– Nie wiem, Eleno. Miotam się między nadzieją a rozpaczą. To wszystko jest potwornie skomplikowane.
Znowu zapadło milczenie, po czym Elena powiedziała cicho:
– No?
Indra głęboko wciągnęła powietrze.
– Ram.
– Żartujesz?
– Bardzo bym chciała!
– Ale on jest przecież… Nnnie, nie wierzę! Domyślałam się, że może Marco, Dolg, nawet Tsi-Tsungga, ale… Indro, on jest Lemurem! To przecież… szaleństwo!
– Tak, rzeczywiście. Ale co można na to poradzić?
– Czy tego rodzaju związki nie są zakazane?
– Otóż to właśnie. Sądzę, że Talornin mnie nienawidzi.
Elena wstała i zdenerwowana zaczęła chodzić po pokoju. Aż tutaj w domu słyszały monotonne dźwięki bębenków z indiańskiej osady.
– Ram – rzekła w zamyśleniu. – Nigdy nie myślałam o nim jako… jako o niczym innym niż osobie obdarzonej wielkim autorytetem. Nigdy jako o istocie płciowej, jeśli mogę się tak wyrazić.
– Ale on jest taką istotą – zapewniła Indra cicho. – W przeciwnym razie nie rozbudziłby we mnie takich uczuć. On nie jest jak Marco lub Dolg, którzy zawsze pod tym względem są całkowicie obojętni. Ja go pragnę, Eleno, a to jest tylko jedno z uczuć, jakie do niego żywię. Kocham go. I potwornie cierpię!
Elena usiadła na oparciu jej fotela i otoczyła przyjaciółkę ramionami. Nadal wstrząśnięta tym, co jej Indra wyznała, spoglądała przed siebie i nie była w stanie znaleźć odpowiednich słów. Jej konwencjonalny sposób myślenia został zaburzony.
– Talornin zrobi wszystko, żeby nas rozdzielić – chlipnęła Indra żałośnie. – Teraz znowu mam ożywić jakiegoś faceta, którego dręczą problemy psychiczne. Nazywa się Oliveiro da Silva. Bogowie wiedzą, jakie plany ma wobec niego Talornin!
Elena wyprostowała się.
– Oliveiro da Silva? Ależ to niezwykle przystojny facet! Chociaż, moim zdaniem, trochę dziwny. Boi się własnego cienia. Nie, uważam, że Talornin jest niegłupi, Indro. Oliveiro to marzenie!
– Znasz go?
– Nikt nie zna da Silvy. Ale pracujemy w tym samym gmachu. Wszystkie dziewczyny się w nim podkochują.
– Przyjemnie, nie ma co – mruknęła Indra. Zdążyła się już opanować. – Nie, nie rozmawiajmy o nim akurat w tej chwili! Jeśli chcesz, to mogłabym powiedzieć jakieś dobre słowo na twój temat do Jaskariego. Opowiem mu, że tracisz rozum z miłości do niego.
W głowie Eleny pojawił się pewien pomysł, ale nie miała odwagi wypowiedzieć go głośno. Rzekła tylko:
– Tak, gdybyś mogła, byłabym ci wdzięczna. On nie chce mi wierzyć.
– Porozmawiam z nim – obiecała Indra.
Pierwsze spotkanie z da Silva nie było wielkim sukcesem. Indra stanęła w drzwiach ogromnego archiwum i patrzyła na mężczyznę na wpół zakopanego w starych księgach, papierach i protokołach. On jej nie widział, mogła więc bez przeszkód obserwować jego odwróconą do niej bokiem twarz, jego oliwkowobrunatne ręce, które niemal z czułością gładziły odwracane karty. Te ręce nigdy nie pracowały w ziemi ani nie mocowały się z usmarowanym olejem silnikiem. Paznokcie były nienagannie czyste i sprawiały wrażenie wypolerowanych.
Profil miał szlachetny, jak przystoi hiszpańskiemu szlachcicowi. Te czarne włosy uczesane po staroświecku dodawały mu urody, miał też nieprawdopodobnie długie, czarne niczym węgiel rzęsy. Niejedna gwiazda filmowa wiele by dała za to, żeby takie mieć.
Bardzo pociągająca twarz. Wrażliwe wargi, mocny podbródek i migdałowe oczy… O rany, to naprawdę sympatyczny człowiek! Indra wolała, żeby tak nie było, postanowiła przecież odnosić się do niego z rezerwą. On jednak stanowczo do tego nie zachęcał.
Zrobiła parę kroków pomiędzy półkami na książki i stolikami, po czym chrząknęła. Mężczyzna drgnął przestraszony i spojrzał na nią znad pulpitu. Oj, jakie on ma piękne oczy, ale jakiż jest spłoszony!
