Rozdzielily sie. Obie nadlozyly solidnie drogi, by zatrzec trop i dotrzec do mieszkania z róznych kierunków.
*
Anna obejrzala sie tylko raz. Z daleka, w mzawce i przy marnym oswietleniu widziala jedynie zarysy sylwetek. Ale rozbuchane instynkty sprawialy, ze nadal postrzegala swiat pelniej. Widziala wyraznie zelazne czesci obuszka alchemiczki. Widziala tez jasna smuge. Drogi ucieczki otwieraly sie w rózne strony, jedna prowadzila w kierunku, z którego nadbiegla. Tam bylo juz bezpiecznie, zatem scigajacy ja marynarz najprawdopodobniej zostal zabity. Jasne smugi bladly, rozwiewaly sie, zagrozenie minelo. Instynkt zasypial.
Ruszyla na oslep, liczac, ze wyjdzie z labiryntu uliczek gdzies w okolicach placu Wolnica i zlapie tam tramwaj. Teraz dopiero poczula, ze trzyma cos w dloni. Spojrzala. Ksiazka. W zamieszaniu musiala odruchowo zabrac ja ze stolika. Nieoczekiwanie zachcialo jej sie smiac…
Dlugo kluczyla po zasypiajacym, skapanym w deszczu miescie. Przesiadla sie kilka razy z tramwaju na autobus. Przemoczyla buty, mokra sukienka oblepila jej lydki, polar tez przemókl. Wcisnela ksiazke pod koszule, majac nadzieje, ze nie zamoknie.
Wreszcie uznala, ze wystarczy tego zacierania sladów. Nawet jesli policja uzyje psów, nie zdolaja jej wytropic. Wdrapala sie po trzeszczacych schodach na swoje poddasze. Wskoczyla pod prysznic i dlugo stala pod strumieniami cieplej wody. Potem napila sie herbaty i nago zanurkowala pod koldre. W swietle lampki nocnej obejrzala raz jeszcze poradnik, a potem na mapie odszukala miejscowosc, w której wydrukowano ksiazke. Próbowala podczytywac tresc. Specjalistyczne slownictwo. Mniej wiecej jedna trzecia wyrazów byla jej nieznana. Do tego wymowa…
Utracony jezyk kraju przodków, dumala. Najlepiej uczyc sie go od dziecinstwa… Gdy wróce na wyspe, bede musiala go doszlifowac, a i to pewnie do konca zycia nie zlapie dobrego akcentu.
Gruba koldra, dotyk szorstkiego plóciennego przescieradla na plecach, mocna, aromatyczna herbata, lekka won stechlizny, która przesiakly kartki… Na chwile odpedzila lektura troski. Ale zaraz wrócily.
Ten bydlak zdolal ja namierzyc. Wiedzial, ze jest z Krakowa? W kazdym razie bez problemu ustalil adres mejlowy. To potwierdza, ze nie ma przypadku, ze to nie sa teorie spiskowe Marcela, tylko ktos na nich rzeczywiscie poluje, nawet tu, w Polsce…
Na szczescie nadal zameldowana jest w remontowanym akademiku. To poddasze wynajela na czarno, istnieje zatem szansa, ze nikt jej tu nie namierzy. Spojrzala na drzwi. Grube, stuletnie debowe plyciny, przyzwoite zamki i dodatkowo stalowy dwuteownik jako belka ryglujaca. Jesli ktos spróbuje zaatakowac, wytrzymaja piec minut, jakie sa niezbedne, by zdazyla zwiac na dach lub dziura pod lózkiem przeczolgac sie na przylegly strych… Zagryzla wargi. Gucio jej to pewnie da. Gdy przyjda po nia, z pewnoscia zabiora sie do likwidacji profesjonalnie. Nie ucieknie. A juz z pewnoscia nie po dachu…
W kawiarni miala po prostu niezwykle duzo szczescia. Marynarz byl sam. Moze byl pewien, ze sobie z nia poradzi, moze planowal pod jakims pozorem wywabic ja z lokalu, a moze… Przymknela oczy.
Zaraz, zaraz… Cos bylo w piwie? W obu piwach. Siebie by przeciez nie trul, to pewnie osad rdzy z dna beczki. Spotkal sie z nia. Podejrzewal, ze pochodzi z wyspy. Ale dopiero widok tatuazu wywolal w nim nagla reakcje. Sprawil, ze diametralnie zmienil pierwotne plany… A jakie byly jego pierwotne plany? Przeciagal spotkanie. Zapewne ktos jeszcze mial przyjsc. Jakis jego wspólnik?
Byl na aukcji czy nie? Jesli byl, zobaczyl ich wszystkich czworo. Nie wiedzial, ze mieszkaja oddzielnie. Zabicie jej to drobny sukces. Namierzenie calej grupy byloby wazniejsze. Dlaczego sobie to odpuscil? Popatrzyla na koguta. Tatuaz, wykonany, gdy byla jeszcze niemowleciem, skrywal sekret jej pochodzenia. Tak znakowano czlonków waznych rodów oraz ludzi, którzy widza metale. W kazdym razie on wiedzial, co to znaczy. Nie zdolal ukryc reakcji. Zdradzil sie momentalnie. Ujrzal przed soba zaginiona ksiezniczke i dostal malpiego rozumu… Stop! Tak do niczego nie dojdzie. Musi sie skupic. Jaki byl jego plan pierwotny?
