Począwszy od nowego roku Pańskiego tysiąc pięćset sześćdziesiątego, płacić będziecie też dziesięcinę do skarbca korony. Moi rachmistrze zbadają wasze księgi handlowe i po oszacowaniu obrotów wyliczą należne koronie podatki. Gdyby zaś ktoś księgę zapodział lub okazania odmawiał, zostanie niezwłocznie powieszony. Podobnie postąpimy, gdyby zaszło podejrzenie, iż jakieś jej partie usunięto lub dopisano.
Zebrani milczeli wstrząśnięci i wpatrywali się w namiestnika osłupiałym wzrokiem.
- Żonaci mogą sprowadzić swoje rodziny, wszyscy niezamężni otrzymają kobiety i w ciągu dwu miesięcy mają zawrzeć z nimi małżeństwa - zakończył
Rosenkrantz.
- Jakie znowu kobiety?! - wykrzyknął ktoś.
- Ano te, które tak wam się podobały. Komisja z medyków złożona oględzin dokona i te, które zarażone, wygubimy, zdrowe jeno przy życiu pozostawiając.
- To niedorzeczne! - Któryś z kupców poderwał się na równe nogi. - To gwałt!
- A jak ktoś nie zechce przyznanej mu dziwki poślubić? - zapytał hardo jeden z młodszych delegatów.
- Znaczy, że sodomita. - Namiestnik wyszczerzył zębiska w parodii uśmiechu. -
Spalimy go na stosie nad zatoką i tyle. Ta zaraza nie dotknie naszego kraju. Tym, którzy się podporządkują zarządzeniom - wrócił do tematu - pozwalamy zachować ich domy i majątek, zarówno w magazynach złożony, jak i gotówkę, weksle i udziały.
- A monopol?
- Zostaje unieważniony. Warunkiem dodatkowym jest też likwidacja kościoła i odrzucenie katolickich zabobonów.
- Mości namiestniku - starszy kantoru wstał - to, coście powiedzieli, to bzdura, jakiej dawnośmy nie słyszeli. Gotowi wszakoż jesteśmy uznać, iż wasza miłość nadużył
aquavitu, i tym razem w niepamięć te buńczuczne słowa puścimy.
- Dam wam dwa dni czasu do namysłu. - Rosenkrantz ponownie wyszczerzył
zepsute zęby.
- Wybaczcie, panie, ale czy wam się wydaje, że pójdziemy jak owce na rzeź?
Wielu już zadzierało z Hanzą. Ilu z nich umarło we własnym łożu? Gdyby sporządzić listę ludzi, którym się wydawało, że są od nas silniejsi, powstałaby gruba księga.
Władcy Danii zajęliby w niej połowę pierwszej stronicy. Królowie polscy, niemieccy i angielscy zmieściliby się może na kolejnych trzech. Gdybyśmy zechcieli spisać książąt, którzy nam bruździli, pięćdziesiąt kart trzeba by poświęcić. Drobniejsi panowie, rozbójnicy, rycerze, kupcy i piraci resztę objętości by dopełnili... Historia naszego związku liczy sobie cztery stulecia. Wrogowie przychodzili i upadali w pył. My trwamy. Mijają stulecia, a Hanza niczym okręt pruje fale czasu. Za lat pięćset pamięć związku będzie trwać, a wasze, panie, nazwisko uczeni mężowie wymieniać będą tylko dlatego, żeś rękę na nas próbował podnieść. Dzieje twe ludzie zachowają w pamięci jedynie po to, by opowiadać je dzieciom jako krotochwilę o człowieku, któremu się zdało, że starczy odwagi, by stanąć w polu przeciw byka. Hanza to siła, z którą musi się liczyć każdy...
- To była siła - wszedł mu w słowo Rosenkrantz. - Kiedyś. Kiedyś hansatag zbierał się co roku. Dziś kolejne zjazdy musicie wymuszać, wiele miast nie ma ochoty
przysyłać delegatów. Wasz skarbiec świeci pustkami, bo wielu burmistrzów uważa, że nie ma potrzeby odprowadzania składek... Sudermann połowę życia spędza w drodze, peregrynując od miasta do miasta. Bez jego wysiłków wszystko runie. Hanza to starzec stojący nad grobem. Wystarczy podmuch wiatru, by wpadł do wykopanej mogiły. Wasz czas minął. Możecie poddać się i iść dalej z nami albo odejść do grobu wraz ze swym związkiem.
- Jeśli zechcecie taką operację przeprowadzić wiosną, nie przypłynie do Norwegii ani jeden okręt ze zbożem - zagroził jeden ze starszych cechu.
- Nie kpij, kupcze. O to to już zadbałem. Zakontraktowałem dwadzieścia tysięcy łasztów rosyjskiej pszenicy. Czekają w Archangielsku. Mam też statki i dzielnych kapitanów, którzy je w porę dowiozą.
