Andrea Camilleri - Pies z terakoty

Здесь есть возможность читать онлайн «Andrea Camilleri - Pies z terakoty» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Pies z terakoty: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Pies z terakoty»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Kolejna powieść sensacyjna z komisarzem Montalbano w roli głównej łączy wątek kryminalny z gorzko-ironicznym obrazem sycylijskiej prowincji. W miasteczku Vigata dzieją się rzeczy zdumiewające: jeden z mafijnych bossów koniecznie chce się oddać w ręce policji złodzieje z niezrozumiałych powodów porzucają ciężarówkę z wielkim łupem. Sprawy zaczynają przybierać dramatyczny obrót, kiedy ginie jedyny

Pies z terakoty — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Pies z terakoty», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Pięćdziesięcioletni mężczyzna w nieziemsko wysmarowanym kombinezonie, gruby i zrzędliwy, nie przywitał się nawet z komisarzem, tylko natychmiast napadł na dyrektora.

– I po co pan traci czas? Jeszcze nie jest gotowy, mówiłem panu, że to długa robota.

– Nie przyszedłem z powodu samochodu. Czy jest pański ojciec?

– Pewnie, że jest! A gdzie miałby być? Siedzi tu i zawraca tyłek, ględzi, że nie umiem pracować, że mechaniczny geniusz naszej rodziny wcielił się w niego i we wnuka.

Dwudziestolatek w roboczym ubraniu, który zaglądał pod maskę, wyprostował się i uśmiechnął do przybyszów. Montalbano i dyrektor przeszli przez warsztat, który kiedyś był chyba magazynem, i dotarli do przepierzenia z desek.

We wnętrzu, za biurkiem, siedział Antonio Marin.

– Wszystko słyszałem i gdyby nie te pieprzone stawy, już ja bym nauczył tego próżniaka!

– Przyszliśmy prosić o informację.

– Słucham, komisarzu.

– Lepiej, żeby mówił dyrektor Burgio.

– Czy pamięta pan, ilu członków załogi „Pacinottiego” zostało zabitych lub rannych, albo uznanych za zaginionych na wojnie?

– Mieliśmy szczęście – powiedział starzec, ożywiając się. W widoczny sposób rozmowa o tych heroicznych czasach sprawiała mu przyjemność, a w domu zapewne uciszano go, kiedy tylko poruszał ten wątek. – Jeden zginął od odłamka bomby, nazywał się Arturo Rebellato, jeden został ranny, też od odłamka, Silvio Destefano, a jeden zaginął, Mario Cunich. Wie pan, byliśmy bardzo ze sobą zżyci, w większości pochodziliśmy z Wenecji, z Triestu…

– Zaginął na morzu? – spytał komisarz.

– Na morzu? Na jakim morzu?! Przez cały czas staliśmy w porcie. Praktycznie byliśmy przedłużeniem trapu.

– A więc dlaczego został uznany za zaginionego?

– Ponieważ wieczorem siódmego lipca czterdziestego trzeciego roku nie wrócił na pokład. Po południu zaczęło się potężne bombardowanie, a on był na przepustce. Cunich pochodził z Monfalcone i miał przyjaciela z tego samego miasta, który nazywał się Stefano Premuda i z którym ja też się przyjaźniłem. Tak więc nazajutrz rano Premuda zmusił naszą załogę do poszukiwań. Przez cały dzień pytaliśmy o Cunicha, chodziliśmy od domu do domu, i nic. Poszliśmy do szpitala wojskowego, do cywilnego, poszliśmy tam, gdzie gromadzono zwłoki znalezione w zgliszczach… Nic. Nawet oficerowie się do nas przyłączyli, ponieważ nieco wcześniej otrzymali wiadomość, rozkaz o gotowości, mówili nam, że w najbliższych dniach wypływamy… Nie wypłynęliśmy, bo wcześniej przybyli Amerykanie.

– A nie mógł zwyczajnie zdezerterować?

– Cunich? A skąd! On wierzył w wojnę. Był faszystą. Dobry chłopak, ale faszysta. A potem wpadł jak śliwka w kompot.

– Czyli?

– Czyli że wpadł, zakochał się. W miejscowej dziewczynie. Ja zresztą też. Mówił, że zaraz po wojnie się z nią ożeni.

– I nie mieliście już żadnych wiadomości?

– Wie pan, kiedy wylądowali Amerykanie, pomyśleli, że taki okręt ratunkowy jak nasz, który był niczym klejnocik, będzie dla nich wygodny. Zatrzymali nas na służbie, w mundurach włoskich, i dali nam opaski, które nosiliśmy na ramieniu, żeby uniknąć nieporozumień. Cunich miał mnóstwo czasu, żeby wrócić z przepustki, a jednak nie wrócił. Ulotnił się. Korespondowałem później z Premudą, nieraz go pytałem, czy Cunich dał jakiś znak życia, czy były od niego jakieś wiadomości… Jak kamień w wodę.

– Mówi pan, że Cunich miał tu dziewczynę. Czy pan ją poznał?

– Nigdy.

Montalbano powinien spytać jeszcze o jedną rzecz, lecz powstrzymał się i skinieniem głowy dał dyrektorowi przywilej pierwszeństwa.

– Czy wymienił przynajmniej jej imię? – zapytał Burgio, przyjmując wielkoduszną propozycję Montalbana.

– Wie pan, Cunich był bardzo dyskretny. Tylko raz powiedział, że ma na imię Lisetta.

