Przypomniał sobie kładki kominiarskie na dachach gdańskich kamienic. I młodego Norwega, tego, który strzelił do Heli z kuszy. Przed oczyma stanęli mu wszyscy usieczeni podkomendni ofi cera. Chłód odpływał.
I naraz wydało mu się, że czas zatoczył krąg. Że znowu stoi przed tym samym wyzwaniem. Przed tą samą pró-
bą. Może zabić albo...
Cofnął się dwa kroki i opuścił szablę. Rosjanin opuś-
cił swoją. Stali zasapani niczym pies i niedźwiedź, gotowi za chwilę znowu skoczyć sobie do gardeł.
– Poddaj się – syknął po rosyjsku Staszek. – Rzuć broń. Odwróć się tyłem, bym mógł spętać ci ręce. Przegrałeś i wiesz o tym. Mogłem cię zaszlachtować już tu-
· 380 ·
Sfera Armilarnazin razy. Ale nie chcę nikogo więcej zabijać. Osądzi cię powstańczy trybunał Rządu Narodowego.
– Ty... – Ofi cer nie dokończył.
Huk wystrzału niemal ogłuszył Staszka. Rosjanin zwalił się na deski jak wór szmat. Uniósł dłoń do rany w piersi. Krew rzuciła mu się z ust. Próbował złapać oddech, lecz nie był w stanie.
Chłopak obejrzał się zdumiony. Hela opuściła dy-miącą lufę. Wyglądała na zdrowo rozzłoszczoną.
– To nie gruziński balet, by kwadrans jeszcze z szablami tańczyć – parsknęła. – Też pan wymyśliłeś! Jury-sta-idealista się znalazł! – łajała. – To jest wojna! Przed trybunał świnię wlec cholera wie dokąd? Wszak nie wiemy nawet, czy Rząd Narodowy funkcjonuje jeszcze, ani gdzie go szukać! A nawet gdyby, wszak wyrok może być tylko jeden. Szkoda zachodu. To mój dwór i mój mają-
tek. My szlachta z dziada pradziada tu osiadła. Jam po dziadka śmierci z rodu ostatnia, zatem wedle prawa na tej ziemi, w dobrach swoich sądy czynić mogę. A on jak złodziej i zbójca pochwycony u gumna. Psu psia śmierć. Ki-jami go fornale zatłuc powinni na dziedzińcu. I nie trza trybunałów fatygować! Sam wszak pan powiedziałeś, że na ofi cera nawet tak parszywej armii się nie nadawał, a szlachectwo swe psie wraz z honorem w łajnie zatracił...
– Ale... – wykrztusił.
– A nad czym tu dumać?
Jednym ruchem pchnęła kciukiem bębenek i nawet nie patrząc, dobiła rannego drugim strzałem. Mózg chlapnął na deski. Stopy i dłonie uderzyły parokrotnie o podłogę i ciało znieruchomiało.
· 381 ·
Andrzej PilipiukDym sączył się szparami, wypełniał poddasze, szczy-pał w oczy i utrudniał oddychanie. Pachniało spalonym prochem, krwią, śmiercią. Hela podniosła upuszczoną szablę Rosjanina, odpięła nieboszczykowi pochwę. Musnęła opuszkami palców nalutowany na pochwie order.
Wsunęła broń na miejsce. Teraz dopiero stanęła przed swoim wybawcą. Otaksowała go jednym spojrzeniem, a na twarzy odmalowało się zdumienie. Archaiczność stroju wprawiła Helę w widoczną konfuzję.
– Pani. – Staszek skłonił się głęboko, tak jak kiedyś, dawno temu, w Gdańsku nauczył go Artur. – Jestem zaszczycony, że mogłem uratować tak uroczą istotę.
– Mój panie! – Ponownie spiorunowała go gniew-nym wzrokiem. – Dziękuję za ocalenie życia i czci. Rozumiem wzburzenie walką, albo i rana w skroń zadana umysł waści miesza w tym stopniu, iż za ładną mnie pan poczytujesz, ale nie czas to i nie miejsce na durne kom-plementa. Mój dom płonie. Ciała dziadka mego i służą-
cej zaufanej winny godnie w ziemi spocząć, nie zaś w og-niu zgorzeć! Pomóżcie, proszę, na dziedziniec je wynieść.
Potem rodzinne pamiątki spróbujemy ratować...
Połajanka pieściła mu uszy niczym najpiękniejsza muzyka. Cudownie było widzieć Helę znowu, żywą i zagniewaną... Z największym trudem powstrzymał
się, by jej nie dotknąć. Wzrok, słuch, węch nawet, zasypywały mózg lawiną wspomnień. Ale chciał jeszcze jednym zmysłem potwierdzić, że to wszystko dzieje się naprawdę...
