Przez caly marzec i kwiecien przegladala aukcje internetowe, wlóczyla sie po antykwariatach, ale nic jakos nie wpadlo jej w oko. Wiedziala, czula przez skóre, ze musi to byc cos specjalnego, wyjatkowego. Cos, co od razu przyciagnie spojrzenie nielicznych gosci wchodzacych do pomieszczenia… Az wreszcie wypatrzyla cos odpowiedniego…
*
Mieszkanko bylo dwupokojowe, ale kojarzylo sie raczej z kawalerka. Posiadalo mikroskopijny salonik i kiszkowata sypialnie. Za wysokim przedwojennym oknem rozciagalo sie ponure blokowisko warszawskiego Targówka. Na scianie wiekszego pokoju rozpostarto zielono-czerwona flage wyspy oraz kilim z wyhaftowanym kogutem, na którym zawieszono dwa skrzyzowane marynarskie tasaki. Na regale za szyba stal skarb - siedem starych, zniszczonych ksiazek wydrukowanych na wyspie…
Anna oczywiscie mogla dostrzec wiecej. Jesli troche sie skupila, widziala zamurowane drzwi po prawej i po lewej. Mieszkanie najwyrazniej wydzielono po wojnie, tnac na kilka maciupenkich klitek wiekszy, wielopokojowy apartament. Widziala czerwonawe linie biegnacych w scianach miedzianych kabli oraz szare linie zelaznych rur i rurek, a takze trzy zlote pieciorublówki schowane w kopercie za regalem… Pajecze sieci metali i powietrza… Zamknela oczy, by wyciszyc natlok informacji.
Znów uchylila powieki. Marcel usmiechal sie, nalewajac jej herbaty do szklanki.
- Spiew zelaza? - domyslil sie.
- Tak. Co robimy z informacja, która znalazl Wiktor? - Puknela palcem w katalog aukcyjny lezacy na blacie.
- Sam nie wiem. Boje sie, ze to podpucha.
- A jesli nie?
- Chyba musimy sie liczyc z mozliwoscia, ze tamci zauwazyli te informacje i wykorzystaja sytuacje, zeby zaatakowac. W Europie zostalo nas tylko czworo… Mimo wszelkich mozliwych srodków ostroznosci minione dekady… - urwal i zacisnal wargi.
- Pójde sama.
- Mowy nie ma! Pójdziemy wszyscy. A ja i Wiktor wezmiemy spluwy. Jesli to pulapka, bedziemy dzialac… Sama wiesz, sa pewne rachunki do wyrównania.
- Wiem - uciela. - Ale trzeba sie powaznie liczyc z tym, ze jesli to pulapka, byle pistolecik wam nie pomoze. Zwlaszcza gdy liczne przeslanki nakazuja sadzic, ze hipotetyczni „oni” maja znacznie wieksza wprawe w mordowaniu.
Nie odpowiedzial, ale czula, ze trafila w sedno. Popatrzyla przez okno na zasypiajaca Warszawe.
Wysokosciowce, sznury aut na ulicach mimo póznej pory. Wiecznie zagonieni ludzie, tak autochtoni, jak i pogardzane „sloiki”. Miedzy blokami huk dalekiej arterii. Kraków byl jednak cichszy i spokojniejszy. Ale i tam nie czula sie dobrze. Miasta zawsze ja meczyly.
- Na wyspie bedzie inaczej - mruknela. - Bez tlumów pedzacych jak zacinane batem konie. Bez szalenczej gonitwy za pieniadzem. Zbuduje sobie maly domek na skraju jakiegos miasteczka i otworze zaklad fryzjerski. A wieczorami bede rysowac, malowac lub siadac na werandzie i grzejac dlonie o kubek herbaty, patrzec na wzburzone morze…
- Zaklad fryzjerski? - zdziwil sie. - Ty?
- A dlaczego nie? To umiem… Jesli na wyspie nie bedzie nowych zlóz mineralów do odkrycia albo nikomu nie bedzie potrzebna niedoszla pani inzynier, zajme sie strzyzeniem, czesaniem, modelowaniem, farbowaniem i co tam sobie miejscowe kobitki zazycza.
- Twoja krew…
- Nie musze byc nikim waznym. Chce tylko wrócic do domu… Jest mi kompletnie obojetne, co bede robic, gdy juz osiagniemy cel.
- Uda nam sie - powiedzial Marcel powaznie. - Musi sie w koncu udac. Wyspij sie teraz, jutro switem jedziemy do Krakowa. Mama i Wiktor maja bilety na pociag.
- A my motorem? - upewnila sie.
*
Aukcja starodruków, obrazów i innych dziel sztuki zorganizowana zostala w niebrzydkiej sali restauracyjnej, wynajetej w jednym z krakowskich hoteli. Stanislawa i Katarzyna przyszly pól godzinki przed czasem. Alchemiczka oplacila wadium, pobrala tabliczke z numerem. Nastepnie przespacerowaly sie wzdluz sciany. Obejrzaly gablote z ksiazkami. Zlustrowaly wystawione sztychy i obrazy.
- I pomyslec, ze sto lat temu wiekszosc tych bohomazów mozna bylo kupic za glupie kilkadziesiat koron - mruczala starsza z dziewczat, krecac glowa jakby z potepieniem.
