Margit Sandemo - Fatalny Dzień

Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Fatalny Dzień» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Fatalny Dzień: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Fatalny Dzień»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Fatalny dzień w historii Ludzi Lodu: Tengel Zły i jego prawa ręka, okrutny Lynx, postanowili zniszczyć Ludzi Lodu i ich sojuszników. Zebrali wszystkie swoje oddziały, najemnych żołnierzy, przestępców wojennych, uwodzicielskie czarownice i potwornych rycerzy, których pokonanie wydawało się niemożliwe…

Fatalny Dzień — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Fatalny Dzień», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Wraz z Natanielem podbiegli do miejsca, gdzie pojawił się mężczyzna, ale ten zniknął bez śladu. Dosłownie.

– Nie zostawiają na śniegu żadnych odcisków – mruknęła Tova.

Halkatla i Rune szli razem, zamykając grupę. Posuwali się powoli po śladach innych, nie zastanawiając się wcale nad tym, że zostają coraz bardziej z tyłu.

– Och, gdybym tylko mogła dalej żyć – westchnęła Halkatla. – Przez cały czas śmiertelnie się boję, że właśnie teraz… teraz zaraz mój czas dobiegnie końca.

– Dobrze cię rozumiem – przyświadczył Rune. – Choć ze mną jest całkiem inaczej.

– O czym myślisz?

Rune wzruszył ramionami.

– Czym jestem? Czy żyję? Gdzie moje miejsce?

– Na śniegu pozostawiasz ślady. A ja nie.

– A więc w pewnym sensie jestem żywą istotą. Ale jestem nieśmiertelny. I nie należę do ludzi.

– To prawda.

Halkatla odruchowo ujęła go za rękę, sztywną i chropawą, jakby drewnianą. Ale nie puściła jej.

Zamyślony Rune powiedział nagle:

– Miałaś taką wielką bliznę…

– Pod piersiami? Zobaczyłeś to, kiedy w Oppdal próbowałam cię uwieść i przeżyłam klęskę mego życia?

– Nie wolno ci tak myśleć – zaprotestował z czułością. – Masz rację, zobaczyłem to właśnie wtedy. Czy to blizna od…

– Tak, zakłuli mnie na śmierć. Czy wiesz, że Tova dokładnie w tym miejscu ma znamię? Bardzo wyraźne, w takim samym kształcie jak moja szrama.

– To wcale nie jest przypadkowe. Rany, jakich doznało się w poprzednim życiu, często objawiają się w formie znamion.

– Interesujące.

Halkatla przystanęła i zapatrzyła się na wznoszące się przed nimi stromizny. Ich głosy echem odbijały się od mrocznych ścian, od gór ciągnęło chłodem, od którego zadrżała. Znów ruszyła, wciąż trzymając Runego za rękę.

Przez cały czas starali się zachować ostrożność, ale teraz, pochłonięci rozmową, nie dość czujnie uważali na to, co dzieje się za nimi.

Rune drgnął i zatrzymał się, wyczuwając w pobliżu coś niepokojącego. Wykonał ruch, jakby chciał osłonić Halkatlę, ale za późno.

Oboje zostali zaatakowani od tyłu. Każde z nich poczuło to samo: pętlę zaciskającą się na szyi. Zaraz potem przeciągnięto ich za skały. Dotarły do nich szepty w obcym języku. Rune słyszał już wcześniej melodię tej dziwnej mowy, rozpoznał sposób, w jaki język uderzał o podniebienie przy wymawianiu pewnych głosek. Przypomniał sobie, gdzie go słyszał. W Indiach, przed wiekami.

Potem otoczyła ich ciemność.

– Ci ludzie, których widzieliśmy, nie zniknęli tak całkiem bez śladu – stwierdził Ian. – Popatrzcie!

Nataniel pochylił się nad śniegiem w miejscu wskazanym przez Iana.

– Co to może być? – zastanawiał się Gabriel.

– Ja też chciałbym to wiedzieć – zasępił się Nataniel.

Patrzyli na rozsypane na śniegu połyskujące, brunatne ziarenka, najwidoczniej zgubione przez mężczyzn. Nataniel podniósł kilka i usiłował rozetrzeć je w palcach.

– To wygląda na cukier – z niedowierzaniem w głosie powiedział Ian. – Brązowy cukier!

Nataniel powąchał ziarenka i ostrożnie polizał.

– To naprawdę cukier. Co, na miłość boską…

– Dlaczego Rune i Halkatla nie nadchodzą? – przerwała mu Tova.

Odwrócili się, na moment zapadła pełna przerażenia cisza. Patrzyli na siebie z narastającym lękiem.

Nataniel z Ianem biegiem ruszyli za wielki głaz, który właśnie minęli. Tova i Gabriel pośpieszyli za nimi.

Nigdzie bodaj cienia przyjaciół.

Wołali, ale odpowiadało im tylko echo, głucho odbijając się od skał.

Potem i ono umilkło. Przeżyli moment ciszy w górach, taki, który daje pojęcie o ich nieskończoności. Tylko ktoś, kto tego doświadczył, wie, jakie to uczucie. Wrażenie bezgranicznej samotności i smutku, pomyślał Gabriel.

