Arkadij Strugacki - Fale tłumią wiatr
Здесь есть возможность читать онлайн «Arkadij Strugacki - Fale tłumią wiatr» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1989, Издательство: Iskry, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Fale tłumią wiatr
- Автор:
- Издательство:Iskry
- Жанр:
- Год:1989
- Город:Warszawa
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Fale tłumią wiatr: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Fale tłumią wiatr»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Fale tłumią wiatr — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Fale tłumią wiatr», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Komow: To znaczy, że nie umiecie czytać cudzych myśli? Przecież readerzy…
(w fonogramie wypustka: 9 minut 44 sekundy)
Łogowienko:… przeszkadzać. I nie tylko dlatego. Uważaliśmy, że należy zachować tajemnice przede wszystkim w waszym interesie, w interesie ludzkości. Chciałbym, żeby w tej sprawie była pełna jasność. My nie jesteśmy ludźmi. Jesteśmy ludenami. Nie popełnijcie błędu. My nie jesteśmy rezultatem ewolucji biologicznej. Zjawiliśmy się dlatego, że ludzkość osiągnęła określony poziom socjotechnicznej organizacji. W organizmie człowieka trzeci sygnalny można było odkryć już sto lat temu, ale jego inicjacja okazała się możliwa dopiero w początkach naszego stulecia, utrzymanie zaś ludena na spirali psychofizjologicznego rozwoju, przeprowadzenie go z poziomu na poziom do samego końca… czyli używając waszych pojęć, wychowanie ludena stało się możliwe dopiero bardzo niedawno…
Gorbowski: Chwileczkę, chwileczkę! To znaczy, że ten trzeci sygnalny istnieje jednak w organizmie każdego człowieka?
Łogowienko: Niestety nie. Na tym właśnie polega tragedia. Trzeci sygnalny zdarza się z prawdopodobieństwem nie większym niż jeden na sto tysięcy. Na razie jeszcze nie wiemy, skąd się wziął i dlaczego. Najpewniej jest to rezultat jakiejś zamierzchłej mutacji.
Komow: Jeden na sto tysięcy — no, wcale nie tak mało w przeliczeniu na miliardy ludzi. A wiec — rozłam?
Łogowienko: Tak. I stąd tajemnica. Proszę mnie dobrze zrozumieć. Dziewięćdziesiąt procent ludenów absolutnie nie interesuje się losami ludzkości i w ogóle ludzkością. Ale jest też grupa takich jak ja. Nie chcemy zapomnieć, że ludeny to krew z krwi i kość z kości człowieka, że mamy te samą Ojczyznę i od wielu lat łamiemy sobie głowy, jak złagodzić skutki nieuniknionego rozłamu… Przecież faktycznie wszystko wygląda tak, jakby ludzkość rozdzieliła się na dwie rasy: wyższą i niższą. Cóż może być obrzydliwszego? Oczywiście analogia jest powierzchowna i niesłuszna z samej swej istoty, ale nie uda się wam uciec przed poczuciem upokorzenia na myśl o tym, że jeden z was oddalił się daleko, poza granice nieosiągalną dla pozostałych stu tysięcy. A ten jeden nigdy nie pozbędzie się poczucia winy za to, że jest jaki jest. I co najstraszniejsze, podział przebiega poprzez rodziny, miedzy przyjaciółmi…
Komow: To znaczy, że metahomo traci więzi uczuciowe?
Łogowienko: To bardzo indywidualne. I nie takie proste, jak wam się wydaje. Najbardziej typowy model stosunku ludena do człowieka to stosunek doświadczonego i bardzo zapracowanego dorosłego do sympatycznego i okropnie dokuczliwego dziecka. Wiec wyobraźcie sobie te stosunki w parach: luden i jego ojciec, luden i jego bliski przyjaciel, luden i jego Nauczyciel…
Gorbowski: Luden i jego dziewczyna…
Łogowienko: To są tragedie, Leonidzie Andrejewiczu. Prawdziwe tragedie.
Komow: Widzę, że pan to bierze bardzo blisko do serca. W takim razie może najlepiej z tym skończyć? Ostatecznie wszystko jest w waszych rękach…
Łogowienko: A czy nie wydaje się panu, że byłoby to amoralne?
Komow: A czynie wydaje się panu amoralne doprowadzenie ludzkości do stanu szoku? Wywoływanie w psychologii społecznej kompleksu niższości? Unaocznianie młodym, że ich możliwości są ograniczone?
Łogowienko: Po to tu przyszedłem — żeby szukać wyjścia.
Komow: Wyjście jest jedno. Powinniście opuścić Ziemie.
Łogowienko: Przepraszam. Kto „my”?
Komow: Wy, ludeny.
Łogowienko: Powtarzam — w znakomitej większości ludeny na Ziemi nie przebywają. Wszystkie ich zainteresowania, całe ich życie nie dotyczy Ziemi. Do diabła, przecież pan też nie mieszka w łóżku! A stale związani z Ziemią są tylko położnicy, tacy jak ja oraz homopsychologowie… i jeszcze kilka dziesiątków najnieszczęśliwszych z nas, tych, którzy nie mogą oderwać się od najbliższych i kochanych!
