Ewa Białołęcka - wiedźma.com.pl

Здесь есть возможность читать онлайн «Ewa Białołęcka - wiedźma.com.pl» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

wiedźma.com.pl: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «wiedźma.com.pl»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Z nią zdradzicie nawet swój komputer!
Są rzeczy na niebie i ziemi, o których nie śniło się internautom… Jak choćby upierdliwa ciotka w stanie wskazującym na nie-życie.
Obdarza spadkiem Krystynę zwaną Reszką, samotną matkę, redaktorkę z wydawnictwa i netomankę.
Na co dzień przyspawana do laptopa Reszka, musi więc wyrwać się z sieci i rusza do zabitej dechami wsi. W odziedziczonej chałupie udaje jej się nawet rozpalić ogień pod kuchnią.
I TO BEZ POMOCY GOOGLE!
Niestety, zaczyna widzieć na jawie i we śnie: duchy, mary czy trupy, nie tylko w szafie. Sama nie wie, czy szajba to, czy gen, bonus do schedy po ekscentrycznej zołzie…
Horror daleko od szosy i romans daleki od harlequina – mix o idealnie wyważonych proporcjach…
Powieść nominowana do Nagrody Fandomu Polskiego im. Janusza A. Zajdla za rok 2008.

wiedźma.com.pl — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «wiedźma.com.pl», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Nieszczęsny włamywacz istotnie – w ramach pokuty – posprzątał po sobie. W ramach okiennych tkwiły dwie nowe szyby, całe w smugach po nieudolnym myciu, a pośrodku stołu w jadalni stał nawet słój wypełniony ciasno wiąchą rumianków. Już nie pamiętałam, kiedy ostatnio dostałam kwiaty od faceta. Trochę się nawet rozczuliłam, ale tylko odrobinę. Zamaszyście zaczęłam się rozpakowywać, przede wszystkim wyciągając z plecaka elektryczny dzbanek. Nie uśmiechało mi się gotowanie kawy na tym przedpotopowym ustrojstwie, które zawalało tutaj pół kuchni i groziło pożarem. Zwłaszcza przy mojej obsłudze. Andrzej się zmył, kiedy zaczęłam wyciągać z czeluści bagażu łachy i bieliznę. Widać aluzju poniał, gdyż wycofał się, mamrocąc, że przyjdzie później i do widzenia, miłego dnia, arivederci. Z pewną nieufnością zajrzałam do sypialni. Ściana wokół żelaznych drzwi nadal była porypana, ale zniknął tynk z podłogi, a pierzyna, którą zostawiłam niedbale zgramoloną, została równo ułożona i wygładzona. Poza tym jednak wszystko pokrywała cieniutka warstewka siwego kurzu, jakby nikt tu niczego nie ruszał od tygodni.

Wyszłam, by pospacerować pod kwitnącymi wiśniami. Chodziłam od pnia do pnia z zadartą głową, podziwiając prześwietlone słońcem korony. No tak, do takich cudów natury nie mogły się umywać ani najbardziej wypasione dekoracje w centrach handlowych, ani nawet kwitnące biało i różowo kasztanowce w parkach, które Młody uwielbiał oglądać. Zrobiło mi się smutno i pożałowałam, że nie mogłam zabrać ze sobą Jeremiego. Pewnie biegałby teraz dokoła jak oszalały psiak, wtykając nos w każdą dziurę i zadając niekończące się pytania.

Odsunęłam sprzed twarzy nisko zwieszającą się gałąź, coś błysnęło tuż obok, łowiąc słoneczny promień. Zamrugałam, skupiając wzrok. Był to kawałek szkła, starannie opleciony spłowiałą czerwoną tasiemką. Kiedy z ciekawością wzięłam go do ręki, okazał się odłamkiem lustra – starym i pokrytym ospą czarnych plamek, jakby wisiał tu od zeszłej jesieni.

„Ciekawy sposób na płoszenie szpaków” – pomyślałam, rozglądając się uważniej po śnieżnobiałej wiśniowej dekoracji, ale więcej lusterek nie dostrzegłam. Dwa kolejne znalazłam dopiero na następnym drzewie – również nisko, blisko pnia. Coś było nie tak.

– Przecież ptaki nadlatują z góry – szepnęłam do siebie.

I znów wiśnia, i ponownie okruch lustra, obracający się z wolna na końcu grubej nici. Drzewa otaczały dom nieregularnym kręgiem. Obeszłam go dokoła, idąc od pnia do pnia – na każdym drzewie, kiedy już wiedziałam za czym się rozglądać, bez trudu odnajdywałam dwa, trzy takie wisiorki – nieodmiennie na wysokości wzroku. Zerwałam jedno lusterko i schowałam do kieszeni, z zamiarem pokazania Kobielakowi. Następne dziwactwo Katarzyny czy po prostu miejscowy zwyczaj?

