– Ona jest na ciebie zła, Rozo. Nigdy jej takiej nie widziałem. Nie wiem, jak temu zaradzić. Nie mam pojęcia, co robić.
– Próbowałeś okazać jej trochę czułości? – spytała Roza sztywno.
– Teraz? – rzucił ze zdumieniem i zadrżał, jak gdyby myśl ta była mu wstrętna. – Myślisz, że miałbym teraz ochotę okazywać jej czułość? Kiedy jest taka złośliwa? Wydaje mi się tylko odpychająca, Rozo, bardziej niż kiedykolwiek przedtem. Musiałem wyjść z domu, żeby nie wdychać tego jadu, który ją otacza. Pojechałbym z ładunkiem nawet do Laksely, gdyby mnie o to poprosili!
Oparł się o ścianę i obiema rękami odgarnął włosy z twarzy. Dłonie zmieniły się w gruby grzebień. Zostawiały jaśniejsze smugi na zakurzonych policzkach.
– Może właśnie w tej chwili ona potrzebuje cię najbardziej, braciszku – powiedziała Roza w zamyśleniu. – Teraz, kiedy tak się zachowuje, najbardziej na to zasługuje. Kiedy ktoś czuje, że nie jest kochany, potrafi być wstrętny. Może za mało ją kochasz…
– Chcesz powiedzieć, że to moja wina? – spytał zdumiony i roześmiał się jej w twarz. Patrzył tak szczerze, młodo, po swojemu. – Ja nie zrzucam winy na Liisę, kiedy robię coś, co nie do końca jest w porządku, Rozo. Słyszałaś, by tak kiedyś było? Dlaczego, w imię Boże, miałbym się winić o to, że ona zachowuje się jak wariatka?
– Wspominałeś mi kiedyś, że Liisa jest zimna. Że tak mało w sobie ma…
– To zupełnie co innego – odparł. – Nie winię jej za to, do diabła! Mówię tylko, że tak jest. Że lubiłbym być w domu, gdyby moja baba miała w sobie więcej ognia.
Oddychał głęboko. Opanował się, nie miał ochoty kłócić się z Rozą. I on, i Roza niewielu ludzi mogli nazwać bliskimi. A oni zawsze byli sobie bliscy. Ole nie chciał, żeby to się rozpadło.
– Ale dość już o tym! Czy to dlatego lensman przyjechał? Czy ktoś tutaj trafi pod sąd i będzie musiał płacić grzywnę? Czy aż tyle złego wyrządziła swym gadaniem?
– Tym razem tylko przywoływał nas do porządku – oświadczyła Roza krótko. – Ale to zapewne nie koniec.
– A co wy zamierzacie z tym zrobić?
– Nic – odrzekła Roza, wzruszając ramionami. – Pewnie ludzie przyjdą po rozum do głowy i wszystko się uspokoi. Znajdzie się inny temat do gadania. Zobaczysz, ja i Mattias prędko się im znudzimy. Chyba musimy pamiętać o tym, żeby wybrać się do kościoła w niedzielę, przyzwoicie wyglądać, zanadto się do siebie nie zbliżać.
Miała policzki zaczerwienione od ciepła bijącego z pieca. Rozgrzała się też rozpalaniem ognia, umęczyła się przy tym, bo ogień jakby się jej opierał. Jak gdyby przedmioty, które chciała obrócić w popiół, żyły własnym życiem i miały własną wolę.
– Nie sypiamy ze sobą – oznajmiła.
– Wcale nie trzeba razem spać – odparł jej brat, mówiąc z własnego doświadczenia. – Mnie nie obchodzi, co wy robicie, Rozo. To twoja sprawa i Mattiasa. Nie musisz mnie okłamywać, siostrzyczko. Nie interesuje mnie, jak żyjesz. Ja się już niczego nie wstydzę. I nie wierzę w każdą bzdurę, która do mnie dociera.
– Nie żyjemy ze sobą tak, jak myślisz – powtórzyła z uporem Roza. – Ważne jest dla mnie, żebyś w to uwierzył.
Ich spojrzenia spotkały się na długo.
– No dobrze – powiedział wreszcie Ole. – Wierzę ci, ale nie rozumiem, jakie to może mieć znaczenie.
– Dla mnie to ważne – rzekła Roza po prostu. – Chcę, żebyś to rozumiał. Chcę, żebyś wiedział, że nie jestem tą samą Rozą, która stąd wyjeżdżała. Jestem twoją siostrą, ale się zmieniłam.
– A więc dobrze – powiedział Ole, nie protestując dłużej.
Roza jednak poznawała po nim, że nie do końca ją rozumie.
– Co palisz? – spytał.
– Rzeczy po Raissie – odparła.
