Margit Sandemo - Wiatr Od Wschodu

Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Wiatr Od Wschodu» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Wiatr Od Wschodu: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wiatr Od Wschodu»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Kiedy Karol XII postanowił podbić Rosję, nie przypuszczał nawet, jak wielkie nieszczęścia przyniesie jego wyprawa. Vendel Grip z Ludzi Lodu był jednym z wielu nieszczęśników, którzy znaleźli się w rosyjskim obozie jenieckim w głębi Syberii. W końcu Vendel zdołał uciec starą rybacką łódką. Ogromne rzeki niosły go na północ ku tundrze u wybrzeży Morza Karskiego i, co wprost niewiarygodne, do jego dalekich krewniaków z nieznanej gałęzi Ludzi Lodu.

Wiatr Od Wschodu — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wiatr Od Wschodu», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Syreny dotarły do najintymniejszej części jego ciała. Dotykały tajemnicy przez skórę spodni, delikatnie gładziły. Usłyszał wyrażające zachwyt stłumione okrzyki.

Przez chwilę panowała cisza.

Szepty.

A potem, przy wtórze niepohamowanego chichotu, małe dłonie poczęły się wsuwać pod spodnie, usiłowały rozluźnić pasek…

Chichotanie? Szczebiotanie i szepty?

W jednej chwili Vendel oprzytomniał. Podskoczył do góry niczym ukąszony przez osę.

– Nie! – krzyknął po szwedzku, rozgniewany. – Nie, zostawcie mnie w spokoju, przeklęte wiedźmy!

Jego gniew i wzburzenie były tak szczere, że dziewczęta rozpierzchły się na wszystkie strony niczym wystraszone kurczęta. Usiadły z dala od niego, wtulając się w ścianę.

Sprawiały wrażenie tak śmiertelnie przerażonych, że gniew Vendela minął jak ręką odjął. Uśmiechnął się do nich uspokajająco.

Natychmiast znalazły się przy nim, przepraszając, na nowo zabiegając o łaski. Vendel zdecydowanym ruchem starannie zapiął pas i wyjaśnił głosem, który miał zabrzmieć surowo, że jest zmęczony i chce spać. Był wycieńczony, osłabiony i czuł się okropnie.

Nie było końca dzikim protestom. O nie, przecież wcale nie jest taki słaby! Był w pełni sił, by zrobić to, co do niego należało, dobrze to widziały!

Wszystko wyjaśniały w języku, którego nie rozumiał. Nie musiał jednak znać ich mowy, by wiedzieć, co chcą mu przekazać.

Choć obudziły w nim uczucia, które z wielkim trudem dały się stłumić – jakże dziwne wydały mu się nagle te nieduże stworzenia – udało mu się mimo wszystko zdecydowanie nakazać: Spać! I nic poza tym! A jeśli nie zostawią go w spokoju, to on…

No tak, co zrobi? Pójdzie sobie? I tak nikt by w to nie uwierzył, tylko tu mógł przeżyć. Zakłuje je nożem? Nie śmiał się zdobyć na taką groźbę wobec tych miłych, dobrych istot. Skończyło się więc na ogólnym postraszeniu. Przerażone dziewczęta w poczuciu winy ze łzami w oczach obiecały, że zostawią go w spokoju.

Dotrzymały słowa, ale przed zaśnięciem słyszał w nocnej ciszy cichutkie łkanie.

Powiedziało mu to więcej niż wszystko inne o ich rozpaczliwej sytuacji – o przygniatającej świadomości, że nie ma dla nich męża. I nigdy nie będzie.

Wstali wcześnie. Vendel usiłował ukryć fakt, że wciąż odczuwa skutki wczorajszego upojenia. Co prawda nie były one bardzo silne, po prostu od czasu do czasu przenikał go nieprzyjemny dreszcz.

Starał się okazywać życzliwość i chętnie pomagał dziewczętom tam, gdzie potrzebne było męskie ramię. One okazały się jednak niebywale zręczne, miały mocne dłonie, więc pomoc Vendela była raczej symboliczna. Zachwycały się jednak jego siłą, a on z przyjemnością słuchał okrzyków uwielbienia na swoją cześć. Bezustannie dotykały mięśni na jego ramionach, oczy im wtedy błyszczały, a usta rozciągały się w uśmiechu. Vendel cieszył się teraz, że ciężka praca w Tobolsku sprawiła, iż miał tak wyćwiczone i prężne ciało. W towarzystwie tych istot stał się jak dziecko. Pochlebiał mu zachwyt, jaki dostrzegał w ich oczach.

Szałas i otaczające go ogrodzenie zostało, ale wszystkie skóry zwinięto i załadowano na lekkie sanie; tam też znalazły się rzeczy Vendela. Sposób pakowania, jaki zaprezentowały dziewczęta, świadczył o ich sprawności i biegłości, tak więc główną część owego poranka zajęło przygotowanie posiłku. Vendel zauważył, że spożywają wyłącznie zimne jedzenie, nigdzie też nie dostrzegł śladów dawnych palenisk. Czyżby nie znali ognia? To niemożliwe, bo jak zdołaliby przeżyć zimę w tej krainie lodu?

