Rzeczywiście działo się z nim coś dziwnego. W głowie przyjemnie mu szumiało. Z ogromnym trudem trzymał się pionu. Zmęczenie. Wyczerpanie. I teraz ta nowa, osobliwa słabość!
Nagle z zewnątrz dobiegło szczekanie i nawoływanie. Wszyscy rzucili się do otworu wejściowego, droczyli się jedno przez drugiego, każde chciało wyjść jako pierwsze. Vendel został w drzwiach, musiał się czegoś przytrzymać. Teraz rozumiał, dlaczego nie powinien był tak spieszyć się z wypiciem napoju,
Po cienkiej pokrywie lodowej za ogrodzenie wjechał samotny mężczyzna na saniach zaprzężonych w psy. Cała siódemka rzuciła się ku niemu, wołając: „habi, habi”, w podnieceniu wskazując na szałas, a witające psy czyniły iście piekielną wrzawę. Vendel wrócił do pomieszczenia i czekał.
Zaraz za nim przyszły dziewczęta z rozgwieżdżonymi oczami. Zachęcały nowo przybyłego, by wszedł do środka.
Powoli wkroczył do szałasu.
I tak Vendel po raz pierwszy ujrzał Irovara.
Bez wątpienia był dla pozostałych autorytetem. Mocno zbudowany, w nieokreślonym wieku, lecz nie całkiem młody, o spokojnych oczach, które skośne powieki zasłaniały tak, że widać było tylko nieduży ich fragment. Uśmiechnął się do Vendela przyjaźnie, jakby dodając mu odwagi.
– Russkij?
Dzięki Bogu, nareszcie ktoś mnie zrozumie, pomyślał Vendel.
– Niet. Szwiedskij
Mężczyzna zadumał się nad tą informacją. Najwyraźniej słowo „szwedzki” nie było mu znane.
– Wy goworitie po russki? – zapytał Vendel.
– Da – odparł nowo przybyły. Było w tym trochę przesady, ale radził sobie na tyle, by się porozumieć. Mniej więcej tak jak Vendel. Dla obu z nich rosyjski był obcym językiem. – Workuta. Niewola. Trzy lata – dodał.
Pokazał nadgarstki, na których widniały grube blizny po kajdanach. Vendel musiał przyznać, że Szwedzi mimo wszystko traktowani byli w obozie jenieckim z pewnym szacunkiem. Za tymi ludźmi natomiast nie stało żadne mocarstwo. Można się było odnosić do nich jak najgorzej bez obawy o konsekwencje.
Odparł natychmiast, że on także był jeńcem u Rosjan przez sześć długich lat, ale zdołał uciec Irtyszem i jeszcze jedną wielką rzeką aż tutaj.
– To Ob – wyjaśnił mężczyzna. Następnie wskazał palcem na siebie i powiedział, że nazywa się Irovac.
– Vendel – odparł Szwed, wskazując na siebie. W tym momencie był już kompletnie oszołomiony i widział w szałasie całe gromady niedużych Juratów.
– Vendel – powtórzyły chórem dziewczęta i zachichotały rozradowane.
Irovac wypowiedział imiona wszystkich po kolei, a Vendel natychmiast je zapomniał.
Poprosił, by pozwolono mu usiąść, z uśmiechem wskazując na opróżnione przez siebie naczynie.
Irovar powiedział coś ostro do pozostałych, a na ich twarzach natychmiast odmalowało się poczucie winy.
– To sfermentowane kobyle mleko – wyjaśnił Irovar. – Trzeba z tym uważać.
– Konie, tutaj? – zdumiał się Vendel.
– Nie, zdobywamy mleko w zimowym obozie, w lasach, bardziej na południe. Teraz zmierzamy do naszego letniego obozu.
A więc było tak, jak przypuszczał Vendel.
– Muszę jechać na zachód – tłumaczył. – Do domu, do mego kraju, Szwecji. Nie miałem zamiaru wyprawiać się tak daleko na północ, ale nie było innej drogi.
Irovar pokiwał głową. Wszyscy już teraz siedzieli, dziewczęta ciasnym wianuszkiem otoczyły Vendela, przez cały czas ciągnąc go za ubranie i zaglądając mu w oczy.
– Nie udałoby ci się uciec na zachód przez tajgę – orzekł Irovar. – Tam czyhają tysiące niebezpieczeństw. Jedź z nami, zmierzamy teraz na zachód, ku wybrzeżom Morza Karskiego. Później zobaczymy.
To było jakieś wyjście, najlepsze, jakie Vendel był w stanie wymyślić w takim stanie oszołomienia. Doświadczył też samotności i wcale go już nie pociągała.
