Margit Sandemo - Fatalny Dzień
Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Fatalny Dzień» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Fatalny Dzień
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Fatalny Dzień: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Fatalny Dzień»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Fatalny Dzień — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Fatalny Dzień», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Mama… Kochana, roztargniona mama Karine. Niekiedy patrzył na nią i widział, że jej nieobecną twarz ściąga grymas bólu. Nigdy nie przytuliła się do ojca, w jego obecności sprawiała wrażenie jakby zażenowanej. Ale gdy ukradkiem przyglądała się Joachimowi, z jej oczu biła miłość. I ojciec był dla niej taki dobry, robił zawsze to, o co go nieśmiało poprosiła.
Gabriel nie wiedział nic o dzieciństwie matki, o tym jak brutalnie została potraktowana przez trzech mężczyzn i jak katastrofalny miało to wpływ na jej dalsze życie. Intuicyjnie jednak wyczuwał, kiedy jest jej trudno.
Tata także był bardzo miłym i przystojnym mężczyzną. Czasami dystansował się od swego ojca Abla i braci z powodu ich surowej, bliskiej fanatyzmowi religijności. Gabriel wiedział jednak, że Joachim jest szczerze wierzącym człowiekiem i nie lubi, gdy synowi wyrwie się jakieś brzydkie słowo.
Och, chłopiec czuł się niemal chory z tęsknoty za rodzicami i psem. Czy Peik też za nim tęskni? Na pewno. Chcę wrócić do domu, pomyślał. Nie chcę tak iść i bać się, że już nigdy więcej ich nie zobaczę.
– Hop, hop!
Wszyscy się zatrzymali, słysząc dobiegające z oddali wołanie.
– Nowa pułapka? – zastanawiała się Tova.
Zaczekali chwilę.
– Hop, hop! Tu jesteśmy!
– To głos Halkatli – rozjaśnił się Nataniel.
– O, tam, tam! – zawołał Ian. Pod tamtym nawisem!
Uradowani zaczęli machać do przyjaciół.
– Są za nami, niech więc do nas dołączą – stwierdził Nataniel.
– Wspaniale, że wrócili, z nimi człowiek czuje się o niebo bezpieczniej – powiedziała Tova.
Rune i Halkatla dogonili ich dużo szybciej, niż leży to w możliwościach ludzkich. Serdecznie ich uściskano.
– Dobrze poszło, jak widzę – uśmiechnął się Nataniel. – Ingrid i demony wykonali swe zadanie.
Rune i Halkatla spoważnieli.
– Nie całkiem – westchnął Rune. – Dokonali wielkiego czynu, zdołali unicestwić sektę Dusicieli, zapobiegli też atakowi Kali…
– Kali? I ona w tym uczestniczyła?
– Tak. Ale potem nie wszystko skończyło się tak pomyślnie…
– Co? Co się wydarzyło?
Halkatla wyręczyła Runego w przekazywaniu gorzkiej prawdy:
– Byliśmy już uratowani i rozstaliśmy się z Ingrid i jej demonami, kiedy pojawił się ten straszliwy Lynx.
– Och, nie!
– Zabrał wszystkie pięć demonów. Do Wielkiej Otchłani.
– Do diabła! – krzyknęła Tova. – Do diabła! A Ingrid?
– Uszła wolno. Najwidoczniej uznano, że nie jest warta zachodu.
Złe wieści odebrały im mowę.
– Tak dłużej nie może być – rzekł w końcu Nataniel. – Musimy pozbyć się tego Lynxa.
– W jaki sposób? – cierpko, spytał Rune.
– No właśnie. Tengelu Dobry? Czy słyszeliście, co się stało?
– Tak, i ogromnie nam z tego powodu przykro – odparł Tengel. Zaraz też pokazali się pozostali opiekunowie.
– Kim jest Lynx? I jak można go zniszczyć? – zapytała Tova.
– Nikt nie wie, kim jest Lynx – odpowiedziała Sol. – Ani czym. Jasne jest tylko, że to on pełni straż przy Wielkiej Otchłani, ale to na pewno nie wszystko.
– Wstrętny typ – orzekła Tova. – Na samą myśl o nim ciarki przechodzą mi po plecach.
– To prawda – zgodziła się Sol. – Ciekawe, z jakiej cuchnącej sadzawki wyłowił go Tengel Zły.
– Ale kto może go pokonać? – dopytywał się Gabriel.
– Wyznaczyliśmy już kogoś, kto się tym zajmie – odparł Tengel Dobry. – Nie będzie to jednak nikt z was.
– Na szczęście – mruknęła Tova.
– Idźcie dalej – polecił Tengel Dobry. – Bo dzień ucieka.
Opiekunowie zniknęli, znów zostało ich tylko sześcioro.
