Margit Sandemo - Wiatr Od Wschodu

Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Wiatr Od Wschodu» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Wiatr Od Wschodu: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wiatr Od Wschodu»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Kiedy Karol XII postanowił podbić Rosję, nie przypuszczał nawet, jak wielkie nieszczęścia przyniesie jego wyprawa. Vendel Grip z Ludzi Lodu był jednym z wielu nieszczęśników, którzy znaleźli się w rosyjskim obozie jenieckim w głębi Syberii. W końcu Vendel zdołał uciec starą rybacką łódką. Ogromne rzeki niosły go na północ ku tundrze u wybrzeży Morza Karskiego i, co wprost niewiarygodne, do jego dalekich krewniaków z nieznanej gałęzi Ludzi Lodu.

Wiatr Od Wschodu — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wiatr Od Wschodu», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Druga była trudniejsza. Z przykrością dostrzegał, że sprawia jej ból, ale wydawało się, że ona sama tego chce. Jakby musiała przejść tę odrobinę cierpienia, by znaleźć się w raju. Trzy pozostałe leżały blisko, przytulone do niego. Głaskały jego skórę, przez cały czas żałośnie wzdychając.

W końcu udało mu się pokonać jej dziewictwo, ale w tym momencie stracił panowanie nad sobą. Mój Boże, myślał zmartwiony. Zostały mi jeszcze trzy, nie wolno mi ich zawieść! Nic jednak nie mógł zaradzić, musiał poddać się ogromnej fali, która go zagarnęła i niosła teraz ku niewysłowionej rozkoszy.

W ostatniej chwili ostra myśl przeszyła mu mózg: Jestem z Ludzi Lodu, nie mogę zsyłać przekleństwa na te wspaniałe istoty! Zdołał wycofać się w porę.

Wycieńczony leżał na posłaniu. Dziewczęta wiedziały dostatecznie dużo, by nie żądać od niego więcej w tej chwili. Słyszał ich przytłumione westchnienia, ale go nie dotykały. Czekały.

Po pewnym czasie mógł już oddychać normalnie. Leżąc na boku przyciągnął trzecią dziewczynę do siebie i zaczął czule pieścić. Gestami starał się wyjaśnić, że musi okazać mu cierpliwość. Przycisnęła się mocno do niego, podczas gdy jedna z najmłodszych sięgnęła po jego dłoń, a druga przytuliła się do jego pleców.

Zajęło to całą noc – noc wypełnioną radością, wzajemną ufnością i namiętnością. A kiedy nastał świt, dziewczęta nie były już niepotrzebnymi plemieniu dziewicami. Były kobietami Vendela!

Jeśli przyszłość całej szóstki miała okazać się gorzka, pozostanie im przynajmniej wspomnienie owej urokliwej nocy.

Wycieńczeni, zaspokojeni, bogaci w nowe doświadczenia, usnęli nad ranem. Vendel w samym środku gromadki pieszczących go dziewcząt. Po głowie błądziła mu tylko jedna myśl: czy komuś na świecie może być lepiej niż jemu?

Z głębokiego snu obudziły ich psy. Dzień wstał już na dobre, a zwierzęta nie dostały nic do jedzenia.

Nareszcie mogli opuścić miejsce noclegu i ruszyć dalej przez wyżynę. Lodowa mgła rozpierzchła się. Vendel stał wraz z małymi przyjaciółkami, zapatrzony w widoczne w oddali masy lodu Morza Karskiego. Morze wdzierało się w głąb lądu tworząc dużą, głęboką zatokę, wokół której, i jeszcze dalej, widać było wiele małych stożków. To były domostwa Jurat-Samojedów. Przed oczyma miał ich letni obóz.

Juny rozstawione były w grupkach. Vendel przypomniał sobie słowa Irovara. Każdy ród tworzy odrębny klan. Zdawało się, że trzymają się osobno, w sporej odległości od sąsiadów. Choć niektóre z domostw stały z dala od innych, istniało wyraźne centrum w głębi zatoki. Tworzyło je największe skupisko stożkowatych jurt.

Dało się zauważyć, że do letniego obozu przybyli niedawno. Pojawiały się coraz to nowe rodziny, na niskich zboczach od południowej strony dojrzał stado co najmniej tysiąca reniferów, kierowane ku wybrzeżu. Wiele stad dotarło już na miejsce, największe było tak ogromne, iż wątpił, by należało do jednego tylko właściciela.

W ciszy, jaka panowała dokoła, słyszeli nawet ujadanie psów uganiających się wokół namiotów. Vendel odetchnął głęboko, by stłumić uczucie wzruszenia, jakie ogarnęło go na widok tego niezwykłego obrazu. Wiatr wiał zimny, nie był jednak nieznośny. Niebo nad morzem zawisło czyste, jasne, ale od południa nadciągały ciężkie, najpewniej śniegowe chmury.

To wcale go nie ucieszyło. Dość już napatrzył się na śnieg w Tobolsku.

Dziewczęta dały mu znak, że są gotowe, by jechać dalej.

Uśmiechnął się do nich. W uśmiechach, jakimi mu odpowiedziały, krył się spokój i czułość.

Bez słowa pocałował je wszystkie po kolei. Ruszyli w dół.