Co się stało? Czy sfrunął anioł i zatrzymał czas? Montalbano i Burgio znieruchomieli. Następnie komisarz złapał się za biodro, poczuł gwałtowne rwanie, dyrektor zaś położył dłoń na sercu i żeby nie upaść, oparł się o jeden z samochodów.

Marin się przestraszył.

– Co ja takiego powiedziałem? Mój Boże, co takiego powiedziałem?

Kiedy tylko wyszli z warsztatu, Burgio zaczął pokrzykiwać z radości.

– Zgadliśmy!

I puścił się w tan. Dwie osoby, które go znały i uważały za człowieka surowego i refleksyjnego, zatrzymały się osłupiałe. Po tym wybuchu dyrektor powrócił do dawnej powagi.

– Proszę pamiętać, że jesteśmy winni po pięćdziesiąt tysięcy świętemu Calogero. Niech pan nie zapomina.

– Nie zapomnę.

– Czy zna pan świętego Calogero?

– Odkąd mieszkam w Vigacie, co roku oglądam święto.

– To nie znaczy, że pan go zna. Święty Calogero… jak by to powiedzieć… jest kimś, kto nie odpuści. Mówię to w pańskim interesie.

– Żartuje pan?

– Ani trochę. To mściwy święty, łatwo go urazić. Nie daruje, jeśli ktoś nie dotrzyma słowa. Kiedy na przykład wyjdzie pan cało z jakiegoś wypadku samochodowego i obieca coś świętemu, a potem nie spełni obietnicy, dam sobie rękę uciąć, że będzie pan miał kolejny wypadek i co najmniej amputują panu nogi. Czy to jasne?

– Jeszcze jak!

– Wróćmy do nas do domu, to opowie pan o wszystkim mojej żonie.

– Ja?

– Tak, bo nie chcę jej dać satysfakcji, że miała rację.

– W skrócie – powiedział Montalbano – sprawy mogły potoczyć się właśnie tak.

Podobało mu się to dochodzenie w pantoflach, w niedzisiejszym domu, nad filiżanką kawy.

– Marynarz Mario Cunich, który w Vigacie zadomowił się na dobre, zakochał się z wzajemnością w Lisetcie Moscato. Jak się poznali i zaczęli rozmowę, wie tylko Bóg na niebie.

– Długo o tym myślałam – powiedziała kobieta. – Był taki okres, chyba pomiędzy końcem czterdziestego drugiego a marcem albo kwietniem czterdziestego trzeciego roku, kiedy Lisetta miała więcej swobody, ponieważ jej ojciec musiał wyjechać w sprawach służbowych, i to daleko od Vigaty. Do potajemnych spotkań doszło zapewne właśnie w tym czasie.

– Zakochali się w sobie, to fakt – podchwycił Montalbano. – Następnie powrót ojca uniemożliwił im spotkania. W dodatku ten wyjazd do Serradifalco… I wtedy nadeszła wiadomość, że okręt rychło odpływa… Lisetta ucieka, przyjeżdża tutaj, spotyka się, nie wiadomo gdzie, z Cunichem. Marynarz, żeby możliwie jak najdłużej być z Lisettą, nie wraca na pokład. W pewnej chwili, podczas snu, zostają zamordowani. I do tego miejsca wszystko toczy się jak należy.

– Jak to jak należy? – zdziwiła się gospodyni.

– Przepraszam, chciałem powiedzieć, że do tego miejsca w rekonstrukcji wydarzeń wszystko pasuje jak ulał. Morderstwa mógł dokonać ktoś, kto nieszczęśliwie zakochał się w dziewczynie, albo sam jej ojciec, który nakrył kochanków i poczuł się zhańbiony. Pewnie się nie dowiemy.

– Jak to się nie dowiemy? – spytała pani Burgio. – Nie ciekawi pana, kto zabił tych dwoje biedaków?

Nie miał odwagi powiedzieć, że tożsamością mordercy nie bardzo się interesował; intrygowało go przede wszystkim pytanie: dlaczego ktoś, być może sam morderca, zadał sobie tyle trudu, żeby umieścić zwłoki w grocie i urządzić przedstawienie z miską, ze stągwią i psem z terakoty?

Zanim wrócił do domu, wstąpił do sklepu spożywczego, kupił dwadzieścia deka sera z pieprzem i bochenek ciemnego chleba. Zrobił zapasy, ponieważ był pewny, że Livii nie zastanie w domu. Rzeczywiście, wszystko pozostało tam tak samo jak w chwili, gdy wychodził do Burgiów.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Pies z terakoty»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Pies z terakoty» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Andrea Camilleri - The Dance of the Seagull
Andrea Camilleri
Andrea Camilleri - The Age Of Doubt
Andrea Camilleri
Andrea Camilleri - Zapach Nocy
Andrea Camilleri
Andrea Camilleri - Złodziej Kanapek
Andrea Camilleri
Andrea Camilleri - La Excursión A Tindari
Andrea Camilleri
Andrea Camilleri - La Forma Del Agua
Andrea Camilleri
Andrea Camilleri - Il cane di terracotta
Andrea Camilleri
Andrea Camilleri - Il medaglione
Andrea Camilleri
Andrea Camilleri - Der vertauschte Sohn
Andrea Camilleri
Andrea Camilleri - Der unschickliche Antrag
Andrea Camilleri
Отзывы о книге «Pies z terakoty»

Обсуждение, отзывы о книге «Pies z terakoty» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x