– Jutro zabiorę Rozę i jej dziecko. I Mattiego, Liiso. Następnym razem przyjedziemy tylko z wizytą.
Później długo siedzieli we dwoje, Roza i Mattias. Przyglądał się, kiedy karmiła piersią Lily. Jeden kącik ust delikatnie mu drżał.
– Są kobiety, które pozwalają dzieciom ssać, nawet kiedy te mają kilka lat – rzucił w powietrze. – Matti nigdy tego nie zaznał. Nigdy nie leżał przy niczyjej piersi, oprócz tych paru pierwszych tygodni, które dała mu Raissa. Które dała nam.
Nie prosił jej, a Roza była mu za to wdzięczna. Może tak bardzo bał się odmowy, że nie chciał spytać. Tak czy owak wiedział, że go zrozumiała. Bez względu na to, w jaki sposób to powie, i tak będzie to oznaczać odrzucenie.
Poczuła, jak ściska jej się serce.
Michael. Tego krzyku nie mogła z siebie wypuścić. Nie powiedziała Mattiasowi o synku. Nie powiedziała o żadnym innym dziecku niż Lily. Nie wiedział, że na świecie istnieje jeszcze jedno dziecko, które urodziła.
– Nie mogę przyłożyć twojego synka do piersi – orzekła, starając się, aby jej głos zabrzmiał jak najspokojniej. Nigdy nie zdoła mu wytłumaczyć swojego bólu, nie kłamiąc przy tym, a tego nie chciała.
– Nie powinienem był o to prosić.
– Przecież nie prosiłeś.
– Oboje dobrze wiemy, że tak było. Przepraszam, nie pomyślałem. Oczywiste, że musisz przede wszystkim myśleć o swojej malutkiej. Matti przyzwyczaił się już do innego jedzenia. Dobrze znosi krowie mleko i owsiankę. Zaczyna być już dużym chłopcem. Zapominam o tym. Nie mieszkał ze mną, nie opiekowałem się nim. Liisa pod wieloma względami ma rację…
Roza przyłożyła Lily do drugiej piersi, pozwoliła ją ssać. Czuła, jak maleńkie usteczka ufnie zaciskają się na brodawce, i z oczu popłynęły jej łzy, gdy pomyślała o Michaelu.
Mattias źle to zrozumiał. Przykucnął przed nią i jej córeczką, koniuszkami palców ocierał łzy z twarzy Rozy. Był delikatny i czuły, słowa wypowiadał jedynie szeptem.
– Wybacz mi, kochana – prosił. – Nie miałem prawa pytać cię o to. Nie miałem żadnego prawa, Rozo. Zapomnij. Tak bardzo cię proszę, nie płacz!
Szukasz mnie, ukochany?
Szukasz mnie, Seamusie?
Długo już siedzę tu po ciemku. Wydaje mi się, że nikt nie słyszał, jak wykradam się z domu. To Ole musiał naoliwić zawiasy w drzwiach. Nie wychodził dziś w nocy. Jest za jasno. I wciąż jeszcze jest lato. Musiałby też przejść przez kuchnię, żeby dotrzeć do drzwi. A w kuchni śpię ja i Lily.
Ze względu na Liisę mogłabym może zostać dłużej. Odkąd wróciłam, Ole jest spokojniejszy. Wydaje mi się, że się wstydzi. Ale do mnie też by się przyzwyczaił. Znów zaczęłoby się to samo. Teraz trzyma się w ryzach, ponieważ ja tu jestem. Ale ta skromność potrwa zaledwie przez chwilę. Wkrótce znów nic by go nie powstrzymało.
Poznaję w nim swoje własne mroczne tęsknoty.
Nie próbuję wcale nas tłumaczyć. Wiem, że można walczyć z ciemnością, którą ma się w środku. Codziennie toczę walkę. Po prostu tłumaczę. Niektórym łatwiej jest ustąpić. Cały czas ustępować.
Przyjemność.
Ty mnie tego nauczyłeś, Seamusie. Nauczyłeś mnie otwierać oczy na przyjemności. Słuchać ślepego pożądania, które w sobie miałam. Zatonąć w krzyku, którego nie wywołał ból.
Czasami było to również bolesne.
Pociągnąłeś mnie za sobą, a ja chciałam za tobą iść. Albo to ja tak wyraźnie czułam, dokąd zmierzam, popychałam cię przed sobą.
Żadne z nas nigdy się nie skarżyło.