ROZDZIAŁ VII

Już z daleka spostrzegli, że są oczekiwani. Wydawało się, że niemal wszyscy obecni w obozie wyszli im na spotkanie. Na polu przed główną jurtą stała cała gromada Jurat-Samojedów.

Kiedy podjechali bliżej, Vendel rozpoznał na czele zgromadzenia Irovara wraz z dwoma znajomymi mężczyznami. A za nimi…

Dobry Boże, pomyślał. Cały rój kobiet! A mężczyzn zdołał naliczyć zaledwie dwudziestu!

Nic dziwnego, że jego małe przyjaciółki były tak zdesperowane.

Teraz dziewczęta, przejęte i podekscytowane, zostawiły sanie i pobiegły prosto do grupy kobiet. Opowiadały jedna przez drugą… Gestami dłoni kreśliły coś w powietrzu. Zrozumiał aż za dobrze, co chciały w ten sposób przekazać.

Jęknął, włos zjeżył mu się na głowie i wprost odjęło mu mowę. Odwrócił się więc, przeklinając w duchu. Kiedy jednak po chwili ośmielił się obejrzeć, napotkał tylko życzliwe, spokojne uśmiechy; kobiety, wyraźnie zaintrygowane, mierzyły go wzrokiem od stóp do głów.

Głęboko zawstydzony, choć jednocześnie rozbawiony, przywitał się z Irovarem i jego dwoma przyjaciółmi.

– Dziękujemy ci – rzekł po prostu Irovat. – Dziewczęta były naszym wielkim zmartwieniem. Są za blisko spokrewnione ze wszystkimi mężczyznami w naszym plemieniu, nie możemy się więc z nimi zadawać. To wbrew naszym regułom.

– Rozumiem. Macie rację. Szkoda tylko tych, które niezasłużenie cierpią.

– To prawda. Ale nie czuj się teraz związany. Nie musisz pojąć ich za żony, o ile nie spłodziłeś z żadną dziecka.

– Nie, chyba nie. Pod tym względem muszę bardzo uważać.

Irovar popatrzył na niego pytająco, ale nie było czasu na wyjaśnienia, wszyscy bowiem pragnęli przywitać się z przybyszem. Vendel już w pierwszej chwili zwrócił uwagę na jedną z kobiet. Stała z dala na niewielkim wzniesieniu, nie należała do najmłodszych i miała w sobie coś szczególnego. Nieco wyższa od przeciętnych kobiet Jurat-Samojedów, trzymała się prosto, dostojnie. Dłonie wsunęła w szerokie rękawy, jej oblicze było zatrważająco blade. Rysy twarzy różniły ją od pozostałych, kości policzkowe nie były rozstawione tak szeroko, linie rysowały się jakby delikatniej. Uważnie przyglądała się Vendelowi, za każdym razem, gdy krzyżowały się ich spojrzenia, odczuwał dziwny niepokój. Przez moment stali, zespoleni niezwykłym nastrojem, którego on zupełnie nie pojmował. Czuł, że płacz ściska mu gardło, a jednocześnie ogania go bezbrzeżny spokój. Skinęła głową ledwie dostrzegalnie, a jej usta zadrgały, jakby pojawił się na nich cień pełnego zrozumienia uśmiechu.

Vendel witał się i witał, wszyscy podziwiali jego wzrost, chcieli go dotknąć, pogładzić po jasnych włosach.

W końcu Irovarowi udało się dojść do słowa.

– Moja żona pragnie cię poznać.

– Oczywiście. – Vendel był na to przygotowany.

Irovar poprowadził go w stronę kobiety stojącej na wzniesieniu. W tej samej chwili tłum ucichł, zamierając w bezruchu.

Kobieta lekko skinęła głową; Vendel odpowiedział uroczystym ukłonem.

Przemówiła głębokim, ciepłym głosem:

– Chcę z tobą pomówić. Mieszkasz w naszym domu!

– Dziękuję – powiedział tylko. Jej rosyjski był nieudolny, wywnioskował, że nauczyła się go od Irovara.

– Moja żona jest bardzo chora – wyjaśnił Irovac. – Większość czasu spędza leżąc. Obowiązki wysysają z niej wszystkie siły. Ale dzisiaj chciała wyjść, żeby cię zobaczyć i powitać.

Vendel kiwnął głową. Znów napotkał uważny wzrok kobiety i odpowiedział jej równie długim spojrzeniem.

A potem usłyszał od niej osobliwe słowa:

– Jesteś jednym z nas.

Odwróciła się i odeszła.

Godzinę później Vendel na dobre już rozgościł się u Irovara. Jego żona leżała na posłaniu w wielkim domu, zbudowanym mniej więcej tak jak jurty, które widział wcześniej. Ich domostwa była jednak większe i solidniejsze. Wszystkie inne budowle miały formę stożka, ten otoczony był zewnętrznym wieńcem pali, tworzącym spory dziedziniec.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Wiatr Od Wschodu»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wiatr Od Wschodu» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Margit Sandemo - Gdzie Jest Turbinella?
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Przeklęty Skarb
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Kobieta Na Brzegu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Miasto Strachu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Magiczne księgi
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Zbłąkane Serca
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Lód I Ogień
Margit Sandemo
libcat.ru: книга без обложки
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Milczące Kolosy
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Skarga Wiatru
Margit Sandemo
Отзывы о книге «Wiatr Od Wschodu»

Обсуждение, отзывы о книге «Wiatr Od Wschodu» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x