- Hanza przyśle okręty pokoju i zablokuje porty Norwegii - zwierzchnik kantoru rzucił kolejny argument.
- Dla duńskiej floty wojennej wasze stuletnie wraki nie są godnym przeciwnikiem.
- A wreszcie zostaje wam, panie, nasza dzielnica. Masz może trzystu żołnierzy?
Jak chcesz się mierzyć z nami? Przejścia między budynkami zabarykadujemy, zmieniając kantor w twierdzę. Dom po domu zdobywać będziecie musieli. Tu pięć tysięcy mężów z bronią stanie. Pamiętasz, co stało się, gdy Bracia Witalijscy z Visby wygnani na Bergen napadli? Z zaskoczenia miasto wzięli, wpadli między domy. Iluż z nich ujrzało świt następnego dnia? Ilu na okręty zbiec zdołało? A wiedz, że byli to ludzie dzielni, uzbrojeni i nawykli do mordowania. Ciężkie straty, jakie w walkach poniesiono, wiele nauczyły naszych przodków. Bryggen odbudowywano już inaczej.
Zająć całego się już nie da. Ulica po ulicy. Dom po domu. Tak będzie wyglądała ta walka. Będziecie musieli rąbać belki ścian, by wyłomy uczynić, bez przerwy z każdej strzelnicy rażeni przez bełty i kule z muszkietów. Po trzech dniach armią trupów będziesz dowodził.
- Dwa tysiące jedynie przeciw nam stanie - prychnął namiestnik. - Więcej ludzi nie macie, reszta na zimę do domów wróciła. Ponadto życia moich żołnierzy nie zamierzam narażać. Jeśli nie podporządkujecie się moim rozkazom, zasypię Bryggen pociskami zapalającymi. Może i zamienicie kantor w twierdzę, ale twierdzę z drewna uczynioną w dni kilka spalić można. Zwłaszcza że mam czterdzieści dział na murach zamku. Z czterech studni nie zaczerpniecie dość wody, by pożogę opanować. Ulica po ulicy, dom po domu, a wyłomy w ścianach sami uczynicie, by przed żarem uchodzić.
Zgroza wcisnęła przedstawicieli Hanzy w ławki.
- To gwałt!
- Gwałtem były wasze bezprawne rządy w Norwegii. Ale z Bożą pomocą one się kończą. Tu i teraz.
- Hanza nas obroni! A jak przyjdzie co do czego, pomści! - krzyknął ktoś z końca sali.
- Tak jak obroniła waszych braci z Nowogrodu? - zakpił namiestnik. - Osiem dekad mija od likwidacji tamtego kantoru i jakoś tej pomsty nie widać... Dwa dni czasu do namysłu wam daję - przypomniał. - Potem chcę dostać klucze do kantoru -
syknął. - Uchodzić nie próbujcie. Drogi kazałem obstawić.
- To czcze przechwałki - odezwał się starszy. - Nie spalicie, panie, kantoru, bo...
- Spalę. Dlaczego nie? Dzielnica wasza płonęła po wielekroć i za każdym razem była w kilkanaście miesięcy odbudowywana. Tak będzie i teraz, tylko że odbudują ją kupcy z Danii, Anglii, Fryzji... Ludzie lojalni wobec korony. Ludzie rozumiejący, na czym polega potrzeba płacenia podatków. Wasz czas dobiegł końca. Okazuję wam niepotrzebną łaskę, pozwalając pozostać w tym mieście i w tym kraju. W moim mieście i w moim kraju - dodał z naciskiem.
Odwrócił się i wyszedł bez pożegnania.
Siedziałem w czeladnej i próbowałem doprowadzić do porządku swoje buty. To znaczy zacząłem to robić, ale usnąłem na krześle. Nie mogłem odegnać senności.
Ocknąłem się, gdy na dole skrzypnęły drzwi. Usłyszałem tupot pomieszany ze stukotem drewnianej podeszwy. Hans stanął na progu zadyszany.
- Panie...
- No co tam? - zagadnąłem przyjaźnie.
- Straszne wieści. Kantor będzie zlikwidowany! Namiestnik Rosenkrantz właśnie to ogłosił.
- Co ty mówisz? - zdumiałem się.
- Armaty w Bryggen wycelował, jak się nie ukorzymy, spali nas!
Poczułem chłód. Wyrzucał z siebie zdanie po zdaniu, relacjonując przebieg narady.
- Mamy uciekać?
- Starsi cechu radzą w domu wspólnym. Edward poszedł gadać, ale mówi, że trzeba będzie się poddać. Nie podołamy. I jeszcze takie straszne warunki postawiono.
Читать дальше