Poszliśmy do salonu i usiedliśmy.
– Ojciec chybaby zrozumiał, gdybym otworzyła jego palinkę.
– Słucham?
Uniosła w górę butelkę z białego szkła.
– Wódka ze śliwek z Transylwanii. Bardzo mocna.
Nalała nam po sporej miarce i wypiliśmy w milczeniu.
– Boże drogi… – sapnął Gil. – Można by w tym rozpuszczać diamenty.
– Ojciec twierdzi, że każdy, kto pije palinkę, staje się w głębi serca Rumunem, niezależnie od tego, co ma napisane w paszporcie.
Upiłem kolejny łyk. Nie wiem, jaki wpływ miał ten napój na moją narodowość, ale na pewno znakomicie działał na moją męskość. Oceniałem, że po wypiciu połowy butelki mógłbym walczyć z legionem strigoi i dowolnym svarcolaci , którego by sprowadziły.
– Co tak naprawdę się tu stało? – spytał Gil. – Nie rozumiem, dlaczego te strigoi nagle podkuliły ogony.
– Ja też nie bardzo to rozumiem – przyznała Jenica. – Wypowiadałam rytualne słowa, mające odczarować Zbieracza Wampirów, i wydawało mi się, że nie działają. A potem nagle się odwrócił i wszedł ponownie do świata w lustrze, i kiedy to zrobił, wszystkie strigoi uciekły.
Mówiąc to, cały czas patrzyła na mnie, chciała się dowiedzieć, kim była postać w wojennym stroju, i domyślała się, że to wiem.
– Ten stwór… – zacząłem – ta postać z cieni… wygląda jak Vasile Lup i tkwi w nim duch Vasile Lupa… głównie jego, ale to jakby ktoś opanowany przez demona. Pamiętacie Regan z Egzorcysty ? Wydaje się, że to ktoś, kogo znamy… bo tak wygląda, ale ten ktoś zupełnie nie panuje nad swoją osobowością. Tak naprawdę to demon, który decyduje o tym, co dana osoba mówi i robi.
– Chcesz nam powiedzieć, że duch Vasile Lupa został opanowany przez innego ducha? – spytał Gil. – Jak to możliwe?
– Duchy są jak zwykli ludzie. Jedne są przywódcami, a inne wykonawcami.
– Ale Vasile Lup musi mieć dość dominujący charakter, inaczej nie udałoby mu się zebrać tylu wampirów. Nie tylko je obudził, sprawił także, że w niespełna dwie doby zajęły całe miasto. Zastanówcie się nad tym. Kilkuset wampirom udało się dokonać tego, czego nawet al-Kaida nie byłaby w stanie… nawet mając bombę atomową. Zabiły tysiące ludzi i namówiły dalsze tysiące, by zrobiły to samo, więc zabijanie rozprzestrzeniało się w postępie geometrycznym.
– Zgadza się, ale nie sam Vasile Lup to rozpoczął. Ktoś musiał go obudzić, czyż nie? Dlatego uważam, że został opanowany przez jakiegoś ducha, jeszcze potężniejszego niż on sam.
– Wiesz, kim był ten stwór, prawda? – powiedziała Jenica. – Istota w rytualnym stroju na głowie, którą widzieliśmy w lustrze.
– Wiesz, kto to był? – zawtórował jej Gil.
Skinąłem głową.
– To indiański czarownik Misquamacus. Był największym szamanem swoich czasów… a nawet wszech czasów. Miałem z nim kilka starć. Wydawało mi się, że go zniszczyłem… aż cztery razy mi się tak wydawało. Trzy razy wracał, ale ostatnim razem byłem naprawdę przekonany, że sprawa została ostatecznie rozwiązana.
– Indiański czarownik… – powtórzył powoli Gil, jakby chciał zapytać w obcym języku: „Proszę mi powiedzieć, gdzie jest najbliższa toaleta”. – A w jaki sposób doszło do tego, że musiałeś z nim walczyć?
Wypiłem następny łyk palinki.
– Po części przypadkowo, ale głównie w wyniku przepowiadania przyszłości. Nie mam w tym kierunku naturalnych zdolności, przynajmniej nie w tym stopniu co Amelia, lecz nawet największy tępak świata ma odrobinę wrażliwości parapsychicznej. Choć nie bardzo w to wierzyłem, tak długo zajmowałem się tarotem i tyle razy wróżyłem z fusów, że w końcu naprawdę zacząłem mieć kontakt ze światem duchowym.
– A ten Misquamacus? O co mu chodzi?
