Arkadij Strugacki - Fale tłumią wiatr

Здесь есть возможность читать онлайн «Arkadij Strugacki - Fale tłumią wiatr» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1989, Издательство: Iskry, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Fale tłumią wiatr: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Fale tłumią wiatr»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Wszystko to zaczęło się dwa wieki temu, kiedy w skałach Marsa odkryto puste podziemne miasto i po raz pierwszy podło słowo "Wędrowcy". Kierownik Wydziału Wydarzeń Nadzwyczajnych Maksym Kammerer, opowiada…

Fale tłumią wiatr — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Fale tłumią wiatr», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Asia otworzyła okno, usiadła na parapecie i zaczęła patrzeć w dół, w dwukilometrową, niebiesko-zieloną przepaść.

— Boje się, że będę musiała lecieć na Pandorę — powiedziała.

— Na długo? — zapytał Tojwo.

— Nie wiem. Być może na długo.

— A właściwie po co? — ostrożnie zapytał Tojwo.

— Rozumiesz, chodzi o to… Magister uważa, że tu na Ziemi, sprawdziliśmy wszystko co możliwe. To znaczy, że coś jest nie w porządku na plantacjach. Może zmutował się nowy szczep… A może coś się dzieje w czasie transportu… Nie wiemy.

— Już raz leciałaś na Pandorę — powiedział Tojwo, chmurząc się. — Poleciałaś na tydzień i przesiedziałaś tam trzy miesiące.

— Dobrze, a co mam robić?

Tojwo podrapał się w policzek, stęknął.

— Ja nie wiem, co robić… Wiem, że trzy miesiące bez ciebie, to okropne.

— A dwa lata beze mnie? Kiedy siedziałeś na tej, jak jej tam…

— Też masz co wspominać! Kiedy to było! Byłem wtedy młody, byłem wtedy głupi… Byłem wtedy Progresorem! Człowiek z żelaza, mięśnie, maska, szczeki! Słuchaj, niech lepiej leci twoja Sonia. Jest młoda, ładna, może tam wyjdzie za mąż?

— Oczywiście, Sonia też poleci. A innych pomysłów nie masz?

— Mam. Niech leci Magister. To on nawarzył tego piwa, wiec niech teraz leci. Asia tylko popatrzyła.

— Odwołuje swoje słowa — szybko powiedział Tojwo. — Nigdy ich nie było. Skasowane.

— Jemu nawet ze Świerdłowska nie wolno wyjechać! Chodzi o jego kubeczki smakowe! Ćwierć wieku nie opuszcza swojego kwartału!

— Zapamiętam — zaczął Tojwo. — Na zawsze. Już się nie powtórzy. Wygłupiłem się. Palnąłem. Niech leci Bruno.

Asia jeszcze przez kilka chwil mierzyła go oburzonym spojrzeniem, potem odwróciła się i znowu zaczęła patrzeć przez okno.

— Bruno nie poleci — powiedziała gniewie. — Bruno teraz zajmie się swoim nowym bukietem. Chce go utrwalić i standaryzować… No, to się jeszcze zobaczy… — z ukosa spojrzała na Tojwo i roześmiała się. — Aha! Teraz ci smutno! „Trzy miesiące… Bez ciebie…”

Tojwo natychmiast wstał, przeszedł przez pokój i usiadł na podłodze u nóg Asi a głowę położył na jej kolanach.

— Przecież tak czy inaczej musisz jechać na urlop — powiedziała Asia — Mógłbyś tam zapolować… To przecież Pandora! Pojechałbyś na Diuny… Obejrzałbyś nasze plantacje… Nawet nie możesz sobie wyobrazić, czym są plantacje Paszkowskiego!

Tojwo milczał, tylko coraz mocniej przytulał policzek do jej kolan. Wtedy Asia również umilkła i przez czas jakiś nie rozmawiali, a potem Asia zapytała:

— Coś się tam u ciebie stało?

— Dlaczego tak myślisz?

— Nie wiem. Widzę.

Tojwo westchnął głęboko, wstał z podłogi i też usiadł na parapecie.

— Dobrze widzisz — powiedział ponuro. — Stało się. U mnie. — Co?

Tojwo mrużąc obserwował czarne pasma obłoków, przecinające miedziano-purpurową łunę zachodu. Czarnosiwe zwały lasów u horyzontu. Cienkie czarne iglice tysiącpietrowców obciążone gronami kwartałów. Połyskująca miedziane kopuła. Forum po lewej i nieprawdopodobnie gładka powierzchnia okrągłego Morza po prawej stronie. I czarne, popiskujące jerzyki, setkami strzałek ulatujące z wiszącego ogrodu kwartał wyżej, znikające w liściach wiszącego ogrodu kwartał niżej.

— Co się dzieje? — zapytała Ania.

