Koles na widok formularzy troche jakby sie sploszyl. Magiczne slowa „pokwitowac protokól” i „dowód tozsamosci” zadzialaly dokladnie tak, jak powinny.
- Ja… Nie… - wykrztusil.
- Nie dozorca? W sumie to nie szkodzi. - Wzruszyla ramionami. - Pan tu mieszka. Ktos i tak przeciez musi mi podpisac. Mam tu gdzies dlugopis. - Zerwala kontakt wzrokowy i zaczela grzebac w torbie.
Uslyszala tupot, a zaraz potem trzask rygli. Uciekl? Doskonale… Oderwala spojrzenie od wnetrza torby. Ruszyla do klatki i energicznie zapukala do drzwi mieszkania na parterze.
- Otwieraj pan! Glupie zarty! Prosze mi podpisac protokól! Mnie z tego rozliczaja! Odpowiedziala jej glucha cisza. Usmiechnela sie pod nosem.
- Nie to nie! Bez laski - burknela na tyle glosno, by uslyszal. - Ja tu z administratorem przyjde!
- postraszyla na odchodnym.
Wyszla przed kamienice i wskoczyla na rower. Dwie ulice dalej ukryla sie na chwile w bramie i sciagnela drelich. Na Plantach wypatrzyla kuzynke. Podjechala. Choc dzien byl cieply, Stanislawa ubrala sie dziwnie. Miala bluzke z dlugim rekawem, zapieta pod sama szyje.
- Radzilam, zebys posiedziala w domu! - ochrzanila ja Katarzyna.
- Nie moge usiedziec w czterech scianach… Dowiedzialas sie czegos ciekawego?
Ostrzeglas dziewczyne?
- Jeszcze nie… - Eks-agentka zreferowala wyniki wyprawy. Stanislawa zadumala sie gleboko.
- Czyli nie wiemy, co to za koles ani dlaczego chcial zrobic jej krzywde?
- Niestety. Ale sie dowiemy… Usiadly na lawce.
- Musimy znalezc Anne - powiedziala alchemiczka stanowczo.
- O… Skad taka zmiana nastawienia?
- Przemyslalam to i owo. Alchemia od zawsze wiazala sie z astrologia, filozofia, teologia… Badala tez nature ludzka i zwiazków pomiedzy ludzmi - Stanislawa zaczela uderzac w patos.
- Nie rozumiem?
- Sa ludzie powiazani ze soba. Ich sciezki przetna sie i od tamtej pory nieustannie beda sie spotykac. Jak Seton i Sedziwój. Jak Sedziwój i ja. Co kilkanascie, kilkadziesiat lat wpadalismy na siebie ot tak, przypadkiem. Mielismy rózne zainteresowania. Tluklismy sie po róznych zakatkach swiata, a mimo to los uparcie sprawial, ze krzyzowaly sie nasze losy.
- Aha… I co sadzisz?
- Ta cala Anna Czwartek jest nam w jakis sposób przypisana. Zatem niebawem znów wleci nam pod nogi.
To tylko kwestia czasu. Ale wydaje mi sie, ze masz racje. Trzeba sie tej malej przyjrzec blizej. I sprawdzic, co ja laczylo z tym kolesiem, którego ukatrupilam.
- To trudne - westchnela Katarzyna.
- Ale mozliwe?
- Prawdopodobnie tak. Jest jedna mozliwosc. To znaczy byla. Nie wiem, czy nadal jest.
Projekt „Tajfun” - powiedziala niechetnie agentka.
- Co to takiego?
- Powiedzmy, ze mamy w kraju komputer. Ale nie taki zwyczajny, tylko… hmm… Jak by ci to wytlumaczyc…
- Niezwyczajny - uciela Stanislawa. - Lepszy, mocniejszy, wiekszy i ogólnie taki, ze na swiecie istnieje tylko kilka podobnych… A moze nawet tylko jeden?
- No wlasnie. Jest w niego wgrany specjalistyczny program szpiegowski do penetrowania baz danych -
wyjasnila Katarzyna. - Za moich czasów byl w stanie zlamac wiekszosc zabezpieczen komputerów instytucji publicznych i pozyskiwal z nich dowolne informacje, praktycznie bez zostawiania sladów.
Albo zostawiajac slady falszywe, zeby zababrac cudze konto. Zasadniczo tam, gdzie nie byl w stanie wlamac sie bez sladu, zostawial falszywe tropy, z których mozna bylo dedukowac, ze owszem, ktos buszowal, ale nie my, tylko CIA, FSB, Mosad czy kto tam jeszcze. Program nie byl dopracowany.
Zaawansowanie projektu oceniam na okolo siedemdziesiat procent. Wylali mnie z roboty, gdy przy nim dlubalam.
- Co mozemy uzyskac za jego pomoca?
- Wszystko. Pelne dossier Anny Czwartek i tego calego Olgierda. Sprawdzic, kim sa, poszukac powiazan.
- Mozesz z niego skorzystac?
- Prawie.
- To znaczy, ze nie?
