Biegiem ruszyli po schodach na górę, Christa, Joachim, Nataniel i Dawid.
Dziewczyna leżała bezwładnie na łóżku, nie wyglądało to na zwyczajny sen.
– Boże! – szepnęła Christa. – Co się stało? Czy ona…?
– Środki nasenne – stwierdził Dawid, biorąc ze stolika przy łóżku pusty słoiczek.
Joachim już próbował podnieść Karine. Mocno nią potrząsał, wołając:
– Karine! Karine! Odpowiedz mi!
Ale Karine w jego ramionach była bezwładna jak szmaciana lalka.
– Dawidzie, wyprowadzaj samochód – szepnęła Christa bez tchu. – Zadzwonię do szpitala, dam znać, żeby byli gotowi.
– Już za późno! – zawołał Joachim. Na jego twarzy odmalowała się rozpacz. – Nie zdążymy!
– Zaczekajcie – szepnął Nataniel, podnosząc rękę. – Nadchodzi pomoc!
Zamarli w pół ruchu. Na schodach słychać było odgłos szybkich kroków.
– Efrem, to ty? – spytała Christa.
Ale to nie był Efrem. W drzwiach stanął Jonathan – obdarty, brudny, pokryty ranami i chudy jak szkielet, a towarzyszył mu młodzieniec, którego nigdy nie widzieli. Dla potomków Ludzi Lodu zebranych w pokoju jasne jednak było, że to ktoś z rodu Marca i Imrego.
Christa zdążyła tylko uścisnąć rękę Jonathana i szepnąć:
– Och, jak to dobrze, że jesteś! Tak bardzo się o ciebie niepokoiliśmy!
Kiwnął głową, jakby jej słowa nie bardzo do niego dotarły.
– To jest Gand. Powiedział, że musimy dotrzeć tu jak najprędzej.
– Tak. Karine… Przedawkowała środki nasenne.
Gand przysiadł na brzegu łóżka, położył dłonie na piersiach i brzuchu dziewczyny.
– Trzeba dodać jej sił, by wzmocniły się organy wewnętrzne. Ale wezwijcie doktora, do szpitala nie zdążycie.
Christa pobiegła zadzwonić do najbliżej mieszkającego lekarza. Obiecał przybyć natychmiast.
Wszyscy z zapartym tchem śledzili zabiegi Ganda przy Karine.
– Postaram się utrzymać ją przy życiu do chwili nadejścia lekarza. On musi usunąć truciznę z jej ciała. Sprawy zaszły już za daleko, by mógł sobie sam z tym poradzić, ale jeśli będziemy współpracować, na pewno będzie dobrze. Natanielu, przyłóż tu rękę. I ty także, Christo!
Upływały sekundy, minuty. I wreszcie Karine z ogromnym wysiłkiem otworzyła oczy.
Powiodła wzrokiem po wszystkich. Ze zdziwieniem spojrzała na Ganda i Jonathana, wyszeptała ich imiona, na sekundę zatrzymała oczy na Joachimie i w końcu wbiła wzrok w Dawida.
– Dlaczego mu na to pozwoliłeś? – wymamrotała.
– O czym mówisz? – spytał nic nie rozumiejąc Dawid.
Karine powoli odwróciła twarz.
– Weterynarzowi. Z Shanem.
– Ale… nie rozumiem, Karine. Chciałaś przecież, żeby go zaszczepić.
– Tak, ale nie… Dlaczego pozwoliłeś zabić mojego pieska?
Głos jej się załamał, była jednak zbyt słaba, by płakać.
– Co ty mówisz? – zdumiał się Dawid. – Zabić? Shane jest tutaj, stoi przy łóżku i próbuje się do ciebie wdrapać.
Karine oddychała z wielkim trudem. Próbowała się jednak podnieść i wychylić z łóżka. Joachim podniósł Shane'a.
– Zobacz! On jest tutaj!
Opadła na poduszkę nie przekonana.
– Ale Efrem powiedział…
– Efrem? – ostro spytał Dawid. – Co powiedział Efrem?
– Że Shane był już… zarażo…
Ponownie straciła świadomość, nie można było nawiązać z nią kontaktu.
Popatrzyli po sobie.
– A więc to tak – mruknął Joachim złowrogo. Wyszedł na korytarz. – Efrem, Efrem!
Ktoś podszedł do schodów na dole.
– Czego chcesz, dlaczego krzyczysz?
– Powiedziałeś Karine, że weterynarz uśpił Shane'a?
Chwila milczenia.
– E, to tylko taki żart.
– Bardzo niestosowny żart. Dobrze wiesz, jak niewiele trzeba Karine, by wyprowadzić ją z równowagi.