Okolica wydała im się jeszcze bardziej opustoszała. W cieniu wznoszącej się ku niebu góry panował przenikliwy chłód, Gabrielowi posiniały uszy.
– Czy nigdy nie wydostaniemy się z tego rumowiska? – prychnęła Tova. – Mam wrażenie, że idziemy tą samą drogą już trzeci raz!
– Ciesz się, że masz głazy, za którymi można się skryć – odpowiedział jej Nataniel. – Poza tym nie przeszliśmy jeszcze ćwierci drogi.
Gabriel nic nie mógł poradzić na to, że płacz, który od dłuższego czasu dławił mu gardło, cisnął się teraz do oczu. Chłopiec nie był w stanie powstrzymać łez. Przykucnął, udając, że musi poprawić coś przy bucie. Kiedy się znów wyprostował, poczuł na swojej dłoni dłoń Ulvhedina. Ścisnął ją mocno jak zgubione dziecko.
Nataniel idący przodem zatrzymał się gwałtownie. Znajdowali się już dość wysoko przy zboczu, mieli stąd widok na cały płaskowyż. Rozciągał się u ich stóp, w połowie skąpany w promieniach słońca, w połowie skryty w cieniu.
– O Boże – szepnął Ian. – Dobry Boże…
ROZDZIAŁ VI
Tengel Zły był wściekły – jak zwykle.
– Do Otchłani? Czy kazałem ci wysłać tam pięć demonów płodności?
Nigdy nie jesteś zadowolony, przeklęty staruchu, pomyślał Lynx. Głośno zaś powiedział:
– Jestem mistrzem Wielkiej Otchłani, panie. Sam mnie do tego wyznaczyłeś. Moim zadaniem jest zapełnianie jej kłopotliwymi osobami i istotami. O niczym innym nigdy nie było mowy.
– Ale chyba sam także potrafisz myśleć? Demony są z natury złe, łatwo z nich zrobić niewolników. Chciałem, aby tych pięć zostało moimi sługami. Sprowadź je z powrotem!
– To niemożliwe, panie, droga do Wielkiej Otchłani wiedzie tylko w jedną stronę. Nie można stamtąd wrócić.
Tengel prychnął ze złością, ale musiał przyznać, że Lynx ma rację.
– No cóż, oni mają inne demony, które im zabiorę. Wtedy staną się po dwakroć niebezpieczniejsze dla moich wrogów, bo przecież dobrze ich znają. A cóż to znowu za przekleństwo, nie uda nam się przejść dalej?
Stali w pobliżu wejścia do Doliny, ale drogę zagrodził im niewidzialny mur. Tengel Zły definitywnie zrezygnował już z przebierania się w skórę Pera Olava Wingera. Tu, w górach, nie obchodziło go ani trochę, czy ludzie zobaczą, jak naprawdę wygląda. Postanowił już nigdy więcej nie pożyczać sobie cudzego ciała, okazało się obrzydliwie niewygodne.
Posłużyli się czarodziejskimi runami, których ja nie umiem złamać, pomyślał, ale głośno tego nie powiedział. Nie chciał pokazywać Lynxowi, że istnieje coś, z czym sobie nie radzi. Przecież znam wszystkie magiczne formuły, jakie istnieją na świecie, myślał. Kto, kto mógł ich tego nauczyć?
W głębi ducha znał odpowiedź. To na pewno on, ów nieznany, ten, który przez cały czas przeciwstawiał się jemu, Tan-ghilowi. Musiało to być dzieło owego nieznajomego.
Tengel Zły ponad godzinę usiłował znieść działanie czarodziejskich runów. Obmacywał niewidzialne ściany, wargi szeptały prastare formuły…
Nic jednak nie pomagało.
Oczywiście próbował się przedostać do Doliny myślą i to poszło bez trudu. Ale tym razem on sam, jego fizyczne ja, powinno tam wejść. Musiał ująć w ręce naczynie i napić się ciemnej wody.
No cóż, na razie nie było jeszcze niebezpieczeństwa. Przeciwko hordom jego sojuszników wysłannicy Ludzi Lodu nic nie będą mogli zdziałać.
Grupka stojąca u stóp wzgórza przerażona spoglądała w dół na równinę.
A mnie się wydawało, że było nas tak nieprawdopodobnie wiele w Górze Demonów – szepnęła Tova.
Byliśmy jakby niepokonani. Nigdy w życiu bym wtedy o tym nie pomyślała!
Widzieli siły Targenora, które się teraz ujawniły. Ich przywódca najwyraźniej podzielił je na grupy, aby bardziej rozproszyć uwagę wroga. Ale na cóż się to zdało? Nigdy jeszcze nie mieli do czynienia z taką przewagą przeciwnika! To jak walka Dawida z Goliatem.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Fatalny Dzień»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Fatalny Dzień» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Fatalny Dzień» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.