Vendel rozpaczliwie starał się nadążyć za nie najlepszym rosyjskim Irovara, jednocześnie zachowując możliwie inteligentny wyraz twarzy, ale to wcale nie było łatwe. Przez cały czas walczył ze snem, a jego najgorętszym pragnieniem było poddać się ogarniającej go chybotliwej słabości.
– Dobrze, że przybyłeś – rzekł Irovar, kiedy podano mu coś do jedzenia i picia. – Potrzebny nam mężczyzna, który by nam pomógł z naszymi kobietami.
Vendel w jednej chwili oprzytomniał.
– Co takiego?
– Przed dwoma laty mieliśmy ciężką zimę. Większość Nieńców zginęła podczas polowania na foki. Mamy więc zbyt wiele kobiet bez mężczyzn. Każdy z tych dwu, których tu widzisz, ma cztery żony. Z dziewcząt żadna nie ma męża, a my nie jesteśmy w stanie zaspokoić ich potrzeb.
Vendel wpatrywał się w Irovara, chcąc się upewnić, czy mówi poważnie. Wszystko jednak na to wskazywało.
Zanim zdążył otrząsnąć się ze zdumienia, Irovar ciągnął dalej:
– Słyszę, że podarowałeś nam łódź. Dziękujemy ci za to. My, mężczyźni, przeciągniemy ją teraz lądem aż do Morza Karskiego. Dziewczęta zajmą się tobą. Widzę, że dzisiejszej nocy będziesz potrzebował snu, ale kiedy odzyskasz siły, daj im to, co będziesz w stanie dać. Wyświadczysz nam tym wielką przysługę.
– Ale…
Dobry Boże! Vendel był przerażony. Chciał jak najostrzej zaprotestować, rozumiał jednak, że odmowa mogłaby zostać uznana za wyraz pogardy z jego strony. Irovar siedział z szerokim uśmiechem na ustach, oczekując podziękowań za tak wspaniałomyślną propozycję.
Szwed bezradnie spoglądał na dziewczęta, podczas gdy Irovar wyjaśniał im, o czym właśnie rozmawiali, czyniąc przy tym ostrzegawczy ruch dłonią. Prawdopodobnie nakazywał, by tej pierwszej nocy zostawiły go w spokoju.
Były śliczne, to prawda, ale cóż Vendel o nich wiedział? Choroby? Nie, raczej nie, żyły w całkowitej izolacji od świata. Brud? Futrzane stroje zdawały się przyszyte do skóry. Prawdopodobnie nosiły je przez okrągły rok. A on nigdy jeszcze nie dotknął kobiety, z wielkim szacunkiem odnosząc się do całego niewieściego rodu.
Ogarniała go coraz większa panika.
Dziewczęta spoglądały na niego otwarcie i nieśmiało zarazem. Widziały w nim kogoś na kształt Boga, obcą istotę wyższego rzędu, i już radowały się na myśl o tym, co miało nadejść. Sądząc z ich spojrzeń, mogły mieć wielkie trudności z zachowaniem spokoju tej nocy.
Próbował się wymówić.
– Dziękuję wam wszystkim za tę wspaniałą propozycję. Powiedz im, że z radością uczynię, co tylko będę mógł. Uprzedź jednak, że odbyłem męczącą podróż po ciężkich latach niewoli i że moje ciało jest słabe i wyniszczone. Muszą więc dać mi nieco czasu, nie oczekiwać zbyt wiele na początku.
Irovar przekazał im słowa Vendela, dziewczęta roześmiały się zadowolone. Powiedziały coś, a Irovar przetłumaczył:
– Obiecują dbać o ciebie i pielęgnować, byś wkrótce odzyskał swoją męskość.
Vendel oblał się rumieńcem.
Dziewczęta przysunęły się jeszcze bliżej niego. Znów poczuł na ciele delikatne, ukradkowe uszczypnięcia.
Irovar wyjaśniał:
– Struktura rodziny w naszym plemieniu jest właściwie stała. Mężczyzna jest jej głową, a każdy ród tworzy odrębny klan. Ma własne domostwo. Małżeństwa między osobami blisko spokrewnionymi są zakazane. Po tamtym nieszczęśliwym wypadku konieczność zmusiła nas jednak, by zmienić dawny porządek. Właśnie zakaz zawierania małżeństw w obrębie tego samego rodu szczególnie utrudnia sytuację samotnych kobiet. Nie ma mężczyzn, spośród których mogłyby wybierać. Tym dwóm tutaj nie wolno nawet tknąć tych dziewcząt, są zbyt blisko spokrewnieni. Proszę, byś okazał nam wyrozumiałość.
Читать дальше