Barbara Cartland - Na całą wieczność

Здесь есть возможность читать онлайн «Barbara Cartland - Na całą wieczność» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Исторические любовные романы, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Na całą wieczność: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Na całą wieczność»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Na całą wieczność — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Na całą wieczność», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Piękno leśnych dzwonków, widzianych na wiosnę, towarzyszy mi przez cały rok i gdy jestem przygnębiona lub zmartwiona, co nie zdarza się często, myślę o nich i czuję ulgę, więc mogę znowu się śmiać.

– Jesteś bardzo romantyczna, mamo – drażniła się z nią Ajanta.

Czy mogę być inna, gdy mam twego ojca i, oczywiście, czwórkę najcudowniejszych dzieci na świecie? – odparła jej matka.

– Pójdę popatrzeć na leśne dzwonki – obiecywała sobie Ajanta – i dzięki nim zapomnę o rachunkach, które nadejdą w końcu miesiąca, i o butach do konnej jazdy, których tak potrzebuje Lyle.

Martwiła się o Lyle'a bardziej niż jej ojciec.

– Opiekuj się papą – to były ostatnie słowa jej matki przed śmiercią.

Ojciec, gdy zajmował się pisaniem, potrafił zamknąć się w swym własnym świecie, co pomagało mu zapomnieć na pewien czas o złamanym sercu i cierpieniu po śmierci żony.

Lyle był zupełnie inny. Był młody i bardzo przystojny, i nie tylko ciężko pracował, ale pragnął bawić się ze swymi przyjaciółmi w Oxfordzie. Lecz prawie niemożliwe było znaleźć pieniądze na opłaty, ubrania, jakich potrzebował, i kieszonkowe, które, choć niewielkie, było konieczne, jeśli w ogóle miał się bawić.

– Gdybym tylko mogła zarobić trochę grosza – myślała Ajanta. Jakie jednak miała na to szanse w małej wiosce, w której mieszkało mniej niż dwustu ludzi?

Jednak jasno świecące słońce i myśl o leśnych dzwonkach, które miała zobaczyć wieczorem, sprawiły, iż dalej nuciła sobie cichutko.

Nagle, tuż przed szczotką na kamiennej podłodze pojawiły się, jak gdyby wyczarowane, dwa czarne, błyszczące przedmioty, w których rozpoznała wyczyszczone do połysku buty z cholewami.

Spojrzała w górę, wydała cichy okrzyk zdumienia i przysiadła na piętach.

W kuchni stał, wyglądając niezwykle elegancko, przytłaczająco dumnie i pięknie, ten sam mężczyzna, który – jak sądziła – wdarł się do domu zaledwie wczoraj.

Jeśli Ajanta była zdumiona, to samo czuł markiz.

Zadzwonił do drzwi, a gdy nikt nie zareagował, pomyślał, iż dzwonek prawdopodobnie jest zepsuty. Wszedł więc przez otwarte frontowe drzwi do środka, spodziewając się, że napotka kogoś, kto poinformuje go, gdzie przebywa proboszcz.

Nie zastał nikogo w bawialni, która mimo ciasnoty i wytartego dywanu, miała, jak osądził markiz, wiele uroku.

Nie było też nikogo w gabinecie, od podłogi do sufitu wypełnionym książkami, które leżały też stosami na wszystkich stołach i krzesłach, a nawet na podłodze.

Markiz uznał więc, że jedyną szansą zdobycia informacji jest odszukanie kogoś ze służby. Przeszedł więc obok jadalni, kierując się, jak sądził, w kierunku kuchni, i miał właśnie odezwać się do kobiety szorującej podłogę, gdy złoty połysk jej włosów uświadomił mu, że była to Ajanta. Gdy spojrzała na niego, pomyślał, że jest jeszcze bardziej urocza niż wczoraj.

Zapomniał przez chwilę, co miał zamiar powiedzieć, i spytał tylko:

– Czy musi pani to robić? Z pewnością ktoś mógłby cię, pani, w tym wyręczyć?

– Oczywiście – odparła Ajanta. – Co najmniej dziesiątkę kobiet z wioski taka praca wprawiłaby w zachwyt, ale oczekiwałyby też zapłaty.

Potem, jak gdyby uderzona myślą, że odsłanianie swej biedy przed nieznajomym niezbyt licuje z godnością, spytała innym tonem, z wyraźną nutą agresji:

– Czego pan chce? Dlaczego pan tu przyszedł?

– Pragnę zobaczyć się z pani ojcem.

– Wyjechał na cały dzień i wróci dopiero późnym wieczorem.

Markiz zacisnął na chwilę usta, potem rzekł:

– W takim razie chciałbym porozmawiać z panią, panno Tiverton.

– O czym? – dociekała Ajanta. – Jak pan widzi, jestem bardzo zajęta.

– Sprawa, o której chcę mówić, jest niezwykle ważna i nie cierpiąca zwłoki, i tak się złożyło, że dotyczy pani.

– Mnie? – spytała Ajanta. – Nie mogę pojąć, jak coś, o czym chce pan porozmawiać z ojcem, panie Stowe, mogłoby mnie dotyczyć.

