Arkadij Strugacki - Lot na Amaltee, Stazysci

Здесь есть возможность читать онлайн «Arkadij Strugacki - Lot na Amaltee, Stazysci» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Lot na Amaltee, Stazysci: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Lot na Amaltee, Stazysci»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Lot na Amaltee, Stazysci — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Lot na Amaltee, Stazysci», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Arkadij i Borys Strugaccy

Lot na Amalteę, Stażyści

(Przekład: Ewa Skórska)

Lot na Amalteę

Prolog

Amaltea, „Stacja J”

Amaltea, piąty najbliższy satelita Jowisza, dokonuje pełnego obrotu wokół swej osi mniej więcej w trzydzieści pięć godzin. Ponadto w ciągu dwunastu godzin dokonuje pełnego obrotu wokół Jowisza. Tak więc Jowisz wyłania się zza pobliskiego horyzontu co trzydzieści i pół godziny.

Wschód Jowisza przedstawia wspaniały widok. Przedtem trzeba tylko udać się windą na najwyższe piętro, pod przezroczystą kopułę ze spektrolitu.

Gdy oczy przywykną już do ciemności, dojrzeć można pokrytą lodem równinę, która wznosi się stromo, aż po pasmo skalistych gór na horyzoncie. Niebo jest czarne, usiane mnóstwem jasnych, nieruchomych gwiazd. Od ich blasku padają na równinę blade refleksy światła, a ostre granie rysują się głębokim czarnym cieniem na tle gwiezdnego nieba. Gdy się dobrze wpatrzeć, można rozróżnić nawet zarysy poszczególnych wyszczerbionych szczytów.

Niekiedy bywa tak, że nisko ponad łańcuchem gór zawisa wyraźnie widoczny sierp Ganimeda lub srebrzysty dysk Callisto, albo oba naraz, chociaż to zdarza się dosyć rzadko. Wówczas od szczytów po lśniącym lodzie kładą się na całą równinę regularne szare cienie. A gdy nad horyzontem ukaże się Słońce — okrągła plamka oślepiającego płomienia — równina błękitnieje, cienie stają się czarne i widać każdą szczelinę w lodzie.

Ukośne plamy na polu rakietodromu są podobne do olbrzymich pokrytych lodem kałuż. Wywołuje to jakieś ciepłe, na poły zapomniane skojarzenia. Chciałoby się wówczas wybiec na pole i stąpając po cienkiej pokrywie spróbować, jak chrupie pod magnetycznymi podkowami i jak po jej powierzchni przebiegają drobniutkie zmarszczki, podobne do kożuszka na gorącym mleku, tyle że czarne.

Ale wszystko to można zobaczyć nie tylko na Amaltei. Naprawdę wspaniały widok jest wówczas, gdy Jowisz wschodzi. A wschód Jowisza jest naprawdę piękny tylko na Amaltei. Szczególnie zaś wtedy, gdy Jowisz wschodząc dogania Słońce. Najpierw za szczytami gór zapala się zielona łuna, to egzosfera gigantycznej planety. Rozpala się wciąż bardziej, zbliżając się z wolna ku Słońcu, i gasi jedną po drugiej gwiazdy na czarnym niebie. A w pewnej chwili zaczyna zachodzić na Słońce. Najważniejsze, by nie przeoczyć tego momentu. Zielona łuna egzosfery, jak zaczarowana, staje się w jednej chwili krwistoczerwona. Zawsze wyczekuje się na ten moment i zawsze następuje on z nagła. Słońce staje się czerwone i lodowa równina też staje się czerwona, a na okrągłej wieżyczce radionamiernika na krańcu równiny zapalają się raz po raz krwawe błyski. Nawet cienie szczytów różowieją. Potem czerwień powoli ciemnieje, staje się bura, aż wreszcie spoza skalistego łańcucha gór na niedalekim horyzoncie wyłania się olbrzymi, brunatny grzbiet Jowisza. Słońce wciąż jeszcze jest widoczne i wciąż jeszcze ma barwę rozpalonego żelaza, regularny wiśniowy dysk na burym tle nieba.

Nie wiadomo dlaczego uważa się zwykle, że kolor bury jest nieładny. Tak mogą sądzić tylko ci, którzy nigdy nie oglądali ciemnej, burej łuny, zapalającej pół nieba, i odcinającej się wyraźnie od niego czerwonej tarczy. Potem tarcza niknie. Zostaje tylko Jowisz. Olbrzymi, bury, kosmaty, z wolna wytacza się zza horyzontu, jak gdyby pęczniał, a potem zajmuje czwartą część nieba. Przecinają go na ukos czarne i zielone chmury amoniaku, niekiedy zaś pojawiają się na nim i natychmiast znikają maleńkie białe punkciki. Tak wyglądają z Amaltei protuberancje egzosfery. Niestety, rzadko tylko udaje się oglądać wschód aż do końca. Jowisz wstaje zza horyzontu zbyt powoli i trzeba iść do pracy. Oczywiście można obejrzeć pełny wschód w czasie dyżuru obserwacyjnego, ale wówczas nie czas na podziwianie piękna…

Dyrektor „Stacji J” spojrzał na zegarek. Wschód dzisiaj wspaniały, a wkrótce będzie jeszcze piękniejszy, trzeba jednak zjeżdżać na dół i zastanowić się, co robić dalej.

