Margit Sandemo - Fatalny Dzień
Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Fatalny Dzień» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Fatalny Dzień
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Fatalny Dzień: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Fatalny Dzień»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Fatalny Dzień — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Fatalny Dzień», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
– Nie, lepiej, abyście wiedzieli, z kim mamy do czynienia – oświadczył Nataniel. – Bo to dopiero początek. Thugowie, czyli Oszuści, wywodzili się ze wszystkich warstw społecznych, znajdowali się wśród nich książęta i ślepi żebracy. Nigdzie nie było się przed nimi bezpiecznym. W Indiach w tamtych czasach ludzie wiele podróżowali, lądem albo na statkach. Dusiciele pracowali w dwóch grupach. Jedna grupa czekała na ofiary przy drodze albo przyłączała się do wędrowców, po mistrzowsku potrafili odgrywać niewinnych. Gdy pierwsza grupa napadła na ofiarę…
– Poczekaj – przerwała mu Towa. – A jakie znaczenie ma ten brązowy cukier?
– Brązowy cukier jest święty. Wyznawcy Kali jedli go przed przystąpieniem do ataku. Później ofiarę przejmowała druga grupa. Wcześniej wykopywali grób gdzieś dalej na drodze, właśnie takim małym oskardem, jaki zauważyłeś, Ianie. Tym samym toporkiem łamali kości uduszonego, zanim go pogrzebali. Wszystko na cześć Kali. Grób był oczywiście jej poświęcony.
– I mogli tak bez przeszkód uprawiać swój proceder?
Ianowi ciarki przeszły po plecach.
– Aż do roku tysiąc siedemset dziewięćdziesiątego dziewiątego. Wówczas Anglicy zorientowali się, że żołnierze, którym po bitwie wypłacono żołd, nie wrócili do domów. Zaczęto dochodzić prawdy i wtedy wyszło na jaw, że w południowej Azji grasują tysiące wielokrotnych zabójców. Wykonywali to makabryczne rzemiosło bez przeszkód, ponieważ popierali ich skorumpowani radżowie i książęta, otrzymujący część pieniędzy zamordowanych podróżnych. Bo złoto nie przypadało Kali, jej poświęcano tylko krwawe ofiary. Thugów wykorzystywano także do różnych podejrzanych zadań. Działali na przykład jako płatni mordercy na zlecenie tego czy owego podstępnego władcy.
Wiatr wył w szczelinach skał i ciął w twarze zmrożonym śniegiem. Tova ponownie zaczęła nawoływać zaginionych, ale odpowiedziało jej tylko echo odbite od gór.
Ciszę, jaka potem zapadła, przerwał jęk kolejnego uderzenia wiatru.
– Ale ta sekta dzisiaj już chyba nie istnieje? – nie bez lęku zapytał Gabriel.
– Nic, zniszczono ją w latach trzydziestych dziewiętnastego wieku. A splamioną krwią świątynię Kali zmieniono w atrakcję turystyczną, swoją drogą naprawdę makabryczną.
– Ale przecież ja ich widziałem!
– Kochany Gabrielu! Jeśli Tengel Zły potrafił wezwać najemnych wojowników inkwizycji, może także sprowadzić ze świata duchów hinduskich Dusicieli.
– Typowe dla niego ściąganie najgorszych szumowin historii – powiedziała Tova. – Wkrótce pewnie pojawi się Hitler. I Hunowie, Neron z Kaligulą…
– Powinni mu wystarczyć współcześnie żyjący złoczyńcy – mruknął Ian. – Co prawda wielu spośród nich już wykorzystał.
– Dlatego właśnie zwrócił się do świata duchów. Na szczęście i Rune, i Halkatla są nieśmiertelni. Dusiciele kiepsko trafili, jeśli chodzi o wybór ofiar.
Tova była bliska płaczu:
– Ale nie pozwolimy chyba, aby połamali im kości i pogrzebali?
– Oczywiście, że nie! Musimy ich jak najprędzej odnaleźć!
– Nie pójdą chyba do Kali? – spytał Gabriel drżącymi wargami.
– Nie, nie, Kali to bóstwo, ona nie istnieje naprawdę. niebezpieczna jest sekta Dusicieli. Rozumiecie chyba jednak, że sami sobie z tym nie poradzimy. Czas wezwać naszych opiekunów…
Linde-Lou, Sol, Ulvhedin i Tengel Dobry wyłonili się z nicości.
– Czekaliśmy na wasze wezwanie – powitał ich Tengel Dobry. – Twoje informacje były nadzwyczaj interesujące, Natanielu, pilnie się im przysłuchiwaliśmy.
– Dziękuję. Chcemy spróbować odnaleźć Runego i Halkatlę. Czy możecie nam pomóc?
– Wy w ogóle nie będziecie ich szukać – powiedział Ulvhedin. – Musicie jak najprędzej ruszać w dalszą drogę, bo Tengel Zły dotarł w te okolice i stara się możliwie najspieszniej wkroczyć do Doliny Ludzi Lodu.
