Obejrzałem za to kościelne rzeźby, które nie padły ofi arą luterańskich siekier i stosów. Obfotografowałem sobie trochę starych mebli. Obejrzałem pieczęci, kłód-ki, klucze, ozdoby, grzebienie. To wszystko, co może się przydać przy pisaniu. Okiem fachowca obejrzałem
· 402 ·
Posłowie
szczątki ludzkie wydobyte z masowych mogił na przed-polu miasta. Czaszki nadal tkwiące w przerdzewiałych kapturach kolczych, ze zmiażdżonymi częściami twa-rzowymi, zardzewiałe groty bełtów nadal sterczące z po-
żółkłych kości.
Przy okazji niejako dokonałem drobnego, malutkie-go odkrycia dorzucającego kamyczek do piramidy naszej wiedzy. W muzeum wyeksponowano ośmioboczną kamienną chrzcielnicę, wykonaną z miejscowego kamienia. Kawałek identycznej mój znajomy magister Mariusz Tuszyński wykopał opodal kościoła Świętego Jacka w...
Toruniu. Zdążyłem przekazać Mu jeszcze tę informację, nim opuścił nas na zawsze.
Muzealny skarbiec, dziesiątki gablot pełnych srebrnych i złotych wyrobów z różnych epok, oraz liczne romańskie kościoły rozsiane po wyspie pokazały nieprawdopodobne bogactwo średniowiecznych Gotland-czyków.
To była naprawdę przyjemna i owocna wycieczka.
Chodząc zaułkami, co chwila miałem dziwne przebłyski déjà vu. Jakbym to wszystko już gdzieś kiedyś widział.
I w końcu załapałem, co jest grane. Rzeczywiście – widziałem to już kiedyś: w dzieciństwie na czarno-białym ekranie telewizora. Visby posłużyło bowiem jako tło eki-pie kręcącej serial o przygodach Pippi...
Poza niewielką stylizacją mającą zbudować klimat, pisząc cykl, zrezygnowałem z zabaw w odtwarzanie ję-
zyka epoki. Nasi przodkowie, sądząc po licznych zabyt-kach piśmiennictwa stworzonych przez ludzi różnych warstw społecznych, mówili diametralnie inaczej niż my.
· 403 ·
Andrzej PilipiukMusiałbym nawrzucać garściami staropolskich słów, porobić do nich dziesiątki przypisów. Czytelnik straciłby połowę przyjemności z lektury.
Ludzie ówcześni także myśleli inaczej i tu znowu zostawiłem trochę elementów, aby pokazać pewną ob-cość tamtego myślenia, ale bardzo ich uwspółcześniłem.
Gdybym chciał wiernie odtworzyć, byliby zbyt obcy i niezrozumiali. Ot, choćby problemy z linearnym po-strzeganiem czasu. Dla nas przeszłość, teraźniejszość i przyszłość tworzą zrozumiały, logiczny ciąg. Cykl pór roku i powtarzających się świąt państwowych i religijnych są mniej istotne. Wówczas było odwrotnie. Cy-kliczność stanowiła fundament rzeczywistości.
Nie używano w zasadzie idei narodu, bariera językowa była głównym wyróżnikiem etnicznym, głównym wyznacznikiem w systemie identyfi kacji swój – obcy.
I też nie do końca – w kosmopolitycznym Gdańsku wszyscy znali niemiecki. Masa Niemców mówiła też po polsku. Łacina była lingua fr anca duchowieństwa katolickiego jak świat długi i szeroki. Do okresu reformacji, gdy języki narodowe zagościły w liturgii, stanowiła waż-
ne spoiwo kulturowe kontynentu.
Ale z drugiej strony, silniejsze były patriotyzmy lo-kalne. Kupcy z jednego miasta w karczemnych burdach stawali obok siebie. Identyfi kacja religijna potrafi ła do-minować nad identyfi kacją etniczną. Szwedzi katolicy osiadli na Pomorzu w czasie potopu stanęli po stronie Polaków. Polacy protestanci oblegali klasztor jasno-górski w szeregach armii Karola X Gustawa, a jednym z najlepszych władców Polski był Węgier – Stefan Ba-
· 404 ·
Posłowie
tory, ledwo co dukający w języku kraju, nad którym panował.
