Arkadij Strugacki - Fale tłumią wiatr
Здесь есть возможность читать онлайн «Arkadij Strugacki - Fale tłumią wiatr» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1989, Издательство: Iskry, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Fale tłumią wiatr
- Автор:
- Издательство:Iskry
- Жанр:
- Год:1989
- Город:Warszawa
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Fale tłumią wiatr: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Fale tłumią wiatr»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Fale tłumią wiatr — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Fale tłumią wiatr», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Rawicz Maryna, lat 27, z wykształcenia lekarz weterynarii, obecnie konsultantka leningradziej fabryki embriosystemów, pracowni realizacji P-abstrakcji w Lozannie, Belgradzkiego Instytutu Laminarnej Pozytroniki i głównego architekta regionu jakuckiego. Skromna, bardzo nieśmiała i smutna kobieta. Posiada unikalną i na razie jeszcze nie wyjaśnioną zdolność (tej zdolności nie nadano jeszcze naukowej nazwy). Jeśli przed Maryną stawia się jasno sformułowany i zrozumiały dla niej problem, zaczyna go rozwiązywać z radością i zapałem, ale absolutnie wbrew swojej woli otrzymuje w rezultacie rozwiązanie zupełnie innego problemu, który nie ma nic wspólnego z tym poprzednim i z reguły nie ma nic wspólnego z jej zawodowymi zainteresowaniami. Postawione zadanie działa na jej świadomość jak katalizator przyspieszający rozwiązanie jakiegoś problemu, z którym kiedyś albo pobieżnie się zapoznała dzięki publikacji w popularnonaukowym periodyku, albo też przypadkiem, słysząc rozmowę specjalistów. Ustalenie z góry, jaki problem Maryna Rawicz rozwiąże, jest najwidoczniej niemożliwe z samego założenia — działa tu coś w rodzaju klasycznej zasady nieokreśloności jak w fizyce. Szaman pojawił się w jej gabinecie w chwili, kiedy pracowała. Pamięta dość mętnie szkaradną, wielkogłową postać, owiniętą w coś zielonego-i nic więcej z pobytu Szamana jej świadomość nie zachowała. Nie, Szaman nic nie powiedział. Jakieś zwyczajowe uprzejmości na temat jej „daru” wypowiadał Bohdan i żadnego innego głosu Maryna nie pamięta. Według Gajdaja Szaman spędził u Maryny dwie minuty, zainteresowała go widocznie nie bardziej niż on ją.
Michael Desmond, lat 41, z wykształcenia inżynier-granulista, zawodowy sportowiec. Wesoły, bardzo zadowolony z siebie i Wszechświata. Mistrz Europy z 88 roku w hokeju tunelowym. Do swego polimentalizmu odnosi się z humorem i absolutnie obojętnie. Właśnie wybierał się na stadion, kiedy przyprowadzono do niego Szamana. Szaman, według słów Michaela, wyglądał chorowicie, milczał przez cały czas, żarty do niego nie docierały, najprawdopodobniej niezupełnie rozumiał, gdzie się znajduje i co się do niego mówi. Był co prawda moment, który Michael zapamięta na całe życie: Szaman uniósł nagle swoje ogromne, blade powieki i zajrzał Michaelowi wprost w dusze, a może nawet głębiej, w samo jądro tego świata, gdzie zamieszkuje stwór, z którym Michael zmuszony jest dzielić wspólny obszar mentalnej przestrzeni. Był to moment niemiły, ale interesujący. Wkrótce potem Szaman oddalił się, nie racząc otworzyć ust. Ani pożegnać się.
Susumu Hirota czyli „Senrigan”, co oznacza „Widzący na tysiąc mil”, lat 83, historyk religii, profesor historii religii na uniwersytecie w Bangkoku. Porozmawiać z nim mi się nie udało. Do Instytutu wróci dopiero jutro albo pojutrze. Zdaniem Gajdaja Szamanowi ten jasnowidz zdecydowanie się nie spodobał. W każdym razie zostało stwierdzone ponad wszelką wątpliwość, że Szaman wyszedł właśnie w czasie tego spotkania.
Zdaniem wszystkich świadków wyglądało to tak. Szaman stał na środku gabinetu mentoskopii, słuchając wykładu Gajdaja o niezwykłych zdolnościach „Senrigana”, a „Senrigan „od czasu do czasu przerywał wykładowcy kolejną rewelacje dotyczącą jego, wykładowcy, spraw osobistych aż nagle — nie mówiąc ani słowa, nie poprzedzając swojej decyzji ani gestem, ani spojrzeniem — ten zielony gnom zrobił gwałtowne w tył zwrot, potrącając łokciem Borie Łaptiewa, i szybkim krokiem, nie zatrzymując się nigdzie ani na moment, ruszył korytarzami w kierunku wyjścia z Instytutu. Koniec.
W Instytucie Szamana widziało jeszcze kilku ludzi: pracownicy naukowi, laboranci, ktoś tam z personelu administracyjnego. Nikt z nich nie wiedział, kogo widział. I tylko dwaj nowicjusze w Instytucie zwrócili na Szamana szczególną uwagę, zdumieni jego powierzchownością. Niczego istotnego od nich się nie dowiedziałem.
