Andrea Camilleri - Pies z terakoty

Здесь есть возможность читать онлайн «Andrea Camilleri - Pies z terakoty» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Pies z terakoty: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Pies z terakoty»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Kolejna powieść sensacyjna z komisarzem Montalbano w roli głównej łączy wątek kryminalny z gorzko-ironicznym obrazem sycylijskiej prowincji. W miasteczku Vigata dzieją się rzeczy zdumiewające: jeden z mafijnych bossów koniecznie chce się oddać w ręce policji złodzieje z niezrozumiałych powodów porzucają ciężarówkę z wielkim łupem. Sprawy zaczynają przybierać dramatyczny obrót, kiedy ginie jedyny

Pies z terakoty — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Pies z terakoty», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Liścik od Livii był przesycony wściekłością. Montalbano jakoś to przełknął. W drodze powrotnej z Serradifalco poczuł wilczy głód, więc natychmiast otworzył lodówkę: nic. Otworzył piecyk: nic. Sadyzm Livii, która nie chciała widzieć pomocy domowej podczas swojego pobytu w Vigacie, posunął się wręcz do tego, że przeprowadziła gruntowne porządki, nie pozostawiając nawet przylepki chleba. Wrócił do samochodu i pojechał do gospody „San Calogero”, gdzie właśnie zasuwano żaluzje.

– Dla pana jest zawsze otwarte, komisarzu.

Z głodu i pragnienia zemsty zamówił sobie obiad, który mógł się dla niego skończyć interwencją lekarza.

– Jedno zdanie daje mi do myślenia – powiedział Montalbano.

– To, w którym pisze, że jest gotowa na szaleństwo?

Siedzieli w salonie i pili kawę, komisarz, dyrektor i pani Angelina.

Montalbano trzymał list małej Moscato, który przed chwilą ponownie przeczytał na głos.

– Nie, proszę pani, szaleństwa, jak wiemy, dopuściła się potem. Powiedział mi to pan Sorrentino, który nie miał powodu wprowadzać mnie w błąd. Na kilka dni przed lądowaniem aliantów Lisetta wpadła nagle na genialny pomysł, żeby uciec z Serradifalco i przyjechać tutaj, do Vigaty, spotkać się z ukochanym.

– Ale jak to zrobiła? – spytała zmartwiona gospodyni.

– Pewnie udało jej się zatrzymać jakiś wojskowy samochód. W tych dniach Włosi i Niemcy musieli jeździć bez przerwy w jedną i w drugą stronę. Była bardzo ładna, więc chyba nie czekała długo – wtrącił dyrektor, który tym samym postanowił iść na współpracę, niechętnie ustępując przed faktem, że co jakiś czas fantazje żony nabierały realnej miary.

– A bomby? A strzelaniny? Boże, jakiej to musiało wymagać odwagi! – powiedziała jego żona.

– A więc o które zdanie panu chodzi? – spytał niecierpliwie dyrektor.

– Kiedy Lisetta pisze do pani, że on ją powiadomił, iż po długim postoju w Vigacie otrzymali rozkaz opuszczenia miasta.

– Nie rozumiem.

– Widzi pani, to zdanie po pierwsze oznacza, że przebywał w Vigacie od dawna, a tym samym, że nie pochodził stąd. Po drugie: powiadamia Lisettę, że zaraz będzie zmuszony, zobowiązany, opuścić miasto. Po trzecie: używa liczby mnogiej, a więc opuścić Yigatę miał nie sam, lecz z grupą innych osób. Z tego wszystkiego można wysnuć wniosek, że był pewnie żołnierzem. Może się mylę, ale wydaje mi się, że to najbardziej logiczna wskazówka.

– Logiczna – potwierdził dyrektor.

– Czy pani pamięta, kiedy Lisetta po raz pierwszy powiedziała, że się zakochała?

– Tak, ponieważ ostatnio nic innego nie robię, tylko wysilam umysł, żeby przypomnieć sobie każdy najmniejszy szczegół moich spotkań z Lisettą. Było to na pewno około maja lub czerwca czterdziestego drugiego roku. Odświeżyłam sobie pamięć dzięki staremu pamiętnikowi, który odnalazłam.

– Cały dom przewróciła do góry nogami – burknął mąż.

– Należałoby się dowiedzieć, jakie jednostki wojskowe stacjonowały tu od początku czterdziestego drugiego roku, może nawet wcześniej, do lipca czterdziestego trzeciego.

– A myśli pan, że to takie łatwe? – powiedział dyrektor. – Ja sam pamiętam ich mnóstwo. Były na przykład baterie przeciwlotnicze, morskie, był pociąg uzbrojony w działo, ukryty w jednym z tuneli, byli wojskowi z obrony miasta, z bunkrów… Co do marynarzy, to nie, ci przypływali i zaraz odpływali. Praktycznie to daremne poszukiwania.

Ogarnęło ich zniechęcenie. Po chwili dyrektor wstał.

– Zadzwonię… do Burruana. On cały czas był w Vigacie, przed wojną, w jej trakcie i po wojnie. A ja na jakiś czas wyjechałem.

Jego żona znów zabrała głos:

– To było, być może, zauroczenie, w tym wieku trudno rozróżnić, ale z pewnością chodziło o coś na tyle poważnego, żeby uciec z domu, na tyle, żeby przeciwstawić się ojcu, który był jak żandarm, przynajmniej tak mi mówiła.