Ruszyła pierwsza po stromych schodach. Staszek wy-jął z kieszeni otrzymaną od kota bombę i położył pod
· 382 ·
Sfera Armilarnaszafk ą. A potem zszedł za dziewczyną. Patrzył na znajomą suknię z zielonego jedwabiu i ogniście rudy warkocz jak żmija podskakujący na plecach. Czuł jej zapach, mieszaninę woni potu, mydła, pudru i lawendy. Obrazy napływały same. Ukrywanie się w dawnym beginażu, przeprawa przez dzikie norweskie góry, gościna u pani Agaty...
Mam, co chciałem, pomyślał. Nie jest ładna. Ma cha-rakterek. Potrafi pokazać pazurki, co w jej przypadku znaczy: kata powiesić, wroga zarąbać czekanikiem na szlaku albo zastrzelić z zimną krwią! Ale uratowałem ją i tylko to się liczy. Teraz wystarczy, idąc przez życie, spróbować dotrzymać jej kroku...
Nieoczekiwanie Hela obejrzała się przez ramię.
– Dobrze wyszkolony piesek i niedźwiedzia od owczarni odgoni – odezwała się w zadumie. – Mam w kuchni oliwę i szarpie. Rany waści zaraz opatrzę. –
Uśmiechnęła się ciepło.
Totenschein , przypomniał sobie słowa uczonego alchemika. Ważna karta rzucona przez Boga na stół w od-wiecznej walce dobra ze złem. Szczególnie narażona, szczególnie chroniona. I ma zadanie do wypełnienia.
Zadanie tak ważne, że dokonało się coś absolutnie niemożliwego. Cud nieomal. Zamordowana i pogrzebana w szesnastowiecznym Gdańsku, idzie przede mną żywa, cała i zdrowa...
Obejrzała się ponownie i znów jej wargi drgnęły lekko. I zrozumiał, że dla tego jednego uśmiechu warto było zrobić to wszystko, czego dokonał. Skoczyć i na zawsze utknąć w obcej epoce. Z gołymi rękoma iść na ośmiu
· 383 ·
Andrzej Pilipiukwrogów. Wysiec bez litości carskich siepaczy. Wiedział, że aby ujrzeć go ponownie, gotów jest zrobić wszystko, co jeszcze rozkaże... Odnalazł swoje przeznaczenie. Cel istnienia. Zadanie, dla wypełnienia którego przyszedł na świat. Jakby ostatni element układanki trafi ł na swoje miejsce.
Potknąłem się o stosik książek i rąbnąłem czołem w szafę, aż drzwiczki wypadły. Potrząsnąłem głową. Rozejrzałem się. Moje mieszkanie... Spojrzałem odruchowo na elektroniczny zegar wiszący nad biurkiem. Dzień za-głady, szósta rano. Przez chwilę czułem strach, a potem się przemogłem. Czułem, że kot nie wyciąłby mi takiego numeru. Kataklizm anulowany...
– Wreszcie w domu – westchnąłem.
Ulga, którą czułem, totalnie mnie oszołomiła.
No, no, zdumiał się diabeł. W życiu nie sądziłem, że cię tu jeszcze zobaczę... Ale to znakomicie, zdemoralizo-wany w przeszłości, w tych dekadenckich czasach z pewnością narozrabiasz gorzej niż pijany zając.
Zrzuciłem szesnastowieczne łachy, wskoczyłem do kabiny i wziąłem długi prysznic. Długo tarłem ciało szorstką gąbką i zlewałem żelem myjącym. Zdążyłem zapomnieć, że mydło może tak cudownie się pienić i tak ładnie pachnieć... Spłukałem włosy, używając połowy butelki whisky.
Spróbujcie, drogie weszki, czegoś smacznego przed egzekucją... – podśmiewał się diabeł.
Wytarłem się czystym, grubym ręcznikiem frotté.
Spojrzałem w lustro...
· 384 ·
Sfera Armilarna
– O, kuźwa... – sapnąłem.
Uganiając się za tym całym Okiem Jelenia, postarza-
łem się o dobre dziesięć lat. Twarz spaliło mi wiosenne słońce Gotlandii i morskie wiatry. Po okresie uwięzienia i choroby w kącikach oczu pojawiło się kilka zmarszczek. Ale ciało okrzepło, mięśnie wyraźniej rysowały się pod ogorzałą skórą. Oczy nabrały blasku, patrzyły zawadiac ko spod krzaczastych brwi. Na ciele przybyło mi blizn, na dłoniach miałem odciski.
Читать дальше