Arkadij Strugacki - Lot na Amaltee, Stazysci
Здесь есть возможность читать онлайн «Arkadij Strugacki - Lot na Amaltee, Stazysci» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Lot na Amaltee, Stazysci
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:4 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 80
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Lot na Amaltee, Stazysci: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Lot na Amaltee, Stazysci»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Lot na Amaltee, Stazysci — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Lot na Amaltee, Stazysci», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
— Znajdzie! — wybuchnął Jurkowski. — Akurat pora, żeby coś zjadła. Sama przecież nigdy nie poprosi, teraz zdechnie mi z głodu.
— Zaraz ci zdechnie… — rzekł z powątpiewaniem Dauge.
— Już od dwunastu dni nic nie jadła. Od samego startu. To się odbije na jej zdrowiu.
— Zechce żreć, przylezie — przekonywał Dauge. — Tak jest ze wszystkimi zwierzakami.
Jurkowski pokręcił głową.
— Nie, Grisza, ona nie przyjdzie.
Znów wszedł na stół i zaczął, centymetr po centymetrze, obszukiwać sufit. Rozległo się stukanie do drzwi. Po chwili drzwi bezszelestnie odjechały w bok i w progu ukazał się mały, czarnowłosy radiooptyk Charles Molliar.
— Wejść mnie? — zapytał Molliar.
— Oczywiście — rzekł Dauge. Molliar klasnął w dłonie.
— Mais non ! — zawołał, uśmiechając się radośnie. Zawsze się tak uśmiechał. — Non „wejść”. Pytam, czy wchodzić?
— Naturalnie — odezwał się Jurkowski z wysokości stołu. — Naturalnie, wchodzić Charles, dlaczego by nie?
Molliar wszedł, zamknął za sobą drzwi i z ciekawością zadarł do góry głowę.
— Waldemar — rzekł, wymawiając świetne, gardłowe „r”. — Wy się uczą chodzić po suficie?
— Oui, madame — odrzekł Dauge z koszmarnym akcentem. — To znaczy monsieur. Właściwie to, il chercher la Warieczka.
— Nie, nie — rzekł głośno Molliar, wymachując przy tym rękami. — Tylko nie tak. Tylko po rosyjsku. Ja mówię tylko po rosyjsku!
Jurkowski zlazł ze stołu i zapytał:
— Charles, nie widzieliście czasem mojej Warieczki? Molliar pogroził mu palcem.
— Wy się ze mną wciąż żartujecie — rzekł, nieprawidłowo akcentując słowa. — Wy żartujecie ze mną dwanaście dni. — Usiadł na kanapie obok Daugego. — Co to jest Warieczka? Słyszałem tyle razy „Warieczka”, teraz jej szukacie, ale ja nie widziałem jej ani razu. Co? — spojrzał na Daugego — Czy to ptak? A może kotka? Albo… też…
— Hipopotam? — dokończył Dauge.
— Co to „hipopotam”? — zapytał Molliar.
— C’est taka l’hirondelle! — odrzekł Dauge. — Jaskółka.
— O, l’hirondelle ! — zawołał Molliar. — To hipopotam?
— Yes — powiedział Dauge. — Naturlich.
— Non, non! Tylko po rosyjsku! — Molliar zwrócił się do Jurkowskiego: — Gregoire mówił prawdę?
— Bzdury plecie twój Gregoire — ze złością odparł Jurkowski. — Brednie.
Molliar spojrzał na niego z uwagą.
— Wy są zdenerwowani, Wołodia — rzekł. — Może ja pomogę?
— Nie, Charles, nic z tego. Trzeba po prostu szukać. Obmacywać wszystko rękami, tak jak ja…
— Po co obmacywać? — zdziwił się Molliar. — Powiedzcie tylko, jak ona wygląda, będę szukał.
— Ha — rzekł Jurkowski — gdybym to ja wiedział, jak ona w tej chwili wygląda.
Molliar odchylił się na oparcie kanapy i przysłonił oczy dłonią.
— Je ne comprends pas — wyrzekł z żalem. — Nic nie rozumiem. Nie ma żadnego wyglądu? A może ja nie rozumiem po rosyjsku?
— Nie, wszystko w porządku, Charles — odrzekł Jurkowski. — Musi przecież mieć jakiś wygląd. Tylko że u niej wygląd stale się zmienia, rozumiecie? Gdy się znajdzie na suficie, upodabnia się do niego, gdy na kanapie, nie można jej odróżnić od kanapy…
— A gdy siądzie na Gregoire’a, to będzie jak Gregoire — rzekł Molliar. — Wciąż żartujecie.
— Nie, prawdę mówi — włączył się do rozmowy Dauge. — Warieczka stale zmienia barwę. Potrafi nadzwyczajnie się maskować, rozumiecie? Zdolność przystosowania.
