Ewa Białołęcka - wiedźma.com.pl

Здесь есть возможность читать онлайн «Ewa Białołęcka - wiedźma.com.pl» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

wiedźma.com.pl: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «wiedźma.com.pl»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Z nią zdradzicie nawet swój komputer!
Są rzeczy na niebie i ziemi, o których nie śniło się internautom… Jak choćby upierdliwa ciotka w stanie wskazującym na nie-życie.
Obdarza spadkiem Krystynę zwaną Reszką, samotną matkę, redaktorkę z wydawnictwa i netomankę.
Na co dzień przyspawana do laptopa Reszka, musi więc wyrwać się z sieci i rusza do zabitej dechami wsi. W odziedziczonej chałupie udaje jej się nawet rozpalić ogień pod kuchnią.
I TO BEZ POMOCY GOOGLE!
Niestety, zaczyna widzieć na jawie i we śnie: duchy, mary czy trupy, nie tylko w szafie. Sama nie wie, czy szajba to, czy gen, bonus do schedy po ekscentrycznej zołzie…
Horror daleko od szosy i romans daleki od harlequina – mix o idealnie wyważonych proporcjach…
Powieść nominowana do Nagrody Fandomu Polskiego im. Janusza A. Zajdla za rok 2008.

wiedźma.com.pl — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «wiedźma.com.pl», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Mniej więcej się zgadza – wycedził Andrzej przez zaciśnięte zęby. – Pięć minut temu chciałaś wyprawiać pogrzeb, a teraz namawiasz mnie na handel ciałami?

– Jestem pragmatyczna – oznajmiłam. – Lekko licząc, masz tu zawekowane kilka tysięcy złotych.

– A ja jestem ostrożny! Co nagle, to po diable. Ładnych parę lat żyłem z tą szafą. Mogę pożyć jeszcze parę miesięcy.

Przewróciłam oczami.

– Żył z szafą! O matko, może byś tak zaczął żyć z jakąś kobietą, co?

Rzecz jasna, obraził się znowu. Ale na krótko. Może zaczynał się przyzwyczajać do mojego niewyparzonego języka, a może po prostu był oszołomiony niespodziewanym odkryciem.

Przeleciałam wzrokiem po grzbietach książek w witrynie, lecz większość nosiła dość abstrakcyjne dla mnie tytuły, brzmiące uczenie i ekstramedycznie, a część w ogóle była po niemiecku i gotykiem. Najwyraźniej zawód doktora Nowotnego był jednocześnie jego hobby.

* * *

Podziękowałam za proponowaną herbatę, kawę, kanapkę i drinka. Na twardym dysku jak wyrzut sumienia tkwiło rozbebeszone tłumaczenie rosyjskiej powieści science fiction, termin oddania redakcji skracał się z każdym dniem. A teraz jeszcze doszły grube megabity materiałów pościąganych z Internetu i czekały na analizę. Choć teraz przynajmniej z grubsza wiedziałam, czego szukać. Kiedy słońce chyliło się ku zachodowi, byłam mniej więcej w połowie roboty, pracowicie kopiując teksty do Worda i czesząc wyszukiwarką pod kątem: Rosja, Rosji, carska, rosyjski, car oraz carski. Jeśli jakiś Rusek miał coś wspólnego z gabinetami osobliwości i mumifikacją, powinien wypłynąć na wierzch.

Z kubkiem kawy pod ręką, zgarbiona jak gnom, klepałam w klawiaturę, szukając igły w stogu siana, przy czym nawet nie wiedziałam, jak wygląda ta igła. W popielniczce rosła górka petów. Pod czaszką bełtały mi się setki słów, oczy piekły. Przebiegałam wzrokiem po wersach coraz bardziej mechanicznie, popadając w charakterystyczny stan wszystkich przemęczonych redaktorów – bliski hipnozie. Stop! Z wysiłkiem otrząsnęłam się z otępienia, trąc twarz obiema rękami. Back… Coś tu było. Z niejakim trudem odnalazłam pominięty fragment. Car – jest car!

– „Car Piotr I podróżował incognito po Europie. W 1697 roku odwiedził kraje Rzeszy, Anglię i Holandię” – przeczytałam na głos. – No dobrze, a co to ma wspólnego z konserwacją zwłok? Coś musiało, skoro wylądowało na moim dysku, wyplute przez Google faszerowane hasłami „mumifikacją” i tym podobnymi. Przewinęłam tekst. Ha! „Piotra Wielkiego fascynowała nauka, technika, a także anatomia; kupił sławną kolekcję Ruyscha i wystawił ją w swoim muzeum, Kunstkamera. Chciał wykorzenić ludowe przesądy, głosząc potęgę nauki. Wydał ukaz, na mocy którego obywatele musieli przekazywać władzom wszelkie wybryki natury, zdeformowane zwierzęta i ludzi”.

Łyknęłam zimnej kawy, prawie nie czując jej smaku. Ruysch… nareszcie jakieś powiązanie. Kim był Ruysch? Byłam pewna, że już przedtem mignęło mi to nazwisko. Co kolekcjonował? Podejrzewałam, że nie znaczki.