– To histeryczka, przyda jej się od czasu do czasu dać nauczkę, chyba nic się nie stało.
– Odebrała sobie życie – oznajmił Joachim krótko. Uważał, że należy Efrema solidnie postraszyć.
Zapadła cisza.
– Chyba oszalała – stwierdził Efrem po chwili.
Odezwał się dzwonek do drzwi wejściowych.
– Otwórz, to doktor – zawołał Joachim.
– Doktor? To znaczy, że kłamałeś, ty…
Otworzył jednak drzwi i lekarz pognał na górę. Gand przyjął go i wyjaśnił sytuację. Potem wszyscy z wyjątkiem Nataniela musieli opuścić pokój Karine.
– Ona jest w dobrych rękach – mruknęła Christa. – Doktora, Nataniela i Ganda. Lepiej nie mogła trafić.
– Mam o czym porozmawiać z Efremem – syknął Dawid przez zęby.
Christa westchnęła.
– Jak ja to powiem Ablowi?
– Pozwól mnie się tym zająć, mamo – powiedział Dawid. Christa popatrzyła na niego z wdzięcznością.
Nie wszyscy synowie Abla nazywali ją matką. Józefowi, Aronowi i Efremowi nie przechodziło to przez gardło. Ale pozostali tak właśnie się do niej zwracali i Christa bardzo to sobie ceniła.
– Jonathanie, musisz nam opowiedzieć o swoich przeżyciach – powiedziała. – Czy twoi rodzice wiedzą, że wróciłeś?
– Nie, przybyliśmy bezpośrednio tutaj.
Nie chciał wyznać wprost, w jaki sposób się tu dostali, ale Christa patrzyła na niego ze zrozumieniem. Ona sama wywodziła się z rodu czarnych aniołów w trzecim pokoleniu, dokładnie tak samo jak Gand, jakże jednak różnili się od siebie! Ale Christa wiele rzeczy potrafiła zrozumieć.
Rodzina zawsze trochę się dziwiła, że Christa nie wykorzystuje swoich zdolności, lecz ona po poślubieniu Abla starała się żyć według zasad wyznawanych przez męża. Abel był bardzo wierzący i z pewnością nie pragnął żony, która bez trudu unosiłaby się nad ziemią, gdyby tylko zechciała, albo spotykała z od dawna nieżyjącymi ludźmi. Przypuszczała, że czarne anioły nie mieszczą się w kanonach biblijnej wiary.
Z tych samych powodów starała się powściągać Nataniela. Prosiła go, by nie nadużywał swych zdolności, jasne było bowiem, że ma ich wiele i zapewne znacznie potężniejsze niż ona. Na razie jednak musiał się z nimi kryć.
– Idę natychmiast zatelefonować do Vetlego i Hanny – oświadczyła Christa. – Muszą się dowiedzieć, że wróciłeś do domu.
Jonathan powstrzymał ją.
– Czy nie lepiej jeszcze trochę zaczekać? Chodzi mi o Karine…
– Oczywiście, choć oni na pewno zechcą być przy chorej córce.
– To jasne, ale niech lekarz i Gand powiedzą nam coś więcej o jej stanie.
Przez okno ujrzeli Efrema odjeżdżającego na rowerze. Miał widać nadzieję, że do czasu jego powrotu wszyscy jakoś ochłoną.
Wreszcie otworzyły się drzwi do pokoju chorej.
– Wyjdzie z tego – oznajmił lekarz. – O dziwo. Ale miały w tym swój udział niezwykłe moce, to muszę przyznać. Zabiorę ją do szpitala, powinna jeszcze być pod kontrolą, no i wypocząć.
– Och, tak, oczywiście – uradowała się Christa. – Moi drodzy, tak wam wszystkim dziękuję.
– Panna chce rozmawiać ze swym bratem Jonathanem.
Jonathan natychmiast wszedł do Karine, a Christa pobiegła zadzwonić do rodziców obojga. Lekarz oznajmił także, że, zdaniem Ganda, Jonathan w obozach koncentracyjnych nabawił się gruźlicy.
Kiedy Jonathan wszedł do siostry, Karine wyglądała już nieco lepiej. Przysiadł na jej łóżku i długo tulił mocno do siebie bez słowa.
Kiedy wypuścił ją z objęć, dziewczyna uśmiechnęła się leciutko.
– Nigdy nie popełnij takiego głupstwa i nie bierz zbyt dużo tabletek na sen, Jonathanie. Płukanie żołądka nie należy do przyjemności.
– Domyślam się. Nie planuję niczego podobnego.
Читать дальше