Arkadij Strugacki - Drapieznosc naszego wieku

Здесь есть возможность читать онлайн «Arkadij Strugacki - Drapieznosc naszego wieku» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 2003, Издательство: Prószyński i S-ka, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Drapieznosc naszego wieku: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Drapieznosc naszego wieku»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Arkadij i Borys Strugaccy napisali Drapieżność naszego wieku w 1963 roku. Ich pisarstwo wywarło wpływ na cały nurt science-fiction oraz wielu późniejszych twórców. Książki wpisane do kanonu charakteryzują się błyskotliwością pomysłu oraz ponadczasowym znaczeniem, wyróżniającym się przesłaniem, oryginalnością tez i przemyśleń oraz trafną futurologią.

Drapieznosc naszego wieku — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Drapieznosc naszego wieku», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— No i czemu pan nie przychodzi? — powiedziała z oburzeniem od progu. Miała na sobie szorty z rysunkiem mrugającej okiem twarzy, opiętą kamizelkę odsłaniającą pępek i ogromny przezroczysty szal; była świeża i jędrna jak niedojrzałe jabłuszko. Do znudzenia. — Cały dzień siedzę i czekam, a on sobie leży. Coś pana boli?

Wstałem i wsunąłem nogi w kapcie.

— Niech pani siada, Wuzi — poklepałem tapczan obok siebie.

— Nie usiądę obok pana. Okazuje się, że on tu sobie czyta! Żeby mi chociaż zaproponował drinka…

— Jest w barku — powiedziałem. — Jak się miewa zaśliniona krowa?

— Chwała Bogu, dziś jej nie było. — Wuzi weszła za ladę barku. — Dzisiaj dopiekła mi żona mera… co za idiotka! Dlaczego, uważa pan, nikt jej nie kocha? A za co ją kochać? Dla pana z wodą? Oczy blade, morda czerwona, tyłek jak kanapa, jak u żaby, słowo daję… a może zrobimy tchórza, chce pan? Teraz wszyscy robią tchórza…

— Nie lubię robić tak jak wszyscy.

— To już zauważyłam. Wszyscy idą się bawić, a ten leży. I czyta na dodatek.

— Jest zmęczony — odparłem.

— Ach tak? Mogę sobie pójść!

— A ja pani nie puszczę. — Chwyciłem ją za szal i usadziłem obok siebie. — Wuzi, dziecko, jest pani specjalistą tylko od kobiecego dobrego nastroju, czy generalnie? Nie mogłaby pani poprawić humoru samotnemu mężczyźnie, którego nikt nie kocha?

— A za co pana kochać? — Przyjrzała mi się. — Włosy rude, nos jak kartofel…

— Jak u krokodyla.

— Jak u psa… Proszę mnie nie obejmować, nie pozwalam. Dlaczego pan nie przyszedł?

— A dlaczego pani mnie wczoraj porzuciła?

— Aha, ja go porzuciłam!

— Samego, w obcym mieście…

— Ja go porzuciłam! Ja pana wszędzie szukałam! Wszystkim opowiadałam, że jest pan Tunguzem, a pan zniknął. Bardzo nieładnie z pana strony. Nie, nie pozwalam! I gdzie pan wczoraj był? Pewnie pan rybaczył, co? A dzisiaj znowu nic pan nie opowie…

— Dlaczego nie opowiem? — zaprotestowałem i opowiedziałem jej o Starym Metrze. Od razu wiedziałem, że prawda nie wystarczy, i opowiedziałem o ludziach w żelaznych maskach, o strasznej przysiędze, o ścianie mokrej od krwi, o wyjącym szkielecie — opowiedziałem o różnych rzeczach i pozwoliłem pomacać guz za uchem. Wszystko jej się strasznie spodobało.

— Chodźmy tam teraz — powiedziała.

— Za nic! — Położyłem się.

— Co to za maniery? Niech pan wstaje i idziemy! Przecież mnie nikt nie uwierzy, a pan pokaże tę śliwę i wszystko będzie w porządku.

— A potem pójdziemy na dreszczkę? — zapytałem.

— No pewnie! Wie pan, okazuje się nawet, że to jest pożyteczne dla zdrowia!

— I będziemy pić brandy?

— I brandy, i wermut, i tchórza., i whisky…

— Wystarczy… i będziemy ścigać się samochodami sto pięćdziesiąt mil na godzinę? Wuzi, po co chce pani tam iść?

W końcu zrozumiała i uśmiechnęła się stropiona.

— A co w tym złego? Przecież rybacy też chodzą…

— Nic złego. Ale co w tym dobrego?

— Nie wiem, wszyscy tak robią. Czasem bywa bardzo wesoło. I dreszczka. Wtedy wszystko się spełnia…

— Co wszystko?

— No, nie wszystko… ale to, o czym myślisz, czego byś chciał, często się spełnia. Jak we śnie.

— To nie lepiej położyć się spać?

— Jasne! — krzyknęła gniewnie. — W prawdziwym śnie są czasem takie rzeczy… jakby pan nie wiedział! A w dreszczce tylko to, co chcesz.

— A czego pani chce?

— No… dużo bym chciała…

— Śmiało! Załóżmy, że jestem czarodziejem i mówię: spełnię trzy pani życzenia. Dowolne, jakie tylko pani zechce. Najbardziej nieprawdopodobne. No?