- Moze trzeba zrobic sobie zapas bohomazów wspólczesnych i spokojnie poczekac ze dwiescie lat, az stana sie szacownymi dzielami sztuki - zauwazyla eks-agentka.
- Tyle razy wychodzilam z róznych opresji tylko z tym, co w glowie i co na grzbiecie - westchnela kuzynka. - Przywyklam do mysli, ze nie da sie zgromadzic skarbów… A teraz w dodatku… - urwala, a na jej twarzy odmalowala sie dziwna troska.
- Moze nigdy nie próbowalas?
- Dlugo by o tym… No i najwazniejsze. Czy przezyje kolejne dwiescie lat? Chyba nie da rady…
Sama statystyka jest przeciw mnie. Wczesniej czy pózniej powinie mi sie noga - powiedziala Stanislawa z pozoru beztrosko, ale w jej glosie slychac bylo cien obawy.
Przeszly kilka kroków dalej. Tu prezentowano obrazy Kossaków. Dwa lub trzy przypadly im nawet do gustu, ale nie na tyle, by zapragnely wejsc w ich posiadanie. Zwlaszcza ze cena odstraszala.
Obejrzaly jeszcze z bliska mape, po która przyszly. Tlum w sali powoli gestnial. Pozostal tylko kwadrans do rozpoczecia licytacji. Kobiety zajely miejsca. Katarzyna nigdy jeszcze nie byla na aukcji dziel sztuki. Siedziala, chlonac atmosfere.
Niektóre przedmioty nie wzbudzily niczyjego zainteresowania. O inne toczono mniej lub bardziej zazarte walki. Na sali siedzieli nobliwie wygladajacy starsi panowie, zapewne antykwariusze lub kolekcjonerzy. Bylo tez kilku typków w drogich garniturach. Ich pszenno-buraczane geby i nonszalancja w gestach zdradzaly nuworyszy powiazanych z aktualnie rzadzaca partia, nieoczekiwanie wzbogaconych dzieki rozmaitym metnym interesom na styku drobnego biznesu i wielkiej polityki.
Katarzyna, patrzac na nich, usmiechala sie gorzko. W wiekszosci wygladali na klientów, którymi natychmiast powinno sie zajac Centralne Biuro Antykorupcyjne. U ich boków siedzialy dziewczyny laczace swobodnie droga bizuterie i designerskie torebki z totalnie niedobranym markowym ubiorem i równie fatalnym przesadnym makijazem.
„Biznesmeni” omal sie nie pozagryzali, walczac o obrazy Kossaków. Wywindowali ceny do poziomu najzupelniej idiotycznego. To nazwisko ewidentnie odbieralo im rozum, choc zapewne nie znali nawet imion poszczególnych czlonków malarskiego klanu. Dla odmiany prawdziwa sensacja aukcji - obrazy Czachórskiego i Malczewskiego nie wzbudzily w nich nawet sladowego zainteresowania.
Widocznie te nazwiska nie obily im sie o uszy, usmiechnela sie w duchu Katarzyna.
Kolejne licytacje potwierdzily jej przypuszczenie, bowiem zazarta walka wybuchla o trzy niepozorne obrazki Nikifora. Znali autora dziel, bo widzieli o nim film… Dziewczyny az podskakiwaly z emocji, podjudzajac ich do licytowania. W rezultacie rysunki nieszczesnego kloszarda znowu nieoczekiwanie uzyskaly ceny jak z kosmosu, kompletnie nieadekwatne do antykwarycznych. Dwie godzinki spedzone na obserwacji ludzkiego zoo minely jak z bicza strzelil.
- Oferta czterdziesci jeden - odezwal sie mlody czlowiek z mlotkiem, prowadzacy licytacje. -
Dziewietnastowieczna kopia starej mapy pólnocnego Atlantyku, kreslona recznie, tusz na pergaminie z koziej skóry, barwiona, opisy i legenda w dialekcie flamandzkim, zapewne skopiowane z wczesniejszej pracy. Cena wywolawcza tysiac czterysta zlotych.
- To nie jest flamandzki - burknela Stanislawa, podnoszac plakietke.
- Nie? - zdziwila sie Katarzyna.
- Znam ten jezyk od podszewki. To raczej dialekt walonski albo cos podobnego.
Eks-agentka rozejrzala sie. Ktos jeszcze licytowal. Po drugiej stronie przejscia ulokowala sie dziwna grupka. Z przodu siedzialy starsza kobieta o aparycji nauczycielki i mloda, ciemnowlosa dziewczyna, mogaca sobie liczyc okolo osiemnastu lat. To ona uniosla tabliczke. W nastepnym rzedzie siedzieli dwaj mlodzi mezczyzni, zapewne studenci. Cala czwórka byla do siebie w nieuchwytny sposób podobna. Wszyscy mieli ciemne wlosy i brazowe oczy, w pierwszej chwili mozna by ich wziac za Cyganów, ale posiadali zbyt jasna karnacje. Dziewczyna figura i buzia przypominala troche Barbie, ale ladne grube brwi sprawialy, ze wygladala znacznie sympatyczniej niz plastikowa lala. No i oczywiscie nie byla az tak chuda. Starsza kobieta narzucila na ramiona wykonany na szydelku szal, utrzymany w tonacji brazów i bezów. Wzór przedstawial jesienne liscie na ciemnym tle.
Читать дальше