Margit Sandemo - Fatalny Dzień
Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Fatalny Dzień» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Fatalny Dzień
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Fatalny Dzień: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Fatalny Dzień»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Fatalny Dzień — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Fatalny Dzień», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Czterej czarownicy na wzgórzu stali oszołomieni, gdy motocykl z hukiem mknął w ich stronę. Gabriel przez moment dostrzegł panikę w oczach Runego, a potem chłopak-alrauna przejechał wprost przez ognisko. Przewrócił Stracha, który pociągnął za sobą Kat-ghila, Zimowy Smutek, zamroczony, stoczył się po zboczu i tylko Oko Zła stał nadal, ale to dlatego, że skamieniał ze strachu i zdumienia.
Gabriel zacisnął powieki i otworzył usta, jakby chciał wykrzyczeć ostrzeżenie. Gdy usłyszał, jak motocykl z hukiem przewraca się po drugiej stronie szczytu, zatkał palcami uszy. Halkatla twierdziła później, że widziała, jak Rune, zanim wylądował na ziemi, ze świstem frunął w powietrzu.
Ale Ulvhedin, który już wcześniej oglądał motocykl i na którym pojazd nie zrobił takiego wrażenia jak na Taran-gaiczykach, postanowił wykorzystać szansę. Grzmiącym głosem zaczął odmawiać zaklęcia skierowane przeciwko czterem okrutnym szamanom. Po pewnej chwili jego towarzysze ocknęli się z osłupienia i przyłączyli do niego. Wspięli się na wierzchołek pagórka i otoczyli złe duchy, wykrzykując zaklęcia tak głośno, że przeciwnikom nie udało się dojść do słowa.
– Panie! – Wycie Kat-ghila rozniosło się po okolicy. – Potężny panie! Przybądź i zabierz ich do Wielkiej Otchłani!
Ale jego głos utonął w chórze zaklinaczy. Cichł coraz bardziej, podczas gdy on sam rozpływał się we mgle. Oko Zła tchórzliwie próbował się wymknąć, Zimowy Smutek wił się w bezsilnej złości, a Strach, potrącony przez Runego, nie mógł się nawet podnieść z ziemi. Zimowy Smutek najdłużej opierał się zaklęciom, widzieli go jeszcze długo po tym, jak jego towarzysze zmienili się w rozwiewaną przez wiatr mgłę. Ale on przecież był synem Tan-ghila.
Do tego, aby jego los się dopełnił, przyczyniły się ostatecznie dwie kobiety. On, który porywał niewiasty, wykorzystywał je, a potem składał z nich okrutną ofiarę, doświadczył teraz srogiego odwetu. Bezlitosne oczy Tun-sij i Gwiazdy niczym płomienie przepaliły mu najpierw odzienie ze skór dzikich zwierząt, potem jego własną skórę, a na koniec ciało aż do kości. Później i kości rozsypały się w pył i z okrutnego Zimowego Smutku, złego czarownika o pięknym imieniu, nie zostało już absolutnie nic. Zniknął ze świata duchów tak jak jego syn, wnuk i dalsi potomkowie, Kat, Kat-ghil, Strach i Oko Zła.
Ulvhedin powiedział uroczyście:
– Szamani z Taran-gai! Doskonale wypełniliście swe zadanie! Usunęliście przeszkody z drogi naszych przyjaciół z Zachodu, umożliwiając im dalszą wędrówkę. Ten bohaterski czyn nigdy nie pójdzie w zapomnienie, zatroszczy się o to Gabriel. – Uśmiech Ulvhedina stał się jeszcze cieplejszy. – Dokonaliście tego wy i ten łapserdak, który kulejąc zbliża się do nas.
Odwrócił się i otoczył przyjaciela ramieniem. Taran-gaiczycy śmiali się, uradowani własnymi osiągnięciami i pomysłem Runego. Po wymianie uścisków mężczyźni koniecznie chcieli dokładnie obejrzeć czarodziejską maszynę.
Na wzgórzu została niewielka grupka.
Mar zapatrzył się na płaskowyż. Słabe światło świadczyło o tym, że za zasłoną mgły wstało już słońce.
– Dzień dobrze nam się zaczął – westchnął zadowolony.
W oczach Tun-sij błysnęło coś wizjonerskiego.
– Fatalny dzień – szepnęła.
Sarmik nie odezwał się ani słowem. Miał wszelkie powody, by zgodzić się z tym, co powiedziała Tun-sij. To był fatalny dzień.
Targenor i cała jego armia, składająca się z żywych ludzi, duchów i demonów, ruszyła na płaskowyż. Targenor zwrócił się do Marca i Nataniela:
– Początkowy odcinek możecie przebyć z nami, kiedy jednak się zorientujecie, że nadszedł czas, pójdziecie inną drogą. Nikt z naszych wrogów nie może się dowiedzieć, że wasza piątka podąża do Doliny.
Dida pokiwała głową.