Zamyśliła się głęboko, aż opuściła ramiona. W końcu twarz jej się rozjaśniła.

— Żebym się nigdy nie zestarzała!

— Doskonale — powiedziałem. — Jedno.

— Żebym… — zaczęła w natchnieniu i zamilkła.

Bardzo lubiłem zadawać to pytanie swoim znajomym i zadawałem je przy każdej nadarzającej się okazji. Kilka razy zadałem również swoim dzieciakom wypracowanie na temat „Trzy życzenia”. I co najciekawsze, z tysiąca kobiet i mężczyzn, starców i dzieci najwyżej trzydzieści osób zorientowało się, że życzyć można nie tylko sobie i swoim najbliższym, ale również światu, całej ludzkości. To nawet nie było świadectwem odwiecznego ludzkiego egoizmu, życzenia wcale nie były takie egoistyczne, a większość zapytanych, już potem, gdy wspominałem o przegapionej możliwości i wielkich ogólnoludzkich problemach, złościła się na mnie i miała pretensje, że od razu o tym nie powiedziałem. Ale tak czy inaczej, zapytani zawsze zaczynali swoją odpowiedź od „żebym”. Przejawiało się w tym jakieś pradawne, podświadome przekonanie, że bez względu na to, czy masz czarodziejską różdżkę, czy nie — i tak nic nie możesz zrobić…

— Żebym ja… — znowu zaczęła Wuzi i znowu zamilkła. Obserwowałem ją ukradkiem. Zauważyła to, rozpłynęła się w uśmiechu, machnęła ręką i powiedziała: — Do licha z panem… Pan jak coś wymyśli!

— Nie, nie, nie… Na to pytanie trzeba być zawsze przygotowanym. Miałem takiego znajomego, wszystkim zadawał to pytanie, a potem się zamartwiał: „A ja o tym nie pomyślałem, taką okazję przegapiłem”. Więc to zupełnie na poważnie. Po pierwsze, nie chce się pani nigdy zestarzeć. A dalej?

— Co dalej? No, oczywiście, dobrze byłoby mieć przystojnego chłopaka, żeby wszystkie za nim biegały, a on byłby tylko ze mną. Zawsze.

— Świetnie. To już dwa. I ostatnie?

Po minie poznałem, że już się znudziła tą zabawą i jak zaraz z czymś wyskoczy… i wyskoczyła. Aż zamrugałem z niedowierzania.

— Tak — powiedziałem. — Oczywiście, tak… ale to się zdarza również bez magii…

— Zależy! — zaprotestowała i zaczęła rozwijać myśl, powołując się na rozterki swoich klientek. Cała ta kwestia szalenie ją bawiła, a ja z zakłopotaniem piłem brandy z sokiem cytrynowym i zawstydzony chichotałem, czując się jak dziewica nieudacznica. Gdyby nasza rozmowa miała miejsce w knajpie, wiedziałbym, jak się zachować… Ojejej… No, no… Taaak!… Ładnymi rzeczami zajmują się w tych swoich salonach dobrego nastroju… a to ci staruszkowie!

— Fu! — powiedziałem w końcu. — Wuzi, zawstydza mnie pani… no, już wszystko zrozumiałem. Widzę, że bez magii rzeczywiście się nie obejdzie! Dobrze, że nie jestem czarodziejem!

— Ale panu dopiekłam, co? — roześmiała się radośnie Wuzi. — A co pan by sobie zażyczył?

Ja też postanowiłem zażartować.

— Mnie nic takiego nie potrzeba. Ja nawet nic takiego nie umiem. Ja bym chciał dobry sleg…

Uśmiechała się wesoło.

— Nie potrzebuję trzech życzeń — wyjaśniłem. — Wystarczy mi to jedno…

Jeszcze się uśmiechała, ale jej uśmiech stał się stropiony, potem krzywy, aż wreszcie w ogóle zniknął.

— Co? — spytała żałośnie.

— Wuzi!… — Wstałem. — Wuzi!…

Nie wiedziała, co ma zrobić. Zerwała się, usiadła, znowu się zerwała. Przewróciła stolik z butelkami. Miała w oczach łzy, a twarz smutną jak dziecko, które bezczelnie, brutalnie, okrutnie, drwiąco oszukano. Nagle przygryzła wargę i z całej siły uderzyła mnie w twarz. Raz, potem drugi. I gdy ja mrugałem powiekami, ona, już zupełnie otwarcie płacząc, kopnęła przewrócony stolik i wybiegła z pokoju. Siedziałem z otwartymi ustami. W ciemnym ogrodzie zaryczał silnik, zapłonęły reflektory, potem szum silnika przemknął przez podwórko, przez ulicę i zacichł w oddali.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Drapieznosc naszego wieku»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Drapieznosc naszego wieku» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Arkadij Strugacki - Piknik pored puta
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Biały stożek Ałaidu
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Pora deszczów
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Trudno być bogiem
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Piknik na skraju drogi
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Przenicowany świat
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Alfa Eridana
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Fale tłumią wiatr
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Poludnie, XXII wiek
Arkadij Strugacki
Отзывы о книге «Drapieznosc naszego wieku»

Обсуждение, отзывы о книге «Drapieznosc naszego wieku» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x