Montalbanowi przyszło na język pytanie, którego nie chciał zadać, jednakże instynkt łowcy przeważył szalę.

– Przepraszam, że przerwę. Czy mogłaby pani sprecy… krótko mówiąc, czy mogłaby mi pani powiedzieć, w jakim znaczeniu Lisetta używała słowa „żandarm”? Czy chodziło o sycylijską zazdrość o córkę? Obsesyjną?

Kobieta patrzyła na niego przez chwilę, nim spuściła oczy.

– Jak już panu mówiłam, Lisetta była o wiele bardziej dojrzała ode mnie, ja wciąż byłam dzieckiem. Ojciec zakazał mi chodzić do ich domu, dlatego widywałyśmy się w szkole albo w kościele. Tam przez kilka godzin mogłyśmy porozmawiać w spokoju. A teraz odtwarzam sobie wte i wewte wszystko, co mi mówiła. Myślę, że wtedy nie rozumiałam jeszcze wielu rzeczy…

– Jakich?

– Na przykład Lisetta mówiła o ojcu „mój ojciec” tylko przez jakiś czas, a w pewnej chwili zaczęła mówić o nim już tylko „ten człowiek”. Ale to może nic nie znaczy. Innym razem powiedziała: „Ten człowiek kiedyś zrobił mi krzywdę, wielką krzywdę”. Ja wówczas pomyślałam, że ją karze, bije, rozumie pan? Teraz nabieram potwornych podejrzeń co do prawdziwego znaczenia tego zdania.

Zamilkła, wypiła łyk kawy i znów zaczęła mówić.

– Była odważna, i to jeszcze jak! W schronie, kiedy padały bomby, a my trzęśliśmy się i płakaliśmy z przerażenia, dodawała nam otuchy, pocieszała nas. Ale musiała mieć dwa razy więcej odwagi, żeby zrobić to, co zrobiła: przeciwstawić się ojcu i odjechać pod ostrzałem, przybyć tutaj i kochać się z kimś, kto nie był nawet jej oficjalnym narzeczonym. Nie byłyśmy takie jak dzisiejsze siedemnastolatki.

Monolog kobiety przerwało wtargnięcie rozemocjonowanego dyrektora.

– Burruana nie zastałem, nie było go w domu. Jedźmy, panie komisarzu.

– Szukać Burruana?

– Nie, nie, przyszło mi coś do głowy. Jeśli mamy szczęście, jeśli odgadłem, to ofiaruję świętemu Calogero pięćdziesiąt tysięcy lirów w dniu jego imienin.

Święty Calogero był czarnoskórym świętym, uwielbianym przez wszystkich mieszkańców.

– Jeśli pan zgadł, następne pięćdziesiąt tysięcy dostanie on ode mnie – powiedział Montalbano, który uległ entuzjazmowi dyrektora.

– Ale czy można wiedzieć, dokąd jedziecie?

– Potem ci powiem – rzucił dyrektor.

– I zostawiacie mnie w niepewności? – nalegała jego żona.

Dyrektor był już za drzwiami, cały rozdygotany.

Montalbano ukłonił się.

– Podejmuję się informować panią o wszystkim na bieżąco.

– Jak, do diabła, mogłem zapomnieć o „Pacinottim”? – wymamrotał dyrektor, kiedy tylko znaleźli się na ulicy.

– Kim jest ten dżentelmen? – spytał Montalbano. Wyobraził go sobie jako śpiewaka operowego.

Dyrektor nie odpowiedział.

Montalbano zadał kolejne pytanie.

– Jedziemy samochodem? To daleko?

– Jakie tam daleko! Dwa kroki.

– Ale kim jest ten Pacinotti?

– Jaki ten?! To był statek ratowniczy, naprawiał szkody, które powstawały na okrętach wojennych. Zawinął do portu pod koniec czterdziestego roku i już się stąd nie ruszył. Jego załogę stanowili marynarze, którzy byli mechanikami, cieślami, elektrykami, hydraulikami… Młode chłopaki. Zważywszy na to, że przebywali tu od dawna, wielu z nich stało się domownikami, byli jak gdyby stąd. Mieli tu przyjaciół, a niektórzy nawet się zaręczali. Dwaj ożenili się z miejscowymi dziewczynami. Jeden zmarł, nazywał się Tripcovich, a drugi to Marin, właściciel warsztatu na piazza Garibaldi. Zna go pan?

– To mój mechanik – powiedział komisarz i pomyślał z goryczą, że znów podejmuje podróż po bezdrożach pamięci starych ludzi.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Pies z terakoty»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Pies z terakoty» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Andrea Camilleri - The Dance of the Seagull
Andrea Camilleri
Andrea Camilleri - The Age Of Doubt
Andrea Camilleri
Andrea Camilleri - Zapach Nocy
Andrea Camilleri
Andrea Camilleri - Złodziej Kanapek
Andrea Camilleri
Andrea Camilleri - La Excursión A Tindari
Andrea Camilleri
Andrea Camilleri - La Forma Del Agua
Andrea Camilleri
Andrea Camilleri - Il cane di terracotta
Andrea Camilleri
Andrea Camilleri - Il medaglione
Andrea Camilleri
Andrea Camilleri - Der vertauschte Sohn
Andrea Camilleri
Andrea Camilleri - Der unschickliche Antrag
Andrea Camilleri
Отзывы о книге «Pies z terakoty»

Обсуждение, отзывы о книге «Pies z terakoty» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x