego intelektu, zjadając po prostu kolejne próbki. Czy macie listę zamordowanych? Z pewnością zauważycie, że specjalności nie pokrywają się ze sobą. Ten człowiek chce zdobyć wiedzę możliwie szeroką.
– Interdyscyplinarną – zanotowała w kajecie Skulka.
– Moja teoria jest chyba lepsza – obraził się Semen.
– Przecież jak będzie zjadał mózg, to informacje strawią się w żołądku.
– A to potem nie dotrą przez kiszki do mózgu? – zdziwił się Jakub.
– Przez kiszki to one dotrą co najwyżej do kibla – oświadczył Semen z całą stanowczością.
– Ale może on o tym nie wie i zjada, bo myśli że się nie wydalą.
Agent i to zanotował.
– Teraz pytanie zasadnicze – odezwała się Skulka. – Czy macie jakąś koncepcję jak go złapać, jeśli nie uda się go namierzyć wedle pańskich wskazówek? – uśmiechnęła się do kozaka.
Nad stołem zapadło głębokie i wymowne milczenie.
– Ja tam postuluję, żeby zastawić pułapkę – powiedział wreszcie Wędrowycz. – Ubierzemy Semena w garnitur, dacie w dzienniku przebitkę, że przyjechał bardzo sławny zagraniczny uczony. Wybierzemy mu specjalizację, jaka jeszcze nie została zjedzona. Pokażecie hotel, w którym się zatrzymał i jak łowca mózgów przyjdzie, to wpadnie w pułapkę – oświadczył zadowolony.
– Dlaczego akurat ja mam się narażać? – obraził się jego przyjaciel.
– Bo ty z nas trzech najlepiej wyglądasz.
W telewizji wypadło bardzo ładnie. Semena sfilmowali na lotnisku, niby że wysiadł z samolotu. Ubrany w zagraniczny garnitur, z elegancką teczką faktycznie wyglądał na naukowca. Jakub oglądając te szopki aż pokręcił z podziwem głową. Mundek ładnie to wymyślił. Genetyk z Kanady, Polak z pochodzenia, murowany kandydat do tegorocznej nagrody Nobla…
Pojechali do hotelu. Pułapka przygotowywana wedle wskazówek Jakuba wyglądała niezwykle profesjonalnie. Semena posadzili za biurkiem. Agenci stanęli na parapecie i zasłonięto ich firankami. Jakub z obrzynem ukrył się w szafie, a Józef w kamizelce kuloodpornej miał otwierać drzwi.
Portierowi przykazano, żeby nikogo nie wpuszczał. To znaczy wpuszczał. Każdego kto zechce. Chciało około 500 osób protestujących przeciw jego badaniom. Aktywiści sekty religijnej przekazali mu energię dobra. Świadkowie Jehowy zostawili mu całą masę ładnie wydanych broszurek z kolorowymi obrazkami. Ponadto członkowie kilku partii politycznych przyszli porozmawiać o zbliżających się wyborach, a jakiś koleś działający na rzecz „grupy trzymającej władzę” zaproponował mu stanowisko rektora wyższej uczelni i komplet ustaw do jej sfinansowania. W zamian chciał raptem siedemnaście milionów dolarów. Semen obiecał, że rozważy jego propozycję. Pozostali interesanci chcieli zrobić sobie z nim pamiątkowe zdjęcia, zdobyć autografy lub wyswatać córki. Po dwu dniach, wobec faktu że Młotkowiec nadal nie złożył wizyty w hotelu, zadecydowano o zakończeniu akcji.
– Szkoda że nic więcej nie umiemy wymyślić – powiedział Jakub.
– Trudno, staraliście się – uspokoiła go Skulka. – Widać sami musimy go złapać. Ale pomysły mieliście niezłe.
Siedzieli na małym pożegnalnym przyjęciu w pubie przy Marszałkowskiej. Gustowny lokalik w piwnicy wypełniały kłęby dymu papierosowego, ale egzorcyście podobało się. Semen dopił jeszcze piwa.
– Ja na chwilę do toalety – przeprosił i podreptał po schodkach na górę.
– Gdzie on poszedł? – zdziwiła się Skulka. – Przecież ubikacja jest obok…
– Ale trzeba by wrzucić 50 groszy, więc wyszcza się w bramie – cierpliwie objaśnił egzorcysta.
– Bardzo niekulturalnie – skrzywiła się kobieta. – A i mandat mogą mu wlepić. Ze dwieście złotych nawet.
– O kurde, to trzeba go powstrzymać! – zdenerwował się I pognał po schodach. Józef i agenci ruszyli za nim. Semen stanął w lekkim rozkroku i wydobył fujarkę z rozporka. Wycelował w ścianę…
– Mam cię! – huknęło mu nad uchem.
Kozak z wrażenia aż obsikał sobie buta. Odwrócił się ostrożnie. Za nim stał niepozorny człowieczek z wielkim młotem w łapie.
– No i co, panie genetyk? Uciekło się z hotelu, ubrało w łachy i myślało, że nie znajdę. Twoja nagroda Nobla będzie moja.
– Młotkowiec – odgadł Semen.
– O, to słyszałeś o mnie? – ucieszył się napastnik. – Cha, cha.
– I zeżresz mój mózg, żeby przejąć wiedzę, czy może podłączysz wycięty kawałek do komputera?
– O, to tak się da? – zdumiał się zabójca.
– A jakżeś do tej pory robił?
– Normalnie, wyciskałem z mózgu olej i codziennie brałem łyżkę na śniadanie, obiad i kolację.
– I to pomaga?
– Doszedłem do czwartego etapu w milionerach – pochwalił się. – Dobra, starczy tej gadki, nagroda Nobla czeka…
Uniósł młot do ciosu. Semen sprężył się w sobie, żeby uskoczyć, ale jak się okazało, niepotrzebnie. Jakub, widząc co się święci, wypalił od drzwi pubu z obrzyna. Młotkowiec runął jak długi. Egzorcysta pochylił się nad ciałem. Kula trafiła w potylicę i wyszła czołem. Czaszka była potrzaskana na kawałki.
– Ładny strzał – ocenił agent Mundek. – Prawie urwałeś mu łeb.
– Che, che a co, kula na dzika – uśmiechnął się Jakub. – I dobrze się stało – dodała Skulka. – Pewnie dostałby dożywocie, a miejsce takich ścierw jest w piachu…
– Wyżerał mózgi, żeby zdobyć wiedzę – powiedział w zadumie. – Jeśli załatwił dwadzieścia osób, to musiał jej zgromadzić całkiem sporo…
Agent spojrzał na niego zdziwiony.
– I co z tego? – zagadnął.
– No szkoda, żeby się zmarnowało – powiedział Jakub, wyjmując z kieszeni pogiętą, aluminiową łyżkę…
Pałaszował aż mu się uszy trzęsły. Kogo innego może zniechęciłyby odgłosy i widok wymiotujących agentów, ale Jakub był twardy. Kumple po chwili wahania przyłączyli się. Na zdobywanie wiedzy nigdy nie jest za późno.