Gorbowski: A!
Łogowienko: Co pan powiedział?
Gorbowski: Nic, nic, słucham bardzo uważnie.
Komow: Wiec twierdzi pan, że interesy ludzi i ludenów nie mają żadnych punktów stycznych?
Łogowienko: Tak.
Komow: Czy możliwa jest współpraca?
Łogowienko: W jakiej dziedzinie?
Komow: To pan powinien wiedzieć.
Łogowienko: Obawiam się, że wy nie możecie być dla nas użyteczni. A jeśli chodzi o nas… wie pan, jest taki stary dowcip. W naszej sytuacji brzmi on dosyć okrutnie, ale go przytoczę. „Niedźwiedzia można nauczyć jeździć na rowerze, ale czy będzie to dla niedźwiedzia pożyteczne i przyjemne”? Na miłość boską, proszę mi wybaczyć. Ale sam pan powiedział — nasze interesy nie mają punktów stycznych, (pauza) Oczywiście, jeżeli Ziemi i ludzkości będzie grozić jakieś niebezpieczeństwo, przyjdziemy bez wahania na pomoc i użyjemy całej siły jaką dysponujemy.
Komow: Dobre i to.
(Długa pauza, słychać jak bulgocze płyn, dźwięczy szkło o szkło, odgłosy przełykania, chrząkanie.)
Gorbowski: Tak, to poważne wyzwanie dla naszego optymizmu. Ale jeśli się zastanowić, to ludzkość przyjmowała groźniejsze wyzwania. I w ogóle nie rozumiem cię, Genadij. Byłeś płomiennym zwolennikiem pionowego postępu! No wiec teraz masz swój pionowy postęp! W najczystszej formie! Ludzkość rozprzestrzeniona na kwitnących równinach pod jasnym niebem poderwała się wzwyż. Oczywiście niezbyt tłumnie, ale dlaczego to de martwi? Tak było zawsze. I zapewne tak będzie. Ludzkość zawsze uchodziła w przyszłość, wysyłając najlepszych swoich przedstawicieli jako zwiadowców. A to, że Danii Aleksandrowicz zawraca nam głowę, że nie jest człowiekiem, tylko ludenem, to po prostu kwestia terminologii… Tak czy inaczej jesteście ludźmi, więcej — Ziemianami i żadnym sposobem przed tym nie uciekniecie. Młodzi jesteście i macie zielono w głowie.
Komow: Czasami twoja lekkomyślność jest doprawdy przerażająca! Przecież to rozłam! Rozłam, rozumiesz? A ty, przepraszam bardzo, częstujesz nas sentymentalną bzdurą!
Gorbowski: Jakiś ty, Genadij… w gorącej wodzie kąpany. Oczywiście, że rozłam. Ciekawe gdzie i kiedy widziałeś postęp bez rozłamu? Bez szoku, bez goryczy, bez poniżenia? Bez tych, którzy odchodzą daleko naprzód i tych, którzy zostają w tyle?
Komow: No naturalnie! „I tych, którzy mnie unicestwią, witam pochwalnym hymnem”…
Gorbowski: Tu by raczej pasowało coś w rodzaju… powiedzmy… „I tych którzy mnie prześcignęli, żegnam pochwalnym hymnem”…
Łogowienko: Nich mi będzie wolno, Genadij, pocieszyć pana. Mamy bardzo poważne podstawy sądzić, że ten rozłam nie jest ostami. Poza trzecim sygnalnym w organizmie homo sapiens odkryliśmy czwarty o niskiej częstotliwości i piąty… na razie bezimienny. Co może dać inicjacja tych układów, my — nawet my! — nie możemy przewidzieć. I nie potrafimy przewidzieć, ile ich jeszcze kryje organizm człowieka. Powiem więcej. Rozłam już dojrzewa nawet wśród nas! To nieuniknione. Sztuczna ewolucja to proces lawinowy. (Pauza) Cóż począć! Mamy za sobą sześć Naukowo-Technicznych Rewolucji, dwie kontrrewolucje technologiczne, dwa gnoseologiczne kryzysy, chcąc nie chcąc, trzeba zacząć ewoluować…
Gorbowski: Otóż to. Gdybyśmy siedzieli cicho jak Tagorianie albo Leonidanie, mielibyśmy święty spokój. A nam zachciało się rozwijać technikę!
Komow: Dobrą, dobra. A czym właściwie jest metahomo? Jakie są jego cele? Bodźce? Zainteresowania? Jeśli to nie tajemnica?
Łogowienko: Nie ma mowy o tajemnicach.
(Na tym fonogram się urywa. Wszystko co było dalej — 34 minuty 11 sekund — jest nieodwracalnie starte)
15.05.99 Spisał Maksym Kammerer
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Fale tłumią wiatr»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Fale tłumią wiatr» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Fale tłumią wiatr» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.