Arkadij Strugacki - Fale tłumią wiatr
Здесь есть возможность читать онлайн «Arkadij Strugacki - Fale tłumią wiatr» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1989, Издательство: Iskry, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Fale tłumią wiatr
- Автор:
- Издательство:Iskry
- Жанр:
- Год:1989
- Город:Warszawa
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Fale tłumią wiatr: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Fale tłumią wiatr»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Fale tłumią wiatr — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Fale tłumią wiatr», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Arkadij i Borys Strugaccy
Fale tłumią wiatr
(Wołny gasiat wietier)
WPROWADZENIE
Nazywam się Maksym Kammerer. Mam osiemdziesiąt dziewięć lat.
Kiedyś, bardzo dawno temu, przeczytałem starodawną opowieść, która tak właśnie się zaczynała. Pamiętam, że pomyślałem wtedy — jeśli w przyszłości będę pisać pamiętniki, zacznę je dokładnie tak samo. Zresztą ten zaproponowany przeze mnie tekst właściwie trudno nazwać wspomnieniami, a zacząć należałoby od jednego listu, który otrzymałem mniej więcej rok temu.
Kammerer,
Oczywiście przeczytał pan osławione „Pięć biografii stulecia”. Proszę, aby pomógł mi pan ustalić, kto konkretnie ukrywa się pod pseudonimami — P. Soroka i E. Braun. Sądzę, że przyjdzie to panu łatwiej niż mnie.
Maja Głumowa
13 czerwca 125 roku. Nowogród.
Nie odpowiedziałem na ten list, ponieważ nie udało mi się rozszyfrować, jak naprawdę, nazywali się autorzy „Pięciu biografii stulecia”. Wyjaśniłem tylko, że — jak tego należało oczekiwać — P. Soroka i E. Braun są znanymi współpracownikami grupy „Ludeny” Instytutu Badania Historii Kosmicznej (IBHK).
Bez trudu wyobraziłem sobie uczucia, jakich doznawała Maja Głumowa czytając zredagowaną przez P. Soroke i E. Brauna biografie swojego syna. Zrozumiałem, że muszę zabrać głos.
Napisałem te wspomnienia,
Z punktu widzenia bezstronnego, a w szczególności obiektywnego czytelnika mowa w nich będzie o wydarzeniach, które stały się końcem całej epoki w naszej kosmicznej samoświadomości i otwarły przed ludzkością całkowicie nowe perspektywy, które poprzednio mogły być rozważane jedynie teoretycznie. Byłem świadkiem, uczestnikiem i w jakimś sensie nawet inicjatorem tych wydarzeń i z tego powodu nie ma nic zdumiewającego w rym, że grupa „Ludeny” w ciągu ostatnich lat bombarduje mnie odpowiednimi ankietami, oficjalnymi i nieoficjalnymi prośbami o współdziałanie i morałami na temat obywatelskich obowiązków. Początkowo traktowałem cele i zadania grupy ze zrozumieniem i życzliwością, ale też nigdy nie ukrywałem swojego sceptycyzmu na temat ich nadziei na sukces. Poza tym było dla mnie absolutnie jasne, że z materiałów i informacji, którymi dysponuje, grupa „Ludeny” nie będzie miała żadnego pożytku i dlatego do tej chwili uchylałem się od uczestnictwa w jej pracy.
Ale teraz, z przyczyn, które mają charakter raczej osobisty, odczuwam uporczywą potrzebę, żeby jednak zebrać razem i zaproponować każdemu, kto zechce się tym zainteresować, całość mojej wiedzy o pierwszych dniach Wielkiej Iluminacji.
Przeczytałem ostatni akapit i od razu jestem zmuszony skorygować samego siebie. Po pierwsze, proponuje, oczywiście wcale nie wszystko co wiem. Niektóre materiały mają charakter zbyt specjalistyczny, żeby móc je tu referować. Niektórych nazwisk nie wymienię z przyczyn czysto etycznych. Powstrzymam się też od omawiania specyficznych metod mojej ówczesnej działalności w charakterze kierownika oddziału Nadzwyczajnych Wydarzeń (NW) Komisji Kontroli (KOMKONu-2).
Po drugie, wydarzenia 99-ego roku były, jeśli już mam być ścisły, nie pierwszymi dniami Wielkiej Iluminacji, lecz przeciwnie, jej dniami ostatnimi. Tego właśnie, jak mi się wydaje, nie rozumieją, a raczej nie chcą zrozumieć pracownicy grupy „Ludeny”, bez względu na wszelkie moje próby przekonania ich. Zresztą możliwe, że nie byłem wystarczająco uparty. Już nie te lata.
Osobowość Tojwo Głumowa budzi, rzecz jasna, szczególne — powiedziałbym nawet — specjalne zainteresowanie pracowników grupy „Ludeny”. Rozumiem to i dlatego wybrałem Głumowa na centralną postać moich pamiętników.
