wówczas najważniejszy ośrodek kultu chrześcijańskiego w Skandynawii. Zniszczono wszystkie klasztory. Ich biblioteki i skarby sztuki przepadły. Wprowadzono usta-wy między innymi karzące śmiercią każdego duchow-nego katolickiego, który przybyłby do Norwegii. Prawo to funkcjonowało bardzo długo – prawdopodobnie wykreślono je z kodeksów dopiero na początku dwudziestego wieku!
Pisząc, zakładałem, że dwadzieścia dwa lata po wy-gnaniu pasterza pamięć o dawnej wierze będzie nadal
· 407 ·
Andrzej Pilipiukżywa. I rzeczywiście, kończyłem już niemal pierwszy tom, gdy w moje ręce trafi ła praca doktora Andrzeja Żygadły „Reformacja w Szwecji, Danii i Norwegii”, w któ-
rej wspomniano o wykrywaniu zakonspirowanych katolików jeszcze w osiemnastym wieku! Prawdopodobnie opór podsycała kiełkująca świadomość narodowa. Starą wiarę wyznawały niedobitki norweskiej szlachty, nową narzucał siłą okupant. Czy istniała scentralizowana organizacja pracująca nad podtrzymaniem istnienia kato-licyzmu? Sądzę, że tak, nie natrafi łem jednak na żadne uchwytne informacje o niej. Przyjmijmy, proszę, zatem istnienie Bractwa Świętego Olafa nie jako mój wymysł, ale pewną hipotezę.
W eksterytorialnym kantorze w Bergen Kościół katolicki mógł przetrwać dłużej – choć natrafi łem tylko na wzmianki o jego istnieniu i jeden rysunek świątyni w obrębie kantoru na bardzo starym sztychu przedstawiającym widok dzielnicy Gamle Bryggen. Czy kościół
ten dotrwał do tysiąc pięćset pięćdziesiątego dziewiąte-go roku jako świątynia katolicka? Tak zakładam – ale nie mam pewności. Tak czy inaczej, likwidacja kantoru przez namiestnika Rosenkrantza przynieść musiała ostateczną zagładę ostatniego refugium starej wiary. Norweski katolicyzm zaczął się odradzać na fali uczuć patrio-tycznych dopiero w dwudziestym wieku.
Świat pierwszych tomów Oka Jelenia to zatem zgliszcza i ruiny dawnego porządku. Trondheim nie jest już celem pielgrzymek. Wygnano lub wymordowano zakonników i zakonnice. Instytucje parareligijne podupadły.
Odrobinę lepiej wyglądała sytuacja w sąsiedniej Szwe-
· 408 ·
Posłowie
cji. Wprawdzie po katolicko-rojalistycznym powstaniu w Smalandii dokonano masowego ludobójstwa miejsco-wej ludności, ale dawna wiara jeszcze przez jakiś czas funkcjonowała na marginesie nowej rzeczywistości –
klasztor sióstr Brygidek w Vadstenie przetrwał mimo narastających szykan aż do roku 1595.
Pominąłem za to całkowicie wątek skandynawskich Żydów – niestety, bardzo niewiele wiadomo na ten temat. Przed reformacją istniało tam co najmniej kilka gmin. Zachowały się po nich pojedyncze zabytki ru-chome i suche wzmianki w kronikach. Przypuszczalnie gminy nie były szczególnie liczne. Zapewne też wszyscy wyznawcy judaizmu zostali przez protestantów bezpar-donowo wymordowani – Luter w swoich listach paster-skich zalecał takie właśnie „ostateczne rozwiązanie kwestii”. Dziś mało kto pamięta o tym pierwszym shoah...
Nie chciałem nadmiernie eksponować tych wątków –
gdyż chcąc opisać dokładnie sytuację religijną i polityczną, musiałbym stworzyć książkę agresywnie antyduńską i antyluterańską. A po co siać zbędny ferment?
