Chłopak milczał, zastanawiając się nad słowami przyjaciela.
- Jest w tobie płomień jasny jak światło cerkiewnej świecy. Ty nie usiedzisz w jednym miejscu. Powędrujesz za horyzont - powiedział spokojnie Samiłło. - Samotnie lub z dziewczyną u boku. Przeżyjesz przygody, o których będą dumy śpiewać i legendy prawić. Polegniesz lub wrócisz w chwale. To, co ci pisane, w zasadzie jest bez znaczenia, bo w obu wypadkach, umierając, będziesz miał za sobą życie godnie przeżyte i czyny chwalebne. Jeśli żołnierzem zostaniesz, królestwa własne zdobędziesz. Jeśli kupcem, znajdziesz drogi przez morze i skarby niezwykłe z dalekich krain przywieziesz. Jeśli do głowy przyjdzie ci na mnicha się postrzyc, światło ewangelii zaniesiesz dzikim.
Przeceniają mnie, pomyślał Staszek. Przeceniają mnie tak totalnie, że powinienem się zapaść pod ziemię ze wstydu.
- Stawaj, waść! - Pańko zasalutował klingą.
Chcą zobaczyć, czego się nauczyłem, zrozumiał Staszek. Najpierw mi pokadzili, a teraz patrzą, czy się skompromituję. A, niedoczekanie!
*
Wieczorem siedli przy piwie. Maksym wyciągnął kupioną w Gdańsku stalorytową mapę Rzeczpospolitej. Obaj Kozacy przyglądali jej się, planując trasę do domu. Wreszcie wytyczyli szlak wiodący przez Warszawę i Lublin ku Lwowowi, gdzie liczyli na spotkanie znajomków, by większą gromadą pociągnąć traktem do Kijowa. Omawiali w swoim języku szczegóły drogi, wspominając trudne do przebycia brody i karczmy, z których gościny lepiej nie korzystać. Znali nieprawdopodobną liczbę informacji dotyczących miejscowości, jakie planowali minąć. Słuchał ich zaciekawiony, ale stopniowo senność zwyciężyła.
- Wybaczcie, waszmościowie, spać pora - powiedział, wstając od stołu.
- Kładź się na spoczynek - uśmiechnął się gospodarz. - My z Maksymem musimy jeszcze wiele spraw obgadać...
Powędrował po wąskich schodach na swój stryszek. Przez szparę między deskami sączył się słaby poblask świecy. Hela nie spała. Zapukał delikatnie w ścianę.
- Tak?
- Nie możesz zasnąć? Coś ci dolega? - zaniepokoił się.
- Przyjdź do mnie, proszę - powiedziała.
Leżała na łóżku owinięta pledem pod samą szyję. Usiadł na zydlu.
- Źle się czujesz? - zapytał z troską.
- Gryzą mnie pewne myśli - powiedziała. - Ty zaś posiadasz znaczne wykształcenie.
- Przesada...
- Twoje czasy uczyniły cię mądrzejszym - ciągnęła z namysłem. - Jak wtedy w Trondheim, gdy próbowałeś z Markiem zrobić lek. Jak wtedy, gdy musieliśmy iść przez góry, a ty szykowałeś wyposażenie podobne do tego, które mieliście w swojej epoce... Po prostu więcej w życiu zobaczyłeś. Marek wspomniał, że mieliście i masę książek z ilustracjami, i telewizory pokazujące ruchome widoki.
- O co zatem chcesz zapytać?
- Co w twojej epoce mówiło się o wędrówce dusz.
- Proszę? - Spojrzał na Helę zdumiony.
- Tak mi się o uszy obiło, iż u ludów Dalekiego Wschodu rozpowszechniona jest wiara, iż dusza człowieka po śmierci powracać może, w nowe ciała wchodząc. I filozof Orygenes o czymś takim pisze, a i u żydów jakoby to przekonanie panuje.
- Reinkarnacja? - zdziwił się.
Nie znała tego słowa.
- Wiesz więcej o obcych ludach, ich zwyczajach i wiarach niż ja. Widzę, że wiesz. Opowiedz, proszę.
- To koncepcja pochodząca z buddyzmu i hinduizmu. - Wzruszył ramionami. - Owszem, czytałem o tym.
Milcząc, czekała na wyjaśnienia.
- Rozmaici nawiedzeńcy twierdzili, że jeśli człowieka wprowadzi się w trans hipnotyczny - zawiesił głos; kiwnęła głową na znak, że rozumie - to można nakazać mu, by przypomniał sobie, kim był, kiedy żył poprzednio. Ale rozmawiałem kiedyś z jednym psychologiem, który powiedział, że to wszystko bzdury i że najczęściej zahipnotyzowany gada same głupoty. Ja w każdym razie zupełnie w to nie wierzyłem. No, może odrobinę, gdy byłem młodszy. Potem rozmawiałem z pewnym mądrym księdzem, który mi wyjaśniał, czemu to głupota...
