Margit Sandemo - Przeklęty Skarb

Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Przeklęty Skarb» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современные любовные романы, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Przeklęty Skarb: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Przeklęty Skarb»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Czworo młodych ludzi zafascynowanych legendą o zakopanym w okolicy skarbie podejmuje poszukiwania. Trafiają na bezcenny naszyjnik sprzed wieków. Szybko okazuje się jednak, że klejnot sprowadza same nieszczęścia na wszystkich, którzy pragną posiąść go na własność. Czy to możliwe, że ciąży na nim klątwa?

Przeklęty Skarb — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Przeklęty Skarb», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать
Margit Sandemo Przeklęty Skarb Z norweskiego przełożyła Lucyna - фото 1

Margit Sandemo

Przeklęty Skarb

Z norweskiego przełożyła Lucyna Chomicz-Dąbrowska

ROZDZIAŁ I

– Poświeć mi tutaj i przestań się kręcić! – W głosie młodego człowieka zabrzmiało zniecierpliwienie.

– Przecież świecę, głupcze!

– Cicho bądźcie! Jeszcze nas ktoś usłyszy – upominała jakaś dziewczyna.

– Znalazłeś coś, Emilu? – wtrącił się kolejny głos.

– Zamknij się! Nic nie widać. Światło! Bliżej!

Przejmujący wiatr zawodził nielitościwie. Szumiało w koronach drzew. Dwie dziewczyny obejrzały się za siebie, bo zdawało im się, że ktoś szepcze ostrzegawczo.

Ale to był tylko wiatr.

– Słyszeliście te szmery? – spytał chłopak, który trzymał latarnię.

– Przestań pleść bzdury, Bror! Zawsze byłeś tchórzem!

Jedna z dziewcząt znów odwróciła głowę. Bror miał rację. W lesie pobrzmiewały niespokojne tony podobne do dźwięków muzyki organowej. Wydawało się, że zwiastują grozę i lęk, głoszą przestrogę przed niezgłębionym mrokiem ludzkiej duszy. A może jedynie próbowały uprzedzić o śmiertelnym niebezpieczeństwie czającym się gdzieś w głębi lasu?

Boję się, pomyślała dziewczyna. Przerażają mnie nie tylko ciemności, nocna sceneria lasu. To coś więcej. Tutaj, gdzieś blisko…

– Wracajmy do domu – rzekła bezwiednie.

– Chyba oszalałaś! – oburzyła się ta druga. – Mamy się wycofać? Teraz, kiedy jesteśmy już tak blisko celu?

Vivian niczego się nie boi, jest taka odważna, pewna siebie i tego co robi. Chciałabym być podobna do niej.

Spojrzała na chłopca. Ledwie widoczny w bladym świetle latarni, pochylony nisko pracował zawzięcie. Poczuła ciepło w sercu. Emil… najprzystojniejszy mężczyzna, jakiego zna. Wprawdzie wszyscy czworo niewiele różnili się wiekiem, jednak Emil wyglądał z nich najdoroślej. Urodziwy niczym Adonis, o nieustępliwym spojrzeniu, które dodawało mu powagi. Kochała Emila całym swym młodym niedoświadczonym sercem.

– Tutaj – szepnął.

– Znalazłeś coś? – ożywiła się Vivian.

– Tak, coś tu jest. Byłem pewien, że znajdziemy skarb, o którym krążą legendy. Gdzie jest mała łopata?

Rozglądali się gorączkowo. Łopatka leżała pod stertą usypanej ziemi.

– Za duża! – uznał Emil.

– Mam łyżkę – odezwała się cicho Matylda, szczęśliwa, że może w czymś pomóc.

– Wspaniale!

Emil chwycił łyżkę i zaczął grzebać w ziemi.

Powiedział „wspaniale”, był z niej zadowolony!

Wiatr w lesie zawodził coraz bardziej przejmująco. Kołysał gałęziami drzew, to wzmagając się, to cichnąc niczym fale na wzburzonym morzu.

Bror obejrzał się za siebie.

– Stój spokojnie i świeć! – syknął Emil.

– Zaczyna być nieprzyjemnie – mruknęła Vivian. – pospiesz się, Emilu!

Odwrócił się i obrzucił pozostałych przenikliwym spojrzeniem.

– To jak w końcu, chcecie być bogaci, czy nie?

Matylda przełknęła ślinę, Bror drżał na całym ciele i z trudem oddychał.

– Oczywiście, że chcemy – zadecydowała za wszystkich Vivian. – Tylko że ten zachodni wiatr wyje tak przeraźliwie…

Naraz Emil odskoczył do tyłu, jakby ukąsiła go żmija.

– Co się stało? – spytała Matylda.

– E, tam. Nic takiego. Wydaje mi się jednak, że… Vivian, gdzie jest worek?

Dziewczyna przecisnęła się do przodu i podała bratu szmaciany worek.

– Nie wiadomo, co to może być – powiedział Emil. – Na wszelki wypadek nie będę tego dotykał.

– Co ci jest? Zachowujesz się jakoś dziwnie – próbowała dociec Vivian.