Markiz uśmiechnął się, dzięki temu wydawał się bardziej przyjacielski i bez wątpienia bardziej atrakcyjny.

– Większość młodych kobiet oczekiwałaby, że będę mówić tylko o nich.

Ajanta nie słuchała. Patrzyła na podłogę. Miała umyć jeszcze pół podłogi i zastanawiała się, czy mogłaby poprosić pana Stowe'a, by poczekał, aż skończy tę pracę. Potem pomyślała, że mógłby stać i patrzeć na nią, a to byłoby krępujące.

– Mam nadzieję, że nie potrwa to długo – powiedziała wstając. – Czeka mnie dużo sprzątania i muszę jeszcze przygotować lunch.

Markiz nie odpowiedział. Patrzył, jak zdejmuje fartuch, zrobiony z materiału na worki, pod którym miała prostą sukienkę z taniej bawełny, uszytą – jak podejrzewał – własnoręcznie. Jednakże nie kryła ona wdzięcznej figury, smukłej talii ani tego, że Ajanta miała szczupłe biodra i bez wątpienia – jak sądził markiz – długie, mocne nogi.

Przyszło mu do głowy, że miał rację, gdy zobaczywszy ją po raz pierwszy pomyślał, iż mogłaby być młodą grecką boginią i że greckie imię pasowałoby do niej lepiej niż hinduskie.

Ajanta opuściła bez pośpiechu zawinięte do łokcia rękawy i zapięła porządnie guziki. Postawiła wiadro i szczotkę do szorowania przy ścianie kuchni i powiedziała:

– Może przejdzie pan do salonu, ale proszę, by nie zajął mi pan dużo czasu, bo nie zdążę zobaczyć dziś leśnych dzwonków.

Powiedziawszy to, zorientowała się, że podążała za swymi myślami i że nie miała zamiaru mówić o sprawach tak osobistych z naprzykrzającym się nieznajomym.

Markiz zainteresował się natychmiast.

– Dzwonków?

– W lesie na tyłach ogrodu – wyjaśniała Ajanta – ale to nie może pana interesować.

Quintus nic na to nie odpowiedział, podążył po prostu za Ajantą, która szła korytarzem i otworzyła drzwi do salonu, w którym już był poprzednio.

Uświadomił sobie teraz, że część swego uroku salon zawdzięczał masie kwiatów, które stały na każdym stole. Wydawało się, iż wnoszą ze sobą promienie słońca, a złoto żonkili przypominało złoto włosów Ajanty. Gdy tak stała przy kominku, kierując na niego swe błękitne oczy, pomyślał, iż potrafi zrozumieć, dlaczego pragnęła zobaczyć leśne dzwonki.

– No więc, o co chodzi, panie Stowe? – spytała. – Gorąco proszę, by nie niepokoił pan ojca swymi problemami, jeśli to nie jest konieczne.

Poczuła nagłą obawę, że pan Stowe przyszedł, by zainteresować ojca jakąś dobroczynną akcją lub wyciągnąć od niego w jakiś sposób pieniądze. Potem powiedziała sobie, że – biorąc pod uwagę konie, którymi przyjechał, i stroje, które nosił – była to bez wątpienia śmieszna obawa.

– Czego… pan… chce? – powtórzyła, i w jej głosie zjawiła się wyraźnie nuta lęku.

– Może zechce pani usiąść? Markiz wyrzekł te słowa z taką powagą, że Ajanta podporządkowała się bez słowa sprzeciwu. Gdy usiadła w najbliższym fotelu, zwróconym w kierunku okna, markiz zajął miejsce przed kominkiem. Nadal stojąc, powiedział:

– Gdy tu wczoraj przybyłem, zorientowałem się z twych słów, pani, i z tego, co mówił pani ojciec, że z trudem możecie związać koniec z końcem.

Zobaczył, że Ajanta zesztywniała, i pomyślał, iż za chwilę powie mu, aby pilnował swego nosa. Szybko ciągnął dalej:

– Wywnioskowałem, że z trudnością udaje ci się, pani, płacić za studia brata w Oxfordzie, i powiedziałaś, że to błąd, iż Charis marnuje pieniądze, przeznaczone na naukę.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Na całą wieczność»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Na całą wieczność» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Barbara Cartland - Taniec serc
Barbara Cartland
Barbara Cartland - Love comes to the Castle
Barbara Cartland
Barbara Cartland - Reise im Glück
Barbara Cartland
Barbara Cartland - Jagd nach dem Glück
Barbara Cartland
Barbara Cartland - Geliebte Stimme
Barbara Cartland
Barbara Cartland - Bleib bei mir, kleine Lady
Barbara Cartland
Barbara Cartland - A Dama Das Orquídeas
Barbara Cartland
Barbara Cartland - A Casa Encantada
Barbara Cartland
Barbara Cartland - Lektion in Sachen Liebe
Barbara Cartland
Отзывы о книге «Na całą wieczność»

Обсуждение, отзывы о книге «Na całą wieczność» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x