- Dusza... Ale bez pamięci poprzedniego życia? - dopytywała. - Taki człowiek zachowuje się podobnie jak wtedy, kiedy żył poprzednio, choć nie pamięta, co mu się przytrafiło ani czego się nauczył?
- Coś takiego. Kolejne wcielenia, kolejne życia mają na celu osiągnięcie doskonałości, a czasem, jeśli coś się zrobiło źle, to w następnym życiu się za to pokutuje... Szczególnie źli odradzają się nawet jako zwierzęta i rośliny... Nie pamiętam już tych idiotyzmów. Czemu się nad tym zastanawiasz?
- A czy jeśli znało się kiedyś kogoś, to spotka się go ponownie w następnych życiach?
- Nie wiem. Czemu pytasz?
- Marek... Ja... - umilkła.
Czekał cierpliwie. Świeca zapełgała, więc końcówką noża oderwał spaloną część knota i obojętnie strzepnął ją na spodek lichtarza.
- Gdy lepiej was poznawałam, nagle poczułam, jakbym was znała zawsze. Jakby... Jakby pod postacią Marka wrócił mój brat. A gdy ujrzałam cię z szablą, przypomniałam sobie Fryderyka... On też tak... Była w nim wieczna ciekawość świata. Palił się do tego, by robić różne rzeczy, myślał nad usprawnieniami, dumał, jak broń ulepszyć, jak schronienia na zimę opatrzyć, wielu rzeczy nie umiał, ale jak o czymś słyszał choćby, to już chciał spróbować...
- To musi być całkowicie przypadkowe podobieństwo.
- I też knot świecy kozikiem utrącał, zamiast nożyczkami obciąć.
Milczał, nie znajdując argumentów.
- Tak jakby moi bliscy wrócili... - szepnęła. - Jakby znowu byli przy mnie, jakby czas zatoczył krąg.
Chciałaby tego, pomyślał. Dusi ją dogłębna samotność i stara się na siłę dostrzegać w nas podobieństwo do ludzi, których znała. Ale my nimi nie jesteśmy. Nigdy też nie miałem poczucia, że już kiedyś żyłem... Jej epoka nie znaczy dla mnie nic. Nie fascynowały mnie czasy powstania styczniowego, a i z polską tradycją dziewiętnastowieczną byłem na bakier. A gdybym kiedyś żył w tamtych czasach, coś bym chyba czuł, patrząc na trójpolowy herb i inne pamiątki tego okresu? A może czułem?
Zydel gniótł go w zadek, więc usiadł wygodniej.
Brat Heli był w jakiś sposób podobny do Marka, rozmyślał. Do tego jakiś zagadkowy Fryderyk... Ukochany? Narzeczony? Sympatia? Może po prostu przyjaciel? Może coś między nimi było? Ciekawe, czy podobnie jak ja bez przerwy robił z siebie osła i proponował rzeczy, których „nie wypada". E, chyba nie. Żył w jej czasach, odebrał podobne wychowanie. Wiedział, co wolno, a czego nie wolno. W porównaniu z nim jestem ignorantem, chamem i dzikusem. A jednak w czymś jej go przypominam. Czy żyłem wcześniej? Nie, to teraz żyję wcześniej, uśmiechnął się gorzko.
- Mam tego dosyć - westchnęła Hela. - W Trondheim musiałam się ukrywać, tu muszę się ukrywać. Jak mysz pod miotłą.
- Jesteśmy wśród przyjaciół - próbował ją mitygować. - Nic ci nie grozi. To prawdopodobnie najbezpieczniejsze miejsce w tym mieście.
- Wiem. Miło tu, przyjemnie, ale... - Spojrzała na niego bezradnie. - Jestem jak jaskółka zamknięta w klatce.
Klaustrofobia? - pomyślał.
- Rozumiem... - bąknął. - Ale sama wiesz, jaka jest sytuacja...
- Wyśledzę, gdzie mieszka to babsko, i zrobię z tym porządek raz na zawsze - warknęła.
Spojrzała na czekanik stojący koło drzwi. Staszek przypomniał sobie zasypaną śniegiem przełęcz i stado wilków. Znał siłę tej broni. Przeraziła go determinacja dziewczyny.
- Tak nie można... - zaprotestował.
- Tak trzeba! - warknęła. - Ktoś musi położyć temu kres. To wilczyca, dzika bestia. Trzeba ją zabić. Albo ja, albo ty!
Читать дальше