Inny był stosunek do życia ludzkiego. Ci ludzie na co dzień obcowali ze śmiercią – połowa dzieci nie dorastała do dwunastego roku życia, wypadki przy pracy i choroby regularnie zbierały śmiertelne żniwo. Europę pustoszyły wojny. Dotykały one niemal każdego pokolenia, podczas gdy my żyjemy w świecie, gdzie wojna była do-
świadczeniem naszych dziadków i pradziadków. Regularnie wybuchały epidemie. Nie mówię tu o dżumie czy cholerze. Banalna czerwonka przecinała ludzkie żywoty każdej wiosny. Choroby weneryczne skosiły dwadzieścia procent populacji, a wady rozwojowe i oszpecenia wy-wołane przez kiłę wrodzoną przedwcześnie zgasiły niejedno życie.
Ówczesna medycyna była w powijakach. Wiele chorób leczono ziołami. Ludzie zdrowieli z zapalenia płuc.
Umiano spowolnić rozwój gruźlicy. Preparaty na ba-zie związków rtęci przynosiły ulgę syfi litykom. Jednak chirurgia dopiero raczkowała. Atak wyrostka robaczko-wego był na dobrą sprawę wyrokiem śmieci. Operacje oczyszczania pęcherza z kamieni wykonywano, drążąc otwór nożem, i w trzech czwartych przypadków koń-
czyły się śmiercią. Złamania rąk i nóg często kończyły się amputacją lub zgonem.
Zainteresowanym tematem polecam wystawę w muzeum archeologicznym w Gdańsku. Patrząc na dziesiąt-ki kości naszych przodków, możemy sobie uświadomić, jak straszliwie okaleczały ich choroby, które dziś umiemy leczyć. Podobnie gablota w muzeum w Visby z wy-
· 405 ·
Andrzej Pilipiukeksponowanymi szczątkami ofi ar najazdu Waldemara iv Atterdaga pokazuje nieprawdopodobne zezwierzęcenie żołdactwa i okrucieństwo dawnych wojen.
Starałem się opisać codzienne obyczaje tak, by dać pewien obraz epoki. Dziś jednocząca się Europa zwal-cza jak może pracę niepełnoletnich, a zatrudniający ich są szykanowani. W tamtych czasach dwunasto-, czter-nastoletnia służąca czy jej rówieśnik za ladą w kramie były czymś całkowicie naturalnym. Szesnastolatki wychodziły za mąż i rodziły dzieci. Dzieciństwo było krótsze i naznaczone mrocznym piętnem śmierci rodzeństwa oraz towarzyszy zabaw.
Dziś na sam dźwięk słowa „pańszczyzna” zapalają nam się w mózgu czerwone lampki. W tamtej epoce szlachta, zakładając wsie, jeździła do miasta i ogłaszała zaciąg. Masa miejskiej biedoty z ochotą przekwalifi kowywała się na chłopów, niemal niewolników. Dla nas to niepojęte – jesteśmy piątym, szóstym pokoleniem ludzi wolnych od takich podległości. Podobnie jak przyzwy-czajeni do wolności gospodarczej nie odnaleźlibyśmy się w meandrach systemu cechowego. Ale z drugiej strony, w postaci podatków i składki zus oddajemy państwu więcej owoców naszej pracy niż dawni chłopi pańszczyź-
niani dziedzicowi...
Zupełnie inaczej pojmowano religię. W tym okresie w zasadzie nie było ateistów. Do kościoła chodziło się znacznie częściej niż dziś, uroczyście obchodzonych świąt religijnych także było więcej. Rzadziej przystępo-wano do spowiedzi, za to pokuty otrzymywano drakoń-
skie. Tu znowu złagodziłem – gdybym opisał praktyki
· 406 ·
Posłowie
religijne tak, jak wyglądały wówczas naprawdę, Radio Maryja publicznie napiętnowałoby moją książkę za szerzenie przesadnej dewocji. Wreszcie posty, które dziś stanowią element indywidualnej pobożności i sprowadzają się do niejedzenia mięsa w piątki, wówczas przestrze-gane były niezwykle rygorystycznie. Czarny chleb ma-czany tylko w oliwie jadał w piątkowe wieczory jeszcze mój dziadek.
Dumając nad religijnymi aspektami tamtych epok, przede wszystkim wymyśliłem Bractwo Świętego Olafa.
Reformacja w Skandynawii to obok rzezi europejskich żydów jedna z najczarniejszych kart w dziejach historii Kościoła ewangelicko-augsburskiego. Nową wiarę duń-
scy władcy narzucili katolickiej Norwegii w sposób bezwzględny. Odważnie przeciwstawił się im arcybiskup Nidaros/Trondheim Olav Engelbrektsson. Niestety, do-wodzone przez niego powstanie upadło. Zwycięzcy, by zapłacić żołd podbijającym Norwegię wojskom, prze-topili srebrną trumnę świętego Olafa. W niewyjaśnionych do dziś okolicznościach spłonęła katedra Nidaros –
Читать дальше