— Jesteś zdumiewająco śliczna — powiedział Tojwo. — Masz jaskółcze brwi. Nie wiem dokładnie, co znaczą te słowa, ale chodzi w nich o coś bardzo pięknego. O ciebie. Nie jesteś nawet śliczna, jesteś piękna. Nadobna. Miłe są twoje troski. I świat twój jest miły. I nawet twój Bruno jest miły, jeśli się dobrze zastanowić… W ogóle świat jest piękny, jeśli chcesz wiedzieć… „Piękny jest nasz świat jak kwiat, obdzielimy bez rozterki dziewięć serc i cztery nerki, i jeszcze trzy wątroby…” Nie wiem, co to za wiersze. Nagle przyszły mi do głowy i chciałem ci je zadeklamować… Zapamiętaj, co ci powiem! Całkiem niewykluczone, że niedługo przylecę do ciebie na Pandorę. Dlatego, że lada chwila wyczerpie się jego cierpliwość, a wtedy naprawdę wygoni mnie na urlop. A, być może, w ogóle wygoni. Oto co wyczytałem w jego orzechowych oczach. Wyraźnie jak na monitorze. A teraz zrób herbatę.

Asia przenikliwie popatrzyła na Tojwo.

— Nic nie wychodzi? — zapytała.

Tojwo uchylił się przed jej spojrzeniem i wzruszył ramionami.

— Dlatego, że od samego początku to było źle pomyślane — powiedziała Asia gorąco. — Dlatego, że od samego początku zadanie zostało źle sformułowane! Nie można formułować zadania tak, żeby żaden wynik cię nie zadowalał. Twoje założenie było fałszywe od samego początku — pamiętasz, co ci mówiłam? Gdybyś rzeczywiście znalazł Wędrowców — czy by cię to ucieszyło? A teraz, kiedy zaczynasz rozumieć, że ich nie ma, znowu niedobrze, bo pomyliłeś się, twoja hipoteza była niesłuszna, wygląda, że przegrałeś, chociaż tak naprawdę niczego nie przegrałeś…

— Nigdy się z tobą nie spierałem — pokornie powiedział Tojwo. — To ja jestem winien wszystkiemu, taki już mój los…

— Widzisz, teraz nawet Big Bug jest rozczarowany waszym pomysłem… Oczywiście nie wierze, że cie wygoni, gadasz okropne głupstwa, lubi cię i ceni, wszyscy o tym wiedzą. Ale przecież rzeczywiście nie można marnować tylu lat — i właściwie na co? Przecież tak naprawdę nie macie nic poza gołą hipotezą. Nikt nie zaprzeczy — jest ciekawa, niepokojąca, ale nic ponadto! W istocie rzeczy to po prostu inwersja znanej od zamierzchłych czasów ludzkiej praktyki… po prostu Progresorstwo na odwrót, nic więcej… Jeśli my prostujemy czyjąś historie, to znaczy, że i z naszą historią ktoś może spróbować tego samego… Poczekaj, daj mi skończyć! Po pierwsze zapominacie, że nie każda inwersja musi mieć odpowiednik w rzeczywistości. Gramatyka to jedno, a rzeczywistość to coś zupełnie innego. Dlatego najpierw zapowiadało się ciekawie, a teraz w ogóle się nie zapowiada… i wygląda dość nieprzyzwoicie… Wiesz, co mi wczoraj powiedział jeden z naszych działaczy? Powiedział: my, wie pani nie jesteśmy funkcjonariuszami KOMKONu, możemy im tylko pozazdrościć. Kiedy stykają się z jakąkolwiek rzeczywiście poważną zagadką, natychmiast kwalifikują ją jako rezultat działalności Wędrowców i z głowy!

— Ciekawe, kto to powiedział? — ponuro zapytał Tojwo.

— Co za różnica? Na przykład u nas zbuntował się zaczyn. Po co szukać przyczyn? Wszystko jasne — Wędrowcy! Krwawa ręka supercywilizacji! I nie złość się proszę! Nie złość! Nawet takie żarty są ci nie w smak, ale ty ich prawie nigdy nie słyszysz. A ja słyszę je bez przerwy. Jeden tylko „syndrom Sikorskiego” ile mnie kosztuje… A przecież to już nie jest żart. To wyrok, mój miły! To diagnoza!

Tojwo już się opanował.

— A co — powiedział — z tym waszym zaczynem, to jest myśl. To przecież NW! Dlaczego nie zameldowaliście? — zapytał surowo. — Nie znacie przepisów? A jeśli poprosimy Magistra na dywanik?

— Tobie też żarty w głowie — gniewnie powiedziała Asia. — Wszyscy wszędzie żartują.

— I bardzo dobrze! — podchwycił Tojwo — Trzeba się cieszyć! Kiedy zacznie się robota na serio, nie będzie czasu na żarty…

Asia z irytacją uderzyła pięścią w kolano.

— O Boże! No i po co udajesz przede mną? Nie masz ochoty na żarty, nie chce ci się wygłupiać i to najbardziej w was irytuje! Zbudowaliście wokół siebie posępny, mroczny świat, świat zagrożeń, świat strachu i podejrzliwości… Dlaczego? Skąd? Skąd ta wasza kosmiczna mizantropia?

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Fale tłumią wiatr»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Fale tłumią wiatr» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Arkadij Strugacki - Piknik pored puta
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Biały stożek Ałaidu
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Pora deszczów
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Trudno być bogiem
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Piknik na skraju drogi
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Przenicowany świat
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Alfa Eridana
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Poludnie, XXII wiek
Arkadij Strugacki
libcat.ru: книга без обложки
Arkadij Strugacki
Отзывы о книге «Fale tłumią wiatr»

Обсуждение, отзывы о книге «Fale tłumią wiatr» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x