– Nie będziesz niemiły? – W jej głosie brzmiał niepokój.
– Grecy. – Pomyślałem sobie, że nikt się nigdy nie zmienia. – Wciąż jeszcze spiskujesz?
– Bardziej niż kiedykolwiek. – Lais trzymała wysoko głowę, niewątpliwie mając w pamięci boginię Atenę. – To jest moment, na który wszyscy czekaliśmy. Nigdy jeszcze nasza przyszłość nie zapowiadała się tak promiennie.
– Promiennie? O tak! Wręcz świetlanie. – Nie mogłem się powstrzymać od sarkazmu. – Straciliśmy dwa z sześciu korpusów armii, połowę floty i skarb jest pusty. Z jakiego więc powodu uważacie, że nasza przyszłość nigdy nie przedstawiała się promienniej?
Wyjaśniono mi to. Szczegółowo. Najpierw Lais. Potem Demaratos. Był to nadal przystojny mężczyzna, choć nieco nadgryziony zębem czasu. Nie czuł się już skrępowany w perskim stroju i wprawdzie miał solidne perskie buty na stopach, ale nie wątpiłem, że nauczył się je myć. Wśród obecnych na kolacji greckich emigrantów znajdował się piękny młodzieniec z wyspy Kos, imieniem Apollonides. Kserkses go sobie upodobał. Nie, Demokrycie, nie z powodu urody, lecz lekarskich zdolności. Ze względu na tę urodę musiał trzymać się z dala od haremu. Zazwyczaj lekarze to jedyni mężczyźni, którzy mogą przebywać w tej części pałacu, utarło się jednak, że muszą być bardzo starzy, jak Demokedes, lub bardzo brzydcy albo jedno i drugie. Chociaż lekarze są czujnie pilnowani przez eunuchów, wszyscy uważali, że w wypadku kogoś takiego jak Apollonides lepiej nie kusić losu.
– Mój kuzyn Pauzaniasz dał już dowód swych dobrych intencji. Odesłał z powrotem pięciu spośród prześwietnych krewnych Wielkiego Króla. – Demaratos nauczył się mówić po persku kwiecistym, ale niezbyt pięknym stylem. W gruncie rzeczy jego maniery stały się teraz bardziej perskie niż spartańskie i nie byłem pewien, czy nie wolałem jego dawnego prostactwa. Spartanie nie są przyzwyczajeni do przepychu ani do względnej wolności. Kiedy te dwie rzeczy się zbiegną, tak jak na perskim dworze, Spartanina to demoralizuje.
– Przecież Spartanie na pewno nie pozwolą Pauzaniaszowi na przymierze z nami. – Od samego początku sądziłem, że los Pauzaniasza jest przesądzony. Był arogancki, chciwy, głupi. Cechy te łatwo jednają radosne względy owych bogiń, które Grecy ze strachu zwą dobroczynnymi; w istocie są to furie.
– Nie znasz Sparty. – Dawny król Sparty odnosił się do mnie z pogodną pobłażliwością. – Pauzaniasz jest regentem. Może robić, co chce, dopóki ma w kieszeni eforów. To znaczy, dopóki za jego sprawą eforzy mają złoto w s w o i c h kieszeniach. O tak, będzie panował w całej Grecji, naturalnie, w imieniu Wielkiego Króla.
Lais była podniecona, jak zawsze. Nic tak jak greckie spiski nie zapalało młodzieńczego blasku w jej oczach. Miała po prostu bzika na punkcie polityki greckiej.
Po kolacji do spiskowców przyłączyła się jeszcze jedna naprawdę bardzo ważna osobistość. Znałem pobieżnie Megabazosa, kiedy oba byliśmy młodzi. To syn Zopyrosa, kalekiego satrapy Babilonii, którego udało nam się z Kserksesem uniknąć w czasie naszej pierwszej podróży do Babilonu. Podczas mego pobytu na wschodzie Megabazos tak się odznaczył jako wojownik, że Kserkses dał mu za żonę swoją córkę, Amystis. Nawiasem mówiąc, Megabazos z wcześniejszego małżeństwa miał syna noszącego po dziadku imię Zopyros. Ten sam Zopyros, który ostatnio w Atenach intrygował przeciw własnej ojczyźnie. Co prawda młodzieniec żywi uzasadnioną urazę do naszego królewskiego domu, nie jest to jednak powód, by postępować jak Grek.
Fizycznie Megabazos był olbrzymem, jest nadal, jak sądzę; mocno trzymał się życia. Nie tak dawno podczas królewskiego polowania uratował przed lwem Wielkiego Króla Artakserksesa. Na nieszczęście poddanemu nie wolno nic zabić, nim pierwsze zwierzę nie padnie z ręki króla. Artakserkses czuł wdzięczność do Megabazosa za ocalenie, ale jako zniewagę odczuł pogwałcenie starodawnego zwyczaju. Megabazosa skazano na śmierć. Lecz Amystis połączyła siły z królową matką Amestris i razem przekonały króla, aby zesłał Megabazosa na wygnanie. Podobno jest teraz trędowaty. Kiedy po raz pierwszy spotkaliśmy się pod czujnym okiem Lais, wszystko to jednak było daleką przyszłością.
