- Dość! - huknął. - Samosąd to najlepsza droga na szafot! Trzeba nająć prawnika, zgłosić sprawę władzom i zniszczyć babę w sądzie. Za to, co wyrabiała ze swoim mężusiem, powieszają tu zaraz koło bramy.
- Akurat - parsknęła. - Gdyby tak było...
Nagle zamarła. Spostrzegł, co się święci, ale w żaden sposób nie był w stanie temu zaradzić. Szał Heli obudził Esterę. Przez powieki dziewczyny przebiegały nerwowe tiki. Rysy ściągały się, jakby obca twarz usiłowała wynurzyć się spod skóry.
Tego tylko mi brakowało, pomyślał przerażony. Tak długo był spokój i masz babo placek...
Wiedział, że zmiana jest pozorna. Wiedział, że rysy pozostały te same... A jednak, gdy spojrzał w twarz Heli, wydała mu się wręcz obca.
- O cholera... - szepnął. - O jasna cholera.
- Wróciłeś - odezwała się w jidysz. - Przyszedłeś do Gdańska przez zamarznięte morze... Jesteś dzielny, odważny, może odrobinę szalony. A jednocześnie nie dość odważny i nie dość szalony. Wystarcza ci męstwa, by walczyć z ludźmi lub dziką naturą, ale zarazem panicznie boisz się dziewczyn.
- Nie boję się. - Wzruszył ramionami. - Szedłem do niej, nie do ciebie - warknął po polsku.
- I teraz masz problem. - Przeciągnęła się kusząco. - Bo nie wiesz, jak postąpić. Kochasz tę małą wiewiórkę, a ona... Ona chciałaby zemsty. Chciałaby krwią ugasić pożogę, którą sami roznieciliście tam daleko, na północy. Chciałaby, żeby ostatnie słowo tamtej historii zamieniło się w krwawy kleks, jak ślad po musze zabitej przez zatrzaśnięcie stronic książki. I zapewne poprosi, abyś to ty z katowej utoczył posoki.
- Nie zabiję tej baby. Nie potrafię - westchnął. - Sama myśl o tym budzi moją odrazę.
Przechyliła głowę.
- A ja sądzę, że twój lęk bierze się z czego innego. Ty wiesz, że mógłbyś to zlecenie wypełnić. Boisz się własnych myśli. Własnej wściekłości tak gorącej i tak zimnej zarazem. Może też nie kochasz swojej przyjaciółeczki wystarczająco mocno - droczyła się. - A może lepiej byłoby ci ze mną. - Jednym ruchem odrzuciła pled i przesunęła kitką warkocza po dekolcie kusego giezła. - Jestem łagodniejsza. Nie zamierzam żądać od ciebie takich czynów... Choć oczywiście czegoś zażądam. Czegoś prostego, przyjemnego, wymagającego tylko odrobiny odwagi...
Położyła się na wznak i podłożyła ręce pod głowę. Milczał. Nie poruszył się, ale nie był też w stanie oderwać oczu. Miała zgrabne nogi, dość szerokie biodra przechodziły w zaskakująco wąską talię. Żebra rysujące się powyżej pod cienką materią ukształtowane były dziwnie, widocznie te najniższe zrosły się w jeden blok. Gdy ratowali ją z domu kata, nie zwrócił na to uwagi, w górach patrzył jej raczej w twarz... Domyślił się, że to efekt noszenia gorsetu.
Talia osy, sylwetka przypominająca klepsydrę, pomyślał. Ciało sztucznie ukształtowane, wymodelowane latami. Deformacja. Szkodliwa dla zdrowia, kalectwo nieomal. Obcy, dawno zarzucony kanon mody i urody. Ale... Dlaczego robi na mnie tak oszałamiające wrażenie?
- Doprawdy nie wypada tak się gapić na damę w negliżu - mruknęła. - A zwłaszcza bezczynnie gapić.
- To może się pledem nakryjesz? - jego własny głos zabrzmiał obco. - Szedłem do niej - powtórzył. - Obronię ją bez potrzeby zabijania kogokolwiek.
Przeciągnęła się na łóżku jak zadowolona kotka.
- Jesteś w głębi duszy tylko małym przestraszonym chłopcem - powiedziała. - Sam nigdy nie zdobędziesz się na to, by ją uwieść i pozbawić cnoty.
- No to się nie zdobędę. - Wzruszył ramionami. - Jakoś to przebolejemy, i ja, i ona.
Milczała, uśmiechając się słodko, aż przechodziły ciarki.
- Nie jesteś taka - szepnął w jidysz. - Sięgnij do swojej pamięci. Spróbuj odnaleźć siebie. Taką, jaką byłaś naprawdę, zanim ta cholerna łasica pogrzebała ci w psychice. Przypomnij sobie zasady twojej religii. Prawa i tradycje zapisane w Torze, nauki Talmudu.