„Ruysch (1653-1731), anatom, chirurg holenderski, przejął metodę Svammerdama i znacznie ją udoskonalił oraz zastosował korozję, chociaż nie przeprowadzał jej tak jak Lieberkühn lub Hyrtl. Swoje osiągnięcia w tej dziedzinie przedstawił w tablicach dzieła zwanego Thesauri Anatomici (1701-1714). Korozję przeprowadzał on przy pomocy pewnego rodzaju larw jakichś owadów, przypuszczalnie dermestes lardarius lub musca vomitoria. Larwy ich potrafią w bardzo krótkim czasie zniszczyć zwłoki całego konia, pozostawiając nienaruszony szkielet”.

A fuuuj…

Przed oczami duszy mojej pojawił się zdechły koń spożywany przez larwy i przez moment miałam ochotę iść w ślady owych musca i wykonać popisowe vomitoria. Jednak obrzydzenie szybko umknęło przed uczuciem tryumfu. Ruysch był holenderskim anatomem. Car Piotr I odwiedził Holandię i kupił od niego jakąś kolekcję. Biorąc pod uwagę zainteresowania młodego cara, mogły to być „ludzkie konserwy”. Jakie jest prawdopodobieństwo, że preparaty w szafie doktora Nowotnego są częścią carskiego zbioru? Oceniłam, że całkiem spore, choć zakres czasowy oszałamiał. Jeszcze raz sprawdziłam rok. Tysiąc sześćset dziewięćdziesiąty siódmy. Koniec siedemnastego wieku! Jeśli słoje nie były podróbkami, miały ponad dwieście lat.

Trochę ręce mi się trzęsły, kiedy zapalałam kolejnego papierosa. Przy okazji skonstatowałam, że to już ostatni z paczki. Niefart. Szkoda, że Kobielak nie pali i nie mogę mu podebrać… A może i dobrze, jeden nałóg mu wystarczy. Czy w tym „ekologicznym” sklepiku mają fajki?

Podniecona odkryciem, sztachnęłam się nieco za głęboko i rozkaszlałam. Jasny gwint, trzystuletnie zabytki! I to tak delikatne! Szkło, alkohol, trochę mięsa – wydawało się wręcz niewiarygodne, że zdołały przetrwać wojenne zawieruchy i rewolucję na dodatek. Oraz pół wieku świetlanego socjalizmu, tfu, na psa urok.

Do gawry Andrzeja były dwa kroki. Uskrzydlona zwycięstwem, przeleciałam przez mostek i załomotałam doktorowi w szybę, z emocji jakoś przeoczywszy fakt, że wszystkie okna są ciemne. Na niebie pysznił się wielgachny, srebrny księżyc w idealnej pełni. Zniecierpliwiona, zapukałam ponownie. Za zasłonką rozbłysło światło lampy, a po chwili ukazał się doktorek we własnej osobie – jeszcze bardziej rozczochrany niż zwykle, w porozciąganym podkoszulku i półprzytomny. Najwyraźniej wywlokłam go z łóżka.

– O, obudziłam? – stropiłam się obłudnie.

– Skądże – wymamrotał, usiłując szerzej otworzyć oczy. – Co ja bym mógł robić… – spojrzał na zegarek -…o drugiej w nocy? Przecież nie spać.

Ups.

– Znów jakieś duuuyyychy? – spytał, ziewając.

O rany, ten facet sypia w T-shircie z Puchatkiem! Ja też taki chcę!

– Ale jak już cię obudziłam… yyy, przepraszam tak w ogóle… to już ci powiem, co masz w szafie – zniżyłam głos do szeptu.

Zainteresowany Andrzej wywiesił się przez parapet.

– Mówi ci coś nazwisko Ruysch?

– Nie. A powinno?

– Był anatomem. Myślałam, że może miałeś coś o nim na studiach. W każdym razie facet żył w Holandii i preparował różne świństwa, szkielety i takie tam. A teraz uważaj. Car Rosji, niejaki Piotruś Pierwszy zwany Wielkim, swego czasu kupił od niego jakąś kolekcję anatomiczną i w ogóle interesował się potworkami. Urządził nawet muzeum. Skoro słoje mają na sobie carskie pieczęcie, prawdopodobnie pochodzą stamtąd.

– No i…? – Doktorek chyba o tej porze niezbyt dobrze działał.

– Ocknij się, do cholery! Masz w domu zabytki z końca siedemnastego wieku! U-ni-kal-ne! – wyszeptałam, rozglądając się nerwowo, czy aby na pewno nikt nas nie podsłuchuje. Wokół jednak panowała głucha cisza i ciemność.

– O – powiedział.

– Aha – dodał po chwili.

– Opanuj ten rozbuchany entuzjazm – rzuciłam sarkastycznie. Facet był po prostu nieznośny. Robię dla niego całe śledztwo, przesiaduję godzinami przed laptopem, wędząc się w dymie (nie żeby akurat ten element mi przeszkadzał), tracę czas i wzrok, a ten nawet nie raczy się ucieszyć z tego, że jest potencjalnie właścicielem… paru, kilku… stu tysięcy zet? Nie miałam pojęcia, po ile chodzą na aukcjach trupy w wekach, ale na pewno nie po pięćdziesiąt groszy!

– Jakoś tak nie mogę się nastawić optymistycznie – powiedział Andrzej. – Po pierwsze, to nawet nie jest tak naprawdę moje. Po drugie, przewiduję same kłopoty. Nawet nie wiem, jak się do tej sprawy zabrać. Wzywać rzeczoznawcę? Zaczną się pytania…

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «wiedźma.com.pl»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «wiedźma.com.pl» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «wiedźma.com.pl»

Обсуждение, отзывы о книге «wiedźma.com.pl» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x