Rozdzielili ładunek na dwie pary sań, które zostawiono im do dyspozycji. Jedne z nich miały ciągnąć renifery, drugie psy. Dziewczęta nakazały Vendelowi zająć miejsce w większych saniach, tych z zaprzęgiem reniferów. On jednak nie chciał zgodzić się na rolę pasażera, podczas gdy saniami miała powozić mała, słaba kobieta. Rozpoczęła się przerywana śmiechem dyskusja. W końcu pannom udało się wytłumaczyć Vendelowi, że siedząc w saniach będzie im najmniej przeszkadzał. Na pewno nie umie powozić reniferami, są zupełnie inne niż konie.

Przekonał się o tym dość szybko i zaakceptował swą mało męską rolę. Jedna z dziewcząt powoziła psim zaprzęgiem, dwie kierowały reniferami, ciągnącymi sanie, w których siedział Vendel, obejmując ramionami najmłodsze dziewczyny.

W jakim mogły być wieku? Dokładnie nie był w stanie tego określić. Oceniał, że mogą mieć od szesnastu do dwudziestu siedmiu lat. I to jeszcze z marginesem w obie strony.

Po mistrzowsku wyszukiwały najłatwiejszą drogę. Przez cały czas starały się jechać pasmami lodu, a kiedy tylko pokazywała się goła ziemia, zsiadały z sań, starając się nadążyć za pojazdem mknącym w dzikim pędzie po kamieniach i mchu tundry.

To była bardzo wesoła jazda. Każde najdrobniejsze wydarzenie stanowiło okazję do śmiechu. Vendel bawił się tak jak one, zaraził się ich beztroskim stylem bycia.

Czy beztroskim…? Śmiech raczej był sposobem na przetrwanie, przeżycie.

Zauważył, że teren zaczyna się wznosić. Coraz więcej było śniegu i lodu, wiatr stawał się dokuczliwszy. Zwierzętom szło się jednak teraz łatwiej, bo ziemia nie była już goła.

W ciągu tego dnia Vendel zaprzyjaźnił się z piątką dziewcząt. Nauczyły go wielu słów ze swego zawiłego języka. Doprawdy, skomplikowana to była mowa! Vendel, który jak na owe czasy był niezwykle oczytanym człowiekiem, zrozumiał, że jej gramatyka to gąszcz, w który nie powinien się zapuszczać. Czasowniki, rzeczowniki i przymiotniki odmieniały się za każdym razem inaczej i bez względu na to, jak długo uczył się nowych słów, kiedy chciał ułożyć z nich zdanie, nic się nie składało. Dziewczęta wybuchały wtedy niepohamowanym śmiechem.

Doskonalił się jednak coraz bardziej. Nauka zawsze przychodziła mu z łatwością i gdy postępował tak, jak Irovar z rosyjskim – to znaczy zapominał o gramatyce – szło mu wyśmienicie. Najgorsze jednak było, że przede wszystkim chciały nauczyć go nieprzyzwoitych słów, a gdy powtarzał je w dobrej wierze, omal nie spadały z sań, dusząc się ze śmiechu.

Przytrafił się im także wypadek. Sanie najechały na kamień i wywróciły się, a noga najmłodszej dziewczyny znalazła się w potrzasku.

Wylały potoki łez i krzyczały wniebogłosy, nie bez racji obawiając się zranień w tak surowym klimacie. Vendel ściągnął z nogi dziewczyny but z reniferowej skóry, wypchany trawą turzycą, i zbadał ranę. Dziewczyna załkała, przestraszona, zaraz jednak płacz ucichł. Paplanie pozostałych dziewcząt także wyjątkowo na chwilę zamarło. Wszystkie pochyliły się nad chorą nogą i Vendel widział już tylko wysmarowane tłuszczem głowy. Łagodnie, ale stanowczo rozsunął je na boki.

Trzymał w dłoni najmniejszą i najbrudniejszą stopę, jaką kiedykolwiek w życiu widział. Płoza sań przejechała po kostce, pozostawiając po sobie ślad w postaci długiej, sinej opuchlizny i nikłego pasma krwi. Vendel poprosił o przyniesienie jego rzeczy i, o dziwo, wszystkie cztery zrozumiały i rzuciły się do drugich sań. Mała ranna patrzyła mu prosto w oczy z najgłębszym oddaniem.

Dziewczęta powróciły, wszystkie naraz usiłowały podać mu węzełek. Niemal wstrzymały oddech, gdy Vendel wyciągnął środki opatrunkowe, które zabrał ze sobą z Tobolska. Nie były to szczególnie imponujące zasoby, ale one z zapartym tchem obserwowały, jak Vendel delikatnie czyści ranę dziewczyny śniegiem i obwiązuje ją.

Potem własnoręcznie naciągnął but na chorą nogę. Vendel miał wrodzony talent Ludzi Lodu do leczenia ran i chorób. Nikt go tego nie uczył, instynktownie wiedział, jak należy postąpić.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Wiatr Od Wschodu»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wiatr Od Wschodu» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Margit Sandemo - Gdzie Jest Turbinella?
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Przeklęty Skarb
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Kobieta Na Brzegu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Miasto Strachu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Magiczne księgi
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Zbłąkane Serca
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Lód I Ogień
Margit Sandemo
libcat.ru: книга без обложки
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Milczące Kolosy
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Skarga Wiatru
Margit Sandemo
Отзывы о книге «Wiatr Od Wschodu»

Обсуждение, отзывы о книге «Wiatr Od Wschodu» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x