- Żydowskie kobiety nie czytały pism religijnych - droczyła się. - To było zajęcie dla mężczyzn.
- Zatem wspomnij swoich przodków. To, czym żyli. Ich bezwzględną czystość moralną. Surowe i bogobojne życie. Ortodoksyjne zwyczaje. Wasze rodziny były liczne. Miałaś przecież babcie, ciotki, kuzynki. Nic ci nie przekazały? Nic nie wytłumaczyły?
- Nie nudź - prychnęła jakby rozeźlona.
Co robić? - myślał rozpaczliwie. Stuknąć czymś po głowie? Ogłuszyć? Związać? Muszę ją obezwładnić, zakneblować, poczekać, aż wróci osobowość Heli. Bo jeśli tu teraz, nie daj Boże, wejdą, pomyślą, że jest opętana. To Kozacy. Ich dumki opowiadają, jak ich towarzysze z diabłami się za łby brali. Usieką na miejscu...
- To niegrzecznie kazać damie czekać - zakpiła.
- Na co czekać? - prychnął. - Czego chcesz? Hela jest dziewicą...
- Miau? - Puściła do niego oko.
A gdyby spełnić jej zachciankę? Nasyci się i zaśnie. Myśl była obezwładniająco kusząca. Ale nie poruszył się. Chciał wyjść, ale nie był w stanie uczynić ani jednego gestu.
Wstała z łóżka i podeszła. Zacisnął zęby. Estera zrobiła jeszcze krok. Niespodziewanie usiadła mu okrakiem na kolanach i niebezpiecznie gibnęła się w tył. Złapał ją i w tym momencie zrozumiał, że to był podstęp. Chciała, by ją pochwycił, objął.
Poczuł znowu to samo co wtedy. Ruch łopatek pod gładką skórą. Przytuliła się ciasno i pocałowała go. Nie zdołał się przemóc i odchylić głowy. Zetknięte wargi. Muśnięcie... Delikatne mrowienie, niczym słabe wyładowanie elektryczne. Czuł, jak cały opór topi się na podobieństwo wosku.
Oszołomiony wstał i zaniósł ją do łóżka. Z trudem uwolnił się, bo oplotła go ciasno rękoma i udami. Musiał zdrowo szarpać, nim uległa. Leżała obrażona.
- Nie możemy - uciął.
- Chyba ty - zakpiła.
Wzruszył ramionami i nakrył ją pledem.
- Śpij już - poprosił. - To tylko zamroczenie. Obudzisz się normalna...
- Tak, chyba tak - mruknęła po polsku i ziewnęła. - Ale... A, pal cię diabli, świętoszkowaty eunuchu. - I dodała garść wyrazów w jidysz, których scalak nie zdołał zidentyfikować.
Staszek wyszedł z jej pokoju. Plunęła w ślad za nim, ale nie trafiła. Położył się do łóżka zły, zmęczony i przerażony. Długo leżał rozdygotany. Gdy tylko przymykał oczy, widział ją prawie nagą, jak wtedy w górach. Jakby obraz wypalił mu się pod powiekami.
Ma osiemnaście, może już dziewiętnaście lat, westchnął w duchu. Biologia upomina się o swoje prawa. Ale przecież nie mogę, jak zwierzę, posiąść dziewczyny tylko dla zaspokojenia instynktów... Przyjdzie czas na wszystko. Ale godnie. Zaręczyny, ślub i tak dalej... Żebym mógł potem patrzeć na swoje odbicie w lustrze.
Zagryzł wargi. Poblask sączący się z pokoju obok zgasł. Zdmuchnęła świecę i najwidoczniej planowała spać.
Tyle czasu był spokój, pomyślał ze smutkiem. I nagle... Jaki jest klucz tych przebudzeń drugiej osobowości? To dzieje się, gdy wpada w złość? Przecież u kata była sobą. Marek mówił, że miała jakieś dziwne przebłyski, wspomniała o żarówce. Czyli pamięć Estery trochę przebijała. Ale nic się nie działo, choć bili ją, gwałcili... Dopiero gdy uwolniliśmy dziewczynę, nagle nastąpił przeskok. Czemu wtedy?
Zamyślił się. A jeśli?
Kat podał jej jakiś silny narkotyk, przypomniał sobie. Gdzieś czytałem, że u osób podatnych nawet jedna dawka może wywołać schizofrenię. Może tu nastąpiło podobne zjawisko? Substancja psychoaktywna stała się katalizatorem... Jasna cholera...
Zasnął.
Читать дальше