– Ustawiliśmy magiczne zapory, ale na pewno niedługo rozszyfruje kod i przedrze się dalej – dodała Sol.
– Nie możemy zawieść naszych przyjaciół! – wykrzyknęła Tova. – Nie ruszymy się z miejsca, dopóki ich nie znajdziemy.
Nikt nie pokusił się o wskazanie braku logiki w słowach dziewczyny, wszyscy rozumieli jej intencje.
– Czy Marco nie może przyjść nam z pomocą?
– Marca otacza teraz osłaniająca aura, aby nie odkrył go niczyj nawet najbardziej przenikliwy wzrok. Nie powinien się pokazywać. Nie, wy czworo pójdziecie dalej. Już znaleźliśmy tych, którzy ruszą śladem Runego i Halkatli. Z niecierpliwością czekali na swój udział w naszej walce. Oto i oni.
Odwrócili głowy i powiedli spojrzeniem za wzrokiem Tengela Dobrego. Gabriel drgnął. Oni? Jak poradzą sobie w walce z dusicielami Kali?
Od tak długiego stania w miejscu znów zmarzły mu stopy, ale nawet tego nie zauważył. Zafascynowany wpatrywał się w grupę nowo przybyłych.
W ich stronę spiesznym krokiem nadchodziła Ingrid, rudowłosa czarownica. Żółte oczy lśniły zapałem i chęcią walki. Wiodła ze sobą swoje demony o lisich twarzach, które dreptały po śniegu nie zostawiając za sobą żadnych śladów. Gabriel przekartkował swój notatnik i odnalazł ich imiona. Były to demony płodności, lecz miały także inne pola działania. Tabris uosabiał wolną wolę, Tacritan – gotycką magię, Tarab – szantaż, Zahun – skandale, a Zaren – zemstę.
Gabriel przypuszczał, że członkowie sekty największe problemy będą mieć z Tabrisem, wolną wolą, Tacritanem, gotycką magią, a przede wszystkim z Zarenem, zemstą.
– Witamy was i prosimy o pomoc w odnalezieniu naszych przyjaciół, Runego i Halkatli – powiedział Nataniel, pochylając się z szacunkiem. – Obawiamy się, że zostali poturbowani i pogrzebani gdzieś przy drodze, wszystko ku czci Kali. Odnajdziecie grób, szukając szczególnego znaku. Jest ich co prawda wiele, nie wiem, który wybrali. Ale nie zapominajcie, wy, demony płodności, że Tengel Zły ściga wszelkie istoty waszego rodzaju! Jesteście wrażliwe, możecie ulec wpływom jego woli lub jak Demony Wichru trafić do Wielkiej Otchłani. Nie chcemy tego, wiecie o tym. Bądźcie więc ostrożne, zależy nam na tym, by was nie utracić!
Tabris podziękował lisim uśmiechem.
– Będziemy mieć się na baczności – odparł głuchym, ochrypłym głosem, dobywającym się jakby z brzucha. – Ale pod wpływ jego woli nie dostaniemy się nigdy. Pamiętajcie, że ja dowodzę, a ja jestem wolną wolą!
– Oczywiście – przyznał Nataniel, ponownie wyrażając szacunek kolejnym ukłonem.
– Otrzymałaś już instrukcje, Ingrid – powiedziała Sol, stojąca na czele wiedźm. – I zbytnio nie szarżujcie, Tengela Złego nie wolno nie doceniać.
– Możesz mi zaufać – uśmiechnęła się Ingrid. Z jej oczu sypały się iskry.
– Dobrze więc, tutaj się rozdzielamy – Zadecydował Tengel Dobry. – A wy, Natanielu, Tovo, Ianie i Gabrielu, ruszajcie dalej! Nie ma czasu do stracenia.
Kiedy już zaczęli iść, Tova odwróciła się do Ingrid i jej demonów.
– Jeśli odnajdziecie Runego i Halkatlę, pozdrówcie ich i powiedzcie, że nie mieliśmy zamiaru ich zawieść!
– Wiemy o tym – odparła Ingrid. – Przekażemy twoje pozdrowienia.
Czwórka przyjaciół znów pozostała sama. Tylko wiatr sypał zmrożony śnieg na rozciągające się wokół nich białe połacie.
ROZDZIAŁ V
Halkatla i Rune rzeczywiście byli nieśmiertelni. Ponieważ jednak Halkatla się zmaterializowała, odzyskała też ludzkie zmysły i uczucia, i od czasu do czasu, wedle własnego życzenia, mogła pojawiać się i znikać. A Rune…? Ani ze mnie ptak, ani ryba, jak sam to określał. Był jednak żywą istotą, skrzyżowaniem człowieka z korzeniem rośliny, i wiele przecierpiał od chwili, gdy czarne anioły obdarzyły go ludzkim ciałem.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Fatalny Dzień»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Fatalny Dzień» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Fatalny Dzień» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.