W cieniu skał drgnęła i poczęła z wolna obracać się kratownica Wielkiej Anteny. Radiooptycy rozpoczęli obserwację. Głodni radiooptycy.

Dyrektor po raz ostami spojrzał na bury, zamazany półkrąg Jowisza i pomyślał, że dobrze by było uchwycić taki moment, kiedy nad horyzontem wiszą jednocześnie wszystkie cztery wielkie satelity — czerwonawa Io, Europa, Ganimed i Callisto, sam zaś Jowisz, widoczny wówczas w jednej czwartej swej tarczy, jest na poły pomarańczowy i bury. Potem dyrektor pomyślał sobie, że nigdy nie widział zachodu. Chyba też musi być piękny: z wolna dogasa łuna egzosfery i jedna po drugiej zapalają się gwiazdy na czarnym niebie, niczym brylantowe szpilki powpinane w aksamit. Ale zazwyczaj w porze zachodu trwa najbardziej gorączkowa praca.

Dyrektor wszedł do windy i zjechał na najniższe piętro. Stację planetologiczną na Amaltei stanowiło małe miasteczko naukowe, rozłożone na kilku poziomach, wyrąbane w lodowcu i zalane metaloplastikiem. Tutaj mieszkało, pracowało, uczyło się i prowadziło budowę bez mała sześćdziesiąt osób. Pięćdziesięcioro sześcioro młodych mężczyzn i kobiet. Wspaniałych chłopaków i dziewcząt o wspaniałych apetytach.

Dyrektor zajrzał do hali sportowej, ale było tu pusto. Tylko ktoś samotnie pluskał się w okrągłym basenie, aż echo odzywało się pod sklepieniem. Dyrektor ruszył dalej, powłócząc nogami w ciężkich butach z magnetycznymi podkowami. Na Amaltei panował stan prawie zupełnej nieważkości, co sprawiało ludziom wiele trudności. Naturalnie, człowiek w końcu oswaja się z tym, ale początkowo wydaje mu się, że całe ciało ma napełnione wodorem i że czyha ono tylko na okazję, by się uwolnić od butów. Szczególnie zaś trudno przyzwyczaić się do spania w tych warunkach.

W tej chwili wyminęli go dwaj astrofizycy, ich włosy były mokre po kąpieli. Przywitali go i oddalili się pośpiesznie w stronę windy. Jeden z astrofizyków miał widać nie w porządku magnetyczne podkowy, gdyż idąc, niezgrabnie zataczał się i podskakiwał. Dyrektor skierował się do jadalni. Tutaj przy śniadaniu siedziało około piętnastu osób.

Kucharz, wujek Wałnoga, pełniący funkcję inżyniera gastrono-ma, rozwoził porcje na wózku. Minę miał bardzo posępną. W ogóle z natury był człowiekiem dosyć ponurym, a w ostatnich dniach najwyraźniej jeszcze bardziej sposępniał. I to od owego nieszczęsnego dnia, gdy z Callisto, czwartego satelity, przekazano drogą radiową wiadomość o katastrofie z żywnością. Zmagazynowane na Callisto zapasy żywności zniszczyła pleśń. Podobne wypadki zdarzały się już przedtem, ale tym razem przepadła cała żywność, wszystko co do suchara, ponadto zniszczeniu uległy także plantacje glonów chlorella.

Na Callisto bardzo trudno pracować. W odróżnieniu od Amaltei, na Callisto istnieje biosfera i jak dotychczas nie znaleziono żadnych środków, które by potrafiły skutecznie zapobiec przenikaniu pleśni do pomieszczeń ludzkich. Jest to bardzo interesująca pleśń. Przenika przez wszelkie przegrody i pochłania wszystko co jadalne — chleb, konserwy, cukier. Ze szczególną zachłannością pożera chlorellę. Zdarza się też niekiedy, że atakuje człowieka, ale to nic groźnego. Początkowo bardzo się tego obawiano i nawet największym śmiałkom rzedła mina, gdy na swej skórze dostrzegali charakterystyczny, odrobinę śluzowaty nalot. Ale pleśń nie wyrządzała żywemu organizmowi żadnych szkód ani nie powodowała bólu. Mówiło się nawet, że działanie jej jest nieco tonizujące. Natomiast żywność niszczyła w okamgnieniu.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Lot na Amaltee, Stazysci»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Lot na Amaltee, Stazysci» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Arkadij Strugacki - Piknik pored puta
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Biały stożek Ałaidu
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Pora deszczów
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Trudno być bogiem
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Piknik na skraju drogi
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Przenicowany świat
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Alfa Eridana
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Fale tłumią wiatr
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Poludnie, XXII wiek
Arkadij Strugacki
Отзывы о книге «Lot na Amaltee, Stazysci»

Обсуждение, отзывы о книге «Lot na Amaltee, Stazysci» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x