– Oni nie mają opiekunów – szepnęła Tova pobielałymi wargami.

– To prawda, traktowaliśmy ich jak nietykalnych – przytaknął Nataniel.

Okolica była tu bardzo nierówna, widoczność mieli więc ograniczoną. Wszyscy czworo znów zaczęli iść po własnych śladach, pilnie je śledząc.

– Tutaj! – wykrzyknął Nataniel. – Tu wśród naszych są także odciski nóg Runego. Stopy Halkatli nigdy się nie odbijają.

– A tu ślady Runego się kończą – oznajmiła Tova. – W tym miejscu musieli stoczyć walkę.

– Zobaczcie, na lewo są ślady, jakby coś ciągnięto – powiedział Ian. – Ale nagle się urywają.

– Musieli go podnieść z ziemi – doszedł do wniosku Nataniel.

Wszyscy czuli, że strach ściska ich za serce. Jak mogli nie usłyszeć, że coś się dzieje?

Nataniel stał całkiem nieruchomo. Z jego pięknej twarzy mogli wyczytać, że wie o czymś niesamowitym, wstrząsającym.

– Ci ciemni mężczyźni, których widzieliście… brązowy cukier, jedwabna chustka i oskard… wszystko razem naprowadza mnie na coś naprawdę strasznego. Przeraża mnie już sama myśl o tym.

Umilkł.

– Co to takiego, Natanielu? – odważyła się spytać Tova.

– Nie, to absolutnie niemożliwe!

– Jeśli chodzi o Tengela Złego, nic nie jest niemożliwe. Powiedz teraz, o czym myślisz. Po twojej twarzy widzę, że nie uraczysz nas niczym przyjemnym.

– Masz absolutną rację. To czarny rozdział w historii Indii.

– Indii? – zdumiała się Tova. – Czy to Hindusów widzieliście, Gabrielu i Ianie?

Gabriel sprawiał wrażenie zdezorientowanego.

– Może i tak.

– Na pewno – odparł Ian. – Po prostu nie mogłem w to uwierzyć, w tej okolicy!

– Musimy szukać dalej – rzuciła niecierpliwie Tova.

– Poczekajmy, aż Nataniel nam wszystko wyjaśni – zaproponował Ian.

Nataniel przygnębiony pokiwał głową.

– Jak wiecie, zajmuję się etnografią i etnologią. Kulturami obcych ludów. I wcale mnie nie dziwi, że Tengel Zły wybrał akurat tych ludzi na swoich pomocników. Być może zresztą wcale nie swoich. Być może przekaże Halkatlę i Runego Kali.

W napięciu czekali na dalsze wyjaśnienia.

– Ale to przecież działo się w osiemnastym wieku i na początku dziewiętnastego… No cóż, czas nie ma znaczenia ani dla niego, ani dla nas, przekroczyliśmy granice i poruszamy się swobodnie po rozmaitych epokach.

– Do rzeczy, kim jest Kali? – spytała Tova.

– Kali to hinduska bogini, łagodnie mówiąc bardzo niesympatyczna. Ważniejszy jednak jest jej kult. Jej główna świątynia znajduje się w Kalkucie, nazywa się Kali-ghat, stąd też wzięła się nazwa miasta. Kali ma wiele innych imion, ale nie będziemy wprowadzać dodatkowego zamieszania, wymieniając je wszystkie. Ona żąda krwi. Wiele setek lat temu powstała sekta tak zwanych Thugów, inaczej Dusicieli lub Oszustów. Już Herodot w piątym wieku przed narodzeniem Chrystusa wspomina o zawodowych dusicielach, a że istnieli oni w czternastym wieku naszej ery, to pewne. Kult ten był rozpowszechniony w całej Azji na wschód od Himalajów. W siedemnastym wieku pojawił się Rumal.

– Kto to jest Rumal? – spytał Gabriel.

– Rumal to nie ktoś, tylko jedwabna chustka, którą widziałeś. Najpierw członkowie sekty dusili swe ofiary zwykłym sznurem albo rzemieniem. Później jednak zaczęli używać dużej jedwabnej chustki, w której jednym rogu zawiązywali ciężką monetę, tak jak to zauważyłeś, Gabrielu. Dzięki temu mogli zarzucać od tyłu cięższy koniec chusty na szyję ofiary i podczas gdy inni przytrzymywali nieszczęśnika za ręce i nogi, dusiciel zaciskał pętlę.

– Uff- sapnęła Tova. – Poszukajmy Runego i Halkatli.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Fatalny Dzień»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Fatalny Dzień» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Margit Sandemo - Gdzie Jest Turbinella?
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Przeklęty Skarb
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Kobieta Na Brzegu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Miasto Strachu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Zbłąkane Serca
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Lód I Ogień
Margit Sandemo
libcat.ru: книга без обложки
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Dziedzictwo Zła
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Zamek Duchów
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Żelazna Dziewica
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Milczące Kolosy
Margit Sandemo
Отзывы о книге «Fatalny Dzień»

Обсуждение, отзывы о книге «Fatalny Dzień» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x