Zaskoczyło mnie to.
– Przecież miasta jońskie są…
– … są teraz wszystkie demokracjami. Tyrani odeszli, do ostatniego. Dzięki Mardoniosowi. Z początku Dariusz był wściekły. Ale potem zdał sobie sprawę, jak sprytnie Mardonios postąpił. – Oczy Atossy w świetle pochodni wyglądały jak powleczone zakurzoną emalią. – Mardonios jest sprytny. Za sprytny, jak czasem myślę. W każdym razie podczas objazdu miast uświadomił sobie, że tyrani są niepopularni, bo byli lojalni wobec Persji.
– Znakomity powód, żeby ich zachować.
– I ja bym tak uważała. Lecz Mardonios jest od nas chytrzejszy. Nie omieszkał spotkać się z co wybitniejszymi kupcami greckimi. Wiesz, z takimi ludźmi, którzy manipulują motłochem, kiedy zbiera się i ma głosować. Po czym nagle w imieniu Wielkiego Króla Mardonios pozbawił tyranów władzy. Ot tak, po prostu. Teraz jest bohaterem jońskich demokracji. To naprawdę zapiera dech w piersi.
– Dam głowę, że choć obalił tyranów, pozostawił królową w Halikarnasie. – Aluzje tego rodzaju bawiły Atossę.
– O tak. Artemizja nadal panuje. Jest także piękną wdową.
– Prawdę mówiąc, jest raczej brzydką wdową.
– Ludzie powinni wszystkie królowe uważać za piękne – rzekła stanowczo Atossa. – Z wyjątkiem ich mężów. W każdym razie teraz, dzięki Mardoniosowi, Persja znalazła się w absurdalnej sytuacji: popiera demokracje w jońskich miastach i w tym samym czasie usiłuje w Atenach obalić demokrację i przywrócić tyranię.
– Mardonios jest bardzo zuchwały.
– W czasach mojego ojca zostałby przy wrotach pałacu żywcem obdarty ze skóry za to, że przyznał sobie królewskie prerogatywy.
Ale to jest inna epoka, jak często sobie powtarzam. – Atossa stuknęła na próbę w jeden z niewielu pozostałych jej zębów i skrzywiła się z bólu. – Mardonios ma szczęście, że podbił Trację i Macedonię. Gdyby nie to, Dariusz mógłby się na niego poważnie rozgniewać. A tymczasem słucha go i nikogo poza nim. W tym sezonie w każdym razie. Oznacza to, że dojdzie do nowej wyprawy na Grecję, z Mardoniosem czy bez niego. Chyba że… Opowiedz mi więcej o Indiach.
Atossa była nader praktycznym i realistycznym politykiem. Wiedziała, że Kserkses musi wcześniej czy później sprawdzić się na wojnie; lepiej wcześniej, biorąc pod uwagę zwycięstwa Mardoniosa. Atossa nie obawiała się, że Kserkses nie potrafi zwyciężać w bitwach – czyż nie był wnukiem Cyrusa? – obawiała się, że może go zamordować stronnictwo Gobryasa. Wiedziała też, że o wiele łatwiej zabić jest dowódcę na polu bitwy niż dobrze strzeżonego księcia na dworze.
Kiedy skończyłem, Atossa wypowiedziała groźne słowa: – Pomówię z Dariuszem. – Przez wszystkie lata odkąd ją znałem, chyba nie więcej niż trzy razy słyszałem w jej ustach to zdanie. Brzmiało jak wypowiedzenie wojny. Ucałowałem z wdzięcznością jej dłoń. Znowu spiskowaliśmy razem.
Wielokrotnie próbowałem spotkać się z Mardoniosem, ale był zbyt chory, żeby mnie przyjąć. W nodze wystąpiła gangrena i mówiło się o amputacji. Wszyscy żałowali głośno, że Demokedes już nie żyje.
Fan Cz’y był zachwycony Babilonem.
– Mieszka tu co najmniej sześciu moich rodaków, a jeden jest wspólnikiem Egibich.
Cały świat wie – prócz Demokryta – że Egibi i synowie to najbogatszy na świecie dom bankowy. Od trzech pokoleń finansują oni karawany, floty, wojny. Żadnego z Egibich dobrze nie znałem, lecz Kserkses był z nimi w aż nazbyt zażyłych stosunkach. Na skutek pasji budowania wciąż brakowało mu pieniędzy i Egibi byli niezmiernie pomocni, a czasem przejawiali rozsądny umiar. Zazwyczaj pożyczali pieniądze na dwadzieścia procent. Dla Kserksesa zdarzało im się zmniejszać stopę do dziesięciu procent, dzięki czemu mógł w ciągu swego życia, jeśli nie skończyć, to zacząć budowę kilkunastu pałaców, a także prowadzić wojny greckie. Żona Kserksesa, Roksana, była wnuczką jednego z Egibich. Bardzo wstydziła się swoich koligacji, które jej męża ogromnie bawiły. – Nie mogą odmówić pieniędzy krewniakowi – mawiał.