W ceglanej części domu, na ślepej szczytowej ścianie, pod maleńkim okapem tkwiły samotne drzwi. Spodziewałam się niejasno kolejnej niedostępnej twierdzy, ale okazało się, że ustąpiły, kiedy tylko nacisnęłam klamkę. Za nimi znajdowała się zwykła komórka. Światło padało od drzwi i małego okratowanego świetlika pod sufitem. Drewniany kojec z małą kupką zeszłorocznych pomarszczonych ziemniaków, puszczających białe pędy. Z drugiej strony resztki węgla, kloc do rąbania drewna, na nim siekiera, niewielka piła, w kącie narzędzia ogrodnicze. Trochę śmieci. Nic ciekawego. Kiedy już miałam zamknąć komórkę, dostrzegłam po wewnętrznej stronie drzwi niewyraźne malowidło. Ledwo je było widać na pociemniałych od węglowego pyłu i kurzu dechach, zwłaszcza że autor namazał je czarną farbą albo nawet smołą. Stanęłam z boku, by pod kątem lepiej widzieć niewyraźne linie czerni na czerni. Ośmiornica? Drzewo? Glisty, spaghetti, albo napierdolony cthulhu – stwierdziłam w duchu, wzruszając ramionami z irytacją. Cokolwiek to było, nie wyglądało sympatycznie. Przy tym od pierwszego rzutu oka byłam absolutnie pewna, że te mazańce nie powstały przypadkowo. Ruchy pędzla były mocne, wyraziste, a w obrazie widoczna była jakaś koncepcja i ślady symetrii, jakby ten ktoś na tych drzwiach tworzył ideogram, ze trzy razy bardziej skomplikowany od chińskiego.

Wygrzebałam z kieszeni bluzy długopis i zaczęłam przerysować malowidło na odwrocie starego biletu autobusowego, licząc, że z większym kontrastem zyska na czytelności. Po pięciu minutach hipotetyczną ośmiornicę gordyjską miałam na papierze, lecz nic poza tym. Na czytelności nie zyskała. Nadal przypominała jedynie nieudolne naśladownictwo twórczości Gigera. Niezadowolona, schowałam kartkę do kieszeni dżinsów. Mój żołądek zaczynał przypominać, że brak mu paliwa. W perspektywie miałam kanapki z białym serem, albo smażenie przywiezionej kiełbasy, co z kolei prowadziło prościuteńko do problemu rozpalenia pod kuchnią. Wrrrr… Po raz kolejny doszłam do wniosku, że kompletnie nie nadaję się do życia na wsi.

– Pizzeria, bar mleczny, McDonald… – wymamrotałam pod nosem. – Cokolwiek, pliiiis… A mama w domu gotuje żurek…

Przed drzwiami stał Kobielak. Z koszyczkiem. Mój nos natychmiast przejawił zainteresowanie i zaczął łakomie niuchać.

– Co masz w koszyczku Czerwony Kapturku? – zagaiłam, zbliżając się wilczym krokiem.

Czerwony Kapturek, tymczasowo zamaskowany na wiejskiego doktorka, odparł cienkim głosikiem:

– Pierożki od sołtysowej. Czy jesteś Babcią, babciu? Bo masz…

– Jestem babcią! Nawet prababcią! – odparłam gorliwie, usiłując zapuścić żurawia do kosza.

– …takie wielkie…

– Co mam wielkie?!

Kobielak obrzucił mnie wzrokiem, usiłując coś wymyślić.

– Buty! – dokończył tryumfalnie.

– To po to, żeby cię lepiej kopnąć, wnusiu. Dawaj prowiant!

Pierogi okazały się jeszcze ciepłe. Doprawdy, zaczynałam lubić tę wieś i jej serdecznych mieszkańców. Chociaż może miało z tymi pierogami coś wspólnego noszone przeze mnie nazwisko Szyft.

* * *

Słońce zachodziło w sposób widowiskowy, pędzlując pół nieba w smugi różowe, złociste i, dla kontrastu, popielatosiwe. Znad horyzontu unosiła się biała kreska – ślad odrzutowca – jak rysa w poprzek abstrakcyjnego witraża. Wiejski dom bez ławki koło drzwi, na której można przysiąść, jest chyba czymś takim jak kubek bez ucha. Teoretycznie istnieje, ale nie w świadomości ogółu. Nawet przedszkolaki, rysując swoje domki z solennym korkociągiem dymu nad kominem i obowiązkową psią budą (oraz garażem), nieodmiennie dodają do kredkowej scenografii ławkę. Szyftówka – bo tak zaczęłam nazywać dom Katarzyny – też miała ławkę. Siedzieliśmy na niej z panem doktorem, objedzeni ruskimi pierogami, rozleniwieni i lekko senni, bezmyślnie gapiąc się na niepowtarzalny spektakl przyrodniczy. Andrzej serwował potworne drinki, składające się z bimbru i soku wiśniowego, a ja wpływ alkoholu wzmacniałam papierosami, usprawiedliwiając się obłudnie, że przecież nie na pusty żołądek.

Kiedy zza węgła wyszedł jakiś człowiek, mój przygaszony pierogową orgią umysł działał na wolnych obrotach. Dopiero kiedy chłopak znalazł się w odległości metra, dotarło do mnie, że coś z nim nie tak. Plamiasta kurtka moro okazała się częścią munduru – wyglądała spod niej drelichowa bluza w kolorze zgniłej zieleni, z doskonale widoczną hitlerowską gapą nad kieszenią. Workowate spodnie, wpuszczone w wysokie buty, nosiły ślady rudawego błota. Ogólnie całość była dość przybrudzona, jakby właściciel przyodziewku sypiał w lesie na kupie liści. A już wyjątkowo ekscentrycznie wyglądało jego nakrycie głowy, czyli germański hełm typu garnek w maskującym pokrowcu – trochę za duży i opadający na oczy – spod którego wyglądało oblicze chude, blade i zacięte w wyrazie złości.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «wiedźma.com.pl»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «wiedźma.com.pl» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Dean Koontz - Groza
Dean Koontz
Dean Koontz
Gieorgij Martynow - Gianeja
Gieorgij Martynow
Gieorgij Martynow
Poul Anderson - Stanie się czas
Poul Anderson
Poul Anderson
Monika Szwaja - Romans na receptę
Monika Szwaja
Monika Szwaja
Отзывы о книге «wiedźma.com.pl»

Обсуждение, отзывы о книге «wiedźma.com.pl» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x