Podjęto zwykłą, to znaczy trwającą bez końca, dyskusję o sprawach greckich. Zauważyłem, że Megabazos zachowuje się powściągliwie. Zauważyłem też, że wciąż zerka na mnie, jakby czekając na jakiś sygnał. To mnie zaintrygowało. W końcu, kiedy Grekom wino uderzyło już do głowy, dałem mu znak, żeby przeszedł do mojej pracowni, położonej tuż za komnatą jadalną. Gdy wychodziliśmy, Lais obrzuciła mnie wściekłym spojrzeniem – w moim własnym domu!
– Interesuje mnie wschód – rzekł Megabazos. Nawet dźwięki orkiestry lidyjskiej nie zabrzmiałyby w moich uszach piękniej niż to jedno zdanie.
Przez godzinę mówiliśmy o Indiach i Chinach. Przeprowadziłem z wodzem Kserksesa rozmowę, jakiej nigdy nie udało mi się odbyć z nim samym. Megabazos nie miał wątpliwości, gdzie jest nasza przyszłość.
– Teraz oczywiście nie ma pieniędzy. – Nie przeczył jednak, lecz potakiwał ogromną głową. – Upłynie wiele lat, zanim zdołamy przygotować inwazję.
– Ale chcesz tego?
– Tak samo jak ty. – Wymieniliśmy spojrzenia. Po czym uścisnęliśmy sobie dłonie. Zawarliśmy przymierze. W sąsiednim pokoju Grecy śpiewali pieśni miłosne z Miletu.
– Co myślisz o Pauzaniaszu? – spytałem.
– Co można myśleć o człowieku, który w ubiegłym roku zbawił Grecję, a teraz chce nam ją sprzedać w zamian za królewską małżonkę i jedwabną szatę? To przelotny obłok.
– Lecz gdy obłok przepłynie…
– Przekroczymy Indus.
– Dariusz marzył o krowach.
– A więc ty i ja zdobędziemy je dla jego syna. Nieszczęściem dla Persji Kserkses wolał zdobywać kobiety.
I w miarę jak się starzał, coraz bardziej interesowało go to, co niedostępne lub zakazane. My rozprawialiśmy z przejęciem o polityce wschodniej, a Kserkses w tym samym momencie zakochał się w nowej, niedawno poślubionej żonie swego syna. Nie mogąc uwieść jej matki, zabrał się teraz do uwodzenia córki.
Ponieważ Amestris, obecna królowa matka, już od tak dawna jest potęgą na dworze perskim, spróbuję naprawić fałszywe wyobrażenia o niej rozpowszechniane dziś w greckim świecie. Tak jak królowa Atossa, jej poprzedniczka i wzór do naśladowania, Amestris gorliwie zajmuje się polityką. Jako córka Otanesa, ma prywatne dochody, co oznacza, że nie zależy finansowo od Wielkiego Króla. Podejrzewam nawet, że są okresy, kiedy bywa wręcz odwrotnie. Chociaż Amestris przyjmuje mężczyzn, jakby sama była mężczyzną, nigdy nie musnął jej nawet cień skandalu dotyczącego mężczyzny. Eunuchowie to inna sprawa. W każdym razie jest zbyt nieprzystępna, aby się wdawać w romanse. Jak Atossa zawsze oddana była swoim synom. Jak Atossa zdołała zmusić opierającego się Wielkiego Króla, żeby przyznał tytuł następcy tronu jej najstarszemu synowi. Wydaje się, że wszędzie na świecie królowie wzdragają się mianować następcę tronu z powodów całkiem oczywistych, choć nie zawsze rozsądnych.
W Suzie Amestris zajmuje tak zwany trzeci dom haremu. Kserkses rozbudowując pałac powiększył znacznie apartamenty królowej. W rezultacie ma ona teraz własną kancelarię, a także mnóstwo pomieszczeń dla dam dworu, eunuchów i tak dalej. Na perskim dworze królowej matce tradycyjnie przysługuje pierwszeństwo przed małżonką króla. W zasadzie, kiedy Kserkses został Wielkim Królem, trzeci dom powinien był przejść pod zarząd jego matki. Ale Atossa wolała swoje dawne komnaty. – Nie sprawia mi wielkiej różnicy, gdzie jestem – powiedziała do mnie z kpiącym uśmiechem – póki jestem. Chętnie pozostawiam Amestris trzeci dom.
Читать дальше