Talornin byt jego zwierzchnikiem. Kiedy jednak Ram teraz o nim myślał, odczuwał stłumiony gniew. Było to coś zupełnie nowego, bowiem Talornin to człowiek szlachetny i mądry, chociaż trochę surowy.
Oliveiro da Silva. Na myśl o tym człowieku w sercu Rama budziły się niezbyt szlachetne uczucia.
Przeklęty Talornin!
„Musisz sobie znaleźć kobietę, Ram” – powiedział Talornin nie dalej jak wczoraj. – „Musisz mieć żonę, jesteś zbyt samotny. Jest przecież tyle ładnych i szlachetnych kobiet z rodu Lemurów. Co się dzieje z tą, z którą zamierzałeś się żenić wiele lat temu?”
Czy Indra o nią nie pytała? Czy ona wie, do czego zmierza Talornin? Nie, w żadnym razie nie może tego wiedzieć.
Piękne stopy w złotych sandałkach. Dowcipne repliki. Plamy na ubraniu. Pełen ironii stosunek do siebie, osobowość.
Wrażliwość. Wyraz bólu w pięknych oczach.
Samotność. Jego samotność. Pusty dom.
Telefon. Najpierw ta cyfra…
Przesądy Talornina dotyczące mieszania się ras.
Ram wiedział, że Talornin nie jest rasistą. Tutaj chodziło o coś więcej niż o zwyczajną mieszankę ras. Tutaj mieszały się gatunki.
Kobieta z rodu Lemurów?
Jest wiele wolnych.
Jego ciało i dusza zaczynały się budzić jakby po bardzo długim śnie. Kobiety z rodu Lemurów nie miały z tym nic wspólnego.
Oliveiro da Silva.
Czy to sympatyczny człowiek? Czy Indra ulegnie jego czarowi, jak sobie tego życzy Talornin? To rzeczywiście byłoby najprostsze rozwiązanie.
I bardzo bolesne.
Dlaczego musiało być takie bolesne? Oczywiście, byłoby dobrze dla Indry, gdyby…
Ram zacisnął wargi. Zdecydowanie wybrał numer, zanim miał czas tego pożałować.
Nikt nie odpowiada. Nikt nie odpowiada!
Owszem! To jej głos. Dlaczego serce Rama bije tak mocno na dźwięk jej głosu?
– Indra… mówi Ram. Przypomniało mi się coś, co kiedyś do mnie mówiłaś, coś, czego nie dosłyszałem, bo wicher nas zagłuszał.
Och, wymówki, wymówki!
– Cześć, Ram, jak to miło, że dzwonisz! Co takiego mówiłam, wyjaśnij bliżej.
Jej głos był dziwnie zdyszany. Ale jakże przyjemnie go znowu usłyszeć!
Ram zauważył, że się jąka, czego nigdy przedtem nie robił.
– To… t-t-to było za pierwszym razem, kiedy szliśmy przez Przełęcz Wiatrów. – Nareszcie zaczął mówić normalnie: – Zawołałaś wtedy do mnie coś, ale potem oświadczyłaś, że to nie jest odpowiednia chwila na dyskusje o faunie. W każdym razie ja tak to usłyszałem.
Po drugiej stronie linii telefonicznej panowała cisza. Ram poczuł nagle, że ma sucho w ustach.
– Oczywiście – rzekła Indra tym samym lekko zdyszanym głosem, w którym wyczuwało się drżenie. Roześmiała się cicho. – Rzeczywiście chciałam o czymś z tobą porozmawiać.
– To zrób to teraz!
– Chętnie. To Miranda i Gondagil wpadli na dość szalony pomysł, chociaż myślę, że w gruncie rzeczy nie ma w tym nic szalonego. Oni mianowicie chcieliby sprowadzić do Królestwa Światła olbrzymie jelenie. Te piękne zwierzęta, na które tam polują nie mające o niczym pojęcia plemiona.
Ram zaczął się zastanawiać. To właśnie typowe dla grupy młodych, że zawsze próbują coś ulepszyć, a poza tym kochają zwierzęta.
– Pomysł jest znakomity, ale…
– Co znowu za ale?
– Istnieją dwie przeszkody. Po pierwsze, nie należy naruszać systemów ekologicznych. Przenoszenie zwierząt z ich naturalnego środowiska do nowego zawsze stanowi ryzyko. A po drugie: jak je zdołamy złapać i w jaki sposób przeprowadzimy przez mury?
– Mnie o to nie pytaj! Chciałam tylko powiedzieć ci coś, nad czym będziesz mógł się zastanawiać.
– No i udało ci się. Porozmawiam z Gondagilem, on lepiej zna te zwierzęta.
