Tym razem klinga musnęła mu skroń. Zapiekło. Poczuł, jak ogarnia go mdlące przerażenie. Wróg był lepszy. Po prostu lepszy.
Trzeba było go zastrzelić, pomyślał gorączkowo. Ale przecież nie mogłem. Tu jest Polska, powtórzył w my-
ślach. Jestem Polakiem. Musiałem zachować się tak jak trzeba. Bo gdybym palnął mu między ślepia, straciłbym honor. A wtedy to on, nawet martwy, odniósłby zwycię-
· 375 ·
Andrzej Pilipiukstwo... Ale czy mam prawo szafować życiem Heli? Przecież zabije ją, gdy tylko mnie usiecze!
Dragonka musnęła Staszkowi ucho. Zdążył się uchylić, ale poczuł, jak krew z rozchlastanej małżowiny cieknie mu po szyi. Znowu spadł na niego cały grad szybkich, silnych, trudnych do sparowania ciosów.
Mam rewolwer, uświadomił sobie. W kaburze u boku. Mogę po niego sięgnąć... Ale... Nie! – przezwyciężył pokusę.
I naraz znalazł rozwiązanie. Rosjanin cofnął się, by chwilę odpocząć. Sapał zmęczony. Staszek sięgnął do pasa, jedną ręką odpiął klamrę, opuścił pas z kaburą na podłogę i stopą pchnął w stronę Heli. Wróg zauważył.
Burknął coś gniewnie i znowu zaatakował wściekle. Staszek zdołał zastawić się szablą. Tępa strona własnej klingi uderzyła go w ramię, aż zobaczył wszystkie gwiazdy, lecz na szczęście kości wytrzymały.
Kątem oka ujrzał, jak Hela wyjmuje rewolwer z kabury. Sprawdziła, czy nabity. Widać było, że nie pierwszy raz trzyma broń w ręce.
Wygrałem, uświadomił sobie. Zachowałem się godnie. Odepchnąłem pokusę. A teraz Hela ma broń. Jest bezpieczna. Niezależnie od tego, czy przeżyję to starcie czy nie – ona ocaleje. Ja zachowałem honor. Ona zachowa życie. Może o to chodziło w tym wszystkim? – Przypomniał sobie rozmowę z alchemikiem. Może to jest, a właściwie było, moje przeznaczenie: uratować Helę.
Na przekór wszystkiemu, niezależnie od ceny, jaką trzeba będzie za to zapłacić...
· 376 ·
Sfera ArmilarnaSpłynął na niego ogromny spokój. I naraz spostrzegł, że coś się zmieniło. Do tej pory jedynie odpierał ataki.
Teraz, gdy główna troska uleciała, zaczął walczyć bardziej świadomie.
Do tej pory bronił się przed Rosjaninem, zakładając podświadomie, że tamten jest o wiele lepszym szermierzem.
Jak owca, która spotkała wilka, przemknęło mu przez głowę. A przecież... Przecież nie jestem owcą. Ja jestem owczarkiem! Szkolili mnie dwaj Kozacy i doskonały holenderski szermierz, w dodatku uczeń weneckich szermierzy.
Poznawał przeciwnika. Styl, technikę. Rosjanin też zauważył zmianę w zachowaniu Staszka. Zwiększył siłę ataków, by jak najszybciej rozstrzygnąć tę walkę na swoją korzyść. Jego wargi poruszały się. Subwokalizacja?
Melodia, uświadomił sobie nagle chłopak. On przecież tańczy! Porusza się w rytmie czegoś, co słyszy w swojej głowie. Gdybym tylko zdołał odgadnąć, co...
Trzeba było uważać na lekcjach muzyki. Cios z góry, na-stępny będzie też z góry, a potem z boku? – spróbował
przewidzieć.
Przypuszczenia się potwierdziły. Ofi cer walczył zatem bardzo dobrze, ale schematycznie. Jego ataki moż-
na było do pewnego stopnia rozszyfrować. Nie czuł
szabli. Niczym pilny uczeń wykuł na blachę, jak nią skutecznie machać. I tyle. Sprawny rzemieślnik, lecz nie artysta. Zdolny do improwizacji tylko do pewnego stopnia.
· 377 ·
Andrzej Pilipiuk
– Coś ci ta muzyka nie podchodzi – warknął Staszek. – Może zaśpiewaj sobie „Boże chroń cara”?
Rosjanin pobladł, widząc, że przeciwnik odgadł sekret przekazany mu najwidoczniej przez nauczyciela.
Chłopak przeszedł gładko od obrony do ataku. Ominął blok, ciął lekko, jakby od niechcenia. Koniec głowni rozharatał Rosjaninowi łuk brwiowy.