Następnie spotkałem się z Borysem Łaptinem. Oto najważniejsza cześć naszej rozmowy.
Ja: Jesteś jedynym człowiekiem, który był z Szamanem cały czas, od Saraksza do Saraksza. Nie rzuciło ci się w oczy nic dziwnego?
Borys: Niezłe pytanie. Wiesz, zapytano kiedyś wielbłąda „Dlaczego masz krzywą szyje?” A wielbłąd odpowiedział: „A co ja mam proste?”
Ja: A jednak? Spróbuj przypomnieć sobie, jak się zachowywał przez ten cały czas. Przecież coś się musiało stać, jeśli tak nagle stanął dęba!
Borys: Słuchaj, znam Szamana już dwa ziemskie lata. To niezgłębiona istota. Już bardzo dawno machnąłem ręką i nawet nie próbuje czegokolwiek zrozumieć. Co mogę powiedzieć? Miał tego dnia atak depresji, przynajmniej ja to tak nazywam. Od czasu do czasu nachodzi na niego bez żadnej widocznej przyczyny. Staje się milczący, a jeżeli nawet otwiera usta, to wyłącznie po to, żeby powiedzieć jakąś złośliwość czy zgryźliwość. Tak właśnie było tego dnia. Kiedy lecieliśmy z Saraksza, wszystko było świetnie, wygłaszał aforyzmy, żartował ze mną, nawet nucił… Ale już w Mirza-Czarle nagle sposępniał, z Łogowienko prawie nie rozmawiał, a kiedy razem z Gajdajem zaczęliśmy zwiedzać Instytut, wyglądał już jak chmura gradowa. Zacząłem się nawet obawiać, że za moment kogoś obrazi, ale wtedy widocznie sam poczuł, że tak dalej być nie może, wciągnął pazury i na wszelki wypadek się wyniósł. Potem przez całą drogę na Saraksz milczał… tylko jeszcze w Mirza-Czarle obejrzał się jakby na pożegnanie i takim obrzydliwym, cieniutkim głosem zapiszczał: „Widzi lasy i góry, widzi niebo i chmury, widzi każde ździebełko, a nie widzi, gdzie belka”.
Ja: Co to znaczy?
Borys: Jakiś wierszyk dla dzieci. Bardzo stary.
Ja: A jak ty go zrozumiałeś?
Borys: Nijak go nie zrozumiałem. Zrozumiałem, że jest wściekły na cały świat i że zaraz zacznie gryźć. Zrozumiałem, że najlepiej będzie milczeć. No wiec obaj milczeliśmy do samej planety Saraksz.
Ja: I to wszystko?
Borys: Wszystko. Przed samym lądowaniem jeszcze burknął, też ni w pięć, ni w dziewięć. Że niby poczekajmy, aż ślepi ujrzą widzących. A kiedy byliśmy już za Błękitną Żmiją, kiwnął mi głową i rozpłynął się w dżungli. Zauważ, że ani mi nie podziękował, ani nie zaprosił do siebie.
Ja: I nic więcej nie masz mi do powiedzenia?
Borys: Czego ty chcesz ode mnie? Tak, coś mu się na Ziemi okropnie nie spodobało. Ale co konkretnie — nie raczył powiedzieć. Przecież ci mówię. — Szaman jest istotą nieprzewidywalną i niepojętą. Być może wcale tu nie chodzi o Ziemie.. Być może po prostu nagle rozbolał go brzuch — w szerokim sensie tego słowa, w bardzo szerokim, kosmicznym sensie…
Ja: Uważasz, że to przypadek — najpierw dziecinny wierszyk, że ktoś tam nic nie widzi, a potem o ślepych i widzących?
Borys: Rozumiesz, tam u nich na Sarakszu, w Pandei, jest takie powiedzenie o ślepych i widzących: „Kiedy ślepy ujrzy widzącego”. W sensie „kiedy rak świśnie, a ryba zaśpiewa”. „Na święte nigdy”. Widocznie chciał o czymś powiedzieć, co nigdy się nie stanie. A wierszyk — ot, tak sobie, normalna porcja jadu. Zadeklamował go z wyraźnym szyderstwem, tylko nie bardzo wiem, z kogo właściwie szydził. Bardzo możliwe, że z tego meczącego samochwała, Japończyka.
WNIOSKI WSTĘPNE
1. Żadnych danych, które mogłyby pomóc w poszukiwaniu Szamana na Saraksz, nie udało mi się uzyskać.
2. Nie mogę udzielić żadnych wskazówek w sprawie dalszych poszukiwań.
Tojwo Głumow
(koniec Dokumentu 8)
6 maja wieczorem przyjął mnie nasz Prezydent Atos-Sidorow. Wziąłem ze sobą najciekawsze materiały, a istotę, sprawy, podobnie jak moje własne wnioski, zreferowałem mu ustnie. Był już strasznie chory, twarz miał ziemistą, męczyła go zadyszka. Zbyt długo zwlekałem z tą wizytą — nie starczyło mu sił, żeby się autentycznie zdziwić. Powiedział, że zapozna się z materiałami, pomyśli i skomunikuje się ze mną jutro.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Fale tłumią wiatr»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Fale tłumią wiatr» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Fale tłumią wiatr» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.