Margit Sandemo - Fatalny Dzień

Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Fatalny Dzień» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Fatalny Dzień: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Fatalny Dzień»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Fatalny dzień w historii Ludzi Lodu: Tengel Zły i jego prawa ręka, okrutny Lynx, postanowili zniszczyć Ludzi Lodu i ich sojuszników. Zebrali wszystkie swoje oddziały, najemnych żołnierzy, przestępców wojennych, uwodzicielskie czarownice i potwornych rycerzy, których pokonanie wydawało się niemożliwe…

Fatalny Dzień — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Fatalny Dzień», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Okrutna bogini obawiała się jednak, że demony Raktaviji ukrywają się w ludziach. Domagała się zatem, by ludzi zabijać, ale ani jedna kropla krwi nie mogła upaść na ziemię, by nie pojawiły się nowe demony. Dlatego swą chustkę, Rumal, ofiarowała Dusicielom. Stali się oni jej wyznawcami.

Wszystko to przypomniał sobie Rune, kiedy zobaczył Kali. Poznał ją wcześniej, kiedy opuścił Ogród Edenu i wyruszył na wschód. Niejasno przypominał sobie, że w Kali-ghat, świątyni bogini w Kalkucie, składano jej w ofierze kozy.

Przesympatyczna dama, pomyślał z niesmakiem. Dzięki dobrym mocom, że to tylko jej wizerunek!

W tej samej chwili zabrakło mu oddechu i odskoczył kilka kroków w tył. Pociągnął Halkatlę za sobą, a dziewczyna poddała się mu bez sprzeciwów, widząc co się dzieje.

Kali zstąpiła z ciała, Siwy i nadchodziła ku nim, zmysłowo, kołysząc biodrami. Tygrysie zęby odsłoniła w krwiożerczym uśmiechu.

Ingrid od razu zaakceptowała piątkę swoich demonów. Dobrze im było ze sobą, bo piękna czarownica zawsze miała do nich słabość.

Wiedzieli, czego mają szukać, i natychmiast pognali przez śnieg ku skalnej ścianie.

Zahun dotarł tam pierwszy i zadowolony z siebie w milczeniu stanął nad głęboką jamą.

– Wspaniale – pochwaliła go Ingrid. – Wygląda na to, że próbowali zagrzebać Runego i Halkatlę w ziemi, ale musieli z tego zrezygnować. Nasi przyjaciele potrafią się bronić.

Rozejrzeli się dokoła.

– Tu są ślady Runego – oznajmił Tarab swoim dziwnym, głuchym głosem. – Halkatla śladów nie zostawia.

– To prawda, ale możesz być pewien, że i ona tu była – odparła Ingrid. – Tam gdzie Rune, tam i Halkatla. Ale ich prześladowcy nie zostawiają odcisków swoich stóp.

– To duchy – stwierdził Tacritan.

– Wiesz coś o nich? – spytała Ingrid.

– Nic poza tym, co powiedział Nataniel. Sekta Dusicieli nie ma nic wspólnego z opowieściami gotyckimi, a ja tylko takie znam.

– Możemy więc przypuszczać, że oni żyli na początku dziewiętnastego wieku. Ruszajmy tropami Runego. Doprawdy, okazali się wyjątkowo głupi, że ich nie zatarli.

– Pewnie się nas nie spodziewali. – Zaren, demon zemsty, zaśmiał się z nadzieją. – Bez trudu poradzimy sobie z tymi nędznymi mordercami.

Demony poczłapały dalej wyraźnym na śniegu śladem Runego.

– Dokąd oni, do pioruna, mają zamiar ich zaprowadzić na tym pustkowiu? – mruknęła Ingrid.

Dotarli do grzbietu pasma wzgórz i spoglądali teraz na rozciągającą się niżej dolinę.

– Są tam – oznajmił Zahun, jak zwykle pierwszy.

– Ale co oni, na miłość boską, robią? – zdumiała się Ingrid.

Ona i jej towarzysze zatrzymali się i z niedowierzaniem zapatrzyli w obniżenie.

Wśród ponurego krajobrazu Rune i Halkatla stali we dwójkę w płytkim śniegu. Tu i ówdzie z ziemi wystawały bloki skalne, przypominające siedzących starców. Nagły powiew wiatru sypnął śniegiem w twarze osamotnionej pary.

Na krańcu wąskiej, krótkiej dolinki wznosił się pojedynczy strzelisty kamień.

Wyglądało na to, że Rune i Halkatla mówią właśnie do niego.

– Oni widzą coś innego – mruknął Tacritan. – Podkradnijmy się bliżej, ale tak, żeby nas nie zauważyli!

Ich nieszczęśni przyjaciele stali odwróceni plecami. Ingrid ze swymi demonami opuścili się w dół i podeszli do nich od tyłu. Usłyszeli rozgorączkowany głos Halkatli:

– Miałaś nadzieję na krew, czarna poczwaro! Ale się pomyliłaś. Popatrz na Runego! On trochę „krwawi” ze swoich ran, ale czy to krew, jak sądzisz? Spróbuj tego, wstrętna stara wiedźmo!

Ujrzeli, jak Halkatla, która zdawała się nie cofać przed niczym, wzięła na palec kropelkę cieczy wypływającej z rany Runego i wyciągnęła rękę ku wysokiemu, wąskiemu kamieniowi.