System władzy organizujący życie kupców i działal-ność Hanzy jest powszechnie znany. W ogólnym zary-sie prace popularno-historyczne pokazują nam Ligę jako organizację na wskroś demokratyczną. Miasta desygno-wały swoich delegatów na hansatagi. Ci zbierali się to w Visby, to w Bremie lub innym kantorze, obradowali, ogłaszali zbiórki na cele wspólne lub wydawali uchwa-
ły, którym wszyscy się podporządkowywali. Z rzadka hansatag wyznaczał syndyka, który jeździł załatwiać różne sprawy w imieniu Hanzy. Dokładniejsze wgry-
· 409 ·
Andrzej Pilipiukzienie się w temat pozwala odkryć drugie dno. Strukturę oligarchiczną, w której tak na dobrą sprawę liczył się głos i interesy miast najludniejszych, najważniejszych i naj-bogatszych. Strukturę, która potrafi ła posłuszeństwo wymusić, zarówno na władcach, jak i na burmistrzach ośrodków należących do Ligi. Jeszcze krok głębiej i do-cieramy do trzeciego dna – w obronie swoich przywilejów Hanza nie wahała się rozpętywać wojen. Przy czym toczyła je w sposób mało honorowy. Główną bronią było złoto. Kupcy, miast osobiście ruszać do boju w obronie swych interesów, wynajmowali sobie speców od mokrej roboty. Do walki z Danią popychali niemieckich książąt, władców sąsiedniego Szlezwika-Holsztynu. By pozbyć się witalijczyków okupujących Visby, Hanza wynajęła Krzyżaków. Krzyżaków szczuła Szwedami i Polakami, jednocześnie lobbując w Rzeszy, gdzie zakon rekruto-wał większość swych rycerzy... Intrygi dyplomatyczne Ligi to przeważnie szantaże, judzenie i obfi te zasilanie zwaśnionych stron pieniędzmi z ogromnego, zasobnego funduszu łapówkowego.
Moją hipotezą jest istnienie równoległego ośrodka władzy w Hanzie – czyli pomysł ukrytego dyktatora związku i tajnej pieczęci, która posłużyła za tytułowy artefakt. Jestem monarchistą, a po obserwacji przemian politycznych w naszym kraju do reszty wyzbyłem się wiary w instytucje demokratyczne. Hansatag teore-tycznie gromadzący delegatów czterystu miast miałby zapewne skuteczność działania zbliżoną do sejmu iii rp.
Tymczasem Liga przetrwała pięćset lat. Założyłem, że organizacja taka musiała mieć ludzi, którzy w razie za-
· 410 ·
Posłowie
grożenia podejmowaliby decyzje jednoosobowo. Peter Hansavritson jest zatem postacią zmyśloną, ale w moim odczuciu prawdopodobną.
Z czasem niemal wszystkie tajemnice wychodzą na jaw. Historycy wcześniej czy później odnaleźliby dokumenty potwierdzające istnienie dyktatora Hanzy. By z tego wybrnąć, założyłem, że była to funkcja ściśle tajna. Tak tajna, że wiedzieli o niej tylko nieliczni burmistrzowie. Oczywiście człowiek skupiający w swoim ręku taką władzę musiałby być doskonale chroniony. Najlepszą formą ochrony jest tajemnica. Wymyśliłem zatem człowieka, który żyje spokojnie, udając prostego kupca. Nikt nie wie nawet o istnieniu jego funkcji. Nawet ci nieliczni burmistrzowie dopuszczeni do sekretu nie znają jego tożsamości. Stąd był tylko krok do opraco-wania unikatowego systemu identyfi kacji: dyktatorem jest ten, kto okaże Oko Jelenia. Człowiek, który wejdzie i położy pieczęć na stole, może dysponować całym po-tencjałem Hanzy. Skarbcami czterystu bogatych miast, potęgą ekonomiczną terenu kontrolowanego przez Ligę, a zamieszkanego przez ponad milion ludzi. Tym samym tytułowy artefakt stał się przedmiotem na miarę dzisiej-szej walizki z kodami do głowic atomowych. A ponieważ zadaniem bohaterów jest pieczęć zaiwanić, kolizja interesów staje się nieunikniona.
Czy taki przedmiot mógł istnieć w realnym świecie? Dalibóg – nie wiem. Okres, który opisuję, to schy-
łek istnienia organizacji. W piętnastym i szesnastym wieku zadano Hanzie szereg ciosów. Iwan Srogi w 1478
roku zdobył Nowogród. Wypędził z miasta cudzoziem-
· 411 ·
Andrzej Pilipiukskich kupców, a miejscowym ostro przykręcił śrubę. Jego wnuk, Iwan Groźny, wprowadzając kretyńskie przepisy, w zasadzie zdławił cały handel Rosji ze światem i doprowadził do trwającej ponad wiek izolacji kraju. Hanza straciła tym samym najważniejszego po Gdańsku part-nera handlowego.
W 1525 roku mieszkańcy Lubeki spalili Visby.
W moim odczuciu był to kolejny silny cios, tym razem zadany w samo serce Hanzy. Zagładzie uległo miasto-
Читать дальше