– Nic. Zdawało mi się tylko, że to parzy, ale chyba musiałem się po prostu o coś pokłuć. O, tak, zawiążemy worek. W domu obejrzymy dokładnie, co znaleźliśmy.

– A może tutaj jest coś jeszcze? – zastanawiał się Bror, najmłodszy z czwórki.

– Nie sądzę – odrzekł Emil. – Macałem dookoła, sama ziemia.

– Obejrzyjmy to od razu! – upierała się Vivian.

– Nie, najpierw trzeba będzie dokładnie oczyścić to z gliny. Chodźcie już!

Kiedy oddalali się z miejsca, w którym kopali, idąca jako ostatnia Matylda odniosła wrażenie, że w gałęziach drzew nasiliły się przepełnione złością szepty.

Położyli worek na łóżku w pokoju Vivian.

– Ciekawe, co to jest? Wygląda niepozornie – zastanawiał się Bror.

– To prawda – rzekł Emil. – Ale wydaje mi się, że to coś niezwykłego. I bardzo cennego.

– Na pewno. Odwiąż!

Cała czwórka pochyliła się nad workiem. Matylda cofnęła się.

– Nie, co to…

– Widzieliście? – odezwał się Bror. – Cała glina odpadła.

– Och! – Vivian brakło słów.

– Jesteśmy bogaci – stwierdził Emil.

– Wyjmij to – zaproponowała Vivian.

Ale Emil odniósł się dziwnie niechętnie do jej pomysłu.

– Wydaje mi się – powiedział – że powinni to zobaczyć nasi rodzice.

– Jeszcze nie teraz – przerwała mu gwałtownie Vivian.

Brorowi i Matyldzie wydawało się, że w jej głosie pobrzmiewają jakieś obce tony, jakby agresja połączona z chciwością.

– Najpierw wyjmijmy to z tego brudnego worka. Taki skarb musi mieć właściwą oprawę. Przełóżmy go lepiej do mojej czerwonej torebki ze skóry, opróżnię ją.

Ożywiona wysypała zawartość mieszka, a kiedy wyciągnęła rękę po znaleziony skarb, Emil powstrzymał ją.

– Nie dotykaj!

Vivian zastygła na moment.

– Dlaczego?

– Nie wiem. Ale kiedy w lesie chciałem wziąć to do ręki, ogarnęło mnie strasznie nieprzyjemne uczucie. Nie mam pojęcia, z jakiego powodu.

– Gadanina! Ale skoro nalegasz…

Wsunęła znaleziony przedmiot do eleganckiego mieszka.

– O, tak! Teraz schowam to do mojej szafy…

– Nie! – zaprotestował ostro Emil. – Ja się tym zajmę i sam zadecyduję, czy powiadomimy rodziców. Sam także postanowię, co z tym zrobimy. Jestem z was najstarszy!

Nikt nie mógł temu zaprzeczyć.

Senne koszmary.

Języki ognia, drewniana chata w płomieniach. Oparzenia. Dym.

Jakaś kobieta patrzy przenikliwym wzrokiem. Blisko, coraz bliżej.

Ciemność.

Tortury. Okrucieństwo. Ból, gwałt, przejmujący krzyk, złowrogi śmiech. Te okropne oczy… tak blisko.

Ciemność.

Słowa więzną w krtani. Strach przed śmiercią w płomieniach. Brak mi powietrza, duszę się. Ścisk w gardle. Mroczki przed oczami. Pulsowanie w skroniach. Nie mogę złapać tchu.

Te okropne oczy. Blisko.

Gęsty mrok. Coraz ciemniej, coraz głębiej…

Ból. Śmiech. Dźganie nożem. Boli, och, jak boli. Krzyczę, wyję z bólu.

Oczy kobiety gdzieś zniknęły. Ależ ta kobieta jest we mnie!

To ja nią jestem!

Nocną ciszę we dworze zakłócają krzyki, dobiegające z coraz to innego pokoju. Wszystkich dręczą koszmary.

Świt.

Dwór trwa pogrążony w ciszy. Dzwony ogłaszają dzień święty.

W domu nie ma nikogo, wszyscy poszli do kościoła.

A jednak…

Ktoś się skrada, uchyla ostrożnie drzwi.

Gdzie? Gdzie to jest?

Niecierpliwe dłonie otwierają szuflady w komodzie, przeszukują je dokładnie, jedna po drugiej. Podnoszą materac.

Oznaki poirytowania.

Może w biurku? Albo w szafie na ubrania.

Tam!

Niespokojne, nerwowe dłonie poluzowały paski, zanurzają się w skórzanej torebce.

Skarb jest mój, tylko mój! Sprzedam, nim ktokolwiek się spostrzeże…

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Przeklęty Skarb»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Przeklęty Skarb» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Margit Sandemo - Gdzie Jest Turbinella?
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Kobieta Na Brzegu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Miasto Strachu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Magiczne księgi
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Cisza Przed Burzą
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Zbłąkane Serca
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Lód I Ogień
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Wiosenna Ofiara
Margit Sandemo
libcat.ru: книга без обложки
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Milczące Kolosy
Margit Sandemo
Отзывы о книге «Przeklęty Skarb»

Обсуждение, отзывы о книге «Przeklęty Skarb» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x