- To trudne. Trzeba wejsc przez tajna magistrale swiatlowodowa. Taka, z której korzystaja wylacznie nasze sluzby. Do centrum podpiete sa osrodki w miastach wojewódzkich i niektórych powiatowych.
- Czyli musialabys wlamac sie do jakiejs rezydentury CBS, ABW albo moze, ja wiem, SKW… Bo pewnie nie da sie tego zrobic tradycyjnie: wykopac dziury w lesie i wbic agrafki w kabel?
- Czy ty w ogóle wiesz, co to jest swiatlowód?
- Cos tam czytalam. Zdolamy sie w to wpiac czy nie?
- Teoretycznie jest to absolutnie wykluczone. Przewidziano jednak sytuacje, gdyby ktos potrzebowal skorzystac dyskretnie bez meldowania sie miejscowym delegaturom. Sa wejscia. Ukryte.
- To znaczy?
- Zewnetrzna koncówka, cos jak port USB, ale nietypowy. Generalnie chodzi o to, ze gdyby ktos znalazl przypadkiem wejscie, nie podepnie tam byle laptopa… Ta droga mozna sie dostac do bazy. O ile to jeszcze dziala, bo minelo osiem lat. I o ile nikt nie wykasowal mojego programu. I jesli moje hasla sa jeszcze aktywne.
- A koncówka?
- Schowalam sobie jeden kabelek na wszelki wypadek. Jesli nie zmienili lokalizacji wejscia ani sposobu nawiazania kontaktu z siecia, to jestem w stanie zalogowac sie z Krakowa.
- Beda wiedzieli, ze to ty?
- Niewykluczone, ale raczej malo prawdopodobne. Poza tym baza oficjalnie w ogóle nie istnieje, podobnie jak nie istnieje agenda, która pracowala nad projektem „Tajfun”. Trudno kogos skazac za wlamanie do systemu, którego nie ma.
*
Z pawlacza zdjela aluminiowa walizeczke. Wewnatrz byly dwie lateksowe maski, peruki oraz zestaw pudrów i podkladów. Pól godziny pózniej Stanislawa zmienila sie w elegancka Japonke z malym noskiem. Zdradzal ja jedynie kolor i ksztalt oczu, ale zaradzily temu ciemne okulary. Katarzyna upodobnila sie do brzydkiej jak noc nastoletniej Mulatki.
- I tyle warte te ich kamery - parsknela alchemiczka.
- Nie mów hop, póki nie przeskoczymy - ostrzegla ja kuzynka, rozcierajac czarny barwnik na przedramionach.
Powedrowaly na Stare Miasto. Brama byla otwarta. Niewiele pozostalo tu podobnie zapyzialych miejsc.
Smród moczu odstraszal. Weszly w pólmrok. Tynk sypal sie ze scian. Tam, gdzie nie odpadl, widac bylo nieliczne slady graffiti. Nawet wandale nie mieli jakos ochoty sie tu zapuszczac. Weszly na pólpietro i usiadly na schodach. Drewniane stopnie nie widzialy scierki od lat. Z dolu wialo zapachem stechlizny. Z góry niczym calun opadal smród gotowanej kapusty. Eks-agentka polozyla na kolanach laptop.
- Dwie zagraniczne turystki zmeczone zwiedzaniem sprawdzaja w necie, gdzie by tu cos zjesc… -
mruknela.
- Wyobrazasz sobie zagraniczna turystke, która wlazlaby w tak zasyfione miejsce!?
- No ba, czego sie nie robi w poszukiwaniu egzotyki!
Katarzyna siegnela pod stopien i namacala slot. Wtyczka pasowala. Wpiela kabel w port USB. Palce zatanczyly na klawiaturze.
- Mam polaczenie - zameldowala po chwili.
Wpisala klucz. Minelo kilkadziesiat sekund, juz myslala, ze nic z tego, ale system zdolal jeszcze ja rozpoznac. Odszukala swój program.
- No to chwila prawdy - mruknela…
Odpalila „Tajfuna”, wprowadzila trzy kolejne klucze zabezpieczen.
- Program dziala - mruknela. - Tylko wiesz, osiem lat to w informatyce cala epoka…
Kiedys lamal prawie wszystkie zabezpieczenia, teraz to zabytek.
- Nie gadaj, tylko dzialaj. Od czego zaczniemy? - zainteresowala sie Stanislawa.
- Od ciebie.
- Co prosze?
- Po prostu chce wiedziec, co rozmaite sluzby wiedza o tobie. - Palce Katarzyny biegaly po klawiaturze.
- Szlag by trafil! - syknela jej kuzynka, patrzac na ekran.
Zdjecia, dane paszportowe, adres, numery kart kredytowych, struktura dokonywanych zakupów…
- Zdaje sie, ze nikogo nie interesujesz.
Z góry zlazl spasiony kocur. Spojrzal na nie z dezaprobata i poczlapal w dól.
- Jesli tyle moga sie o mnie dowiedziec od reki… To ile moga sie dowiedziec, jesli sie zainteresuja? - warknela Stanislawa.
Читать дальше