Przez pierwsze dwa dni prawie cały czas leżałem. Nie miałem wiele do roboty, przestudiowałem gruby kajet znaleziony w worku. Staszek opisał mi dość szczegółowo swoje przygody w Szwecji oraz co działo się, gdy gniłem w lochu. Dołączył swoje przemyślenia na temat Hanzy i łasicy. Dołożył też moje kartki, na których spisywa-
łem zimą relację o śmierci księdza Jona. Przejrzałem je sobie i uzupełniłem o kilka szczegółów. Trzeciego dnia poczułem, jak wstępują we mnie nowe siły. Nadal drę-
czyły mnie zawroty głowy, lecz nie były już tak dokucz-liwe jak na początku. Kołysanie okrętu w ogóle mi nie przeszkadzało. Wyszedłem na pokład. Wiatr wciąż był
marny. Wokół, na rozległym morskim przestworzu, widziałem co najmniej kilkanaście innych jednostek. Niektóre płynęły kursem zbliżonym do naszego. Inne szły ku lądowi lub na pełne morze.
– Zbliżamy się do jakiegoś portu? – zagadnąłem Hansa, który siedział na stołku i zręcznie machając szyd-
łem, szył żagle.
– To Königsberg, czy jak Polacy mawiają: Królewiec – wyjaśnił chłopak.
· 11 ·
Andrzej Pilipiuk
– Okrętów jak w Gdańsku.
– Gdzie tam, jak się do Gdańska płynie, to widać wokół z mendel razy więcej... Tu morze nieomal puste.
Dmuchnęło mocniej, żagle załopotały. Cofnąłem się, chroniąc przed wiatrem. Świeże powietrze w nad-miarze szkodzi... Odkaszlnąłem fl egmą za burtę. Przy głębszych wdechach świszczało mi trochę w oskrzelach.
Zapalenie? Diabli wiedzą...
– Lato idzie – odezwał się Hans, nie przerywając roboty. – W sierpniu i na początku września to dopiero, panie, zobaczycie, o ile do tego czasu wrócicie do Gdań-
ska. Jak spłynie Wisłą zboże z Rusi i Ukrainy. Co to się będzie działo...
– Jak niby z Ukrainy Wisłą spłynie? – zirytowałem się.
– Tego nie wiem, nie widziałem map tamtych stron –
zadumał się na chwilę. – A co, Wisła tam nie płynie?
Może Bug?
– Rzeki ukraińskie wpadają do Morza Czarnego.
– A to może wozami dostarczą do Bugu lub Wisły i spławią stamtąd? Ja w nawigacji na naszych morzach uczony. Krainy, które są w głębi lądu, znam słabo – do-dał tonem usprawiedliwienia. – Daleko mi do waszej mądrości i obycia w świecie, panie – podlizał się.
Przymknąłem oczy rozleniwiony słońcem.
Głąb straszny, dumałem. A może nie? Piłem kawę z Etiopii, miałem radio zrobione na Tajwanie, Zuzannie kupiłem pierścionek z rubinem wydobytym w Bir-mie, jednak gdybym miał te kraje dokładnie umiejscowić na mapie, to kuso... Etiopia gdzieś na południe od
· 12 ·
Sfera ArmilarnaSudanu, Tajwan opodal Chin, Birma gdzieś na wschód od Indii... ale gdzie tak dokładnie? A przecież miałem w domu globus, mapy, atlas... A on? Czego od niego wy-magam? To Niemiec. Wiem, gdzie leży Saksonia, wiem, gdzie szukać na mapie Bawarii i Zagłębia Saary. A na przykład taka Meklemburgia? Kojarzę Łabę i Ren, ale inne rzeki? Zbyt surowo go oceniam...
Minęliśmy Królewiec, nie zawijając do portu. Koło południa złapaliśmy lepszy wiatr. Załoga postawiła dodatkowe żagle. Hans nadal niestrudzenie ściubił ście-gi dratwą po płótnie. Siedziałem w kącie. Było mi dobrze. Jakiś marynarz z przetrąconym nosem przyniósł
mi obiad – michę klusek ze skwarkami w kamionkowej misce. Jadłem je, ignorując mewy, które latały nad po-kładem, natarczywie domagając się poczęstunku.
– Umknąłeś z Bergen – zagadnąłem Hansa. – Co tam się działo? Po tym, jak „Łania” odpłynęła z zatoki Vågen. – Wolałem nie wdawać się w szczegóły.