— Mimikra u jaskółka? — zgorszył się Molliar. Znów zapukano do drzwi.
— Wchodzić! — zawołał radośnie Molliar.
— Wejść — poprawił Jurkowski.
Wszedł Żylin, olbrzymi, rumiany i jakby onieśmielony.
— Wybaczcie mi, Władimirze Siergiejewiczu — przemówił, pochylając się nieco ku przodowi. — Mnie…
— O! — zawołał Molliar, rozpływając się w uśmiechu. Zawsze okazywał żywą sympatię inżynierowi pokładowemu. — Le petit ingenieur! Jak zdrowie, doskonal-je?
— Doskonale — odparł Żylin.
— A jak dziewczynki? Doskonal-je?
— Doskonale — odrzekł Żylin. Przyzwyczaił się już do tego. — Tres bien .
— Masz świetny akcent — rzekł Dauge z nutką zazdrości. — A propos, Charles, dlaczego pytacie zawsze Wanię o dziewczynki?
— Bardzo je lubię — odparł z powagą Molliar. — 1 zawsze jestem ich ciekaw.
— Tres bien — rzekł Dauge. — Je vous comprend .
Żylin zwrócił się do Jurkowskiego:
— Władimirze Siergiejewiczu, przychodzę z polecenia kapitana. Za czterdzieści minut przejeżdżamy przez perijovum niemalże w samej egzosferze.
Jurkowski poderwał się z miejsca.
— No, wreszcie!
— Jeśli będziecie prowadzili obserwacje, jestem do waszej dyspozycji.
— Dziękuję, Wania — odparł Jurkowski i zwrócił się do Daugego: — No więc Johanyczu, do dzieła!
— No, Jowiszu, trzymaj się — rzekł Dauge.
— Les hirondelles, les hirondelles — zanucił Molliar. — A ja pójdę szykować obiad. Dzisiaj mój dyżur i na obiad będzie zupa. Lubicie zupę, Wania?
Żylin nie zdążył odpowiedzieć. Statkiem gwałtownie szarpnęło i inżynier poleciał w otwarte drzwi, ledwie zdążył uchwycić się framugi. Jurkowski potknął się o wyciągnięte nogi rozwalonego na kanapie Molliara i wpadł na Daugego. Dauge aż jęknął.
— Oho — rzekł Jurkowski. — Meteoryt.
— Zleź ze mnie — powiedział Dauge.
3. Inżynier pokładowy podziwia bohaterów, a nawigator odkrywa Warieczke
Ciasna kabina obserwacyjna wypełniona była po brzegi aparaturą planetologów.
Dauge przykucnął przed olbrzymim, lśniącym aparatem, podobnym do kamery telewizyjnej.
Był to spektrograf do badania egzosfery. Planetolodzy pokładali w nim wielkie nadzieje.
Aparat był całkiem nowy, wprost z fabryki. Jego działanie było zsynchronizowane z wyrzutnią bomb. Matowoczarna komora wyrzutni bomb wypełniała połowę kabiny. Obok w lekkich metalowych stelażach połyskiwały czarne boki płaskich pojemników na bombo-sondy. Każdy z pojemników zawierał dwadzieścia bombosond i ważył czterdzieści kilogramów. Zgodnie z projektem, pojemniki powinny być podawane do wyrzutni bomb automatycznie. Ale statek fotonowy „Tachmasib” nie został należycie przystosowany do prowadzenia badań naukowych na większą skalę, więc na jego pokładzie nie starczyło już miejsca na zainstalowanie tego typu urządzeń automatycznych. Wyrzutnię bomb obsługiwał Żylin.
— Ładuj — podał komendę Jurkowski.
Żylin odsunął pokrywę komory, uchwycił rękami z obu stron pierwszy pojemnik, podniósł go z wysiłkiem i wstawił w prostokątny otwór komory wyrzutni. Pojemnik bezszelestnie wsunął się na miejsce. Żylin zaciągnął pokrywę, szczęknął zamkiem i powiedział:
— Gotów.
— Ja też — odrzekł Dauge.
— Misza — rzekł Jurkowski do mikrofonu — czy prędko?
— Jeszcze pół godzinki — zachrypiał niewyraźny głos nawigatora. Statek znów zadrżał gwałtownie. Podłoga usunęła się spod nóg.
— Znów meteoryt — powiedział Jurkowski — To już trzeci.
— Coś za gęsto — rzekł Dauge. Jurkowski rzucił do mikrofonu pytanie.
— Misza, czy dużo mikrometeorytów?
— Dużo, Wołodieńka — odpowiedział Michaił Antonowicz. W jego głosie brzmiał niepokój. — Już o trzydzieści procent ponad średnią gęstość, a wciąż rośnie i rośnie…
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Lot na Amaltee, Stazysci»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Lot na Amaltee, Stazysci» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Lot na Amaltee, Stazysci» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.