– Tacritanie, ty, który władasz gotycką magią – szepnęła Ingrid. – Uczyń tak, abyśmy mogli widzieć to samo co oni.

Demon skinął głową. Syknął coś cicho przez zęby, wykonując przy tym ledwie widoczne ruchy dłonią.

Nagle przed ich oczami coś się pojawiło. Coś niezwykłego, ogromnego, imponującego. Znaleźli się w baśniowo pięknej świątyni. Na posadzce leżeli modlący się ciemnoskórzy mężczyźni. Kamienie przeobraziły się w świętych mężów. I…

Wysoki kamień stał się monstrualnych rozmiarów boginią.

– Kali – szepnął Tarab zdrętwiałymi wargami. – Nad nią nie mamy władzy!

– Ciii! – niemal bezgłośnie uciszyła go Ingrid. – Ona nas nie widzi. Zobaczmy, co się dalej stanie.

Kali zbliżyła się do dwojga więźniów. Była ohydna, jej czerwone oczy groźnie wpatrywały się w Halkatlę. Błyskawicznym ruchem dłoni starła kropelkę z palca Halkatli i pożądliwie ją wessała.

Grymas, jaki zaprezentowała potem, był godny Meduzy. Zresztą to właśnie Kali zainspirowała Greków do stworzenia postaci Gorgony, czyli Meduzy. A może odwrotnie? Prawdę przesłoniła mgła historii; dzisiaj trudno już stwierdzić, która z nich pojawiła się pierwsza.

Posmakowawszy żywicy, płynącej w żyłach Runego zamiast krwi, Kali ryknęła wściekle. Rzuciła się na Halkatlę, ale młodej czarownicy udało się wywinąć.

Czciciele Kali poderwali się z posadzki i usiłowali schwytać ofiary.

– Nimi możemy się zająć – stwierdził Tabris. – Uczyń nas widzialnymi, Tacritanie!

Zanim Dusiciele zdążyli mrugnąć, zaatakowało ich pięć demonów, które w jednej chwili zdołały ich unicestwić, po prostu wymazać ze świata duchów. Przestali istnieć i już nigdy nie mogli zostać przez nikogo wezwani.

Z Kali jednak trudniej było sobie poradzić. Nataniel wykazał się krótkowzrocznością, twierdząc, że Kali nie istnieje. Podobnie jak wszyscy bogowie na świecie i ona została stworzona w wyobraźni ludzi, przekonanych o istnieniu wyższej mocy, która może im dać szczęście i wspomóc w potrzebie. Kali nadal miała miliony wyznawców. Istniała, bo ludzie nie przestali w nią wierzyć. Była rzeczywista. I bardzo, bardzo niebezpieczna!

W pośpiechu demony wyeliminowały także świętych mężów, ale ci tego nawet nie zauważyli, pogrążeni w swym własnym świecie. Z pewnością zatopili się w jakiejś błogosławionej nirwanie.

Kali odkryła nowych wrogów i wbiła spojrzenie czerwonych oczu w Ingrid, oceniając ją jako najsłabszą.

– Co robimy? zawołała Ingrid, ogarnięta paniką.

– Ty, Ingrid, zabierz stąd Runego i Halkatlę, my sobie z tym poradzimy – oznajmił Tabris.

– Ale nie chcę, aby ona was skrzywdziła.

Ucieszone demony zaniosły się chichotem.

– Dziękujemy, zapamiętamy sobie twoje słowa – uśmiechnął się Zaren. – Czekają nas potem chwile przyjemności, prawda?

Ingrid na moment zaniemówiła, ale w końcu pokiwała głową.

– W porządku, chłopcy!

Zaśmiali się w odpowiedzi. Ingrid doskoczyła do Runego i Halkatli.

– Biegiem! Musimy się stąd wydostać, bo jesteśmy najsłabsi. Z tą o czarnej twarzy nie ma żartów.

Mimo wszystko jednak zatrzymali się w bramie świątyni, aby zobaczyć, jak też wiedzie się towarzyszom. Drogę odwrotu mieli otwartą, ale nie chcieli pozostawiać pięciu demonów własnemu losowi.

– Przecież ona jest tylko iluzją – Ingrid próbowała pocieszyć samą siebie.

– Iluzje także mogą być śmiercionośne – odparł Rune. – Jeśli kryje się za nimi zło. A w tym przypadku tak właśnie jest. To przecież stało się za sprawą Tengela Złego.

Głuche głosy demonów niosły się po świętym przybytku.

– Kali! Durga, i jak cię tam jeszcze zwą! – zawołał Tahris. – Devi, Bhawani, Mahadevi, Parwati, Uma… Którym imieniem pragniesz, bym cię nazywał? Znamy twoją słabość. Potrafimy cię unicestwić!

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Fatalny Dzień»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Fatalny Dzień» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Margit Sandemo - Gdzie Jest Turbinella?
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Przeklęty Skarb
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Kobieta Na Brzegu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Miasto Strachu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Zbłąkane Serca
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Lód I Ogień
Margit Sandemo
libcat.ru: книга без обложки
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Dziedzictwo Zła
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Zamek Duchów
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Żelazna Dziewica
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Milczące Kolosy
Margit Sandemo
Отзывы о книге «Fatalny Dzień»

Обсуждение, отзывы о книге «Fatalny Dzień» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x