Nie możesz mnie nigdy opuścić, Seamusie! Przyrzekłeś. Obiecałeś mi to w dzień świętego Patryka, kiedy odsłoniliśmy przed sobą nasze serca. Dotrzymałeś wszystkich obietnic. Później przysięgaliśmy sobie kochać się, szanować i chronić się nawzajem, dopóki śmierć nas nie rozłączy. Tej przysięgi również dotrzymałeś. Wywiązałeś się ze wszystkich obietnic, jakie mi złożyłeś, Seamusie, ale nie przypuszczałam, że kiedykolwiek mi umrzesz. Być może ty to wiedziałeś, dlatego czuję wdzięczność, dlatego płaczę ze szczęścia za każdym razem, gdy pokazujesz nam, że jeszcze nas nie opuściłeś.
Nigdy nie możesz nas zostawić!
Nigdy nie możesz zostawić mnie, Seamusie!
Ona tego doświadczyła. Przeżyła to, że on odwrócił się do niej plecami i zostawił samą. Rozerwało ją to niemal na strzępy. Bliska była szaleństwa, gdy to odkryła.
Kocham cię tak, jak ona kochała jego. Nawet śmierć nas nie rozdziela tak do końca. Śmierć jest tylko przesunięciem w czasie. On czekał na nią w wieczności, której nie da się określić miarą czasu. Czekał na nią cierpliwie, cierpliwie wytrzymywał. Nie od niego zależało określenie dnia i godziny.
Ale ja ciągle żyję.
Muszę żyć dla Lily.
Jestem żywa i chociaż wciąż cię potrzebuję, to nie ma cię przy mnie, nie mogę się na tobie wesprzeć.
Nie opuszczaj mnie, nawet jeśli ci się to nie podoba. Nie odchodź ode mnie, nawet jeśli zwiążę się z innym. Na razie nie łączy nas nic więcej.
Nie jesteśmy kochankami.
Tym razem chcę, aby wszystko odbyło się jak należy. Chcę wyjść za niego za mąż. Nie chcę dzielić z nim łóżka ze świadomością, że popełniamy grzech. Między nami tak nie jest.
Nie pozwól, abym wzywała cię krzykiem, ukochany! Nie dopuść do tego, abym się przed tobą czołgała! Muszę wiedzieć, że jesteś niedaleko…
Nie słyszysz, jak twój mąż przychodzi, Rosi?
– Nikt nie porusza się tak cicho jak ty, Seamusie.
Roza śmiała się i płakała na przemian. Noc czerwieniała pod niebem, którego sklepienie zaczęło nabierać intensywniejszej barwy błękitu.
Ja dotrzymuję swoich obietnic, mój aniele. Wypowiedziałem je z całą powagą i dotrzymam ich z powagą nie mniejszą. Czuwam nad twoimi krokami i czuwam nad naszym dzieckiem. Lily jest bardziej bezpieczna, niż się tego spodziewasz…
– Wiem – odparła Roza. – Znam go. Nade mną też czuwał.
On nie by} twoim ojcem.
– Kocham cię – powiedziała. – Tęsknię za tobą. Nie potrafię bez ciebie żyć.
Nie mogę cię przeprowadzić przez granice. Poruszam się pomiędzy tym, co moje, a tym, co twoje, ale ty możesz dokonać wyboru wyłącznie spośród tego, co widzisz wokół siebie.
– Ale ty mnie nie opuścisz? – rzekła błagalnie. Nigdy cię nie opuszczę, najdroższa! Kiedy Roza wracała do domu, krok miała o wiele lżejszy.
Mattias siedział. Jedno z okienek w ścianie stodoły było uchylone i przez nie zobaczył, że Roza wymyka się z domu. Zaciekawiło go, dokąd pójdzie, i zdumiał się, gdy schowała się za krótką ścianą, dzięki czemu mógł ją obserwować.
W pierwszej chwili wydawało mu się, że na kogoś czeka. Takie sprawiała wrażenie. Świadczyły o tym wszystkie jej gesty. Ale nikt nie przyszedł.
Siedziała na miękkiej ziemi i w roztargnieniu nazbierała bukiecik drobnych polnych kwiatków. Całe jej ciało było napięte jak wierzbowa witka w pełnych zapału chłopięcych dłoniach.
W końcu się rozluźniła. Uśmiechnęła. Mówiła do siebie, w powietrze, a Mattias, który nie spuszczał z niej wzroku, odkąd tu przyszła, nie pojmował, co się dzieje.
Roza mówiła.
Prowadziła rozmowę.
Przyszło mu do głowy, że może rozmawia z którąś z kobiet. Może z Natalią.
W końcu jednak wypowiadane przez nią słowa dotarły do jego świadomości i zrozumiał, że w taki sposób rozmawia się tylko z osobą bardzo drogą sercu. Tak rozmawia się z kochankiem.
Z żoną.
Z mężem.
Roza wracała do domu dużo lżejszym krokiem. Zniknęła za drzwiami Samuelsborg, ale Mattias przez całą noc źle spał.
Читать дальше