Dariusz gardził bankierami, co było zaskakujące, jako że sam miał kramarską naturę. Przypuszczam, że chciał usunąć pośredników. W każdym razie finansował swoje państwo z danin i grabieży. Według Kserksesa, Dariusz nigdy chyba nie zaciągnął pożyczki. – Ale też nie sądzę, żeby mój ojciec w ogóle rozumiał ten system – rzekł.
Nie powiedziałem nigdy Wielkiemu Królowi Kserksesowi, że niewiele jest spraw dotyczących finansów, których by jego poprzednik nie rozumiał. Powszechnie wiadomo, że Dariusz potrącał sobie sporo z pieniędzy składanych w skarbcu. Chociaż panuje przekonanie, że sztuki okpiwania poddanych nauczył się od Hippiasza, moim zdaniem, było akurat odwrotnie. Z drugiej strony, za panowania Dariusza złote monety były zawsze pełnowartościowe. – Jestem łucznikiem – mawiał stukając monetą o stół. – To jest moja twarz, moja korona, mój łuk. Ludzie muszą cenić sobie moją uczciwą wagę. – Cenili sobie. Nadal cenią. Dopiero od niedawna obniżona została jakość złotych monet.
Udało mi się doprowadzić do szeregu spotkań między Fan Cz’y a Kserksesem. Pełniąc rolę tłumacza czuwałem nad ich przebiegiem. Nie tylko zdołałem zainteresować Kserksesa Indiami, lecz obu nas podnieciły także opowieści Fan Cz’y o miastach Chin.
– Jaki wielki jest świat! – zawołał w pewnym momencie Kserkses. Właśnie zabrakło nam map, a Fan Cz’y nie był zbyt precyzyjny, kiedy miał opisać sposoby dotarcia do Chin. Powiedział nam, że są dwie drogi lądowe. Jedna prowadzi przez wysokie góry na wschód od starej republiki Śakjów, druga przecina rozległą północną pustynię za rzeką Oksus. Fan Cz’y płynął morzem do Ćampy, portu Magadhy.
– Ale zabrało mi to ponad rok. I nie chcę wracać tą samą drogą. Wolałbym znaleźć dobrą drogę lądową, szlak jedwabny łączący nasz kraj z waszym.
Potem, już w Chinach, Fan Cz’y wyznał mi, że umyślnie mówił niejasno o sposobach dotarcia do kraju, który oni nazywają Państwem Środka, ponieważ przytłoczyła go wielkość imperium Dariusza.
– Myślałem, że Persja będzie jak Magadha. A tymczasem stanąłem wobec władcy świata, który na nasze szczęście pojęcia nie ma, ile naprawdę jest tego świata. Uznałem więc, że jego wizyta w Chinach nie byłaby najlepszym pomysłem. Perska armia nad Żółtą Rzeką to perspektywa wysoce niepokojąca.
Zauważ, Demokrycie, różnicę między Chińczykiem a Grekiem.
Grek, urażony w swej godności, zawsze gotów jest zdradzić rodzinny kraj. Chociaż królestwo Czou rozpadło się na mnóstwo wojujących ze sobą państewek, żadnemu Chińczykowi – prócz może tak zwanego Syna Niebios – nie śniłoby się poprosić o pomoc człowieka innej rasy. Żółci ludzie są nie tylko wyjątkowo inteligentni, lecz także absolutnie przekonani, że nie mają sobie równych wśród narodów świata. W ich oczach m y jesteśmy barbarzyńcami! Dlatego nieliczni tylko poszukiwacze przygód, jak Fan Cz’y, w ogóle wyjeżdżają z Chin. Innym obojętne jest wszystko, co leży poza Państwem Środka.
Fan Cz’y nie zwlekając zawarł szereg transakcji z Egibim i synami. Zręcznie wykorzystał ich namiętność do jedwabiu i chińskich tkanin. Sprzedał to, co posiadał, kupił to, na co mógł sobie pozwolić, zapożyczył się na konto przyszłych zysków.
Podczas gdy ja wciąż jeszcze czekałem na prywatne posłuchanie u Wielkiego Króla, Fan Cz’y zdołał załatwić środki na sfinansowanie konwoju statków handlowych, które miały zabrać go do Indii, gdzie przeładuje swoje towary na karawanę. Następnie przemierzyłby Indie i dotarł do Chin przez wysokie góry – długa i niebezpieczna wyprawa, w jaką młodzi ludzie udają się bez zastanowienia.
Читать дальше