– Podczas gdy my rozprawiać się będziemy z ewentualnymi przeciwnikami, wy przemkniecie się inną drogą do Doliny Ludzi Lodu. Nie możemy tam wejść, dopóki nie oczyścicie tego miejsca i nie utorujecie nam dostępu. Wtedy wkroczymy. Zobaczymy, czy uda nam się nawiązać kontakt z duchem Tiili.
Nataniel potwierdził, że zrozumieli, o co chodzi. Było ich teraz znów pięcioro, Nataniel, Marco, Tova, Gabriel i Ian. Czworo z nich miało przy sobie buteleczki, Gabriel – swoje notatniki.
– Jak długo będą nam towarzyszyć nasi opiekunowie? – spytała Tova.
– Linde-Lou, Halkatla, Ulvhedin, Sol i Tengel Dobry pójdą z wami aż do wejścia do Doliny – odparł Targenor. – Rune także. Potem już sami będziecie musieli sobie radzić.
– Rozumiemy.
Targenor zwrócił się do oczekujących w napięciu Taran-gaiczyków. Twarz złagodniała mu w uśmiechu.
– Dokonaliście dzisiaj czegoś wyjątkowego. Jeśli sobie życzycie, możecie zostać zwolnieni z kolejnych zadań.
Sarmik wystąpił o krok w przód.
– Łaskawy królu Ludzi Lodu… Ja w każdym razie pragnę dalej brać udział w walce. Sądzę, że wy, królu, i wasza dostojna matka, Dida, rozumiecie moje życzenie.
– Rzeczywiście, Sarmiku, dobrze cię rozumiemy – odparł Targenor z powagą, kładąc dłoń na ramieniu zrozpaczonego ojca. – Wiemy, jaką stratę poniosłeś.
– Ja także pragnę uczestniczyć w boju, jeśli będzie mi wolno – powiedział Mar.
– Ależ to oczywiste! – zgodził się Targenor. – Zawsze byłeś związany z zachodnią gałęzią rodu Ludzi Lodu.
Taran-gaiczycy zaczęli coś między sobą poszeptywać, wreszcie Inu wystąpił z gromady.
– Nasza dzisiejsza bitwa ukoronowana została powodzeniem. Nikt z nas nie pragnie się wycofać.
– Bardzo się cieszę – odpowiedział mu wzruszony Targenor. – Sarmiku, czy znów przejmiesz dowodzenie nad oddziałami Taran-gai?
– Oczywiście! Jesteśmy na twoje rozkazy, królu.
Targenor rozejrzał się wśród swoich wojowników.
– Trond, ty obejmiesz dowództwo nad bezpańskimi demonami, które od tej chwili będą się nazywały armią demonów Tronda. Czy to jasne dla wszystkich?
Tova naburmuszona wmieszała się do rozmowy.
– Wszystko to pewnie bardzo ładnie i pięknie dla was, duchów, ale ja jestem żywa i okropnie głodna!
Halkatla z politowaniem pokiwała głową.
– Nie mogłaś tego załatwić, kiedy na nas czekaliście?
– Jak niby miałam to zrobić? – prychnęła Tova. – Dookoła ciągle kręcili się ludzie i zwierzęta i bez końca jeszcze ich przybywało.
– Tovie chodzi o to, że gromadzili się nasi sprzymierzeńcy – łagodził Nataniel. – Znam Tovę nie od dziś, wiem, że kiedy jest głodna, zawsze traci humor.
– Tak, to bardzo ludzka cecha – przyznał Targenor. – Wobec tego zrobimy postój, by nasi żyjący przyjaciele mogli się posilić.
Zapatrzył się przez mgłę w stronę, gdzie musiało znajdować się wejście do Doliny Ludzi Lodu. Gdy znowu się odezwał, w jego głosie brzmiała rozpacz pomieszana z fanatycznym wprost uporem:
– Ale potem wejdę do Doliny. Nie poddam się, dopóki się nie dowiem, jaki los spotkał moją siostrę Tiili.
Targenor, Nataniel i Sarmik – wszyscy trzej – zareagowali w podobny sposób: główny cel wyprawy, ocalenie świata przed Tengelem Złym, zszedł na drugi plan. Przyświecało im teraz jedno: odnaleźć najbliższych i zemścić się na straszliwym przodku.
Przyłączył się do nich jeszcze ktoś. Niezwykły mężczyzna… Ale to chyba złe określenie, lepiej było powiedzieć: istota, stworzenie. Nikt jednak nie miał wątpliwości, że jest to osobnik płci męskiej. Kiedyś był Demonem Nocy, teraz – kimś jedynym w swoim rodzaju. Tamlin, bardziej człowiek niż demon, mieszkał wśród czarnych aniołów w Czarnych Salach, co z pewnością także wywarło na niego wpływ. On również musiał kogoś pomścić. Tajfun był jego ojcem, a Demony Wichru krewniakami po mieczu.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Fatalny Dzień»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Fatalny Dzień» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Fatalny Dzień» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.