Indra zdołała wywołać na wargi niepewny uśmiech.
– Oliveiro da Silva?
Sprawiał wrażenie, że życzy sobie, aby ta obca kobieta natychmiast zniknęła.
– Tak – bąknął niechętnie.
Przedstawiła się i powiedziała, o co jej chodzi. Pisze właśnie pracę o upadku Azteków i dowiedziała się, że on jest wybitnym ekspertem w tej dziedzinie. Czy mógłby jej udzielić paru informacji?
Jego palce nerwowo przewracały kartki.
– Od dawna jest pani w Królestwie Światła?
– Nie. Przybyłam parę lat temu.
– Skąd?
– Z Norwegii.
– Norwegia, Norwegia – szukał w pamięci. – Ach, tak, zimna Skandynawia! – Czego więc pani sobie życzy? Mam mało czasu.
Mało czasu, pomyślała Indra szyderczo. Nie robisz przecież nic innego, tylko porządkujesz stare dokumenty, a to chyba nie jest przesadnie pilne zajęcie.
Zadała mu parę z góry przygotowanych pytań na temat Tenochtitlán. Odpowiadał wprawdzie, ale zauważyła, że przygląda jej się bardzo podejrzliwie i okropnie szybko zakończył rozmowę. Indra mogła tylko podziękować i wyjść z niewypowiedzianą głośno nadzieją, że jeśli będzie miała jeszcze jakieś problemy, to może tu wrócić.
On nie sprawiał jednak wrażenia, że uważa taki pomysł za interesujący.
Elena czuła się maleńka i onieśmielona, kiedy wkroczyła do głównej kwatery Strażników i zapytała o Rama. Próbowała jednak dodawać sobie odwagi: Skoro Indra dba o moje sprawy, to ja powinnam też coś dla niej zrobić.
– Nie, Rama nie ma – zameldował wartownik z ironicznym uśmieszkiem.
– A kiedy tu bywa?
Elena dowiadywała się, gdzie i kiedy można go spotkać, ale nikt nie wiedział.
– Zaczekaj! – zawołał wartownik akurat w momencie, kiedy rozczarowana miała zamiar odejść. – Właśnie ląduje jego gondola. Ram będzie tu za moment.
Ram szedł zdecydowanym krokiem. Elena ponownie zmobilizowała całą odwagę i poprosiła o chwilę rozmowy. Bez słowa wskazał jej drogę do swego gabinetu.
W milczeniu obserwowała, jak zbliża się do biurka i siada. Dopiero teraz widziała w nim istotę podobną do ludzi. Wprawdzie zawsze go bardzo lubiła, ale przecież Ram jest Lemurem! Pochodzi z zupełnie innego gatunku niż ona. Patrzyła i patrzyła, próbując wyobrazić go sobie jako przyjaciela i kochanka, ale on sprawiał wrażenie całkowicie niedostępnego, obdarzony zbyt wielkim autorytetem i zbyt obcy jak dla prostej Eleny. Nie potrafiła nawet myśleć, żeby kiedykolwiek mogła się w nim zakochać.
Jak Indra mogła?
– No, o czym chciałaś ze mną mówić, Eleno? – rzekł przyjaźnie, a ona drgnęła na dźwięk jego głosu. – Nie miałaś chyba żadnych problemów po tamtych przykrych wydarzeniach w mieście nieprzystosowanych?
– Co takiego? Nie, oczywiście, że nie…
Uff, jak on może pytać o takie rzeczy akurat teraz? Zapomniała już o tamtych sprawach.
Patrzył na nią pytająco, więc ponownie musiała zebrać całą odwagę. Indra jest jej najlepszą przyjaciółką, a przyjaciół należy wspierać w biedzie.
– Chodzi o Indrę – wykrztusiła dzielnie.
Spostrzegła, że twarz Rama zesztywniała.
– Nie, myślę, że najlepiej będzie, jeśli sobie pójdę – mruknęła zdjęta lękiem.
– Nie! Co z Indrą? Czy ma jakieś problemy z da Silvą?
– Tak. Nie, zresztą nie wiem. Bardzo ją rozczarowało pierwsze spotkanie z nim, ale…
Umilkła. O rany, w co ja się wdałam? Rozmawiać o takich sprawach z jednym z najwyżej postawionych w Królestwie Światła? A właściwie to ile on ma lat? Musi być strasznie stary!
Jeszcze raz pomyślała, że Indra nie może mieć dobrze w głowie.
– No? – Ram starał się, by jego głos brzmiał przyjaźnie, ona jednak dostrzegła, że się niecierpliwi.
Читать дальше