Jak chcial ja namierzyc? Isc za nia, po tym jak kupi ksiazke? Raczej trudne. Do sledzenia potrzeba kilku zmieniajacych sie osób. Zatem… Ujela w dlon wolumin. Obejrzala uwaznie. Okladka, gruby grzbiet… Okucia przynitowane na rogach. Jedno przymocowano jasniejszymi nieco gwozdzikami.
Nameczyla sie dobry kwadrans, nim uzywajac tandetnego chinskiego multitola, zdolala je usunac.
Okucie dalo sie latwo zdjac. Zbyt latwo. Tekture pod nim wycieto. W zaglebieniu tkwila mala elektroniczna bzdzina. Dodatkowo pod skóre okladki wsunieto petle z miedzianego drutu, sluzaca zapewne jako antena.
- Sukinsyn! - szepnela.
Wydlubala pluskwe i rzuciwszy na podloge, rozgniotla na kawalki noga krzesla.
Poczula cos na ksztalt dumy. Zdolala przejrzec zamiary wroga…
Pierwszy problem czesciowo zneutralizowany. Pozostal drugi. Zagadkowa alchemiczka i jej towarzyszka. Nie przyjrzala im sie podczas aukcji, ale dopiero potem, na schodach. Kim sa, czego tu szukaja? No i to dzis… Znów wpadla na te dwie kobiety. Kompletnie przypadkiem, uciekajac przed uzbrojonym bydlakiem. Mogla zginac tam na ulicy albo w jakiejs bramie, zaszlachtowana jak prosie.
Tymczasem to jej przesladowca zginal. Biegl sobie machac nozem i dostal czekanem w leb. Przypadkowe sojuszniczki, czy moze mialy juz wczesniej z nim na pienku? Wypadaloby odnalezc je i podziekowac…
Tylko jak?
Bebnienie deszczu o szybe powoli ukolysalo ja do snu. I nagle usiadla na lózku, tknieta nagla mysla.
Jego domniemany wspólnik nie zdazyl dotrzec na miejsce, myslala goraczkowo. Nie wie, ze tam bylam.
Jesli nie zapyta barmana, nie dowie sie, ze ten caly Olgierd ruszyl w poscig za mna. Czyli mozna podjac gre. Smiertelnie niebezpieczna, ale jesli sie powiedzie… Gdyby udalo sie dorwac któregos zywcem i troche przycisnac, to przeciez oni znaja koordynaty, których potrzebujemy!
Uruchomila komputer.
marynarz@north.atlantic.university.com
Re: Krystynka
Szanowny Panie Olgierdzie,
przepraszam najmocniej, ze nie dotarlam na umówione spotkanie, jednak w okolicy kawiarni az roilo sie od policji. Uslyszawszy, ze doszlo do morderstwa, a zabójcy zbiegli i byc moze ukrywaja sie gdzies w poblizu, bardzo sie przestraszylam i wrócilam do domu. Chetnie spotkam sie z Panem w innym dogodnym dla Pana terminie. Pozdrawiam.
Anna.
Przeczytala list dwa razy. Brzmi prawdopodobnie? Chyba tak… Dziewczyny sa strachliwe. A Kazimierz… No cóz, nie jest to juz taka wylegarnia drechów i bandziorów jak jeszcze dwadziescia lat temu, ale nadal latwo mozna tam dostac w leb od autochtonów. Przy odrobinie szczescia kumple zabitego odczytaja jego poczte i spróbuja wciagnac ja w pulapke raz jeszcze. A wtedy… Usmiechnela sie wrednie.
- Tordis de Behoute - szepnela, zawijajac sie w koldre.
*
Katarzyna przejrzala serwisy informacyjne. Bardzo zdawkowo wspomniano w nich o nocnym zabójstwie, czula jednak, ze policja nie próznuje. Zapewne zbadano miejsce zbrodni, zwloki poddano juz obdukcji. Teraz ktos madry zastanawia sie nad narzedziem, które zrobilo kolesiowi dziure w czole, a ekipa dochodzeniowa odwiedza wszystkie okoliczne lokale, pokazujac zdjecie denata i zabezpieczajac nagrania z monitoringu. Przy ciele policja nie znajdzie dokumentów, identyfikacja zajmie im troche czasu. Chyba ze mial w innej kieszeni przyslowiowy kwit z pralni, zgniecione potwierdzenie placenia za cos karta kredytowa lub bilet miesieczny…
Anna Czwartek… Uciekala przed uzbrojonym czlowiekiem. Chcial ja zabic? Raczej nie, gdyby tak bylo, po prostu by w nia rzucil nozem. Chyba ze zamierzal najpierw skrócic dystans. Tak, to mozliwe. Bo raczej nie chodzilo o porwanie, to sie robi inaczej. Trzeba miec w poblizu zaparkowany samochód i tak dalej.
Читать дальше