– Świetnie, bardzo bym się cieszyła, gdyby się to udało. Miranda również.
– Nie wątpię w to – roześmiał się Ram. Znowu zaległa cisza. Nagle nie mieli już sobie nic do powiedzenia. To znaczy, mieli, oczywiście, i to mnóstwo, ale to akurat powinno pozostać niewypowiedziane.
Myśli Rama krążyły bezładnie niczym nietoperze o zmroku. „Tylko nie proście mnie, żebym poszła z nim do łóżka!” A co będzie, jeśli Indra zmieni zdanie? Jeśli zakocha się w tym człowieku?
– Udało ci się już spotkać da Silvę? – zapytał bardziej szorstko, niż zamierzał, ale milczenie stawało się już nieznośne.
– Nie, i nie wiem, jak to zrobić.
– Ja też nie wiem. To zdaje się nie jest człowiek, którego można ot tak, po prostu spotkać.
– Nie, i nie będzie też chyba łatwo po prostu pójść do niego do domu i przedstawić się – powiedziała cicho. – „Dzień dobry, jestem Indra, która ma sprawić, by twoje życie znowu nabrało sensu”. Uff, to brzmi strasznie!
– Owszem – przyznał Ram. – Ale Talornin znajdzie chyba jakieś rozwiązanie, to w końcu jego pomysł.
– Tak, rzeczywiście.
Rozmowa znowu zgasła. Zwykła bojowość Indry gdzieś się ulotniła. Jakby dziewczyna nie była w stanie uczynić już nic więcej.
– A więc nie będę ci już dłużej zawracał głowy – powiedział Ram stanowczo. – Chciałem tylko zapytać o tę faunę.
– Miło, że zadzwoniłeś. Dobranoc, mój przyjacielu!
Oj! Te słowa wywołały skurcz w jego sercu.
– Dobranoc, Indro! Dbaj o siebie!
A więc to koniec. Ale pustka w domu nie była już taka nieznośna. Poczuł się dużo spokojniejszy i położył się spać.
Oliveiro da Silva nie miał żadnych zainteresowań, które mogły go połączyć z Indra. Nie grał w brydża – ona zresztą też nie, więc nie ma czego żałować, nie rozwiązywał krzyżówek ani nie układał pasjansów, nie lubił słodyczy ani zwierząt, nie lubił też filmów. Po prostu nic!
Indra miała wiele głębszych zainteresowań, była oczytana i posiadała szeroką wiedzę, ale żadne z zajmujących ją zagadnień nie musiało obchodzić Silvy. Jeśli krył gdzieś w głębi duszy tematy, które go obchodziły, to nikomu tego nie zdradził. W ogóle sprawiał wrażenie człowieka obojętnego na wszystko.
Ram zaczynał popadać w desperację. Talornin naciskał, bo widział, na co się zanosi, i bardzo go to martwiło. Nie chciał, żeby jego najbliższy współpracownik, szlachetny i pełen rezerwy dotychczas nienaganny dowódca Strażników, popadł w konflikt z etycznymi zasadami Królestwa.
Któregoś dnia doszło do ostrej wymiany słów, chociaż z pozoru obaj rozmawiali spokojnie. Ram powiedział z pobladłą twarzą:
– Przez cały czas mówisz o mieszaniu się ras, chociaż nigdy nie wspomniałem, że chciałbym się połączyć z tą dziewczyną. Zapominasz przy tym, że wy sami kiedyś dokonywaliście takich mieszanek na Ziemi z ludźmi, by stworzyć nas, Lemurów. I wiem, że nadal to robicie, chociaż na mniejszą skalę. Dowodem na to jest Armas. Na ziemi tacy jak on nazywani są dziećmi gwiazd.
– To całkiem inna sprawa – odparł Talornin krótko. – Dla Lemura połączenie z człowiekiem i posiadanie z tego związku dzieci jest krokiem wstecz, zanieczyszcza rasę Lemurów.
– Albo krokiem naprzód dla rasy ludzkiej – zareplikował Ram ze złością. – Zresztą w ogóle nie ma o czym mówić, dziewczyna i ja jesteśmy dobrymi przyjaciółmi, a to przecież nie zostało zakazane. Poza tym ona nie znosi, żebym ją dotykał.
Te ostatnie słowa wypowiedział takim urażonym tonem, że Talornin drgnął.
Nie odpowiedział. Potrząsnął tylko z niedowierzaniem głową, widząc taką upartą, niemal świadomą ślepotę.
Ram jednak był głęboko poruszony, pożegnał się i poszedł. Sam uważał, że przyczyną wzburzenia były niesprawiedliwe oskarżenia Talornina. Może jednak przyczyn istniało więcej.
Читать дальше