– Zazdrosna?
– Boję się. Ole uniósł brew.
– To znaczy, że nie powinienem był żartować o upiorach? – zdziwił się na poły z powagą, na poły rozbawiony.
– Nie wiem – powiedziała, ale brat wychwycił w jej głosie ton, świadczący o tym, że Roza naprawdę się boi. Nie starała się wcale wywołać współczucia, w dodatku nigdy nie starała się udawać słabszej, niż była w rzeczywistości. Nawet w chwilach, gdy wiele zyskałaby na tym, by stać się niewidzialną, nie mogła nie wychylać się do przodu. Jej upór był krzykliwy jak kolor wierzbówki.
W głowie Olego odezwał się głos ojca.
Rallar – Roza…
Od dawna już nie myślał o ojcu. Ale myślenie o nim bardziej mu dokuczało niż niemyślenie. Wolał nie wspominać ani matki, ani ojca.
– Dzieją się dziwne rzeczy – przyznała Roza. – I nie tylko ja je wyczuwam. Wydaje mi się, że dzieci rozumieją. A przynajmniej Lily…
– Twój dzieciak jest za mały, żeby cokolwiek rozumieć – oburzył się Ole tonem gorzkim jak sok z mlecza.
– Mattias też to wyczuwa.
– A więc on żyje? – zażartował Ole, wyraźnie nie chcąc, by zapanował nastrój powagi. Z powagą nie potrafił sobie radzić.
– Jest w stodole.
Ole na bosaka przeszedł przez podwórze. Zimna jesienią ziemia chłodziła bose stopy, tak długo ściśnięte w wełnianych skarpetach i ciężkich skórzanych butach.
Znalazł przyjaciela na stryszku na siano. Mattias siedział na pryczy przy krótszej ścianie. Nie zapalał lampy, jedyne światło wpadało przez uchylone okienko, maleńkie i umieszczone tak wysoko, że prawie nie rozjaśniło wnętrza.
– A więc moja siostra mówi prawdę. Nie sypiacie razem – powiedział Ole, wchodząc na górę przez otwór w podłodze. Nie zasłaniała go żadna pokrywa, zaskoczył więc Mattiasa.
– Dlaczego miałbym cię nie przekonać, skoro udało mi się przekonać lensmana? – rzucił Mattias.
– Co tu się dzieje? – spytał Ole, siadając w nogach łóżka. Siennik wcale się nie ugiął. – Oprócz tego, że zniszczysz sobie krzyż od spania na takim materacu. Ile starego siana tam wepchnąłeś? Przecież to twardsze niż drewniany pień!
– Nie wiem, co się dzieje, Ole – powiedział Mattias ciężko i westchnął. – Szczerze mówiąc, w ogóle nie wiem, co się dzieje. Nie jestem w stanie zobaczyć tego wyraźnie, ale wydaje mi się, że źle zrobiłem, zabierając je tutaj.
– Tylko dlatego, że odwiedził was ten łotr lensman? – zdziwił się Ole. – Liisa się o to zatroszczyła.
Jest zła jak osa i chce się zemścić. I chociaż to moja baba, nie pozwól, żeby tym razem wygrała. Nie chcę tego, Mattias!
– Tu nikt niczego nie wygra i nikt niczego nie przegra, Ole. Tu nie ma sprzeczności.
– Nie rozumiem, o czym ty mówisz – westchnął Ole.
– Sam prawie tego nie rozumiem. Nic się ze sobą nie łączy. Już nie wiem, kim ona jest. Nie wiem, co jest w stanie zrobić.
– Roza?
– Tak, twoja siostra.
– To dziwna osoba – przyznał Ole ze śmiechem. – Ale nie jest czarownicą. Czy po moim oświadczeniu będzie ci lżej?
Mattias pokręcił głową.
– Nie w tym tkwią moje wątpliwości, kolego. Nawet się do nich nie zbliżyłeś.
Milczał przez jakiś czas.
– Chcę, żebyś zabrał ją z dziećmi do Samuelsborg.
– Z powrotem?
– Z powrotem. Na jakiś czas. Tak będzie najlepiej dla wszystkich. Dla plotkarzy. Dla niej. A przede wszystkim dla dzieci. I dla mnie. Być może w tym czasie zdołam rozgryźć to, czego nie rozumiem.
– Liisa uzna, że wygrała – stwierdził Ole i ta myśl była mu bardzo nie w smak.
– Może dla Liisy też tak będzie lepiej – powiedział Mattias. – Za bardzo się pospieszyliśmy.
– Nie chcesz, żeby Roza tu mieszkała? – spytał Ole podejrzliwie. – Wiesz, że ona pali rzeczy Raissy?
Читать дальше