Oczywiście, nie tylko dlatego i nie głównie dlatego. Jeżeli z jakiegokolwiek powodu wspominam o tych dniach, w mojej pamięci natychmiast pojawia się Tojwo Głumow, widzę jego szczupłą, zawsze poważną, młodzieńczą twarz, wiecznie przysłonięte długimi rzęsami szare, przejrzyste oczy, słyszę jego jakby celowo spowolnione słowa i znowu odbieram całym sobą jego bezdźwięczny, bezsilny, ale nieubłagany, niczym niemy krzyk, napór: „No co z tobą? Dlaczego nic nie robisz? Rozkazuj!” I na odwrót — wystarczy, żebym z jakiegokolwiek powodu pomyślał o Tojwo, natychmiast, jakby obudzone brutalnym kopniakiem, budzą się „wspomnień wściekłe psy”, cała groza tamtych dni, cała rozpacz tamtych dni, cała bezsilność tamtych dni, wszystko co wtedy czułem, sam jeden, dlatego że nie miałem komu się zwierzyć.
Osnowę, proponowanych pamiętników stanowią dokumenty. Z zasady są to standardowe raporty-meldunki moich inspektorów, a także trochę oficjalnej korespondencji, którą tu dołączam głównie po to, żeby spróbować rekonstrukcji atmosfery tamtych czasów. Zresztą, pedantyczny i kompetentny badacz bez trudu zauważy, że mnóstwo dokumentów, które mają bezpośredni związek ze sprawą, nie zostało włączonych do pamiętników, a jednocześnie bez niektórych przytoczonych dokumentów można by się z pozoru obejść. Na ten zarzut odpowiadam zawczasu — materiały selekcjonowałem zgodnie z określonymi zasadami, w których istotę zagłębiać się nie mam ochoty, a także nie widzę konieczności.
Następnie, znaczną cześć tekstu stanowią rozdziały — rekonstrukcje. Rozdziały te napisałem sam i w istocie rzeczy są one rekonstrukcją scen i wydarzeń, których świadkiem nie byłem. Rekonstrukcja została dokonana na podstawie opowiadań, zapisów na taśmach i późniejszych wspomnień ludzi uczestniczących w tych scenach i wydarzeniach, jak na przykład Asi, żony Tojwo Głumowa, jego kolegów, jego znajomych itd. Zdaje sobie sprawę, że wartość tych rozdziałów dla pracowników grupy „Ludeny” jest nieznaczna, ale cóż robić, za to jest bardzo znaczna dla mnie.
I wreszcie, zawierający informacje tekst z pamiętników pozwoliłem sobie trochę rozwodnić własnymi reminiscencjami, które zawierają informacje może nie tyle o ówczesnych wydarzeniach, ile o ówczesnym piećdziesięcioośmioletnim Maksymie Kammererze. Zachowanie tego człowieka w opisanych przeze mnie okolicznościach sam teraz obserwuje nie bez zainteresowania…
Podejmując ostateczną decyzje napisania tych pamiętników, stanąłem przed następującym problemem — od czego mam zacząć? Co i kiedy stało się początkiem Wielkiej Iluminacji?
Mówiąc ściśle, wszystko to zaczęło się dwa wieki temu, kiedy w skałach Marsa nagle odkryto puste podziemne miasto z jantarinu — wówczas po raz pierwszy padło słowo „Wędrowcy”.
To jest słuszne. Ale zbyt ogólnikowe. Z takim samym powodzeniem można stwierdzić, że Wielka Iluminacja zaczęła się w momencie Wielkiego Wybuchu.
Wobec tego może pięćdziesiąt lat temu? Sprawa „podrzutków”? Kiedy po raz pierwszy problem Wędrowców przybrał odcień tragizmu, kiedy narodził się i powędrował z ust do ust jadowity termin-wyrzut „syndrom Sikorskiego”? Kompleks niekontrolowanego strachu przed możliwą inwazją Wędrowców? To jest bardzo możliwe. I znacznie bliższe prawdy… Ale wtedy nie byłem jeszcze naczelnikiem wydziału NW, zresztą sam wydział NW jeszcze w ogolę nie istniał. Zresztą nie pisze przecież historii problemu Wędrowców.
A dla mnie zaczęło się to wszystko w maju 93 roku, kiedy ja, jak i wszyscy naczelnicy wydziałów NW, wszystkich sektorów KOMKONu-2, otrzymałem informat o zdarzeniu na Tissie. (Nie rzece Tisie, która spokojnie płynie przez Węgry i Zakarpacie, lecz na planecie Tissie, planecie gwiazdy EN 63061, niedługo przedtem odkrytej przez chłopców z grupy Swobodnego Zwiadu). Informat traktował wydarzenie jako przypadek nagłego i nie wyjaśnionego obłędu wszystkich trzech członków ekspedycji badawczej, która wylądowała na płaskowyżu (zapomniałem, jak się nazywa) dwa tygodnie przedtem. Całej trójce wydało się nagle, że łączność z centralną bazą została przerwana, zresztą w ogolę łączność z czymkolwiek oprócz pozostawionego na orbicie planety statku macierzystego, zaś automat statku macierzystego nadaje bez przerwy w kółko powtarzającą się wiadomość, że Ziemia zginęła w wyniku jakiegoś kataklizmu kosmicznego, zaś cała ludność Peryferii wymarła na skutek niepojętych epidemii.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Fale tłumią wiatr»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Fale tłumią wiatr» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Fale tłumią wiatr» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.