– Proklatyj lach – parsknął ofi cer, wywijając swoją dragonką straszliwe młynki. – Ubiju kak sobaku ...
– Uwy! – zakpił Staszek, błyskawicznymi zastawami parując jego uderzenia, i naraz zaszczekał jak pies, a potem parsknął serdecznym śmiechem.
Przypomniał sobie radę Ripa van der Trippa: rozprosz uwagę przeciwnika. Zrób coś dziwnego. Zaszczekaj. Zamucz jak krowa.
Rosjanin cofnął się zdumiony, a może nawet przestraszony.
– Kiepsko car szkoli swoich siepaczy – powiedział
zupełnie spokojnie Staszek. – Z wiekowym starcem, schorowaną służącą i nieletnią panną jeszcze potrafi cie sobie od biedy poradzić, zwłaszcza jak uderzycie w kupie i z zaskoczenia. Siedmiu na jednego starowinę, na tyle jeszcze macie odwagi. Ale wystarczy, by drogę wam za-stąpił jeden chłopak, nawet nie mężczyzna w sile wieku, ale młokos z mlekiem pod wąsem, i zaraz kładziecie się na ziemię jak pokos zboża. Widzisz, co trzymam w ręce?
Rosjanin spojrzał odruchowo.
– Tak, to wasza broń. Szabla jednego z twych podkomendnych. Zabrałem z jego trupa – syknął Staszek. –
Przechodziłem obok. Nie miałem przy sobie nawet
· 378 ·
Sfera Armilarnakozika. Ruszyłem do boju jak stałem. Zdobyłem broń w walce, gołymi rękami, jak zaporoski Kozak. I choć ledwie palców mi wystarcza, by rękojeść dobrze uchwycić, siedmiu twoich ludzi życie postradało z mojej ręki, a tu na strychu nawet nie zauważyliście tego.
Ofi cer poczerwieniał z wściekłości.
– Kim ty jesteś? – syknął zdumiony.
– Po trosze jestem każdym, kto mnie szkolił. Zapo-roskim Kozakiem, gdańskim kupcem, weneckim szermierzem. A przede wszystkim jestem polskim owczarkiem, który zagryza wilki. – Zaszczekał znowu. – Ale gdy trzeba, umiem też zmienić się w lisa Reinicke de Vos!
Ciął nagle, silnie i podstępnie. Rosjanin wywinął się tylko dzięki szczęściu. Radosne szczekanie znów rozbrzmiało na poddaszu.
– Małczi!
Widząc grymas na jego gębie, Staszek znowu się uśmiechnął. Nie dostał nawet zadyszki, podczas gdy przeciwnik zdrowo się już zasapał. Rosjanin ruszył do ataku jak rozwścieczony niedźwiedź. Kolejne złożenia, kolejne sparowane ciosy. Był nadal niezwykle szybki i silny, ale teraz chłopak widział wszystkie luki w zastosowa-nym systemie obrony. Odskoczyli od siebie.
Staszek tym razem miauknął jak marcowa kotka.
Rosjanin wściekły do imentu ostatecznie stracił rytm.
Zagapił się na chwilę. Staszek znalazł się za jego plecami. Dotknął końcem klingi kręgosłupa. Wystarczyło pchnąć. Ofi cer zamarł.
– Tu jest Polska – syknął chłopak. – Tu nie atakuje-my od tyłu, bo to nie honor dla nas. Odwróć się, ścierwo,
· 379 ·
Andrzej Pilipiukbym mógł patrzeć ci w oczy, gdy wypruję fl aki. – Zrobił mu miejsce.
Wróg odwrócił się, płynnym ruchem wyprowadzając straszliwy cios. Lecz Staszek to przewidział. Klinga przecięła tylko powietrze. Wymienili kilka szybkich cięć.
Jednak Rosjanin stracił pewność siebie. W jego oczach pojawił się strach. A gdy chłopak znowu wesoło zamu-czał, lęk zmienił się w przerażenie. Hela, milcząc, stała w kącie. Trzymała rewolwer w smukłej dłoni. Czekała...
Mogę go zabić, pomyślał Staszek. Mam prawo i mam możliwości. Ale... To jednak człowiek. Podły, chciwy, zbrodniarz nawet, ale człowiek. Zabiłem już dziś siedmiu. Siedem śmierci, by pomścić staruszka i klucznicę oraz by ocalić pannę dziedziczkę. To dobra cena. Dziewczyna też jest bezpieczna. A przeciągająca się walka to ryzyko. Muszę podłożyć bombę i wiać ze strychu, zanim pojawi się tu Skrat. Wystarczy...
Читать дальше