– Pana Edwarda ubili. Gdy przyszli po niego, kilku trupem położył, ale nec Herkules ... Mnie omal nie złapali, na szczęście pański przyjaciel Kozak się napa-toczył i usiekł tych, którzy mnie pochwycili. A potem cóż... Przekradłem się do norweskiej części miasta, tam zaufani ludzie pomogli wyprawić się w drogę. Wiosną byłem już w Bremie... Nieciekawa historia z naszym ko-chanym Bergen. Kantor zlikwidowany. Powiadają, że syndyk Sudermann chciał zwołać hansatag i przegłosować wojnę, by odbić Bergen dla Hanzy siłą, ale miasta nie wysłały delegatów.
– Fatalnie – mruknąłem.
· 13 ·
Andrzej PilipiukZamyśliłem się. Gdyby Peter Hansavritson był wolny, czy Hanza zdołałaby podjąć działania dla odzyska-nia kantoru? Czy jego zniknięcie aż tyle znaczyło? Nie wiedziałem.
– Tak mi tam było dobrze – rozżalił się. – Robota lekka. Na kupca się uczyłem, spałem w cieple i jadłem dobrze. A dzięki wam, panie, i chodzić na tej chromej nodze coraz lepiej się udawało...
– A teraz co?
– Za chłopaka okrętowego robię. Może dobrze się wyszkolę, marynarzem zostanę, kapitanem kiedyś nawet, ale kupcem już nie będę. Tu trza wielkich pieniędzy i polecenia. To był cud, że pan Edward na naukę mnie przyjął. Nikt inny nie zechce...
– Może nie będzie tak źle? – próbowałem go pocieszyć.
Niemcy, rozmyślałem, spoglądając spod oka na krząta-jącą się załogę. Przejmuję się losem Bergen, bo mieszkałem wśród nich. Zżyłem się trochę, przez te kilka tygodni wrosłem w miasto. A przecież tak z czysto logicznego punktu widzenia, to co zrobił Rosenkrantz było słuszne. Hanza monopolizowała handel Norwegii z resztą świata. Dusiła, dławiła, narzucała swoje prawa, przejmowała zyski. Jak się to komuś nie podobało, jak ktoś jej podskoczył, zarzynała go jak prosię. Ot, choćby jak naszego starego znajomego lensmanna z Trondheim. No, powiedzmy, że temu akurat stryczek się należał jak sfi nksowi obelisk. Ale Bergen? Namiestnik powiedział tyle, że skończyła się laba... A może nie treść, a forma, w jakiej to zrobił, mnie odrzuca?
– O czym myślicie, panie? – zagadnął Hans.
· 14 ·
Sfera Armilarna
– O tym, po czyjej jestem stronie – wyjaśniłem.
– Skoro jesteście, panie, więźniem Hanzy, to oznacza, żeście naszym wrogiem albo przynajmniej przeciw-nikiem – odparł rezolutnie. – Przyjaciół ani sojuszników przecież się nie więzi...
– Chyba masz rację – odpowiedziałem pogodnie.
Jednak wiedziałem, że to nie takie proste. Bo, co tu dużo ukrywać, podobała mi się Liga. Podobały mi się proste i surowe zwyczaje, wedle których żyli ci ludzie, podobała mi się ich zadziorność, nieustępliwa walka o swoje, dzielny opór przed złupieniem podatkami.
Z drugiej strony... Prawo pięści, odrzucanie praw innych narodów na rzecz wymuszonych przywilejów.
To jak z korporacją adwokacką, dumałem. Wszyscy wkurzają się na system aplikacji i bariery dopuszczenia do zawodu, ale gdy już zostaną adwokatami pełną gębą, będą do ostatniej kropli krwi walczyć o zachowanie prawa do sekowania wszystkich, którzy, nie należąc do kor-poracji, marzą o wykonywaniu tego zawodu. Dobrze być członkiem Hanzy, bo to daje ogromną przewagę nad tymi, którzy nie są. Dobrze być kupcem, bo to daje moż-
liwości, których nie mają inni.
Ty to jednak głupi jesteś, westchnął diabeł z ubo-lewaniem. Pół roku zajęło ci dojście do tak prostych wnios ków. A mogłeś prościej zdefi niować. Hanza to przede wszystkim Niemcy. Musiałeś solidnie dostać pałą po łbie i batogiem przez grzbiet, żeby sobie przypomnieć, kto jest twoim odwiecznym wrogiem?
Przestań pieprzyć, wzruszyłem ramionami. Jaki tam z nich odwieczny wróg, skoro zachodnia granica między
· 15 ·
Andrzej PilipiukKoroną a Niemcami przez pięćset lat była najspokojniej-szą i najbardziej stabilną granicą w Europie. Dopiero potem im zaczęło ostro odwalać.
Читать дальше