– Najogólniej mówiąc, nie podoba mu się, że Ameryka jest zajęta przez białych ludzi… czy w ogóle jakichkolwiek innych ludzi poza Indianami. Aby się nas pozbyć, próbował wzywać swoich pradawnych bogów, nic to jednak nie dało. Potem próbował niszczyć nowojorskie budynki, ale i to nic nie dało. Tym razem wygląda na to, że aby się nas pozbyć, zamierza wykorzystać jeden z naszych przesądów. To jak duchowe karate: wykorzystaj do walki z przeciwnikiem jego własną siłę. Tak jak al-Kaida użyła naszych samolotów. Tyle że to, co on chce zrobić, będzie milion razy gorsze.
– Ale wrócił do lustra – stwierdziła Jenica. – Właśnie miał mnie złapać, ale się odwrócił. Jeżeli jest Indianinem, a nie Rumunem, jak mogło mi się udać odesłać go do lustra za pomocą rytuału przeznaczonego dla svarcolaci ?
– Sądzę, że twój rytuał osłabił ducha gospodarza, choć moim zdaniem najwięcej zrobiła ta kość. Pomachałem mu nią, a z moich ust wydobyły się słowa, których wcale nie mówiłem. Kość buczała, a ja czułem się jak Luke Skywalker ze świetlnym mieczem.
Gil wziął kość do ręki.
– Może to jakaś czarodziejska różdżka?
– Prawdopodobnie coś w tym rodzaju. Podejrzewam, że Misquamacus użył jej do obudzenia Vasile Lupa i zostawił i w jego trumnie z jakiegoś określonego powodu.
– Jeżeli masz rację, to może udałoby się nam zrobić temu czarownikowi to, co on próbuje zrobić nam – powiedziała Jenica. – Użyć przeciwko niemu jego własnej broni.
Wziąłem kość do ręki.
– Przede wszystkim musimy się dowiedzieć, czym ta kość jest i w jaki sposób trzeba jej używać.
– A jak to zrobimy?
– Zapytamy fachowca. Mojego przewodnika duchowego, Śpiewającą Skałę.
Gil popatrzył na mnie zdumiony.
– Mówisz poważnie?
Zapaliłem trzy korzenne świece Jenicy i na największą z nich nałożyłem bransoletkę Śpiewającej Skały. Niemal skończyliśmy palinkę i choć Jenica otworzyła paczkę rumuńskich herbatników, trzymałem się na nogach nieco niepewnie – jakbym płynął do Staten Island po dość wzburzonych wodach zatoki.
Przygotowywałem stół, a Gil obchodził całe mieszkanie i rozbijał każde napotkane lustro – lecz przy antykach w złoconych ramach zadrżała mu ręka. Jenica wyjęła mu kij z dłoni i sama je rozbiła.
– Lepiej, aby mój ojciec po powrocie do domu ujrzał rozbite lustra niż martwą córkę.
– To rozumiem – powiedziałem z uznaniem. – Może jeszcze trochę palinki, abyśmy nabrali nieco rumuńskiej odwagi?
– Jedno muszę ci przyznać, Harry – mruknął Gil – nie wylewasz za kołnierz.
– Miałem niezbyt radosne życie. To dlatego.
– Wiesz, na czym polega twój problem, stary? Za dużo oczekujesz. Ja nigdy nie oczekuję niczego, więc wszystko, co mi się przytrafi, jest nagrodą. Rozumiesz?
– Gil; ja też nigdy niczego nie oczekuję i dokładnie to dostaję: nic.
Usiedliśmy wokół stołu. Wyglądaliśmy na dość wykończonych. Adrenalina, która nas napędzała, kiedy ścigaliśmy strigoi , zużyła się, a nie mieliśmy się okazji wyspać. Musiałem jednak porozmawiać ze Śpiewającą Skałą – choćby po to, aby otrzymać potwierdzenie, że to Misquamacus narozrabiał w Nowym Jorku, i dowiedzieć się, czy rzeźbiona kość, którą zdobyliśmy, naprawdę ma taką moc, jak mi się wydawało.
Złożyłem dłonie i zacząłem mówić.
– Śpiewająca Skało, wiem, że w ostatnim czasie dużo od ciebie chciałem, ale naprawdę potrzebuję porady. Wygląda na to, że to Misquamacus ożywił te wszystkie wampiry i jeśli to prawda, mamy znacznie większe kłopoty, niż sądziłem na początku, a cała sprawa jest znacznie poważniejsza. No wiesz, jeżeli Misquamacus jest tak silny jak każdy przeciwnik, którego można sobie wyobrazić.
Читать дальше